Gorąco na Śląsku
To nie pogoda podnosi temperaturę, ale czyni to klimat polityczny. Ostrym recenzjom poddawana jest koalicja Platformy Obywatelskiej i Ruchu Autonomii Śląska w Śląskim Sejmiku Wojewódzkim. Opozycja wzywa do jej zerwania w imię polskiej racji stanu na Śląsku. W samej PO także słychać głosy niezadowolenia.
Wybuch politycznych emocji związany jest z niedawną 90. rocznicą objęcia przez Polskę suwerennych praw nad przyznaną jej częścią Górnego Śląska. Połączenie, przyłączenie, czy powrót do macierzy? – już na ten temat dyskutowaliśmy. Oliwy do ognia dolał – w przededniu obchodów – list otwarty Jerzego Gorzelika, szefa RAŚ i członka zarządu województwa śląskiego, w którym napisał, że Polska wyczerpała swój kredyt zaufania u wielu Ślązaków.
Ten list miał spowodować nieobecność prezydenta Bronisława Komorowskiego na uroczystej sesji Sejmiku Województwa Śląskiego. A szkoda, bo może wtedy donośniej zabrzmiałby w Polsce wyważony głos Adama Matusiewicza, marszałka śląskiego, który w rocznicowym wystąpieniu ocenił stan śląsko – polskich spraw.
Oto co powiedział marszałek:
Szanowni Goście,
W czerwcu 1922 r. część Górnego Śląska stała się Polską.
Wojsko Polskie triumfalnie otwierało bramy kolejnych miast, przy wtórze rozradowanych mieszkańców.
Apogeum patriotycznego pochodu stanowił „Akt Zjednoczenia Górnego Śląska z Rzeczpospolitą Polską” – podpisany w Katowicach.
To działo się 90 lat temu i było zwieńczeniem drogi, jaką Śląsk szedł po I Wojnie Światowej do Polski, która dopiero odzyskała niepodległość.
W drodze tej przyszło się mierzyć z przeciwnościami: kruszono je w śląskich powstaniach i codziennie wyznawaną wiarą ojców, zwyczajami, tradycją przekazywaną przez pokolenia ojczystym językiem – choć ziemia ta od prawie sześciu wieków znajdowała się poza polską państwowością to Ślązacy ciągle czuli się Polakami.
Odrodzona Rzeczpospolita doceniła ten trud.
15 lipca 1920 roku Sejm Ustawodawczy uchwalił „ustawę konstytucyjną”, nadającą województwu de facto jeszcze nie istniejącemu – Statut Organiczny, który przyznawał województwu śląskiemu szeroką autonomię z własnym Sejmem i Skarbem.
Zdawano sobie niewątpliwie sprawę, jak ważna jest świadomość odrębności etnicznej, kulturowej, historycznej i gospodarczej tego szczególnego regionu.
W Polsce znalazło się 90 proc. górnośląskich zasobów węgla, 53 z 67 kopalń, 5 z 8 hut żelaza i wszystkie huty cynku i ołowiu. W latach 30. ubiegłego wieku najmniejsze województwo, zajmujące trochę ponad 1 proc. powierzchni kraju, wydobywało 75 proc. polskiego węgla, produkowało 100 proc. koksu, cynku i ołowiu, 75 proc. żelaza i stali oraz blisko 90 proc. kwasu siarkowego. Stąd pochodziło trzy czwarte nierolniczego eksportu Polski. Śląsk lśnił jak najprawdziwsza perła w koronie.
Bez śląskiego przemysłu trudno byłoby marzyć o rozwoju kraju, w tym o budowie Centralnego Okręgu Przemysłowego i Gdyni. Eugeniusz Kwiatkowski tak pisał w przedmowie książki Gustawa Morcinka: „Śląsk wciągnął całe społeczeństwo jeszcze silniej w orbitę cywilizacji zachodu…”.
To nie jest czas i miejsce na szczegółowy bilans osiągnięć polskiego śląska, ale chciałbym przypomnieć znaczenie Skarbu Śląskiego dla województwa. Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe, Instytut Pedagogiczny, Konserwatorium Muzyczne i Muzeum Śląskie – powstały z własnego autonomicznego budżetu. To także ten właśnie Urząd Wojewódzki i Sejm Śląski, również Zamek Prezydencki w Wiśle podarowany Ignacemu Mościckiemu i wszystkim następnym głowom państwa polskiego.
Nie ma dzisiaj podstaw do reaktywacji autonomii w tamtej formie.
Głosów ze Śląska, przywołujących dawne wzory, nie należy odbierać jako zarzewie separatyzmu – raczej jako propozycję większej samorządności w ramach scalonego, dobrze funkcjonującego polskiego organizmu.
Pamiętajmy, że przedwojenne województwo śląskie to pogranicze – narodowe, językowe, kulturowe, a nawet religijne – przez wieki nie związane z polską historią. Jego specyfika odzywała się, kiedy trzeba było dokonywać – często pod przymusem – wyborów narodowościowych w czasie II Wojny Światowej. I po wojnie, w czasie tragicznych rozliczeń z najnowszą historią i w siermiężnym PRL-u, który z upodobaniem konserwował negatywne stereotypy. Wojna zmieniła społeczne oblicze regionu.
W miejsce wysiedlonych Ślązaków i Niemców napłynęli repatrianci „zza Buga”, a później tysiące polskich obywateli za pracą i lepszym życiem. To już 3-4 pokolenie, które – wraz z rdzenną ludnością – wpływa na współczesny kształt województwa.
Dzisiaj Śląsk to region wyjątkowy: z piękną Ziemią Częstochowską na północy i urokliwymi Beskidami na południu. Górnośląski Okręg Przemysłowy i Zagłębie Dąbrowskie to jedna z największych europejskich aglomeracji. Wierzymy, że ustawa metropolitalna jeszcze przyspieszy bicie przemysłowego serca województwa i kraju.
Śląsk nie ucieka przed wyzwaniami XXI wieku – dysponuje ogromnym potencjałem ludzi, kultury i gospodarki. Tu wypracowuje się około 14 proc. polskiego PKB! Region, przez wieki degradowany i dewastowany, w ciągu dwóch ostatnich dekad zmienił swoje oblicze.
To ziemia zielona i świeża, pachnąca lasami, ziołami i zbożem. Wiosną budzą nas ptaki, które co roku wracają do domu.
To zarazem inwestycyjny potentat – co piąta złotówka inwestowana w specjalnych strefach ekonomicznych
trafia do Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Odwieczna „ziemia węgla i stali” stała się zagłębiem nowoczesnych, innowacyjnych technologii.
Wyższe uczelnie kształcą pięciokrotnie więcej młodych ludzi niż 20 lat temu, a ponad sto instytutów naukowo-badawczych codziennie mierzy się z najważniejszymi problemami nowego wieku.
To dzisiaj największy w kraju plac budowy imponujących architektonicznie obiektów kultury. Na katowickich pokopalnianych terenach rośnie Międzynarodowe Centrum Kongresowe, siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Muzeum Śląskie. Rozrasta się Filharmonia Śląska, a supernowoczesna biblioteka Uniwersytetów: Śląskiego i Ekonomicznego jest już na ukończeniu.
Nie ma takiej specjalności, w której śląscy lekarze nie odnosiliby światowych sukcesów.
O sile tej ziemi decyduje odwieczna wielokulturowość i otwarcie na europejskość. Mieszkają tu ludzie, którzy widzą i czują dalej niż czubek własnego nosa. Jednak pogmatwana historia połączona z dawną przynależnością Śląska do Niemiec i z przedwojennym statusem autonomicznym wciąż wzbudza emocje. Tutaj i w kraju. Niepotrzebnie. Często wynikają z nieuprawnionych jednostronnych dywagacji i uprawnionego uwrażliwienia.
Dlatego dzisiaj, w historycznej Sali Sejmu Śląskiego, chciałbym zapewnić: Śląsk jest i pozostanie mocnym filarem państwa polskiego.
Marszałek dostał świetne brawa z lewej i prawej strony i, oczywiście, ze swojego platformowego środka. To właśnie powinna usłyszeć Polska. Tymczasem debata publiczna – szczególnie ta prowadzona w Internecie – niepotrzebnie i niebezpiecznie zaostrza się. Do tego stopnia, że Piotr Spyra, wicewojewoda śląski, krytyczny wobec RAŚ Ślązak z pokoleniowymi korzeniami – podał do prokuratury jednego z internatów (ponoć zna jego personalia) za nawoływanie do waśni na tle narodowościowym.
O co poszło? O wpis wicewojewody na swoim profilu w Facebooku, w którym skrytykował posunięcia Gorzelika, szczególnie list otwarty do prezydenta, czym – jego zdaniem – chciał celowo zakłócić rocznicowe uroczystości. Internauta, który przedstawił się jako sympatyk RAŚ, tak to skomentował: „Czas skończyć tylko gadać. Niech poleje się polska krew”.
Trudno nie zgodzić się, że mamy do czynienia z mową nienawiści, ale czy warto ścigać kogoś za durne słowa, za słowa na Śląsku, na którym dominują: polska większość i Polacy – Ślązacy, czy też Ślązacy – Polacy? Tylko za słowa, bo przecież ta mowa nie przekłada się na śląską codzienność! Spyra twierdzi, że to nie pierwszy agresywny wpis – stąd zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – były też wpisy wymierzone w prezydenta RP. Internauta zdążył już niektóre wpisy wykasować, ale Spyra publicznie przyznał, że ma je sfotografowane do celów dowodowych. W każdym razie prokuratura będzie miała twardy orzech do zgryzienia.
Nie dziwi to, że opozycja nie zostawia suchej nitki na śląskiej koalicji PO – RAŚ. Zarówno lewica, jak i prawica jednym głosem mówią, że w Polskę idzie niebezpieczny przekaz o separatystycznych tendencjach na Śląsku. Z kolei Tomasz Tomczykiewicz, szef śląskiej PO, wiceminister gospodarki i rdzenny Ślązak, uważa, że ta koalicja dobrze służy regionowi, a więc i PO. Czy faktycznie? Z ostatniego pomysłu RAŚ o przyłączeniu Opolszczyzny do województwa śląskiego – tłumaczy się w PO i publicznie nie Gorzelik, ale marszałek Matusiewicz. Nie jest jednak tajemnicą, że krzywo na koalicję patrzą działacze Platformy z Bielska – Białej, Częstochowy i Zagłębia.
Co będzie dalej? Wydaje mi się, że w koalicji będą zgrzyty, ale chyba dociągnie do końca kadencji. Mogą zakończyć ją, oczywiście, ostre żądania centralnych władz PO, ale nie widzę w tym doraźnych korzyści dla Platformy i regionu. Gorącą atmosferę mogą ostudzić mniej emocjonalne słowa w debacie publicznej. Słowa rozsądku, bo jak uczy historia od słów do fizycznej agresji – jeszcze nieznanej na współczesnym Śląsku – droga nie jest daleka.
