Laurka dla Kazimierza Kutza na 85-lecie
Ślązak, artysta, reżyser, pisarz, polityk. Trybun ludowy. Człowiek w najpełniejszym możliwym wymiarze. Kazimierz Kutz – od 16 lutego osiemdziesiątka piątka z plusem.
Wielokrotny uwodziciel ponętnych słynnych niewiast, wielokrotny mąż pięknych kobiet. We wszystkich wyżej wymienionych rolach doceniony. Szukanie dowodów na tę odważną tezę nie ma sensu – są jak wyważanie otwartych drzwi. Są na wyciągnięcie ręki. W mediach, bibliotekach, kinach i teatrach. Życiowe salta potrafi przekuć w cenny kruszec – ostatnia (mam nadzieję) fascynacja jego erotycznego pojemnego wnętrza – znana aktorka Iwona Świętochowska – oznajmiła niegdyś publicznie jednym tchem, że Kutz to najlepszy mąż, ojciec i partner życiowy. Jak on to robi? Nie ma sensu wymieniać po kolei jego dokonań. Wszyscy to robią, na pewno bardziej kompetentnie niż ja – gdybym się za to zabrał.
No bo co – że Ślązak z krwi i kości? Wiadomo – w tej roli znany jest tu, na Śląsku i tam, w Warszawie. Tu – stał się pierwszym, najwybitniejszym wśród żyjących. A trzecie miejsce, w plebiscycie na najważniejsze osobistości tej ziemi w XX wieku, po Korfantym i Ziętku – nie wymaga komentarza.
Sam z patriotycznej, powstańczej rodziny – ma tytuł do głoszenia swoich prawd. Pod podium, na którym stoi jego mentorski tron – zawsze jest pełno ludzi. Jedni słuchają z uwielbieniem, bo porusza najczulsze struny ich zbolałych dusz, inni sarkają pod nosem, bo czują tony, które nie współbrzmią z ich przekonaniami i odczuciami. Są tacy, co wychodzą i trzaskają drzwiami, wrzeszcząc wściekle: To bezczelna kakofonia! Ale zaraz wchodzą nowi: jednym słowem sala jest zawsze pełna. Trybun. Po prostu. Czasem piszącego te słowa wkurza jak cholera, ale cóż – cały Kutz.
Że artysta – sprawa jest postanowiona i udokumentowana. Artysta musi widzieć to, czego zwyczajny człowiek dostrzec nie potrafi, nie może – a nawet nie powinien. Cóż by to był za świat, w którym wszyscy mieliby tę nadzwyczajną wrażliwość i predyspozycję do dostrzegania zwodniczych widziadeł!
Bądźmy szczerzy – ta nieodzowna potrzeba artysty byłaby dla zwyczajnego zjadacza chleba straszną udręką, a finalnie – gwoździem do trumny. Boski Juliusz stanowczo przesadził w zamyśle przerabiania zjadaczy chleba w aniołów. Zwyczajnie przesadził. To, że artystyczna dusza Kutza musiała być permanentnie rozdarta – jest pewne. Jak amen w pacierzu. Jego reżyserskie dokonania są wykwitem powyżej udowodnionej tezy. Nie będę się tu wymądrzał – inni wiedzą lepiej. Pisali, mówili, wygłaszali. Obruszali się, a nawet zdecydowanie wrogo odcinali (np. „Do piachu”). W znakomitej większości doceniali, wzruszali się i zachwycali. Kutz może nizać paciorki – co ja mówię, prawdziwe perły tych artystycznych porywów, tworząc jubilerskie cacko przecudnej urody.
Nie trzeba konesera, żeby zorientować się, iż dość zwyczajna (na pierwszy rzut oka) powłoka zewnętrzna mistrza stanowi swoistą kryjówkę dla umiejętności jeszcze nie odkrytych. Urealniają się one stopniowo, z wiekiem raczej powoli i w sposób przemyślany. Tak oto ujrzeliśmy „Piątą stronę świata”. Ci, którzy znają śląską rzeczywistość i jej dzieje, smakują fabułę, odnajdując się w niej wraz z osobistym bagażem zdarzeń. Ci, którzy spłynęli tu niedawno z nurtem własnej historii – przyglądają się i także wzruszają do łez. Nawet ci, którzy uważają, że jest więcej stron świata niż pięć – zatrzymują się, myśląc o sobie.
