Wojenki śląsko – polskie

Przez Śląsk przetoczyła się dyskusja o etnonacjonalizmie śląskim – tym prawdziwym i wydumanym. W Internecie zmieniła się  w swoiste wojenki śląsko – polskie, coraz bardziej zażarte i podszyte nienawiścią.

Kij w mrowisko wsadził w „Dzienniku Zachodnim” znany publicysta Krzysztof Karwat. Felietonem „Etnonacjonalizm śląski nie zagraża Polakom. Zagraża Ślązakom”. No i mrowisko się zatrzęsło.  Na Karwata – mądrze do tej pory wspierającego dążenia do śląskiej identyfikacji etnicznej i językowej, oraz od lat wystawiającego historyczne rachunki za rzeczywiste i wyolbrzymione śląskie krzywdy doznane od Polski – internetowe kozy rzuciły się jak na pochyłe drzewo.

Co ja mówię – to raczej zbrojne ramię jedynie prawdziwych patriotów śląskich, w obronie swojej jedynie słusznej wizji historycznej, postanowiło dorżnąć Karwata wraz z jego wrażą watahą.

Zawrzało po słowach: ”Głowy podnoszą nie tylko ci, których w przeszłości naprawdę deptano, ale także nienawiścią podszyci krzykacze, plujący na dzisiejszą Polskę i wszystkich Polaków, choć w Polsce przyszli na ten najlepszy ze światów i nic nie wskazuje, by kiedykolwiek mieli się przenieść w inny. Bo są w swojej zapalczywości „nieśmiertelni”. Swoją drogą to straszne, że można być, czuć się etnicznym Górnoślązakiem, urodzić się na Górnym Śląsku – a ten po 1945 r. niemal w całości stał się częścią Rzeczpospolitej – i jednocześnie ciągle cierpieć z tego powodu, że nie jest się cząstką jakiejś innej rzeczywistości, może innego państwa”.

Nooo…

Polonocentryczny obraz świata (najkrócej: jak ktoś się urodził w Polsce, to musi czuć się Polakiem) skrzywia spojrzenie na śląski etnonacjonalizm, w wielu trefnych wydaniach odbierając mu ciągle prawo do istnienia.

Ów etnonacjonalizm natomiast, jak każde niemal społeczne i narodowe przeświadczenie – ma dwie strony oglądu, niczym przysłowiowy medal. Z jednej jest bowiem kreatorem wielu  ciekawych i cennych mitów założycielskich, m.in. poczucia  odrębności (tożsamości), w tym gwarowej, historycznej i każdej innej, z drugiej – niesie ze sobą bagaż śląskich krzywd i pretensji. W wymiarze indywidualnym i ogólnym. Prywatnym i społecznym.

Mitami wrzucanymi do tego koszyka są przekonania o śląskiej pracowitości, poczuciu obowiązku, schludności, religijności – i wiele innych. W tym znaczeniu mit nie jest nieprawdą. Jeśli tylko on stanowiłby opokę, na której wzrasta etniczna odrębność (tożsamość) – nic to złego. Niech się Ślązacy różnią od dupowatych Polaków.

Pojawiają się jednak akcenty niechęci etnicznej, żeby nie powiedzieć wrogości. „Chcemy Ślónska dla Ślónzaków” – czy to już brzmi groźnie jeżeli hasło funkcjonuje także poza internetowym ściekiem? Wykluwa się nowy naród wybrany, czy co? Polaczki, a nie Polacy, nawet nie gorole – też zaczynają być na porządku dziennym. To tylko słowa, ale czy słyszycie  nutę tego skrywanego jeszcze poczucia wyższości? I pychy? Oba uczucia cholernie ludzkie i cholernie groźne.

Dokąd zaprowadzą regionalnych nacjonalistów? Dzisiaj to jeszcze elektroniczna amunicja rozdawana w wirtualnym świecie za darmo, ale jutro? Można machnąć ręką i stwierdzić: takie czasy, swoboda wypowiedzi, wolność słowa – ot, kliknąć i już. Czyżby?