Komentarze
Pą Prisidą – jak go zwą prawicowe bogoojczyźniane media od pewnego czasu czyni umizgi do polskiego nacjonalizmu. Trudno się dziwić, że nie byłby mile widziany w Sejmiku. Nie jest też świętą krową by automatycznie jego wizyta była zaszczytem. To jest cena tego, że głowa państwa pochodzi z wyborów i jest kandydaturą polityczną. Jeśli jeszcze na dodatek zajmuje stanowisku wyraźnie wykluczający i stygmatyzujące – niech nie przyjeżdża. Miewa on dziwne pomysły – w stylu PRL, co dziwne nieco u dawnego działacza opozycji ale starzy bolszewicy też za cara po więzieniach siedzieli. Czy są przez to bardziej sympatyczni? Kagańcowa ustawa o zgromadzeniach, którą nagle po 20 latach postanowiono poprawić i to pod byle pretekstem. I to pomimo tego, że uznano ją za jedną z najlepszych po 1989?No to się nie dziwcie, że wiceowojewoda Nowy Kurzydło jak tylko skończy ścigać prokuratorem „ukryte opcje” wkrótce zakaże Marszu Autonomii, bo godzą w warszawską rację stanu. Na to nie wpadł ani Wałęsa ani Kaczyński – dziwne zatem towarzystwo się wokół Pą Presidą gromadzi więc może lepiej by nie przyjeżdżał.
Skoro „kredyt zaufania do Polski się wyczerpał”, to co RAŚ robi jeszcze w sejmikowej koalicji z PO – najsilniejszą ogólnopolską partią polityczną?
Do państwa polskiego RAŚ nie odczuwa zaufania, ale do swojego koalicjanta – partii sprawującej władzę w Polsce – już tak?
No i jak pan Gorzelik i inni działacze RAŚ zamierzają funkcjonować w sytuacji „braku kredytu zaufania” – bardzo to interesujące.
A co kwestii, czy możliwa jest przemoc fizyczna ze strony „autonomistów”. No cóż, gdyby do tego doszło, wówczas „idea autonomii” stałaby się bardziej zagadnieniem kryminalnym, niż politycznym – podobnie, jak np. obecnie baskijski separatyzm w Hiszpanii.
Warto też przypomnieć, że nikt nie dał liderom RAŚ prawa do wypowiadania się w imieniu większości mieszkańców Górnego Śląska.
Jeżeli rzeczywiście list Gorzelika był przyczyną nieobecności prezydenta na uroczystej sesji sejmiku to znaczy, że gajowy ma coś z kartofla.
Pan Dziadul się i tym razem, zbytnio nie nadwyręża i „wkleja”, co akurat ma pod ręką;
„A szkoda, bo może wtedy donośniej zabrzmiałby w Polsce wyważony głos Adama Matusiewicza, marszałka śląskiego”;
TO TUKEJ MOCIE TE WYWAŻONE GŁOSY;
– „Wojsko Polskie triumfalnie otwierało bramy kolejnych miast, przy wtórze rozradowanych mieszkańców.
Apogeum patriotycznego pochodu stanowił „Akt Zjednoczenia Górnego Śląska! (wykrzyknik mój – Klopfer) z Rzeczpospolitą Polską”
– „… choć ziemia ta od prawie sześciu wieków znajdowała się poza polską państwowością to Ślązacy ciągle czuli się Polakami! (wykrzyknik mój – Klopfer) ”
– „Dzisiaj Śląsk to region wyjątkowy: z piękną Ziemią Częstochowską na północy…”! (wykrzyknik mój – Klopfer)
– „Eugeniusz Kwiatkowski tak pisał w przedmowie książki Gustawa Morcinka: „Śląsk wciągnął całe społeczeństwo jeszcze silniej w orbitę cywilizacji zachodu…”.
Ten Gustlik M. to – jakby ktoś do dzisiaj nie wiedział – sprzedajna szuja, która „w imieniu ludu pracującego Śląska”, żądała od pachołków moskiewskich w Warszawie, aby „przechrzcili” Katowice na Stalinogród, na co oni (no te pachołki!) oczywiście natychmiast przystali (ale ino „przejściowo”, na 3 lata, 53-56)!
I „coś takiego” jest marszałkiem śląskim?!
No toż z Ponbockiem, moj biedny (Gorny) Ślonsku !!!
Pan Matusiewicz wygłosił przemówienie gładkie w formie i miłe w treści dla przeważającej na sali opcji duszenie narastającego konfliktu. Nie rozumie, że pewnych spraw nawet na takiej uroczystości nie da się przemilczeć, ponieważ opowiedziana bajka o 600 letniej tęsknocie mieszkańców Górnego Śląska za Polską, jest miła tylko tej części, która w nią bezkrytycznie wierzy, a sprawy zarządzania województwem też zarządowi nie wychodzą. Trudno się zatem dziwić panu Gorzelikowi, że gra (jeśli to prawda) na wymówienie mu koalicji, wszak nikt nie chce być kojarzony z drużyną nieudaczników. Poza tym mam podejrzenie graniczące z pewnością, że w tej kadencji parlamentarnej także nie uda się przeforsować ustawy uznającej język śląski równy choćby kaszubskiemu. Wprawdzie sprawę pilotuje poseł Plura, ale przeciętnemu wyborcy RAŚ nie będzie trudno skojarzyć odpowiedzialnego za koalicję z PO w Sejmiku.
Na Gorzelika sypią się gromy za list do Gajowego, który jak się okazuje (z wywiadu Tomczykiewicza dla DZ), jest jego najtępszym uczniem historii Górnego Śląska. Pan prezydent obraził się, lub wystraszył zapowiadanym brakiem aplauzu i nie zjawił się na uroczystej sesji Sejmiku, co mi trochę przypomina zajęczą odwagę polityka z PiS, „którego nazwiska tutaj nie wymówię”. Chowanie się za flintę niczego nie naprawi, trzeba się z problemem zmierzyć i okazać choć odrobinę dobrej woli i zrozumienia racji drugiej strony.
Wicewojewoda zapomniał pewnie, że jego partyjny kolega (dzisiaj minister) nawoływał do zarzynania watach z PiS-u ( też mają polską krew w żyłach ) na całą Polskę i nikt go w tej sprawie pod sąd nie stawiał. Jakiś wariat napisał na Facebooku o przelaniu krwi polskiej i już to wystarczyło panu Spyrze do podjęcia kroków prawnych, mających na celu ukaranie śmiałka. I dobrze, nikt nie może stosować wobec kogokolwiek tego typu pogróżek. Ten kij ma jednak dwa końce, o czym chyba pan Spyra zapomniał, ponieważ bez większego wysiłku można zaleźć podobne wpisy z groźbami skierowanymi w Ślązaków. Nie będę sięgał daleko, bo tu na blogu też jeden z odwiedzających nas jeszcze czasami gość, chciał nam rozwalać łby z pistoletu. No tak, ale my nie jesteśmy wicewojewodą, mamy jeszcze trochę zdrowego rozsądku i nie traktujemy wariata poważnie.
Pyrsk
> przy wtórze rozradowanych mieszkańców.
no comment :-(((((((((
> Dzisiaj Śląsk to region wyjątkowy: z piękną Ziemią Częstochowską
I Pan, Panie Dzaiadul, chce nas przekonac do tego sermonu Matusiewicza ? Niech sie Pan nie stara (osmiesza), to nie ma sensu.
> Nie jest jednak tajemnicą, że krzywo na koalicję patrzą działacze Platformy z Bielska – Białej, Częstochowy i Zagłębia.
Wszystko inne byloby dziwne i zaskakujace. 🙂
@Górnoślązak
28 czerwca o godz. 20:07
Blogowicz o pięknym nicku „małoojczyźnianym” stawia wiele pytań – uzasadnionych i kłopotliwych – na które nie potrafię odpowiedzieć, nie są zresztą do mnie skierowane, więc nie muszę marnować szarych komórek, ale najcelniej wypunktował coś o co ja całe życie miałem żal do „Patryjotów – Ślązaków – Polaków” typu Pani Simonides lub mój przyjaciel Marek – nikt nie ma prawa wypowiadania się na temat wszystkich Ślązaków i wciskania im kitu hist(e)orycznego i uczuć, których nie żywią ani do Mateczki (macochy) ani do „zakamuflowanej opcji”. „My som, jacy my som” i niech nikt nie próbuje nami wycierać sobie gęby i manipulować w celach własnej polityki. Klopfer i Śleper (i inni) nieźle wypunktowali elementy takich prób.
Cytat:
***Warto też przypomnieć, że nikt nie dał liderom RAŚ prawa do wypowiadania się w imieniu większości mieszkańców Górnego Śląska.***
Innym też nie!!!!!!!
Mieszkańcy Śląska o ile się orientuję sami wybierają sobie władze samorządowe.Poczucie,że są tylko wykorzystywani przez Warszawę towarzyszy im od dawnego PRL-u.Przypomnę tylko,gdyby obecny Śląsk był w granicach RFN zostałby zmieciony gospodarczo już w latach siedemdziesiątych jak zagłębia węglowo – stalowe Niemiec.Więc ten płacz o wyjątkowości Śląska mnie nie rusza bo jestem tam często,podoba mi się i widzę,że nieźle im idzie.Najniebezpieczniejsi dla pomyślności Ślązaków są niedouczeni naukowcy ze skazą historyczną i reżyserzy opowiadający banialuki podlane sentymentalnym sosem.Na razie wybrali sobie architektów niszczących Katowice.Rozwalili świetny dworzec wymagający kubła mydlin,szczotki i farby.Załatwili rondo ze spodkiem ofiarując jak ze złego snu budynek.A rynek zamienią w betonową pustynię.Po co budują koszmarnie wielkie muzeum,jeśli w zbiorach nie posiadają nawet kompletu strojów śląskich?Przydałoby się więcej pokory dla tradycji(o którą rzekomo walczą) i zrezygnować z prężenia mięśni.A dla RAŚ rada – spójrzcie na Wrocław i wyciągnijcie wnioski.Myślenie nic nie kosztuje.Macie piękny region i pamiętajcie – jesteście tylko ogniwem w dziejach Śląska,Polski I Niemiec.
dla jaśnie pana o szlacheckim nazwisku…:
patrzymy na Szczecin i widzimy co z portu Berlina potrafi uczynić „polska racja stanu”….
(pewien minister warszawski mawiał: nie ważne czy biedna czy bogata byle była katolicka – to wam weszło w krew i jedne Wrocław tego nie zmieni. o drogach a la polacca już szkoda nawet gadać: autostrada jednopasmowa zamykana po zawodach)
@jan jankowski (29.06.12, 13:20),
Panie Janie, „tow.” Jankowski(?);
„Przypomnę tylko,gdyby obecny Śląsk był w granicach RFN zostałby zmieciony gospodarczo już w latach siedemdziesiątych jak zagłębia węglowo – stalowe Niemiec.”