Kazimierz Kutz bardzo dba o to, by o nim nie zapomniano. Raz mówi, że jest sterany wiekiem, że wszystkie członki po kolei (licząc od dołu, ale w sposób bardzo umiarkowany) odmawiają mu posłuszeństwa, raz – że rusza do boju. Jak mówi, że jest sterany wiekiem – to mówi. Jak idzie do boju – to idzie. Jednym słowem – idzie na Brukselę. Nie jest jednak politycznym nuworyszem i nie pierwsza to wojenka. Tylko chorągiew powiewa inna. Kutz przestał być „politycznym singlem” i przeszedł pod sztandary Palikota, Kwaśniewskiego, Siwca i ich pobratymców. Mówi, że ma Warszawę w dupie i tam, w dalekiej Brukseli będzie walczył o Śląsk. Twierdzi, że Bruksela będzie bliższa Śląskowi niż nasza stolica. Zobaczymy. Kiedy stworzył „Sól ziemi czarnej”, powiedział, że to był przełom w jego życiu, że pokonał jeden z największych artystycznych zakrętów, że urodził wreszcie „to śląskie jajo”. Teraz jest następne, polityczne jajo do wysiedzenia. To wbrew pozorom czynność niebanalna, wymagająca skupienia, czasu i spokoju. Wydaje się (na pierwszy rzut oka), że w ogniu tej belgijskiej batalii Kutz często zapomina o jednym, drugim i trzecim. Ale być może, w ferworze zdarzeń umknęły mi informacje o zmianie ogólnych metod wysiadywania jaj.
Czego można życzyć Szacownemu Solenizantowi w dniu urodzin i nie popadać w banał? Zdrowia – to przede wszystkim. I wielu lat życia – nie tylko do setki, ale dużo dalej. Bo co to za wiek! – można powiedzieć, niewiele ryzykując. Polański też w tych okolicach – jeśli nawet ciut mniej, to naprawdę o kapkę. A Clint Eastwood – wystarczy posłuchać, jakie ma plany i jak wygląda. No i boski Belmondo – też coś koło tego. Kobiety go kochają, mężczyźni uwielbiają (tu nie widzę analogii) – wyszczerza śnieżnobiałe zęby i co mówi, kiedy pytają – czego pragnie na swoje urodziny? – „Życzę sobie, żeby cały świat był dziś szczęśliwy!”
Chciałbym, żeby Kazimierz Kutz też tego chciał. Bo jak zechce – tak się stanie.
Komentarze
Redaktorze. Toś pan sypnął informacją. To chyba przez tego 13-go. Ma pan kompleks tej daty? Bo Kazimierz Kutz formalnie skończy 85 lat trzy dni później – 16 lutego. Tak przynajmniej podają różnorakie media i publikowane oficjalnie życiorysy senatora. Błąd dziennikarza, czy zamierzona prowokacja? Bo nawet ta laurka taka nietypowa w treści. Musiał pan widać siedzieć na jajkach. Chyba by sprawdzić , jak to Kutz ponoć wysiadywał swoje jaja – wpierw jajo artystyczne, a potem jajo polityczne. Wychodzi na to, żeś pan redaktorze wysiedział zbuka. A miały być życzenia. Widać zamiar był niecny. I wyszło jak wyszło.
@zak1953: Naucz się czytać, bo wtedy się znacznie trafniej komentuje. W pierwszym akapicie (czy lidzie, jak kto woli) jak byk stoi napisane: „Kazimierz Kutz – od 16 lutego osiemdziesiątka piątka z plusem”.
Ja życzę Panu Kazimierzowi jako lekarz, a zarazem mistyk świecki zdrowia nieśmiertelnej duszy czyli nawrócenia, bo jesteśmy po śmierci. Śmierć dotyczy tylko ciała, które odpada.
