Co się stało w czerwcu 1922?

W Sejmiku Województwa Śląskiego, i daleko poza nim, trwa polityczny spór o historię: czym była decyzja Komisji Międzysojuszniczej Rządzącej i Plebiscytowej z 15 czerwca 1922 r. pozwalająca Polsce i Niemcom objąć przyznane im tereny podzielonego Górnego Śląska?

W ślad za nią 20 czerwca wkroczyło do Katowic Wojsko Polskie. Oznaczało to zmianę suwerenności sankcjonowaną przez Ligę Narodów.

Było to połączenie Górnego Śląska z Polską, czy przyłączenie do Polski? A może zjednoczenie z Polską, z której państwowością te ziemie rozstały się sześć wieków wcześniej – i żyły swoją (czeską, austriacką i prusko – niemiecką) historią? Bez wątpienia przez setki lat były to tereny innego państwa: czy można więc mówić o powrocie do Polski, o dziejowej sprawiedliwości? Taka poprawność polityczno – historyczna obowiązywała po II wojnie światowej.

Bez wątpienia Polska objęła, w wyniku decyzji międzynarodowych gremiów, suwerenną władzę nad Górnym Śląskiem. Była to suma wielu zdarzeń: rezultatów I wojny, trzech powstań, plebiscytu i gier dyplomatycznych. Nie trzeba tutaj tej historii rozwijać, a jej ostatni rozdział powinno się zamknąć – w moim przekonaniu – „połączeniem z Polską”. Także po tej ostatniej wojnie połączone zostały z Polską ziemie, które przez lata PRL uważane były za odzyskane.

Po 90 – latach słowa wzbudzają emocje. Zupełnie niepotrzebnie – ważniejsza powinna być historia tych ziem oraz ówczesne i współczesne znaczenie dla Polski. Trudno sobie wyobrazić rozwój II Rzeczpospolitej – budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego, linii kolejowej Tarnowskie Góry – Gdynia i samej Gdyni – bez tego skrawka, mającego zaledwie 1,1 proc. powierzchni kraju.

Trudno też sobie wyobrazić połączenie z Polską na zwyczajnych zasadach (choćby tak, jak w tamtych latach tworzyła się Czechosłowacja) – mogło to się dokonać tylko przez autonomiczny ustrój województwa śląskiego z własnym Sejmem i Skarbem. Własny budżet pozwolił na dynamiczny rozwój Katowic i Królewskiej Huty (od 1934 r. – Chorzowa), które stawały się oknami wystawowymi dla niemieckiej części Śląska; podobnie jak Bytom, Gliwice i Zabrze (była propozycja stworzenie Trójmiasta własnym uniwersytetem) – dla polskiej.

Rodzi się pytanie: gdyby Śląsk nie miał własnych pieniędzy, to czy Warszawa byłaby gotowa dawać na jakieś „okna wystawowe” gdzieś na peryferiach kraju?

Kolejna kwestia – to polityka gospodarcza. Wiadomo, że  Polska dostała 53 z 67 górnośląskich kopalń węgla, 5 z 8 hut żelaza i wszystkie kopalnie i huty cynku i ołowie; oraz wiele innych przedsiębiorstw, w tym zakłady energetyczne i chemiczne. To dawało wówczas blisko 90 proc. potencjału przemysłowego kraju; ze Śląska pochodziło, do wybuchu wojny, 70 – 80 proc. polskiego nierolniczego eksportu.

Choć już przed I wojną oceniało się, że górnośląski przemysł, gdzieś na peryferiach Niemiec, jest zacofany wobec, choćby, Zagłębia Ruhry. Ale polski Śląsk był początkowo lepiej rozwinięty, bogatszy, bardziej uprzemysłowiony – od niemieckiego. Jeden przykład – wydobycie węgla: w 1923 r. nasze kopalnie fedrowały ponad 26 mln ton rocznie, a niemieckie – około 9 mln; a w 1938 r. odpowiednio: 29 mln i 26 mln. Wydobycie było już porównywalne. Jak to się stało?

Odpowiedź leży w polityce gospodarczej II RP, która zakonserwowała śląski przemysł. Nie było znaczących inwestycji (może poza chorzowskimi „Azotami”), nie było modernizacji. Można to tłumaczyć przygranicznym położeniem przemysłu. Ważne były sprawy strategiczne. Stąd COP zbudowany został w bezpiecznej odległości od granicy. Śląsk w sposób szczególny przyczynił się do jego powstania, ale kosztem zachowania swojego surowcowego oblicza.

Przed wojną mieliśmy do czynienia z dwiema racjami – ogólnopolską, która uważała, że w interesie kraju leży rozwój zacofanych obszarów. Cywilizowanie kraju. Taka była polska racja stanu i trudno się z nią nie zgodzić. Opcja regionalna była inna – to oznaczało stagnację śląskiego przemysłu i powiększający się dystans wobec niemieckiej strony.

Tam bowiem trwały wielkie zmiany – szczególnie po 1933 r. Nowe technologie w górnictwie pozwoliły prawie trzykrotnie zwiększyć wydobycie węgla. W Zdzieszowicach zbudowano zakłady koksochemiczne, a w Blachowni zakłady chemiczne nastawione m.in. na produkcję benzyny syntetycznej. To były miary nowoczesności. Do tego potężne zakłady zbrojeniowe w okolicach Gliwic i dalej na zachód; rozwijał się przemysł przetwórczy… Rozpoczęto budowę Kanału Gliwickiego i autostrady Berlin – Bytom. Pewnie, że można już było wyczuć wojnę, ale po polskiej stronie robiło to wrażenie. Szczególnie wśród kilkunastu tysięcy robotników chodzących (jeżdżących) codziennie tam do pracy.

Mamy 90. rocznicę wielkiego wydarzenia. Czy w tych dniach zdołamy wypracować „złoty środek”, co do charakteru pojawienia się Śląska w państwowości polskiej? Wątpię, ale próbować trzeba. Tak samo będziemy spierać się w innych sprawach, które można zamknąć w pytaniu: czym było, a czym powinno być, autonomiczne województwo w II Rzeczpospolitej?