Idę o każdy zakład, i piszących tutaj biorę na świadków, że nie potrafisz, nawet w przybliżeniu, pokazać paluszkiem CAŁEGO(!) ŚLĄSKA na mapie!?
Ale nie musisz się „tego” wstydzić, gdyż jesteś w wyborowym towarzystwie;
polskie prezydęty, „śląscy” marszałkowie, redachtory Dziadule i multum innych ekszpertóf, też nie mają zielonego pojęcia, o czym gaworzą i pisują!
Extra pozdrowienia dla naszego Oberseniora Antoniusa;
„My som, jake my som” !
I to, na łobuch brzegach Odry!
jan jankowski 29 czerwca o godz. 13:20
No a Wałbrzych, radzą sobie? Nie, bo nikt nie pomyślał, że zanim wyrzuci się schodzone buty, to trzeba kupić nowe, bo inaczej tylko boso przyjdzie chodzić. O ile mnie pamięć nie myli to, Wrocław radził sobie raczej przeciętnie do momentu powodzi stulecia, po której w miasto wpakowano miliardy złotych i stworzono cieplarniane warunki inwestorom. Poza tym, Wrocław był przed wojno metropolią, perłą niemieckich miast i choć wojna trwała tam najdłużej, to cywilizacyjnie miasto nie padło. Katowice zaś były w owych czasach zapyziałym miastem powiatowym i tylko dzięki wyrwaniu Niemcom tego kawałka Śląska, rozpoczęto budowę miasta z prawdziwego zdarzenia ( jak tutejszy mówił, że jedzie do miasta, miał na myśli Bytom lub Opole). Faktycznie jest tak, że kilka miast tworzy jeden urbanistyczny organizm (jeden z największych w Europie) i lepiej by prawdopodobnie było, gdyby w końcu przemóc niemoc w sprawie ustawy metropolitalnej, ale tu nie grają tylko ambicje lokalnych polityków.
Ustój demokratyczny ma to do siebie, że panuje w nim nieustanny harmider sporów, w którym każdy ma prawo przedstawić swoje racje i punkt widzenia, co jak widać niektórym kojarzy się z anarchią. Obywatele wybierają czasami źle (przykład sztandarowy to Szczecin) i nic się na to nie poradzi, a już z całą pewnością nikt nie powinien się wtrącać z radami dobrego wujka. Zamiast tych rad samorządy potrzebują dobrych ustaw i jeśli z przyczyn obiektywnych popadły w kłopoty (przestarzały przemysł), to centrum musi sięgnąć do kieszeni (tak zrobiono w Zagłębiu Ruhry).
Poza kłopotami natury cywilizacyjnej, ważne są także (o ile nie najważniejsze) sprawy szeroko rozumianej kultury, do której zaliczamy nasz język, który z niejasnych dla nas przyczyn Polacy uważają w najlepszym wypadku za gwarę. Ta niejasność w tej sprawie łączy się ciągle z jakąś opcją niemiecką, która całkiem legalnie i na lepszych warunkach prawnych funkcjonuje w polskim państwie. Nie można tego jeszcze nazwać prześladowaniem jak za czasów PRL-u, ale lekceważenie niedaleko od niego stoi, więc jesteśmy wściekli.
Pyrsk
@Górnoślązak
/Skoro „kredyt zaufania do Polski się wyczerpał”, to co RAŚ robi jeszcze w sejmikowej koalicji z PO – najsilniejszą ogólnopolską partią polityczną?/
Gdybyś czytał zdanie od początku do końca, zauważyłbyś, że ten kredyt zaufania wyczerpał się „u wielu Ślązaków”, a nie w RAŚ. Co ma zrobić tych wielu Ślązaków, wyprowadzić się czy coś gorszego? (bo taki wniosek wypływa z Twojego wywodu)
/ nikt nie dał liderom RAŚ prawa do wypowiadania się w imieniu większości mieszkańców Górnego Śląska/
A RAŚ wypowiada się w imieniu większości? Prawo do wypowiadania się w imieniu pewnej części mieszkańców, dały mu tysiące głosujących w wyborach.
Pozwolę sobie na wklejenie załącznika z DZ, który doskonali wpisuje się w dyskusję i może więcej wyjaśni od mojego postu.
KOMENTARZE DNIA
Michał Smolorz
Smolorz: Belwederski autorytet końcowy
Marek S. Szczepański
Szczepański: Miasta w stanie śmierci technicznej
zobacz więc
Ło pierona, niy sztimuje.
Dam link do DZ i jeśli ktoś zechce, łatwo odnajdzie rekomendowane teksty Smolorza i Szczepańskiego.
http://www.dziennikzachodni.pl/
Mały dodatek dla Pana Jankowskiego
***.Przypomnę tylko,gdyby obecny Śląsk był w granicach RFN zostałby zmieciony gospodarczo już w latach siedemdziesiątych jak zagłębia węglowo – stalowe Niemiec.***
Obywatelu J.!
Czy widziałeś Essen po tym zrujnowaniu? Ja chciałbym mieszkać w takich warunkach na Śląsku!!! Daj Boże takie „zniszczenie” zielenią na hałdach i obok i takie czyste powietrze.
PS
Nie zależy mi na autonomii. Wystarczy, gdy Warszawa rzuci hasło (i zrealizuje!!!): „Cała Polska ratuje Śląsk przed katastrofą ekologiczną” – w podzięce za odbudowę Warszawy kosztem Śląska.
Do Pana Klopfera!Epitety i przymiotniki i za kołnierzem pogarda to trochę mało.Proszę opisać sytuację np Zagłębia Ruhry od lat sześćdziesiątych,prób redukcji bezrobocia,restrukturyzacji przemysłu i tak dalej.Zapewniam pana,że te problemy dotkną również Śląsk i w dużo dramatyczniejszej formie.(mam na myśli naszą energetykę węglową)I jeśli Ślązacy nie zaczną myśleć o gospodarce a nie o swojej krzywdzie prawdziwej lecz historycznej to skończą z ręką w nocniku.Po za tym uważanie innych za głupców jest mało budujące.Chętnie dam się Panu przekonać,lecz proszę o poważną rozmowę na argumenty.Proszę udowodnić korzyści gospodarcze Śląska oderwanego od Polski.Żyjemy w wolnym kraju i uważam,że zaciemnianie sytuacji i gadanie o mgławicowej autonomii jest mydleniem oczu.Rozmawiam ze Ślązakami i mówią,że Polska ich doi i uważają się za lepszych i bardziej gospodarnych i kasy nie należy odprowadzać do Warszawy.Zresztą to forum pokazuje tchórzostwo Ślązaków wstydzących się swoich poglądów,myślących,że od Polaków za wyrażenie swoich myśli. można dostać w łeb.A teraz moje rozwiązanie.Administracja to pięć regionów.Na południu cały Śląsk do Odry.Potężna samorządność(jak daleka do dyskusji)Sejm Śląski ,oczywiście w Katowicach.Druga stolica Poznań potem Gdańsk,Warszawa.Rzeszów lub Lublin.I kończy się gadanie o autonomii tylko trza zapychać do przodu i to ostro!To co dyskutujemy czy się obrażamy?
Ja tam się nie znam, ale Katowice to jest najbrzydsze miasto jakie w życiu widziałem. Drugie po nim – Łódź. Potem Warszawa. A najpiekniejszym polskim miastem jest dla mnie Poznań. Jeśli sobie odpowiedzieć na pytanie, kiedy te najbrzydsze przybrały taką formę to wychodzi jasno, że to zasługa Warszawskich dycydentów.
JESTEM SLAZACZKA ,ALE JESTEM OBURZONA TYM ,CO OSTATNIO ROBI KAZIMIERZ KUTZ I JERZY GORZELIK .O CO IM W OGOLE CHODZI? KTO ZNOW KRZYWDZI SLAZAKOW ?DLACZEGO KUTZ WSZCZYNA AWANTURY Z POLSKA I DLACZEGO ZAMIAST FLAGI BIALO-CZERWONEJ CHCE ZOLTO-NIEBIESKIEJ /UKRAINSKIEJ?/DLA SLASKA /DLACZEGO NAPADA NA PREZYDENTA I PREMIERA ?POZALOWALAM JUZ STO RAZY,ZE GLOSOWALAM NA TEGO ZDRAJCE KUTZA .ZESTARZAL SIE JUZ I NIE WIE ,ZE JEDNAK ZYJE W POLSCE?KAZDY FELIETON KUTZA W GAZECIE PACHNIE WOJNA .CZY NIE DOSC MAMY WOJNY Z PREZESEM KACZYNSKIM I PODLYM NIELOJALNYM WOBEC PLATFORMY PALIKOTEM -OBRAZAJACYM WSZYSTKICH WOKOL ?WIDAC KUTZ ZA BARDZO PRZESIAKL PALIKOTEM .OHYDA !
DZIWIE SIE ,ZE NA SLASKU I ZAGLEBIU DOTAD CHWALI SIE GIERKA ,KTORY NIE TYLKO SPALOWAL RADOM ,ALE ZNISZCZYL SLASKIE KOPALNIE PRZEZ TZW.CZTEROBRYGADOWKI ,Z POWODU CZEGO CHWIEJA SIE TERAZ SLASKIE MIASTA JAK BYTOM .TA DZIALALNOSC GIERKA SPOWODOWALA ,ZE CALODOBOWE WYDOBYCIE WEGLA NIE POZWALALO ZABEZPIECZAC POKLADOW WEGLOWYCH.TA GOSPODARKA BYLA BARDZIEJ RABUNKOWA NIZ NIEMCOW .NIKT TEGO NIE PAMIETA ?TO ROBIL GIEREK -ZAGLEBIAK WYCHWALANY DOTAD ,A NIE TUSK CZY MATUSIEWICZ .
Rocznicowe obchody natchnęły mnie pewną myślą, zwłaszcza biorąc pod uwagę zadęcie, które im towarzyszyło. Refleksja o tyle smętna, że bez odrzucenia tych dziwacznych „paradygmatów historycznych” a la Kraj Priwislinski (i towarzyszącej im polityki „szantażu martyrologicznego”) ciężko będzie zbudować śląską tożsamość.
Była tu wielokrotnie mowa, iż Śląsk sam się postrzega jako lud „dupowaty”, który cierpliwie znosi dopusty historii i nie potrafi zawalczyć o swoje racje – siedzą tylko w familokach i „chodzą na szychta” a tymczasem….. a tymczasem wszędzie dookoła wieją wichry historii i duch dziejów się wciela (jak w dowcipie o pewnym rebe – cadyku, który cud uczynił: dookoła szabas a u mnie nadal piątek).