Autochtoniczni Ślązacy są mniejszością nawet w historycznej przestrzeni Górnego Śląska. I tutaj nic się nie zmieni.

Własnego państwa nie zbudują (nie wszyscy zresztą tego pragną); autonomii politycznej raczej nie stworzą (nie wszyscy zresztą o tym marzą) – choćby dlatego, że „Polaczki” ręki do tego nie przyłożą – dlatego dziś na fali jest pomysł autonomii jedynie gospodarczej i finansowej.

Do Niemiec się nie przyłączą (nie wszyscy zresztą za tym tęsknią) – bo za daleko, no i granica prawnie ustanowiona. Kawałek Śląska jest w Czechach, ale komu z Pepikami po drodze?!

Do tego sami autochtoni się dzielą: na Ślązaków prawdziwych i sztucznych. Choć z tych samych wiosek i miasteczek, to ci drudzy – to ersatze, cholera, nie Ślązacy! Linię graniczną wyznaczają właśnie etnonacjonaliści – wije się wokół deklaracji o znaku równości między Ślązakiem i Polakiem, wokół historii, która jest pogmatwana, języka, który jest gnębiony. Jednym słowem wokół przeszłości, teraźniejszości i przyszłości  Śląska w Rzeczpospolitej. W Internecie, to już przepaść bez dna.

W dodatku taki Karwat ma czelność jawnie pluć na swoje śląskie gniazdo! Poczucie wyższości i pogardy często bierze się z głęboko wrośniętych kompleksów.

Kompletny brak kompleksów tworzy zazwyczaj kreaturę bezmyślną i zadufaną w sobie – jednak czułe piastowanie tych wewnętrznych własnych potworków  doprowadza niekiedy do wyhodowania bestii groźnej i nieposkromionej – o czym doskonale wiedział niejaki Shakespeare. Lanie w ucho czy to rzeczywistej substancji trującej (tato Hamleta), czy to wrednej substancji metaforycznej (kumpel Otella) – często wszak prowadzi do nieobliczalnych skutków.

Dlatego zadziwia mnie stale to utwierdzanie Ślązaków przez samych Ślązaków (w tym wybitnych postaci) w przekonaniu, że są wciąż na spalonych pozycjach.

„Od średniowiecza pozostaje poza samodzielną grą polityczną, a o jego losie decydują obcy władcy: podbijany, zdobywany i przesuwany jak szafa pełna skarbów, ale nigdy nie samoistny”.

„…zawsze byliśmy pomiędzy wielkimi potentatami, bez siły własnej. Górny Śląsk jest historycznie stygmatyzowany na podległość i marginalność i to jest jego trwałe dziedzictwo. Nieszczęsny, nie był nawet „w pakiecie” rozbiorów Polski…”

„Górny Śląsk w polskim zoo II RP stał się rybą-stworzeniem bez głosu”.

„…Górny Śląsk stał się ziemią zdobyczną. I tak traktowany jest po dzień dzisiejszy.”

Tyle zgorzkniały mędrzec, którego skądinąd podziwiam i szanuję.  Z którego oglądem śląskiej rzeczywistości ośmielam się nie zgadzać. Obawiam się zbitki kompleksów, zaciśniętej pięści i płonącej pochodni.

Obawiam się także tych, którzy próbują funkcjonować w układzie emigracji wewnętrznej – w ukrytym i jawnym sprzeciwie wobec polskości i Polaków. Chciałbym, żeby wrócili do swojego kraju zostawiając pogardę za progiem, bo tylko tak wraca się do własnego domu.

Ale w pozostałej części kraju również nie brakuje niepokojących symptomów?  11. Listopada także co roku wyłania Polaków prawdziwych i wredne podróbki. Śląsk naprawdę nie jest jedyną,  zagubioną,  nieznaną wyspą.