Przy okazji proszę, aby Pan Senator jako członek senackiej Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji zainteresował się moją krzywdą (pism z 06.11.2013), którą schował do biurka jej przewodniczący Michał Seweryński…
Uczynił to po konsultacji z wicemarszałkiem senatu Stanisławem Karczewskim z PiS-u, który kręci się przy moich prześladowcach z Naczelnej i Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.
Ja też przyłączam się do życzeń ale dla tego Kutza, który był reżyserem Soli ziemi czarnej, Perły w koronie a nie patrona RAŚ organizacji renegatów pozostających pewnie na usługach i opłacanych przez Berlin
@Stupecki.
Szanowny komentatorze. Ponieważ czytać nauczyłem się dobrze i jeszcze pamięć mam jaką taką, od razu po ukazaniu się felietonu wyłapałem błąd autora i napisałem swoją notkę. Jak się okazuje moderator także zapoznał się z moja uwagą i pewno po jej weryfikacji, dokonał w tekście stosownej przeróbki cyferki 3 na 6. I oto przede wszystkim chodziło. Wczoraj było 13-go i stąd prawdopodobnie błąd. Bo nie podejrzewam autora o niewiedzę. A ponieważ potem było o wielokrotnym … , stąd i mój lekko zjadliwy komentarz. A to wszystko właśnie przez 13-kę. Dla autora pewnie feralna. I chociaż przesądny nie jestem, to coś w tym może być.
Saurom:z tym Berlinem to ci sie cos w glowie pokickalo.!!!
Pytanie:wymien kraj na swiecie tak scentralizowany jak Krolestwo Warszawskie.Zaczynam:Korea Pln.,Andorra,San Marino,,Kosowo,Bialorus,….no i dalej teraz Ty
Od 1918 ten sam blad i ten sam wynik:nedza ludnosci przed wojna i obecna masowa emigracja!
Filmy Pana Kutza pokazały trochę historii ŚLĄSKA. I wyniósł się ze Śląska .Pracować, żyć na ŚLĄSKU to jest patriotyzm i prawdziwy Hanys a nie mielić jęzorem i mydlić oczy że sprawy Śląska załatwi / EUR dla siebie/ w Brukseli.
Mnie nie nabierze
….fajnie PAN to ujal – bez lukru..- tylko tego nikt z perspektywy „W-wy” nie dostrzega…badz nie jest w stanie jeszcze zrozumiec..
Kutz ma wiele, wiele racji >> z tego „czarnego wegla ulepiony i tymi pylami z wielkich piecow dokarmiany”…czy to ktos z piedystalow W-wy jeszcze pojac moze???…i choc w skromy sposobsie odwzajemni???…
Czy lenistwo ,czy wiek ,nie pozwoliły zostać w PO ,i reformoawać/?Nie wiadomo .Ale On już wie ,że popełnił błąd ,opuszczając Tuska?.A może brak ruchu spowodował złe decyzje?.Bo ten z Chin ,mając 73 lata przepływał rzekę i miał czas na walkę z bandą czworga.
Hanys:mosz gorolsko choroba:jo nimom,ale ty c…u tyz nie bydziesz miol.Gorolo genau takich jak ty potrzebuja.
g-ww:najlepszym kanclerzem Niemiec w najgorszej fazie odbudowy byl Adenauer:Ile mial lat? Nim cos ….pomysl,to nie boli!
…zak 1953 >>>> na gl… dur… wyszedles swoim wpisem!!!! Nie masz nic wazniejszego do wymyslenia czy upraktycznienia????
Brawo, wspaniała ocena, wyważona i obiektywna. Życzę Panu Kutzowi powodzenia a Panu Redaktorowi wielu dobrych artykułów o naszym kochanym ŚLĄSKU.