Jednym z takich cudów jest gwałtowne uszlachcenie przybyszów zza Brynicy i powszechna u nich obecność krzepkich a herbowych przodków, co nieco dziwi biorąc pod uwagę generalnie chłopski charakter społeczeństwa priwislinskiego jeszcze w okresie II RP. No ale cud to cud…. I tak oto ów hadziaj, którego bolszewicy bagnetem i przemocą wraz z rodziną, jedną świnią i dwiema kurami pognali do bydlęcego wagonu gdzieś na trasie przekraczając najpierw Bug a potem Brynicę doznawał cudownej przemiany niczym Kopciuszek śpieszący na bal (a fe z taką argumentacją to bajka braci Grimm – a ci wiadomo: ukryta opcja). Zostawiona gdzieś na Kresach kryta strzechą kurna chatynka, bez wychodka bo gen. Sławoj dopiero tam docierał ze swym wynalazkiem – wiadomo wszak to bogate były za II RP ziemie – stawała się małym ale wygodnym dworkiem („z drzewa acz podmurowanym”). Umazane gnojem chodaki (potem gumofilce) zamieniały się w oficerki niczym stroje w Czasie Humoru, portki w bryczesy a kapota w surdut. Kosa zamieniła się w szablę a kłonica w buzdygan. W Nieder lub Oberschlesien wysiadał już wygnany pan dziedzic, a hen na dalekiej Ukrainie pozostały włości i herby…. Dziedzic obejmował teraz willę mieszczańską (właściele nadal tam są? ale już wyznaczono im termin do wywózki…) taboret w kuchni stawał się kurnikiem dla dwóch niezłomnych kur-konspiratorek, wanna chlewikiem dla ostatniego niepodległego prosiaka a dziedzic spadkobiercą tradycji powstańczych – „…dumny, pobity ale nigdy nie pokonany….” Tylko sławojkę w ogrodzie postawim i będzie dobrze. Cudowna metamorfoza za pomocą bolszewika-wróżki. Coś tylko oborę zalatuje: ależ skąd to „zapach stajni” jak u każdego ułana i płk. Wieniawy, …ale ten aromat: to zapach Jucht.
Tak oto mamy politykę historyczną a coś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że uosobieniem jej jest pewien wysoki dostojnik państwowy „von und zu Russusch Hutte”….
Chyba wolę już dupowatość Ślązaków.
Polecam artykuł w ostatniej wyborczej, który mnie skłonił do takiej dziwnej refleksji
HAGER ;
…a Ja sie brzydzę kiedy ktoś pisze dużymi literami ,nie da się tego czytać OCHYDA !!
> Przypomnę tylko,gdyby obecny Śląsk był w granicach RFN zostałby
Jak wykształony człowiek może taką brednię składniową skonstruować? Przypominasz o swoim gdybaniu?
Do hager,
A co ma Twoja śląskość do niezrozumienia Kutza? I po co o tym krzyczysz wielkimi literami? Po prostu nie rozumiesz i tyle. Przy okazji skoro próbujesz na siłę wykpić flagę RAŚiu znakiem innego kraju to przynajmniej zainteresuj się faktem, że flaga ukraińska jest niebiesko-żółta a nie na odwrót.
Galicyjok:
Taki post o 4 nad ranem wyprodukować, żeby pokazać po raz kolejny, jak ty nienawidzisz tych Polaków, którzy „zabrali” Niemcom Wrocław i Szczecin, oraz jak ci jest smutno, że nic nie możesz na to poradzić – niesamowite 😉
Mam nadzieję, że przyjdą kolejne twoje posty, w których wyjaśnisz nam wszystkim, dlaczego Niemcy jeszcze po tylu latach(!) nie usunęły tej niesprawiedliwości? 🙁 Jaka jest tego przyczyna Galicyjok?
Myślę, że niejeden czeka z niecierpliwością na twoją odpowiedź na to pytanie i uprzedzam, że będą jej uporczywie żądał. 😉
Co więcej, niemieccy politycy nawet mają czelność twierdzić, że to hitlerowskie Niemcy napadły na Polskę, a nie odwrotnie.
Tak stwierdzili np. Helmut Kohl, Richard von Waisecker, nie mówiąc już o całej masie niemieckich polityków – czy b. kanclerz Niemiec i b.prezydent są zatem zdrajcami swej niemieckiej ojczyzny? A jeżeli nie są, to skąd u nich takie niezrozumiałe twierdzenia? 🙁
Niecierpliwie oczekuję odpowiedzi 🙂
Co więcej, ta Polska która „zrabowała” niemcom ich piękne ziemie, została pomimo tego, bez ich zwrotu, przyjęta do Unii Europejskiej, a wcześniej do NATO 🙁 na dodatek, Trybunał w Strasburgu stwierdził, że brak zwrotu niemieckim tzw. wypędzonym ich majątków, nie narusza EKPCz.
Jak to możliwe Galicyjok? Czy Brukselę i Strasburg opanowali Priwiślińcy?
A kiedy już odpowiesz na powyższe, napisz coś o tym, jak niemieccy chłopi (stan żywicieli Rzeszy – według NSDAP) z Prus czy Dolnego Śląska, dzięki wojnie rozpętanej przez ich fuhrera, po 1945 r. aklimatyzowali się w Bawarii czy Saksonii. Po tym, kiedy już dzięki pomocy amerykańskiej policji, weszli już do domów rodzin, u których ich zakwaterowano? I najważniejsze, czy zapach bawarskiej obory był inny niż wschodniopruskiej? W tej ostatniej kwestii wydajesz się być wybitnym specjalistą, zatem na pewno napiszesz coś interesującego. 🙂
PS a gdybyś jednak nie wiedział co napisać, to wiesz, na katowickim forum GW mamy dziesiątki komentarzy o Priwiślińcach, o Polacken z kongresówki, którzy powinni oddać Niemcom zrabowane ziemie itd.
Wszystkie te komentarze mają dziesiątki różnych nicków. A zarazem, niespodzianka, wszystkie są pisane z tego samego adresu IP 🙂
Gdybyś przypadkiem wiedział, kto działa w ten sposób, przypuszczam że możesz go zapytać o odpowiedź na powyższe pytania. 😉
@hager(wycieńczona chuda niewiasto), wszystko ci się myli, albo nie masz pojęcia o czym piszesz i to jeszcze dużymi literami. Gdybyś zechciała poczytać ten blog do tyłu, to zrozumiałabyś, o czym my tu dyskutujemy, bo ja nie mam cierpliwości tłumaczyć nowym uczestnikom czym jest Górny Śląsk. Czytasz Kutza (na którego podobno głosujesz), ale nic z jego myśli do ciebie nie dociera, więc proponuję lekturę najnowszych opracowań historycznych, dotyczących naszego Heimatu (omijaj sygnaturę IPN).
Jako prawdziwa patriotka nie dopuszczasz myśli, że ktoś może mieć inne zdanie w kwestii funkcjonowania państwa, które wedle ciebie powinno być jednością w każdym calu, a to jest myślenie naiwne, zaszczepione przez propagandę PZPR, bezpośredniej kontynuatorce ND.
My tu nie rozwalamy Polski, tylko próbujemy zdefiniować to państwo od podstaw, czyli od tego z czego się składa ( nie są to bynajmniej romantyczne pierdoły o Piaście Kołodzieju), czyli ludzi i ich memu kulturowego. Jeśli zrobimy to dobrze i będą partnerzy, wtedy Polska stanie się normalnym europejskim państwem.
Pyrsk
Jeśli koalicja się rozpadnie to tylko po telefonie z Warszawy. Jeśli taki zadzwoni, regionalna PO będzie w bardzo kłopotliwej sytuacji. Zarzut, że jest sterowana z centrali to tylko woda na młyn RAŚ. Wyborcy ze śląskich okręgów wyborczych województwa śląskiego zaczęli postrzegać politykę ogólnopolską przez pryzmat Śląska. Dlatego aby nie być zmuszonym do przyjmowania strategii minimalizowania strat, PO nie zdecyduje się na zerwanie koalicji.
Kolego @Górnoślązak!
Nie strasz mnie moim IP bo go trzeba podać by się na forum zalogować – tak tym tutaj jak i innym wraz ze e-mialem. Więc go nigdy nie ukrywałem i używam zawsze tego samego (podobnie jak nie zmieniam nicka w dyskusji, bo nie widzę powodu: nic zdrożnego nie głoszę a to co piszę powinna być głoszone otwarcie: już w PRL zasadą działania opozycji nie były „powstańcze kabaretowe spiski” tylko występowanie jawne i otwarte – kolega @bartoszce też mi wpiera czasem, że każdy kto o was pisze per Priwilisnie to ja – nawiasem mówiąc sama nazwa jest z Piłsudskiego i jego wystąpień z czasów II RP kiedy o was samych pisał) ale skąd „masa patriotyczna” edukowana w muzeum powstania może to wiedzieć?). Groźba mało zawoalowana? 😉 i jak za za tow. Gomułki będzie walić po łapach tych, którzy mówią po niemiecku na odwiecznie „polskim” Śląsku? To lepiej pamiętaj kto Cię w kieszeni trzyma nim się tą linijką zamachniesz…. Więc mnie nie strasz stupajko powstańczy, że mnie namierzysz – bo się nigdy nie ukrywałem 😉 kolega @murator ze swoimi apelami był niestety pierwszy :-). Ja wiem, że bogoojczyźniana cenzura zawsze była waszym marzeniem – komuna wam nie przeszkadzała – chcieliście się tylko zamienić miejscami? Zamordyzm będzie dobry byle był biało-czerwony miast czerwonego? Z uprzejmego dyskutanta wyłazi wszechpolski nacjonalista, ha? To możemy i tak sobie pogadać – tylko, że to już nie jest rok 1945 i czasy się zmieniły…. Formowanie gróźb pod adresem zwolenników śląskiej autonomii – jeśli już o tym mówimy – to cecha ogolonych na łyso „patriotycznych” młodzieńców ale oni dziwnym trafem zawsze występują pod biało-czerwonym sztandarem (ciekawe też dlaczego jeden „z wysokich dostojników urzędu wojewódzkiego” tak bardzo ich przypomina? – ale nie bądźmy złośliwi…) Ciekawe czy pojawiające się na rozmaitych forach dziwnie podobne apele by wywalić niejakiego dra Gorzelika – lidera RAŚ z pracy na uczelni to także Twój drogi @Górnoślązaku patent czy tylko czysty przypadek? Fora różne ale postulat ciągle jakby podobny….
A co do Niemców – wyłazi Twoja kolego paranoja i „ukryta opcja się pojawia” – chyba w jednym zdaniu o nich wspominam mimochodem – przecie nie tego post dotyczył. Uderz w stół a nożyce się odezwą? Strach oblatuje, że ktoś was rozliczy? po prostu ja was tylko nie lubię a jak wiadomo nieprzyjaciele naszych nieprzyjaciół są przyjaciółmi – jam jest jawna a nie ukryta opcja. A jak mowa o trwałości międzynarodowych traktatów to puśćmy wodze szyderczej wyobraźni – były np. takie traktaty jak ów z czerwca 1815 roku, który przewidywał, iż granica Królestwa Polskiego powinna być na Brynicy? Te z 1945 podyktował Stalin – ale jakoś nie pamiętam jego pomnika z muzeum powstania warsiawskiego? Czyżby jakieś niedopatrzenie?
