Śląsk – polityczne gry i gierki

No to ogary poszły w las, wici już dawno rozrzucone – na śląską ziemię ściągają z całego kraju zbrojne oddziały PO i PiS na swoje równoległe kongresy. Po każdej stronie ma być grubo ponad tysiąc partyjnych szabel. Od czasów Edwarda Gierka nie było tutaj tak wielkich politycznych spędów.Dzisiaj (piątek) pierwsza wystartowała partia Jarosława  Kaczyńskiego; swój trzydniowy zjazd zaczęła debatą o Śląsku. Skromnie, bo bez wodza, który ma problemy z gardłem. A prezes nie dający głosu byłby jakby nieobecny. Przy okazji unika tłumaczenia się ze znaku równości, który niegdyś nieroztropnie postawił pomiędzy  śląskością a zakamuflowaną opcją niemiecką. O świetlanych wizjach dla Śląska będą więc mówić najbliżsi. Śląskość = polskość, polskość = śląskość, ene due rabe.

Jutro – będzie już o Polsce i w ogóle. Prezes będzie w bezpieczniejszej przestrzeni. Ale broń Boże nie sugeruję, że gardło prezesa jest zdrowe.Złe języki podpowiadają, że to nie choroba wyeliminowała Kaczyńskiego z inauguracji kongresu, ale zapowiedź Ruchu Autonomii Śląska, że zjawi się z happeningiem pod salą obrad na Rondzie. Żeby przypomnieć mu przedwyborcze deklaracje, że Śląsk powinien wyglądać jak Bawaria. RAŚ przychodzi z zamiarem pokazania jak land Bawaria (z własnym autonomicznym rządem) daje sobie radę w Niemczech.

Rozum podpowiada, że w silnym narodową jednością przyszłym  pisowskim państwie nie będzie przyzwolenia na bawarskie (niemieckie) wzorce, ale obietnice nic przecież nie kosztują.Zresztą – jakby co, to Śląsk jest może w końcu wart mszy. Ewentualnie, na początku, cichego nabożeństwa. No, w ostateczności nieszporów.

Jutro (sobota) wystartuje PO.

W październiku 2011 r. tu, na Śląsku w cuglach wygrała z PiS – wynik dwa razy lepszy. Gdyby ówczesne śląskie rozdanie powtórzyło się w Polsce, to PO nie potrzebowałoby na szczeblu krajowym najmniejszego nawet koalicjanta. Śląsk był Tuska.Stąd PiS rzuciło mu rękawicę tu, a nie gdzie indziej. I to nie dlatego, że jej kandydat, Bolesław Piecha, zdecydowanie wygrał uzupełniające wybory senatorskie w okręgu rybnickim. To za mało, żeby złamać silny kręgosłup PO na Śląsku. Chodzi o kompromitujące porażki PO w codziennym rządzeniu województwem: Koleje Śląskie, Stadion Śląski, dziurawa (bez mostu) autostrada A1; przegrane przez PO wybory w Rybniku i Bytomiu oraz żenujący udział w próbach odwołania samorządowych władz Gliwic i Rudy Śląskiej. PiS wyczuło, że Śląsk ma – przynajmniej na chwilę – dość PO. I tę chwilę chce wykorzystać.

PiS ma sojuszników.

Na tysiące zapowiadają swoją obecność – w akcjach przeciwko PO – związkowcy połączeni w Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno – Strajkowy (NSZZ „Solidarność”, OPZZ, Forum ZZ i WZZ „Sierpień” 80). Strajk generalny na Śląsku nie wypalił, ale happening – ochrzczony jako Śląskie Wkurzone Miasteczko w chorzowskim Parku Śląskim, w sąsiedztwie kongresu PO, to przewidywany sukces.

Tysiące Tusków (przebierańców w maskach) ma dokonać dzieła. Porwać niezdecydowanych i przeciągnąć na swoją stronę.

„Kto nie skacze – ten jest z Tuskiem!”

„Kto tam znów rusza prawą …” pytał niegdyś groźnie poeta.

Nawet inwalida podskoczy, choć zagryzie zęby. Trudno, nie trzeba było przychodzić.

Związkowi działacze do PiS nic nie mają. Wszak partia Kaczyńskiego głosi, że nie będzie zamykać kopalń, nawet tych na zawsze skazanych na straty; odwrotnie – chce przywrócić gierkowski blask śląskiemu przemysłowi. Do tego deklaruje cofnięcie reformy emerytalnej rządu Tuska. Nic tylko klaskać. Sam miód w gospodarczej kryzysowej kadzi.

To oznacza, że potęga związków pozostanie nienaruszona, a może nawet wzmocniona. Ptaszki ćwierkają, że Piotr Duda robi wszystko, aby tutaj, na Śląsku wylęgło się nowe, feniksopodobne  pisklę, które można byłoby kiedyś ochrzcić AWS – bis. Albo – jak podrośnie – dać mu skrzydło i dziób w PiS. Na kongresie  PiS zamierza znieść swoje złote jajo. A potem, w stosownym czasie, wskazać wybrańca, który sprytnie je wysiedzi.

Tak więc postronny obserwator o jako takiej wyobraźni widzi, jak dwaj kowale próbują podkuć śląskiego konia, a z boku związkowa żaba podstawia swoją wiotką (póki co) nogę. Nie wie, czy śmiać się, czy płakać. Najchętniej zrobiłby i to, i to – bo śmieszne to i straszne.

PO jest dzisiaj na Śląsku w defensywie. Co może zaoferować, jeżeli już 6. lat temu zaproponowała ustawę metropolitalną dla aglomeracji śląsko – zagłębiowskiej – w 100 dni.Co może zaproponować dwa lata przed wyborami w sprawie górnictwa? Kiedy dzisiaj delegaci obu partii pochylają się nad naszymi, śląskimi sprawami – na przykopalnianych składach leży 9 mln ton węgla i kilka milionów na zwałach przy elektrowniach. To oznacza, że wszystkie nasze kopalnie można zamknąć na prawie dwa miesiące i kraj nie odczuje braku węgla. Na Śląsku sprzedają swój węgiel podlubelska „Bogdanka”, Rosjanie, Amerykanie i kilku innych graczy.

Bez refleksji nad tą sprawą – zarówno na kongresie PO i PiS – debata o Śląsku będzie warta funta kłaków.Ale rozmawiać trzeba. Podnieść przyłbice, odrzucić broń i rozmawiać.

Tak więc póki co – pomyślnych obrad!