Uwielbiam Kutza i jego twórczość , cenię go jako wspaniałego człowieka mającego odwagę publicznie głosić swoje poglądy i idee , ja jako Dolnoślązak ale z dziada pradziada gdzie moi przodkowie wśrod niemczyzny zachowali język i tradycje Polskie , życzę pani Kutzowi ponad setkę lat które będą okraszone walką o Polskość w Brukseli, może to pompatyczne ale w dzisiejszych czasach jest to potrzebne .
@Hanys czy Gorol
14 lutego o godz. 23:26
***Filmy Pana Kutza pokazały trochę historii ŚLĄSKA. I wyniósł się ze Śląska .Pracować, żyć na ŚLĄSKU to jest patriotyzm…***
Ten nieco schizofreniczny blogowicz (nie umie się zdecydować czy do Gorzelika czy do prezesa!) ma tylko częściowo rację, bo nawet te filmy nie są wolne od propolskiej propagandy i szereg spraw pokazują w bardzo krzywym zwierciadle. Pozytywem jest wspaniałe aktorstwo, szczególnie amatorów, zatrudnianych przez Kutza. Jeśli myślę o żonie starego górnika i jej wołaniu: „Karliczku, kajs ty jest”, gdy się mijali na dwóch klatkach schodowych w willi dla prominentów, to mi się robi ciepło na sercu. Poza tym Rudolf Pieczka jest ozdobą każdego filmu – od sztampowego produkcyjniaka z Szarikiem w roli głównej, do serialu ” Rancho”, gdzie dorabia na starość.
Zajrzałem do biografii KUTZA I POTWIERDZIŁEM TO, CO WIEDZIAŁEM OD DAWNA. Kutza uratowało to, że bardzo wcześnie wyrwał się ze Śląska, bo gdyby został na Śląsku, nie byłoby tych filmów o naszej małej ojczyźnie.
Podobnie zrobił Szyndzielorz, znany kiedyś dziennikarz, rodem z mojego grajdołka. Tylko ucieczka do Warszawy – i pewnie ukrywanie wady urodzeniowej – pozwoliły na jego karierę w ksenofobicznej Polsce.
Znam już tylko jeden przypadek normalnego rozwoju kariery – mimo skazy geograficznej – miejsce urodzenia w perle wśród miast przedwojennych Niemiec – Bytomiu, który obecnie, po 70 latach „opieki” (nie mylić z rabunkową gospodarką) przez polskie państwo jest obrazem nędzy i rozpaczy i największą ruderą ery nowoczesnej (no może oprócz Hiroszimy i Drezna) i bez perspektyw. Tamte miasta odbudowano – pojawiły się jak ten Feniks z popiołów, a Bytom w tych pyłach grzęźnie i niszczeje doszczętnie.
Wspomniany mądry człowiek wyniósł się cichcem do Krakowa, gdzie jego „feler” nie został zauważony i został rektorem UJ, oraz znanym naukowcem w swej dziedzinie na arenie międzynarodowej.
Na Opolszczyźnie byłoby to niemożliwe. Człowiek bez przydomku „nasz” był z góry odsunięty na dalszy plan, niezależnie od jego wartości. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Rządzi genialna ocena prezesa o „zakamuflowanej opcji”. Pisałem o tym w innym miejscu.
Antoniusie !;
Jak zawsze potrafisz celnie opisać meanadry zabiegów znanych dziś Ślazaków , które doprowadziły ich do roli Osób publicznych w Polsce
Jestem mikro przykładem zabiegów ,które dały mi prywatny sukces w morzu „Polskości „. Diaspora Ślazaków ( znanych mi , liczy tu 5 osób ) Nie chce być posądzonym o antysemityzm ale na samym poczatku powiedziano mi , bym wracał na G.Śląsk ( zostawmy szczegóły ) a miałem zostac ojcem ,ledwo co uzyskalem marne miszkanie ale ci ludzie zniknęli z mojego otoczenia po 1968 .UFF! Akurat z Dąbrowy Górniczej i Sosnowca ci ludzie wywodzili sie ,Akurat !!!
Potem poszło i zawsze było mi łatwiej z powodu „genetycznej ” porządności w pracy .