A na koniec – jak uważasz, że komentarze naruszają jakieś zasady – to zgłoś moderatorowi – każde forum takiego posiada, a nie próbuj zastraszać innych. Żyjąc w tym kraju wiadomo, że z warszawy bliżej do Moskwy i Mińska niż do cywilizacji ale na razie Śląsk to wciąż Europa (i naturalnie były Niemcy – dodaję dla porządku) a nie Priwislinskij Kraj 🙂
PS. A tak przy okazji – niezależnie od jednoznacznie negatywnej oceny waszych porządków na Śląsku od 1922 roku (a nie tylko od 1945) oraz generalnie negatywnej oceny utworzonego w 1918 roku państwa nigdy i nigdzie nie pisałem by ktoś miał skądś wyjechać lub komuś oddawać zrabowane ziemie (pewnie wtedy chcielibyście wziąć Lwów i Wilno? – niedoczekanie). Sam jestem przybyszem – a druga rzecz wasz stosunek do tego co tu zastaliście i nachalny przeniesiony z Priwislinia i na jego nacjonalistycznej wizji historii oparty nacjonalizm mi się nie podoba („polskość i piastowskość ziem zachodnich dokumentują spychacze rozjeżdżajace poniemieckie cmentarze”) wyrażający się np. w nazywaniu miejsc w centrum np. Bielska – miasta o niemieckiej i żydowskiej przeszłości imieniem niemcożercy i antysemity a także nacjonalisty jakim był Dmowski. Pewnie to przypadek? Ale ciekawy dobór „persony do upamiętnienia”. Komentarze o NSDAP to w ogóle pominę….
w każdym razie „warszawski patrioto” nie wpieraj mi rzeczy, którymi się brzydzę i których nie pisałem – już prędzej zniosę przypisywanie mi tego, że mi się kolor białoczerwony przy okazji Euro 2012 zaczął podobać.
W Zasadzie nie lubię się wtrącać do dyskusji miedzy „zwaśnionymi” blogowiczami, każdy radzi sobie sam zupełnie dobrze, ale wkurzyło mnie jedno głupie zdanie obywatela J.J:
***Zresztą to forum pokazuje tchórzostwo Ślązaków wstydzących się swoich poglądów,myślących,że od Polaków za wyrażenie swoich myśli. można dostać w łeb.***
Dostawałem od Polaków w łeb (i nie tylko ja), za mniej niż wyrażanie myśli, ale nie miałem najmniejszej szansy zrewanżowania się, bo za tymi co bili i znieważali stało uzbrojone wojsko, milicja i bracia Sowieci. Wtedy człowiek rozsądny jest tchórzem, nie ginie niepotrzebnie jak setki tysięcy odważnych „patriotów” w Warszawie. Chwalę sobie takie tchórzostwo i wcale się jego nie wstydzę.
Nie jestem przekonany o tym, że naród polski jest obecnie bardziej „łagodny” niż kilkadziesiąt lat temu, wystarczy popatrzeć na marsze z pochodniami i wrzaski superpatriotów.
@Górnoślązak (1.07.12, 17:59),
właściwie to chciałem szepnąć parę słów Janowi Jankowskiemu („co się odwlecze, temu i Salomon z rana na pochyłe drzewo nie naleje”), ale muszę się spieszyć, bo teściowa zaraz wróci z Biedronki i wykopie mnie od compa, więc szybciutko, co najważniejsze!
Po primo, po pierwsze;
opanuj się no zdziebko, dobry człowieku z tymi smeilys, bo mimo, że ten blog faktycznie z przeróżnych względów, przypomina przedszkole, to z dziećmi do czynienia nie masz, no i sam jednym z nich chybaż nie jesteś(?)
Po primo, po drugie;
„Galicyjok:
Taki post o 4 nad ranem wyprodukować, żeby pokazać po raz kolejny, jak ty nienawidzisz tych Polaków, którzy „zabrali” Niemcom Wrocław i Szczecin, oraz jak ci jest smutno, że nic nie możesz na to poradzić – niesamowite..”
Faktycznie, niesamowite, bo widzisz;
@Górnoślązaczku-misiaczku
– ale teraz musisz być bardzo mocnym i dzielnym – Polacy Niemcom NIC(ZEGO) nie zabrali!!!
To ICH DOBRY(!?) wujaszek, Josif Wissarionowicz Dżugaszwili „podarował” Polszy 1/3 terytorium Germanii, ustanawiając w niej swymi namiestnikami, czerwonych ćwierćgłówków, którzy – razem do „kupy” wzięci(1945-1989), nie nazbieraliby na jedną, jedyną (przedwojenną) maturę !!!
Galicyjok
1 lipca o godz. 4:19
„Była tu wielokrotnie mowa, iż Śląsk sam się postrzega jako lud „dupowaty”, który cierpliwie znosi dopusty historii i nie potrafi zawalczyć o swoje racje – siedzą tylko w familokach i „chodzą na szychta” a tymczasem….. a tymczasem wszędzie dookoła wieją wichry historii i duch dziejów się wciela (jak w dowcipie o pewnym rebe – cadyku, który cud uczynił: dookoła szabas a u mnie nadal piątek).
(…) I tak oto ów hadziaj, którego bolszewicy bagnetem i przemocą wraz z rodziną, jedną świnią i dwiema kurami pognali do bydlęcego wagonu gdzieś na trasie przekraczając najpierw Bug a potem Brynicę doznawał cudownej przemiany niczym Kopciuszek śpieszący na bal (a fe z taką argumentacją to bajka braci Grimm – a ci wiadomo: ukryta opcja). Zostawiona gdzieś na Kresach kryta strzechą kurna chatynka, bez wychodka bo gen. Sławoj dopiero tam docierał ze swym wynalazkiem – wiadomo wszak to bogate były za II RP ziemie – stawała się małym ale wygodnym dworkiem („z drzewa acz podmurowanym”). Umazane gnojem chodaki (potem gumofilce) zamieniały się w oficerki niczym stroje w Czasie Humoru, portki w bryczesy a kapota w surdut. Kosa zamieniła się w szablę a kłonica w buzdygan. W Nieder lub Oberschlesien wysiadał już wygnany pan dziedzic, a hen na dalekiej Ukrainie pozostały włości i herby…. (…) Tylko sławojkę w ogrodzie postawim i będzie dobrze. Cudowna metamorfoza za pomocą bolszewika-wróżki. Coś tylko oborę zalatuje: ależ skąd to „zapach stajni” jak u każdego ułana i płk. Wieniawy, …ale ten aromat: to zapach Jucht.”
Mój komentarz
W argumentacji autonomistów powtarzają się jak mantry następujące argumenty:
1) My Ślązacy byliśmy zbyt dupowaci, ale teraz podniesiemy się.
2) Okradano nas, ale teraz się na to nie godzimy.
3) Zniewolono nas (warsiawka) ale teraz w Unijnej Europie nie pozwolimy na to, zrzucimy kajdany, znamy swoje prawa.
4) Nasłano na nas hadziajów, którzy obrazili naszą kulturę pychą z przyszywanych życiorysów i smrodem sławojek.
Tyle argumentów, które naprędce wyliczyłem.
Odniosę się do kilku.
Znałem w życiu iluś tam Slązaków i Ślązaczek i wyciągając przeciętną nie mogę złego słowa powiedzieć, a wręcz przeciwnie. Jakoś przez te ileś tam lat nie zauważyłem tej usilnie dzisiaj podkreślanej dupowatości. W ogóle nie wiem o co chodzi. Że niby cicho siedzieli? A jak mieli siedzieć?
Tak więc dzisiaj uważam, że to samobiczowanie jest niezrozumiałe.
Jeśli chodzi o smrodek w gospodarstwie hadziaja, to taki fetorek panował we wszystkich gospodarstwach pierwszej połowy 20 wieku na terenie (przynajmniej) wschodnich Niemiec, gdzie normą była praktyczna lokalizacja gnojownika na środku podwórka, gdzie transport ze stajni i chlewów był wygodny oraz dojazd do załadowania na fury, czy przyczepy również.
Takie gospodarstwo z daleka jechało obornikiem i to był wiejski zapach. Pamiętam, ze w takim gospodarstwie piłem mleko prosto od krowy, ciepłe i troszkę zalatujące zapaszkiem, co do którego niektórzy wyalienowani dzisiaj mieszczanie dostaliby spazmów kulturowych albo intelektualnego omdlenia.
Smród, to nie jest zasadniczy problem W nowoczesnych gospodarstwach tamtego czasu były także silosy do kiszenia liści buraczanych. Tam to był smród, siarkowodór z domieszką wszystkich związków aromatycznych. Ale przecież to była nowoczesna technologia.
Inna sprawa, że w w wielu gospodarstwach, tam gdzie domy były duże, istniał podział na część czystą z ogródkiem od frontu i mniej czystą od podwórza, a w bogatszych wznoszono oddzielne domki do niegospodarskiego mieszkania.
5) Jeśli chodzi o kulturę rolną hadziajów, to była cieniutka, tylko bardzo nieliczni ją posiadali, a pozostali skąd mieli ją nabyć w kraju zacofanym? Ich okcydentalizacja odbywała się poprzez zetknięcie z pozostawioną techniką na ziemiach poniemieckich i szła niezwykle wolno. Mentalność może ulec zmianie tylko w długim czasie i tylko poprzez praktykę. Aby praktyka zaszła musi zaistnieć wola działania i etos. U Ślązaków (u większości) te dwa czynniki były, u przybyszy powodowały zaskoczenie.
6) Jeżeli mam wskazać jakieś cechy charakterystyczne odróżniające dwie populacje (miejscowych i przybyszy) zauważone przeze mnie jako dziecko, to:
a) Hadziaje lubili pogadać i przy okazji się zabawić, miejscowi, pogadali, pośmiali się i poszli robić, to co mieli do zrobienia.
b) U hadziajów czas płynął wolno, u miejscowych czas nie czekał na nikogo.
c) U hadziajów przyczyną nieurodzaju, nieudanych plonów była zawsze jedna – odgórna – albo niebiosa, albo bez te nawozy. Miejscowy zawsze na pierwszym miejscu stawiał pytanie – a może coś źle zrobiłem?
d) I na koniec. Kupionych produktów od miejscowego (u większości) nie trzeba było liczyć, ani ważyć, wiedziało się, że u niego zawsze musi być wszystko w porządku.
7) Nie spotkałem się, by przybysze afiszowali się na prawo i lewo rodowymi patentami rycerskimi lub szlacheckim pochodzeniem. Owszem wspominali z sentymentem dawne czasy i koloryzowali swoje pochodzenie, ale to mało wspólnego miało z narzucaniem ich rzekomej wyższości kulturalnej na miejscowych.
