„Partia Śląska” na językach

A może powinna powstać nowa regionalna „Partia Śląska” będąca alternatywą dla Ruchu Autonomii Śląska? A może i RAŚ znalazłby miejsce w tej formacji, gdyby sprawy gospodarcze, społeczne i ekologiczne przedłożył nad historię i tożsamość?Na Śląsku trwa dyskusja o celowości i szansie stworzenia nowego politycznego bytu, który łączyłby, a nie dzielił. Dla którego przyszłość wspólnej (dla hanysów i goroli) przestrzeni ważniejsza byłaby od przeszłości. Dzisiaj niestety przeszłość dzieli samych rdzennych Ślązaków, co brutalnie obnażyły ostatnie debaty na temat sposobu interpretowania  historii naszej ziemi w nowym Muzeum Śląskim.

Skąd wzięła się – przynajmniej w sferze dyskusji – potrzeba funkcjonowania nowej partii o charakterze regionalnym? Przy powszechnej świadomości, że taki charakter ma już RAŚ (formalnie stowarzyszenie), który od lat bierze udział w wyborach, zasiada we władzach samorządowych – do niedawna nawet na szczeblu województwa śląskiego. Jest wiele przyczyn, które łączy jeden wspólny mianownik – przekonanie o marginalizowaniu spraw śląskich przez warszawską centralę. Niby nic nowego – takie poglądy słychać w każdym regionie kraju, ale na Śląsku są one szczególnie mocno podnoszone i dopieszczane. Żyją ponad podziałami politycznymi i mają się dobrze.

Współistnieją z innym przekonaniem, że partie ogólnokrajowe są niewydolne w sprawowaniu władzy na szczeblu miejskim, czy wojewódzkim – bo terenowe struktury są ubezwłasnowolniane (przynajmniej częściowo) przez swoje centrale. Grają więc na krajowych, a nie miejscowych skrzypcach. To już jest orkiestra, której dyrygent wymachuje sprawnie batutą – nie zważając specjalnie na ambitnego solistę z poczuciem wpojonego niedowartościowania.

Przykładem Bytom, duże śląskie miasto, w którym miejska formacja w wyborach poreferendalnych zdecydowanie pokonała rządzącą wcześniej PO i nie dała najmniejszych szans komitetom PiS i SLD. Sromotną klęskę w Bytomiu wziął na klatę RAŚ. Kandydat autonomistów przegrał też wybory uzupełniające do senatu (czwarte miejsce) w okręgu rybnickim, choć – przy spodziewanej małej frekwencji – uważany był za faworyta. Rybnik to przecież miejsce poczęcia i bastion RAŚ. Stąd opinie, że jego idea się wypaliła,  a  cel – Autonomia`2020 – to nawet nie marzenia, ale polityczne mrzonki.

Stąd rodzące się pomysły na umiarkowaną partię regionalną, która łączyłaby nie tylko samych Ślązaków, ale wszystkich w województwie, w obecnie istniejących kształtach – ponieważ długo, długo na administracyjnej mapie kraju nic się zmieni. A więc partia reprezentująca interesy województwa, a nie tylko jego górnośląskiej części.

Pofantazjujmy. Gdyby projekcja nowej „Partii Śląska” ziściła się, jakie miałaby szanse wejścia do parlamentu, jeżeli chciałaby tam się pchać? Żadne! W obecnym politycznym realu nie miałaby możliwości przekroczenia   w skali kraju 5 – procentowego progu wyborczego. Ale miałaby spore szanse ograć ogólnokrajowe partie w wyborach samorządowych! Lecz na to byłaby szansa tylko wtedy, gdyby zmieniono system finansowania partii – obecni giganci dostają pieniądze z budżetu państwa, co skutecznie blokuje powstanie nowych formacji – w tym regionalnych.

Hipotetyczna „Partia Śląska” musiałaby mieć wyrazistego lidera, który miałby koło siebie kilku „pistoletów” – ludzi na początku politycznej drogi i do tego nie bojących się ewentualnej porażki. Ludzi którzy mają gdzie wrócić! Może tacy się skrzykną, może taka formacja kiedyś powstanie.

Póki co zdynamizowanie działalności zapowiada – po zrzuceniu więzów koalicji z PO i PSL – RAŚ. Va, pensiero! Oczywiście – bez żadnych podtekstów. Wśród autonomistów słychać głosy, że ponad dwa lata w tym wielopartnerskim stadle to zmarnowany czas na drodze do Autonomii`2020. Teraz wszystko trzeba nadrobić – a lata lecą. Optymizmu za to sporo: Wrócimy z większą siłą! – zapowiedział Jerzy Gorzelik, który żegnając się z fotelem śląskiego wicemarszałka myśli już o wyborach samorządowych w 2014 r.

Reasumując – nowa partia regionalna póki co jest tylko na językach (dość powściągliwych zresztą) – choć słychać głosy, że się wykluwa w zaciszu kilku gabinetów. RAŚ jest na zakręcie – nadrabia miną, bo cóż jest trafniejszego niż dobra mina do gry takiej sobie? PO tkwi w defensywie, a PiS – mimo spektakularnego zwycięstwa w Rybniku – nie przebił muru śląskiej niechęci. Poza tym Ślązacy mają swoje problemy, a resztę ….wiadomo gdzie.

PS. Jeszcze ciekawa wiadomość dla Kresowiaków, jeżeli ktoś w duszy nim się czuje. Otóż niedawno GUS podał (chociaż nie wiem jak policzył), że w dzisiejszym województwie śląskim (4,6 mln mieszkańców) żyje wciąż  ok. 400 tys. osób z wpisanym w metrykach wschodnim (sprzed 1945 r.) pochodzeniem. Najlapidarniej i swojsko: zza Buga. Moim zdanie sporo. Jeżeli tę liczbę pomnożymy przez przynajmniej 2 – 3 pokolenia, to ho, ho… Aż strach pomyśleć z ilu śląskich gęb „bije Lwów”. Lub inne Wilno