Moj Ziomek obchodzi 85 lecie swojego życia ,Wczoraj w TVP I pokazano w Teatrze telewizji spektakl „Kolacja na cztery ręce ” zarejestrowany w 1990 roku w OT Kraków .
To historia spotkania dwóch wybitnych niemieckich twórców muzyki XVII wieku Georga Fridricha Haendla i Jana Sebastiana Bacha -wg sztuki Paula Barza > W tej fikcji literackiej( w zyciu swoim nie spotkali sie a obaj urodzeni w 1685 r) Kazimierz Kutz zaangażował Wilchemiego , Gajosa i Trele . Nie było słowa wstepnego.
Przepraszam ,powinno być .. w XVIII wieku .
Bach zmarł w 1750 r ( 65 lat ) a Haendel w 1759 ( 74 lata )
Kamraty .
Burmistrz Zdzieszowic nie żyje, prawdopodobnie został zamordowany !!!!!!
Czyżby podzielił los Korfantego ?.
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140219/POWIAT04/140219393
Jestem szokowany podobnie jak Andrzej 52 , Prowadził kampanie na rzecz Autonomi Gospodarczej Śląska . Miał 71 lat .
Burmistrzu !czyszbyś był ofiarą Szowinizmu ???!!
Czekam na dzielną prace Prokuratury .
Jakiś czas temu, gdy pewien człowiek sukcesu nazwał Polskę „dzikim krajem” napisałem na jakimś forum, że to niezwykle bystry obserwator rzeczywistości. Nic dziwnego – stał się człowiekiem zamożnym w tej właśnie rzeczywistości. Nie wspomnę, że takich cwaniaków, których stać na opalanie brzuszków na Florydzie jest więcej. Złośliwy blogowicz podał nawet link do strony, poświęconej wakacjom „mędrca Europy”, który na swojej „walce o sprawiedliwość” społeczną dla ludu obłowił się jeszcze lepiej niż niedawno zmarły idol , któremu „walkę” sowicie wynagrodzono systematyczną, dobrą fuchą i niezłym odszkodowaniem..
A lud, jak to lud „Kurskowy”! Zawsze klepał biedę, to przyzwyczajony.
Nie jest to oczywiście coś nowego w historii Polski. Opowiadają ludzie ciekawą wymianę zdań byłych Piłsudczyków na spotkaniu „ku pamięci”. Spasiony VIP zwraca się do chuderlaka i protekcjonalnym głosem mówi: „Dźwigaliśmy tę Polskę, dźwigali”! Na to chudzina; „Tak, dźwigaliśmy, ale wy trzymaliście za cycki i macie mleko, a ja dźwigałem za d…” – skończcie sami, czym się ta dźwignięta z ruin Polska odwdzięczyła? Nihil novi…
Dzikość tego kraju jeśli chodzi o działanie państwa i zdziczenie dużej części narodu odczuwam codziennie, gdy wyruszam z domu, bo złość na to co pokazują media nie jest tak wielka, jak w realiach życia codziennego. Nie dziwię się temu, tylko ubolewam. Człowiek jest bydlęciem sprytnym i małpuje zachowania brzydkie, jeśli mu dostarczają korzyści. Tak się dzieje, gdy korupcja jest miliardowa a kończy na drobiazgach, też dokuczliwych. Moje życie przebiega jakby w dwóch rzeczywistościach (wirtualnej w domu przed komputerem lub TV) i prawdziwej na drodze lub parkingach. Ktoś mógłby tę wirtualną rzeczywistość uznać za oksymoron, ale dla mnie jest prawdziwa. Takie jest moje życie od lat.
Z moich obserwacji wynika niezbicie, że prawie wszyscy ludzie, z którymi mam kontakt poza domem, nie szanują prawa. Czynią tak „Wielcy”, gdy prawo przeszkadza im w działalności na swoją korzyść (łamią je lub zmieniają – afera Rywina lub hazardowa) i pozostali łamią nawet czasem dobre prawo, gdy nie jest im wygodne. Przyczyną nagminnego łamania prawa jest praktyczna bezkarność wielu ludzi.