Z prostego powodu, bo nie mieli takiej wyższości, może w myślach, ale nie w dokonaniach. Poza jednym wyjątkiem – motywacjami nacjonalistycznymi. To się spotykało zaraz po wojnie w dużym natężeniu. Prosta konsekwencja losów wojennych ludzi i statusu przegranego państwa niemieckiego w propagandzie powojennej.
Długo można by wymieniać. Przepraszam za użycie terminu „hadziaje”. Wyłącznie w znaczeniu umownym, w kontekście nazewnictwa używanego w dyskusji.
Pzdr, TJ
drogi TJ,
mój post szydził z dorabiania sobie przez przybyszów zza Brynicy historii (i herbów) których nie tylko nie mieli ale i którym chcieli i chcą do dzisiaj uzasadnić „powrót na odwieczne ziemie”. Wiem jak pachnie gnojówka i mam w 100% chłopskie korzenie nie skalane żadnym herbowym „powstańcem”. Niemieccy chłopi tak w DDR jak i wszędzie indziej herbowych przodków nie dorabiają (przynajmniej ci, których znam) podobnie jak nikt nie udaje, że istniał tam jakiś „społeczny opór powszechny” tak przeciw Sowietom jak NSDAP co by uzasadniało cokolwiek. Ty widziałem tam także rekonstrukcji historycznych gdzie młódź tamtejsza przebierała by się w oficerki połączone z surdutem by wyglądać jak „młody, przystojny i dzielny powstaniec” (raczej goście stamtąd są zszokowani, że nasi powstańcy stroją się w mundury rodem z SS – bo to taki ładny sznyt).
Krótko mówiąc szydźmy z warszawskiej polityki historycznej – bo obchody ostatnie przypominały jako żywo Gogola – ale wszak on pisał o kraju, w którym leżała warszawa. Duch pozostał.
PS. poprawka: „nie widziałem tam rekonstrukcji” coś mi zażarło (to na pewno robota Priwislinców ;-))
TJ 2 lipca o godz. 20:23
Chętnie i ja się odniosę do tych punktów:
„1) My Ślązacy byliśmy zbyt dupowaci, ale teraz podniesiemy się.
2) Okradano nas, ale teraz się na to nie godzimy.
3) Zniewolono nas (warsiawka) ale teraz w Unijnej Europie nie pozwolimy na to, zrzucimy kajdany, znamy swoje prawa.
4) Nasłano na nas hadziajów, którzy obrazili naszą kulturę pychą z przyszywanych życiorysów i smrodem sławojek.”
ad1. Dupowatość to chęć przetrwania i nie byłbym skłonny się samobiczować z tego powodu, bo nic nie jest ważniejsze od niej. Skoro więc dotrwaliśmy do czasów, w których można bez urządzania bratobójczych jatek powalczyć o swoją tożsamość, to nie widzę żadnego powodu dla którego mielibyśmy z tego zrezygnować.
ad2. Termin okradanie jest mało precyzyjny, ponieważ mieliśmy do czynienia z czerpaniem zysków podobnym tylko praktykom kolonialnym na ziemi podbitej. Gdy okazuje się, że z podbitych niewiele da się już wycisnąć, to da się słyszeć frazę:” kiepsko wam idzie, radźcie sobie sami”. Z jednej strony odpowiadamy: tak bardzo chętnie to zrobimy, a z drugiej: jak nam oddacie choć część zrabowanych środków.
ad3. Od terminu „zniewolono” wolę wyzuto, z rodzącej się co dopiero w okresie międzywojennym odrębnej tożsamości w znaczeniu: jo niy Polok ani Niymiec, jo je Ślonzok. Tak, prawa obowiązujące w UE dają nam nadzieję na odrobienie dziesięcioleci rugowania naszej kultury, a w przyszłości zbudowania autonomii śląskiej.
ad4. Naszą małą apokalipsą były lata 70-te, w których Wielki Ed sprzedał Niemcom kilkaset tysięcy Ślązaków za pożyczane DM, a w ich miejsce posłał Polaków, którzy myśleli że tu eldorado. I było tak: autochton dalej mieszkał w familoku i latał do haźla na plac (podwórko), a w sobotę rodzina kąpała się jak piyrwi (dawniej) w ocynkowanej wannie ustawionej na środku kuchni.
Tyle krótkiego komentarza.
Pozdro
@TJ
2 lipca o godz. 20:23
Odnoszę się do „odnoszeń”.
*** Że niby cicho siedzieli? A jak mieli siedzieć?***
Mogli w więzieniach!?
***Jeśli chodzi o smrodek w gospodarstwie hadziaja,…***
Smrodek w ogólności faktycznie był i jest przywilejem każdego gnojnika, ale porządek na podwórzu może być, a z tym było różnie według moich obserwacji. Mój brat miał kolegę w Racławicach i zakupił u niego świniaka i ja służyłem jako transporter już zabitego cielca. Ludzie przemili i serdeczni, wieprzek też ok., ale przez podwórko nie dało się przejść bez zaświnienia butów! Tak wyglądała większość obejść nowych gospodarzy, nie tylko na Górnym Śląsku, ale głównie na Dolnym, gdzie repatrianci przejęli wzorcowe gospodarstwa niemieckie z kompletem maszyn itp. i w ciągu jednego pokolenia zmarnowali wszystko. Były oczywiście wyjątki, jak moi teściowie, ale statystyka była po złej stronie mocy.
*** Jeśli chodzi o kulturę rolną hadziajów, to była cieniutka, tylko bardzo nieliczni ją posiadali, a pozostali skąd mieli ją nabyć w kraju zacofanym?[…]
U Ślązaków (u większości) te dwa czynniki były, u przybyszy powodowały zaskoczenie.***
To też nie jest takie oczywiste, bo swojemu ojcu stawiałem teścia za wzór gospodarza i wyrzucił mnie z domu za krytykanctwo. Statystycznie pewnie masz rację.
*** Nie spotkałem się, by przybysze afiszowali się na prawo i lewo rodowymi patentami rycerskimi lub szlacheckim pochodzeniem. Owszem wspominali z sentymentem dawne czasy i koloryzowali swoje pochodzenie, ale to mało wspólnego miało z narzucaniem ich rzekomej wyższości kulturalnej na miejscowych.***
Mam identyczne doświadczenie. Ja tam poznałem tylko jedną „ziemiankę”, dla której małżeństwo z profesorem uniwersytetu było mezaliansem, ale poza tym sami porządni, normalni ludzie. Zabawne było odczucie szwagierki, gdy po wielu latach na zachodzie odwiedziła rodzinną wioskę i stwierdziła, że tam wszystko takie małe i nieciekawe, a w pamięci było zupełnie inne.
Bardzo zabawne są opowiastki o śląskich gospodyniach, że takie wspaniałe, czyste, zapobiegliwe itd., a z moich obserwacji wiem, że to jest utrapienie rodziny. Można np. starania o czystość doprowadzić do absurdu. Byłem świadkiem zdarzenia pod koniec wojny, gdy zakwaterowano podoficera u starych Niemek – Ślązaczek. Gdy szedł na górę do swojego pokoju, staruszki szły za nim z szmatami i wycierały wyimaginowane zabrudzenia podłogi, a była to zima i śnieg bielutki.
Gospodarz, który obrabiał nasze poletko ma piękny duży dom ze wspaniałymi meblami, dywanami itp. a żyli w przybudówce, aby tego nie zniszczyć. Teściowa brata miała spiżarkę wspaniale zaopatrzoną, szynki, kiełbaski, kompoty itp. – na pokaz, lub dla gości, dzieci nie dostawały tego do konsumpcji. Dlatego cieszyłem się, że moja matka była nietypowa i do wszystkiego podchodziła rozsądnie. Było nas dużo dzieci, wiecznie głodnych i łaknących np. wędzonki. Gdy po biciu świni i uwędzeniu „śrucików” przynieśliśmy z wędzarni kosz z mięsem, rodzinka usiadła przy koszu (od prania) i żarła, aż nam ta sól gardło wypaliła. Przynajmniej pamiętaliśmy długo taką ucztę i nie mieliśmy żalu, gdy później jadaliśmy suchy chleb. To byłoby niemożliwe u typowej śląskiej gospodyni. Na szczęście moja żona -„hadziajka” – przejęła tę mądrość życiową od swojej śląskiej teściowej. Owoce z ogrodu jemy aż nam bokiem wyłażą, a resztę dopiero smaży i zagotowuje.
Sposób działania moderatora na tym blogu nie pozwala na szybkie riposty i natychmiastową wymianę myśli. Dlatego często odpowiedzi bywają spóźnione, różni blogowicze piszą na ten sam temat – niepotrzebnie dublując wypowiedzi. Jest kilka blogów, gdzie panują inne zasady, ale niestety u „Politykierów” tylko Pani Paradowska pozwala na niezwłoczny wpis – co najwyżej go szybko usuwa, jeśli się jej coś nie pasuje`. Wiem coś o tym, bo zdarzyło mi się to kilka razy.
Tu tak się stało z komentarzem Tejota. Odniosłem się częściowo do jego wypowiedzi, zresztą nawet bardzo pozytywnie. Mój komentarz wczorajszy jeszcze czeka na moderacje, a ukazał się komentarz Ślepera, który dokładniej skomentował TJ’a. Mogłem sobie podarować moje dywagacje. Cieszy mnie jedno. Śleper w jednym punkcie jakby podjął mój apel o ratowaniu Śląska przez cały naród za odbudowę Warszawy, który znacznie wcześniej napisałem.
Antonius
2 lipca o godz. 22:20
@TJ
2 lipca o godz. 20:23
Odnoszę się do „odnoszeń”.
*** Że niby cicho siedzieli? A jak mieli siedzieć?***
Mogli w więzieniach!?
***Jeśli chodzi o smrodek w gospodarstwie hadziaja,…***
Smrodek w ogólności faktycznie był i jest przywilejem każdego gnojnika, ale porządek na podwórzu może być, a z tym było różnie według moich obserwacji. 9…)
„Zabawne było odczucie szwagierki, gdy po wielu latach na zachodzie odwiedziła rodzinną wioskę i stwierdziła, że tam wszystko takie małe i nieciekawe, a w pamięci było zupełnie inne.”
Mój komentarz
Jeśli chodzi o siedzenie w więzieniach, to nie jestem zwolennikiem „prostowania” narodowości poprzez penalizację. Nie pamiętam czasów bezpośredni powojennych (1945, 46), ale zdołałem poczuć ich zapaszek we wspomnieniach i opowiadaniach miejscowych.
Co było w nich najistotniejsze? Że były z różnych względów bardzo niechętnie udzielane, niezwykle oszczędne, skażone poprawnościowym podejściem – co może się stać z tymi, którzy za dużo gadają.
Poza tym, bardzo ważnym czynnikiem w okazywaniu tych wspomnień była nikła wiedza obywatela pierwszej połowy 20 wieku o świecie. Wtedy nie było TV, nie było masowego czytelnictwa, wymiany myśli, podróży ludzi w te i we wte, nie mówiąc o internecie. Po obu stronach frontu obywatel był zdany na propagandę i nawet jak był świadomy tej propagandy (a większość była świadoma), to co miał zrobić, skąd czerpać informacje?
Spotkałem się z takimi przypadkami, że gęba w kubeł i nawet najbliższa rodzina niewiele wiedziała o losach swoich mężczyzn. To jest obszerny problem.
Jeśli chodzi o wyjazdy do Vaterlandu, to określane są przez jednych jako transakcja wiązana Gierka, przez drugich jako ucieczki, przez trzecich, najbardziej bezkompromisowych, jako zdrady.
Do mnie najbardziej przemawiają wyniki pewnych badań społecznych przeprowadzonych po tym, jak z danego NRD wyszły propozycje o stworzeniu możliwości osiedlania się przybyszów z Polski i następnie po określonym zasiedzeniu możliwości nabycia pełnych praw obywatelskich. Wg tych badań bardzo duży procent obywateli polskich był chętny tak się zasiedzieć w NRD, a największy procent pochodził z ziem wschodnich, nie ze Śląska ani z Pomorza, czy Warmii.
Patriotyzm, regionalizm, przywiązanie do Heimatu są uczuciami bardzo plastycznymi, zależnymi od miejscowych warunków, epoki, stopy życiowej, komfortu życia, kultury, cywilizacji, kontaktów ze światem, naiwności lub mądrości w oglądzie świata, etc. Nie oznacza to, że uczucia te są mało trwałe, czy ulotne, jak miłość erotyczna. Sprawa jest bardziej złożona.
Odnośnie wizyt emigrantów po dłuższym pobycie w Niemczech, to obserwacje moje są takie same.
Po pierwsze, ci którzy wyjechali w dzieciństwie lub wczesnej młodości dziwią się, że wszystko jest takie małe, podwórko, drzwi, kuchnia, stół, ogród jakieś takie niskie, droga wąska, budynek naprzeciwko, który miał być willą stał się niemal kurną chatą, chodniki mało proste, auta stare, ludzie ponurzy, i mordeczek z proszącymi ślepkami pełno wkoło.
Ci, którzy wyjechali w wieku dojrzalszym (25+) patrzą równie emocjonalnie, ale podpierają się rozsądkiem i wiedzą – kraj, którego PKB na głowę jest 2,5 razy niższy nie może być taki sam.
Co jest niezmienne w zjawisku emigracji? Dzieci emigrantów prędzej czy później zostają, może nie całkowicie, ale w dużym stopniu przekonwertowane na inny kod kulturowo-społeczny. Szkoła, otoczenie, wymogi administracyjne robią swoje. Dla przykładu dziewczyny, które wyjechały z rodziną jako kilkunastolatki, mówią dość dobrze w dawnym języku (polskim), chłopcy, którzy wyjechali jako siedmiolatki są w bardzo dużym stopniu przekonwertowani do innej kultury, myślą w innym języku.
Ten przykład wskazuje na przedział wiekowy, w którym kształtują się zasadnicze zręby osobowości. Niezależnie od tego, do jakiego kraju nastąpiła emigracja – Argentyny, Kanady, czy RFNu.
Jeśli chodzi o czystość w mieszkaniu, to ta jest składnikiem szerszego wymogu – porządku w obejściu. A ten jest odbiciem porządku w postępowaniu, stopnia zorganizowania życia, a w pewnym sensie, choć płytkim, refleksem może nie tyle duszy, co etosu obowiązującego w danym społeczeństwie. Etosu nie można nabyć przez teoretyczne studiowanie i kazania z ambon. Te dwa czynniki mogą być pomocne, ale nie decydujące.
Pzdr, TJ
To ja też jeszcze dopiszę kilka „zdjęć” czasów minionych.
Za młodu z żoną sporo pływaliśmy kajakiem po Mazurach i bywaliśmy w różnych obejściach gospodarskich, więc mogę tylko potwierdzić, że te w których jeszcze przetrwali autochtoni były rozpoznawalne z daleka pod względem porządku i woni. Serdeczni byli wszyscy, ale na gościnę szukało się domu Mazura.
Mój dziadek przed wojną opuścił miasto Bytom i kupił ziemię pod Lublińcem na gospodarstwo, w którym wymurowany gnojownik był za oborą, a gnojówka zbierała się w ogromnym szambie. W wakacje moim obowiązkiem było grabienie i zamiatanie podwórka w każdą sobotę. Oprócz tego każdego dnia wieczorem, po przejściu krów przez plac (tworzyły go zabudowania: dom, obora, stodoła, budynek na maszyny rolnicze) zbierałem na drewnianą taczkę krowie placki. Prawdziwa sielanka, którą zakłócały wiecznie srające po placu kury, kaczki, gęsi, indyki, a nawet perliczki.
Świniobicie zawsze odbywało się późną jesienią, a ofiara musiała ważyć minimum 150 kg i mieć słoninę na cztery palce. W świniobicie jadło się wellfleisch, czyli to z czego robi się salceson (preswuszt), wątrobiankę(leberka), a później obżeraliśmy się oczywiście krupniokami i żymlokami.
Babcia kiełbas nie robiła, bo z mięsa (oprócz szynki i boczku) przygotowywała pieczeń i pakowała to wszystko do słoików ( z tego były obiady w zimie i na przedwiośniu). Z wieprzka było przerobione wszystko oprócz kwiku.
Pyrsk
Klopfer:
****Po primo, po pierwsze;
opanuj się no zdziebko, dobry człowieku z tymi smeilys, bo mimo, że ten blog faktycznie z przeróżnych względów, przypomina przedszkole***
Też mam radę : opanuj no się zdziebko dobry człowieku (chopie 😉 ) bo podobnym tonem to pani w przedszkolu do dzieciaków (bajtli 😉 ) może mówić, ale nie jeden uczestnik dyskusji na blogu do innego.
***Polacy Niemcom NIC(ZEGO) nie zabrali!!!
To ICH DOBRY(!?) wujaszek, Josif Wissarionowicz Dżugaszwili „podarował” Polszy 1/3 terytorium Germanii***
Dokładnie tak, nic im nie zabrali, dlatego też słowo to zostało przeze mnie powyżej wzięte w „coś”, co określa się jako cu-dzy-słów 🙂
Co zaś do dobrego 😉 wujaszka Josifa D., również racja, z tym że chyba zapomniałeś wymienić, obok niego, Churchilla (następnie Attlee) oraz Trumana…
Konferencja poczdamska, kiedyś, coś…? 😉
Bo jeżeli mówimy o Josifie D. to wiadomo, że wszystko co od niego pochodziło to czyste zło – zatem zachodnie granice Polski również. Ale żeby przywódcy USA i UK również mieli swój udział w decyzji o nowych granicach, to jakoś niektórym ciężej przychodzi wyartykułować…
Na temat Willego Brandta i Helmuta Kohla już nie wspominając nawet.
Zawsze tylko ten Josif D.
Śleper:
***apokalipsą były lata 70-te, w których Wielki Ed sprzedał Niemcom kilkaset tysięcy Ślązaków za pożyczane DM, a w ich miejsce posłał Polaków, którzy myśleli że tu eldorado***
Wiem, o co ci chodzi pisząc o tej „sprzedaży” przez Edwarda G. i w pewnym sensie masz rację, ale z drugiej strony, przyznaj, że wyjeżdżającym wówczas nikt nie przystawiał pistoletu do głowy, zmuszając do wyjazdu. To zawsze była DECYZJA o wyjeździe, podyktowana różnymi motywami (czasem dramatycznymi, nie przeczę), ale jednak ich własna decyzja.
Co zaś do „posłania tu Polaków” (cokolwiek przez to rozumiesz – administracyjnie nikt tu posłany nie był, wyłączając nieliczną w stosunku do ogółu ludności grupę funkcjonariuszy partyjnych i państwowych), to dlaczego uważasz to za apokalipsę? Chodzi o to, że Śląska przestał być „czysty etnicznie”? 😉
Górnoślązak 3 lipca o godz. 18:51 pyta mnie czy: „Chodzi o to, że Śląska przestał być „czysty etnicznie”? ”
Żartujesz sobie, czy tylko tak sprawdzasz, bo a nuż uda się prowokacja? Nie uda się.
Śląsk był zawsze wieloetniczny, a powodów było kilka: wyludnienie spowodowane nieustannymi wojnami śląskich książąt (sami z sobą, Czechami i rzadko z Niemcami), którzy byli zmuszeni ściągać osadników skąd się tylko dało (najczęściej z niemieckich księstw) i najlepiej tych z kwalifikacjami gwarantującymi rozwój na wzór ówczesnej Europy, nieźle prosperujące księstwa kusiły do wchodzenia w dynastyczne układy rody zza Odry, a za tym wszystkim ciągnęli inni ludzie mający nadzieję na dobry interes. Czasy nam bliższe związane z rodzącym się przemysłem tylko spotęgowały migracje ludności.
Nikt nigdy jednak w tej wielowiekowej historii Śląska nie wpadł na pomysł, ażeby pozbyć się kilkuset tysięcy obywateli (bez znaczenia jest, czy chcieli) w zamian za pożyczkę. Takiego kontraktu nie potrafię nawet nazwać, ale wynika z niego tylko jedno, a mianowicie chęć dokończenia polonizacji tego skrawka Śląska, który zamieszkiwali w przeważającej większości Niepolacy. Ukraińców nie było gdzie odsprzedać, to rozproszono ich po całym kraju i kłopot z głowy. Parę lat temu gościli mnie na wakacjach w Kotlinie Kłodzkiej właśnie tacy „rozproszeni” i nie chciałbyś słyszeć, co mieli do powiedzenia o sąsiadach, repatriantach z wschodu i w ogóle Polakach.