Rozbudowany aparat (nie)sprawiedliwości ściga ostro i bezlitośnie ludzi bezbronnych, a Temida zakłada drugą opaskę, jeśli chodzi o VIPów. Ci stoją ponad prawem, i to każdym, świeckim i kanonicznym. NIE trzeba szukać daleko, aby znaleźć przykłady. Kioskarkę, która nie odprowadziła 20 groszy podatku za kserokopię, lub staruszkę, która omyłkowo nie zapłaciła za kostkę masła, ścigał potężny aparat, a aferzystę, który sprzeniewierzył miliony złotych, zebranych dla ratowania stoczni, nie nęka żadna policja, sądy lub prokuratury. Jako człowiek biedny (przyjaciółka się zlitowała i zapłaciła grzywnę za jeden z przekrętów) zdołał umieścić swój organ propagandowy na multipleksie. Która przyjaciółka zapłaci miliony za ten multipleks?
Mógłbym rozwinąć ten wątek, ale on jest dla mnie wirtualny, bardziej mnie boli chamstwo i totalne lekceważenie prawa oraz potrzeb drugiego człowieka przez „naród”, z którym się stykam w realu.
Każdy człowiek ma swoją piętę Achillesową – „Sławo” 3 zbrodniarzy komunistycznych, Krzysia 99% Polaków, matołów katolickich, axiom cały świat, a ja zachowanie się ludzi wobec osób niepełnosprawnych, szczególnie kierowców na parkingach. Mógłbym napisać ogromny cykl felietonów na podstawie własnych obserwacji.
Tu dzikość kraju nie polega na złym prawie. Modyfikowano zupełnie dobre prawo na gorsze, ale są i pozytywy – znaczne kary za łamiących prawo. Kłopot w tym, że nikt nie egzekwuje tego prawa i stąd jego kompletne lekceważenie przez kierowców. Gdyby policja lub Straż Miejska zatrudniła człowieka na rowerze, który przez całą zmianę wizytowałby newralgiczne punkty, wtedy z kar można by ratować finanse publiczne i zmniejszyć bezrobocie. Jednostkowy urobek policji i zaprzyjaźnionej firmy transportowej wynosiłby około 1000 zł. Poza tym kierowca dostaje punkty. Tylko bardzo bogaci kierowcy nie zostaliby wychowani, przeciętniaka nauczyłaby pierwsza kara.
Wszystko jest „lege artis”. Miejsca parkingowe dobrze oznakowane, ale kto to potraktuje poważnie? Prawie nikt! Nawet wtedy, gdy kierowca mógłby zająć inne wolne miejsca – dalej od wejścia do sklepu lub instytucji. Na blogu nawet spotkałem uzasadnienie! Inwalida ma wózek, więc powinno mu być obojętne, czy auto jest blisko wejścia czy daleko (a może w garażu?). Takiemu …synowi życzyłbym, aby zapieprzał nie sportowym wózkiem inwalidzkim po wertepach, niezależnie od pogody i siły w rękach.
Dzisiejszy obrazek:
Podjeżdżam do zespołu 4 miejsc dla osób niepełnosprawnych. 3 są zajęte, z tego 2 nielegalnie. Zajmuję ostatnie i czekam. Podjeżdża furgonetka i staje praktycznie na skrzyżowaniu dróg dojazdowych do miejsc parkingowych, wysiada młodzieniec i znika. Zastawił mi częściowo możliwość wyjazdu. Za chwile podjeżdża starszy facet w mercedesie i staje za nim, blokując mi jeszcze bardziej wyjazd. Ze zdumienia nad taką bezmyślnością i lekceważeniem pozostałych kierowców, ruszyłem głową, a „kolega” się obraził i chce mnie zrugać za ruch głową, bo paluszki miałem pod kocem. Nie chce z takim idiotą rozmawiać i nie otworzyłem okna, ale on złapał za klamkę i otworzył drzwi, bluzgając. Mocowałem się z nim o prawo do drzwi mojego samochodu. Zagroziłem telefonem do policji, dopiero wtedy dał mi spokój i poszedł na zakupy.
Było dużo wolnych miejsc na parkingu, a oni zablokowali parkowanym na miejscach zewnętrznych zespołu dla inwalidów, a ponadto utrudniali ruch wszystkim do- lub przejeżdżającym obok wejścia. Mieli interes kolegów w d…., jak to w dzikim kraju z dzikimi obywatelami.
Okazuje się, że można państwo polskie nazwać jeszcze inaczej. Czynili to Sobczak i Szpak w aktualnej Angorze. Podali określenie Dom Wariatów, który z państwem prawa nie ma żadnego związku. Uzasadnienie jest proste i bazuje na ostatnich wypowiedziach ministra „od sprawiedliwości”, którego Frasyniuk nazwał idiotą… i pięknie to uzasadnił, oraz „wybitnego” znawcy (od łamania) prawa – bo profesora – z Torunia, który uważa łamanie prawa w celu uzyskania pozytywnego skutku społecznego za należyte i pochwala durne działanie ministra. To już nie jest zwykły Dom Wariatów.
Takie argumenty słyszę od zarania tzw. wolności – cel uświęca środki. To niby nie jest wymysłem „styropianu”, jest stare jak świat – choć u katolików niemoralne, zostało jedynie bezwstydnie przejęte w pseudo-demokratycznej, wolnej, postkomunistycznej Polsce, gdzie rządy znalazły się w rękach „bohaterów walki o”, ale absolutnie niekompetentnych.
Drobny przykład:
Szlachetny cel pani HGW – rządzić Warszawą jako prezydentka. Nieznajomość prawa, albo arogancja i lekceważenie prawa spowodowały, że zgodnie z prawem utraciła mandat radnego, a wiec i fuchę prezydentki. Podobno jest kształcona w prawie, jak ten toruński profesor, więc powiedziała:
„To prawo jest złe, (bo szkodzi moim interesom), więc nie muszę go przestrzegać”! Wtręt w nawiasach jest mój – bo odgadłem intencję, reszta jest cytatem. Zmieniła więc nieznacznie (dodała jedną literkę) starą sentencję o „duraleksie” na „Durna lex…”! Szlachetny cel uratowany!
I co się dzieje, w pożal się Boże, państwie prawa, dzikim kraju lub Domu Wariatów???????
Nie pomaga skarga prezesa JK, choć w tym przypadku wyjątkowo miał rację.
Do dziś rządzi HGW Warszawą, a połamane na drzazgi prawo płacze z bezsilności wobec takiej hucpy.
PS
Wstrząsnęła mną informacja o śmierci burmistrza Zdzieszowic, który miał odwagę i bezczelność upomnieć się o prawa mieszkańców swojej gminy, nie wiedząc, że prawda nie jest mile widziana w …dzikim kraju lub Domu Wariatów, bo można stracić życie w majestacie „prawa” do wolności słowa i przekonań.
Dla mnie to…..Chcial zorganizowac,troche na sile,czego nie jest w stanie dokonac od 100 lat Salon warszawski.
Odpowiem za niego:”nie dziewie sie ,ze nas tutaj nienawidza,bo to juz mija wiek,jak z Warszawxy na Slask,wysylaja samych lajdkow stek!.
Czesc Jego Pamieci!
Panie Dziadul , a może tak z okazji zamordowania działacza mniejszości niemieckiej zrobicie u siebie na Ober Schlessien jakiś Majdan ? Polska przecież tak kocha Majdany u innych i leje benzynę na ukraiński ogień jako najbardziej upierdliwy pośrednik (piękne słowa Ławrowa ) . Potem można zrobić to w Ost Preussen . Te wszystkie krainy to przecież podarek Stalina i PRL -u . A jak głosi styropian od Tuska do Macierewicza była to okupacja . Ergo są to trochę „fanty ” złodziejskie ! Jak u pasera ! No więc do przodu chopy ! Decydujcie o sobie paląc budynki rządowe ( co w mediach jest przedstawiane jako działanie demokratyczne ) . Czysty Orwell . Ha , ha ( smutne „