Pyrsk
świadomie szydzę z mitologii, która w związku z obchodami rocznicy wiadomej jest otwarcie lub pośrednio „emitowana”. To tworzenie „nowego mitu założycielskiego” nowej sytuacji i nowej władzy na Śląsku w ramach „polityki historycznej” (takie gadanie w stylu: „(…)i tak oto stara inteligencja lwowska związana z uniwersytetem po latach tułaczki znalazła sobie miejsce we Wrocławiu i Gliwicach – stąd i Fredro we Wrocławiu i Ossolińscy(…)” – chodziło o to by mit obśmiać i wyszydzić – bo nie podoba mi się takie oswajanie społecznej przestrzeni choćby dlatego, że ma zrobić ze Śląska „stare kresy w nowym miejscu” co samo w sobie może nie jest złe ale celowo przykrywa pamięć o tym co było tu poprzednio. Wojna narracji, wojna pamięci – wsio rawno – wiadomo w czym rzecz (historia Śląska wg warszawskiego podręcznika ma się kończyć się na obronie Legnicy – a potem wraca gdy Szeptyckiego chlebem i solą a Wrocław ma być nowym Lwowem…). Nic tak dobrze nie wymierza kopniaka mitowi, który odwołuje się do obiegowego stereotypu jak zdrowe szyderstwo. Natomiast nie uważam słowa hadziaj za nacechowane negatywnie, pochodzi ono chyba od rosyjsko-ukraińskiego zwrotu oznaczającego gospodarza – tak jak gazda, które to słowo oznacza gospodarza (ale jak na Węgrzech kogoś tak nazwiesz – to oznacza ono: „wieśniak”). To, że po ’45 bauer nagle zaczęło oznaczać gospodarza „autochtona” a hadziaj gospodarza „przybysza” i jak nagle jedno nabrało pozytywnego o drugie jakby mniej pozytywnego kolorytu – to chyba dość dobrze ilustruje owo „zderzenie cywilizacji”. A to, że w sumie stan obejścia zależy od konkretnego człowieka – a różni są i tu, i tu to chyba jasne. Szyderstwo jest tym bardziej uzasadnione, że nikt nie identyfikuje Śląska do 1918 roku z „krajem junkrów”, za to dziwnym trafem dawna Rzeczpospolita (i jej przedstawiciele na nowych ziemiach to sami ułani i spauperyzowana do roli inteligencji ale jednak szlachta…). Eleganccy bezeci (od b.z. – były ziemianin) i lwowska inteligencja przybywają do kraju familoków i umęczonych i słabo edukowanych górników przynosząc im wyzwolenie…. – taki „podprogowy” przekazik w ramach polityki historycznej…. Ale się potem nie dziwcie, co Pą Presidą wygaduje na inprezach żywcem jak z Gogola, a bele chłystek ze Szkieletczyzny uważa, że wam łaskę robi, że w ogóle na Śląsku mieszka….
@TJ
3 lipca o godz. 12:32
TeJocie!
Cóż mam powiedzieć?
W zasadzie potwierdzasz to co napisałem i co myślę, wiec komentarz jakby zbyteczny. Nawet w ocenie niektórych wypowiedzi Ślepera byłbym „der selben Meinung”, tzn. przerysował nieco z tą sprzedażą Ślązaków i pewnie Pomorzan przez Gierka za dojczmarki. Wielu moich znajomych i krewnych czekało na to jak na zbawienie. Wypełnianie „dziur” po emigrantach chyba nie było już wtedy sterowane odgórnie, zadziałało prawo fizyki, że „przyroda nie lubi próżni”. Wyjeżdżali poza tym raczej ludzie niezamożni, np. moi krewni z Mikulczyc z familioków, na które nie bardzo się ktoś połakomił.
Bezpośrednio po wojnie sytuacja była zupełnie inna – celowe osiedlanie repatriantów w ładniejszych gospodarstwach po wyrzuceniu autochtonów. Ja zawsze jako przykład podaję rodzinę Słaboniów z mojej dzielnicy, gdzie babci musiano tłumaczyć powód wyjazdu po polsku, bo nie splamiła się w swym długim życiu znajomością języka niemieckiego. Nawet niemiecka policja machnęła ręką na jej gadanie po polsku.
To wysiedlanie lub narzucenie „pana niewolników” na danym domostwie było nagminne na wioskach Opolszczyzny. Po latach nazwano ten okres „okresem błędów i wypaczeń”, ale nikogo nie przeproszono, ani nie zwrócono wszystkim ukradzionych gospodarstw. Stara Słabońka umarła w Niemczech – na obczyźnie. Tam, gdzie przesiedlono „nowych” właścicieli do pustych wiosek, pozostał żal i nienawiść do „wyzwolenia” przez Mateczkę -Polskę.
Jeśli Śleper pisał o zdradzie to chyba nie miał na myśli Edwarda, tylko swoich, którzy uciekli ze Śląska do cudu gospodarczego. Ja ich nie potępiam, choć zawsze dumnie określałem siebie z lekkim przekąsem jako „heimattreuer Oberschlesier”. Każdy może sobie zrozumieć pod tym pojęciem co chce. Może u mnie nie było to jakieś wielkie bohaterstwo lub patriotyzm lokalny, bo nie miałem osobiście wielkiego wyboru. Jako dziecko musiałem słuchać ojca, który przez ironię losu nie był obywatelem polskim, ale nie chciał opuścić domu rodzinnego, który wybudował razem z dziadkiem. Potem ożeniłem się z „Galicjanką” i w wieku 40 lat miałem pierwszą szansę na podjęcie decyzji o zmianie kraju. Mogłem „wybrać wolność” i w ciągu dwóch lat ściągnąć rodzinę na zachód, co wiele osób zrobiło. Żona nawet się zgadzała na taki krok. Bywała u mnie na zachodzie, a dzieci sprowadzilibyśmy przez Czerwony Krzyż, ale ja nie chciałem, aby magister fizyki sprzątał u zamożnych Niemców brudy, więc grzecznie wracaliśmy do domu ku zdumieniu znajomych.
Ja mogłem tam pracować w moim zwodzie i miałbym lepiej pod względem materialnym, ale żona nigdy nie mogłaby pracować w zawodzie nauczycielskim.
@Śleper
3 lipca o godz. 13:48
***To ja też jeszcze dopiszę kilka „zdjęć” czasów minionych.***
Twoje zdjęcia straszliwie dokładnie przypominają nieco wyblakłe fotki czarno-białe z moich umownych albumów w sklerotycznej pamięci, są jednak różnice, nawet w nazewnictwie (nie piszesz, ani nie definiujesz „Wellwurschtów”). Nawet nie wiem, czy to jeszcze istnieje, ani jak to przetłumaczyć, bo „żemloki” i krupnioki są u nas raz w tygodniu u masarza.
***W wakacje moim obowiązkiem było grabienie i zamiatanie podwórka w każdą sobotę.***
My musieliśmy zamiatać ogromne podwórze i ulicę przed domem i to nie tylko podczas wakacji!!!
Opisałem na blogach, jakie zwyczaje miała pierwsza polska rodzina, z którą się zetknąłem w 1945 roku. Sąsiadka siadała na ulicy (w zdobycznej, różowej halce na łachmanach nieokreślonego koloru) na odwróconym wiadrze po marmoladzie, i… iskała wszy swoim pociechom – raczej nie zamiatała chodnika!
Kształtowała wstępnie moje wyobrażenia o kulturze Polaków.
***… zbierałem na drewnianą taczkę krowie placki. Prawdziwa sielanka, którą zakłócały wiecznie srające po placu kury, kaczki, gęsi, indyki, a nawet perliczki.***
Oj, jak ja to dobrze rozumiem. Krowy to pestka, łatwiej ominąć placki, ale najgorsze były kaczki! Gąski obsrywały mnie tylko wtedy, gdy je pasłem na polu i przysnąłem na trawie. Siadały na mnie i… zrobiły swoje – nigdy mi nie uciekły.
U nas raczej żadna świnia nie miała szans dorosnąć do 150 kg.
***Z wieprzka było przerobione wszystko oprócz kwiku. ***
Nie przesadzasz? A powiedz, że ze szczeciny zrobiono szczotki albo Rasierpinsel- „dann fress ich einen Besen”!
Pozdrawiam!
Kochana pani „hager” jeżeli jesteś śonzoczkom, to powinnaś wiedzieć że, ślonsko flaga mo kolory żółto niebieskie z kombinowanym orłem żółtym na fladze, a flaga Ukraińska ma kolory niebiesko żółte. To moga, pedzieć że twoja ślonskość jest wonpliwo, no może małe niedouczenie.
Halo,
problemy, które tutaj są omawiane wskazują na podstawowy brak znajomości historii.
Ślązacy czują się obcy w Polsce a Polacy na Śląsku. Historii, której oba narody zamieszkałe w dzisiejszych granicach Polski uczono z manipulowanych podręczników.
Polska ma swój problem z historią już od zarania. Błędem jest i było nauczanie historii polskiej od roku 960. Państwa kręgu germańskiego uczą swojej historii narodowej od 200 roku przed Chrystusem gdzie już w tym czasie mieli swoje pismo runowe tzw. Runy (http://pl.wikipedia.org/wiki/Runy ) Następnymi etapami to; wędrówka Cymbrów (http://pl.wikipedia.org/wiki/Cymbrowie ), zwycięstwo Arminiusa (bitwie w Lesie Teutoburskim ), Wał Hadriana, Limes (http://pl.wikipedia.org/wiki/Limes ), najazd Hunów i Alanów 375 (http://pl.wikipedia.org/wiki/Hunowie ) na plemiona germańskie zamieszkałe na zachód od dzisiejszego Bugu, wędrówka Wandalów, Silingów i innych plemion germań-skich (http://pl.wikipedia.org/wiki/Silingowie ) itd., itp. Pojawienie się Słowian i ich histo-ria jest niejasna i wymaga dalszych badań. Skutkiem niezgody panującej w badawczych ośrodkach słowiańskich oraz z przyczyn emocjonalnych badania są trudne. Wysoko rozwinięta w tej dziedzinie nauka kręgu germańskiego z jej najnowszymi technologiami pozostawiła to pole słowiańskiej niezgody do dyspozycji. Zatruta fobiami i szowinizmem atmosfera nie ma miejsca w ich naukowych centrach i placówkach. Dyscyplina moralna i ostry reżym neutralności nieznany zupełnie w naszym polskim środowisku powoduje, że zamiast iść do przodu zostajemy w tyle. Napisanie historii Polski jest najmniejszym problemem. Problemem jest, że uznani uczeni nie chcą ryzykować utraty autorytetu i stanąć pod pręgierzem nacjonalistów. Jeżeliby nawet ta ich praca znalazła uznanie w Komisji Edukacji Unii i państwach ościennych Polsce, to nie zostanie nigdy zaakceptowana przez partie polityczne oraz zdemoralizowane i otumanione tym tematem społeczeństwo Polska jak nie chce pozostać na marginesie musi uporządkować najpierw swoje problemy jednomyślnie sama. Autorytetu i szacunku poza granicami polski nie uzyskuje się propagandą, szowinizmem i warcholstwem. Jedynym kryterium jest, Polska Historia zewnętrza musi być zgodna z europejską. Polska Historia wewnętrzna mało kogo w świecie interesuje poza obywatelami polskimi i mniejszościami narodowymi. I tak na przykład historia Śląska zaczyna się jeszcze przed narodzeniem Chrystusa i związana jest niepodzielnie z plemieniem Silingów. Koncentracja całej energii intelektualnej na szukanie winy bez znajomości historii jest ogromnym błędem. Problem na pewno jest skomplikowany. W śląskich szkołach należy uczyć historii Śląska od roku 200 przed narodzeniem Chrystusa.