Co się stało w czerwcu 1922?
W Sejmiku Województwa Śląskiego, i daleko poza nim, trwa polityczny spór o historię: czym była decyzja Komisji Międzysojuszniczej Rządzącej i Plebiscytowej z 15 czerwca 1922 r. pozwalająca Polsce i Niemcom objąć przyznane im tereny podzielonego Górnego Śląska?
W ślad za nią 20 czerwca wkroczyło do Katowic Wojsko Polskie. Oznaczało to zmianę suwerenności sankcjonowaną przez Ligę Narodów.
Było to połączenie Górnego Śląska z Polską, czy przyłączenie do Polski? A może zjednoczenie z Polską, z której państwowością te ziemie rozstały się sześć wieków wcześniej – i żyły swoją (czeską, austriacką i prusko – niemiecką) historią? Bez wątpienia przez setki lat były to tereny innego państwa: czy można więc mówić o powrocie do Polski, o dziejowej sprawiedliwości? Taka poprawność polityczno – historyczna obowiązywała po II wojnie światowej.
Bez wątpienia Polska objęła, w wyniku decyzji międzynarodowych gremiów, suwerenną władzę nad Górnym Śląskiem. Była to suma wielu zdarzeń: rezultatów I wojny, trzech powstań, plebiscytu i gier dyplomatycznych. Nie trzeba tutaj tej historii rozwijać, a jej ostatni rozdział powinno się zamknąć – w moim przekonaniu – „połączeniem z Polską”. Także po tej ostatniej wojnie połączone zostały z Polską ziemie, które przez lata PRL uważane były za odzyskane.
Po 90 – latach słowa wzbudzają emocje. Zupełnie niepotrzebnie – ważniejsza powinna być historia tych ziem oraz ówczesne i współczesne znaczenie dla Polski. Trudno sobie wyobrazić rozwój II Rzeczpospolitej – budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego, linii kolejowej Tarnowskie Góry – Gdynia i samej Gdyni – bez tego skrawka, mającego zaledwie 1,1 proc. powierzchni kraju.
Trudno też sobie wyobrazić połączenie z Polską na zwyczajnych zasadach (choćby tak, jak w tamtych latach tworzyła się Czechosłowacja) – mogło to się dokonać tylko przez autonomiczny ustrój województwa śląskiego z własnym Sejmem i Skarbem. Własny budżet pozwolił na dynamiczny rozwój Katowic i Królewskiej Huty (od 1934 r. – Chorzowa), które stawały się oknami wystawowymi dla niemieckiej części Śląska; podobnie jak Bytom, Gliwice i Zabrze (była propozycja stworzenie Trójmiasta własnym uniwersytetem) – dla polskiej.
Rodzi się pytanie: gdyby Śląsk nie miał własnych pieniędzy, to czy Warszawa byłaby gotowa dawać na jakieś „okna wystawowe” gdzieś na peryferiach kraju?
Kolejna kwestia – to polityka gospodarcza. Wiadomo, że Polska dostała 53 z 67 górnośląskich kopalń węgla, 5 z 8 hut żelaza i wszystkie kopalnie i huty cynku i ołowie; oraz wiele innych przedsiębiorstw, w tym zakłady energetyczne i chemiczne. To dawało wówczas blisko 90 proc. potencjału przemysłowego kraju; ze Śląska pochodziło, do wybuchu wojny, 70 – 80 proc. polskiego nierolniczego eksportu.
Choć już przed I wojną oceniało się, że górnośląski przemysł, gdzieś na peryferiach Niemiec, jest zacofany wobec, choćby, Zagłębia Ruhry. Ale polski Śląsk był początkowo lepiej rozwinięty, bogatszy, bardziej uprzemysłowiony – od niemieckiego. Jeden przykład – wydobycie węgla: w 1923 r. nasze kopalnie fedrowały ponad 26 mln ton rocznie, a niemieckie – około 9 mln; a w 1938 r. odpowiednio: 29 mln i 26 mln. Wydobycie było już porównywalne. Jak to się stało?
Odpowiedź leży w polityce gospodarczej II RP, która zakonserwowała śląski przemysł. Nie było znaczących inwestycji (może poza chorzowskimi „Azotami”), nie było modernizacji. Można to tłumaczyć przygranicznym położeniem przemysłu. Ważne były sprawy strategiczne. Stąd COP zbudowany został w bezpiecznej odległości od granicy. Śląsk w sposób szczególny przyczynił się do jego powstania, ale kosztem zachowania swojego surowcowego oblicza.
Przed wojną mieliśmy do czynienia z dwiema racjami – ogólnopolską, która uważała, że w interesie kraju leży rozwój zacofanych obszarów. Cywilizowanie kraju. Taka była polska racja stanu i trudno się z nią nie zgodzić. Opcja regionalna była inna – to oznaczało stagnację śląskiego przemysłu i powiększający się dystans wobec niemieckiej strony.
Tam bowiem trwały wielkie zmiany – szczególnie po 1933 r. Nowe technologie w górnictwie pozwoliły prawie trzykrotnie zwiększyć wydobycie węgla. W Zdzieszowicach zbudowano zakłady koksochemiczne, a w Blachowni zakłady chemiczne nastawione m.in. na produkcję benzyny syntetycznej. To były miary nowoczesności. Do tego potężne zakłady zbrojeniowe w okolicach Gliwic i dalej na zachód; rozwijał się przemysł przetwórczy… Rozpoczęto budowę Kanału Gliwickiego i autostrady Berlin – Bytom. Pewnie, że można już było wyczuć wojnę, ale po polskiej stronie robiło to wrażenie. Szczególnie wśród kilkunastu tysięcy robotników chodzących (jeżdżących) codziennie tam do pracy.
Mamy 90. rocznicę wielkiego wydarzenia. Czy w tych dniach zdołamy wypracować „złoty środek”, co do charakteru pojawienia się Śląska w państwowości polskiej? Wątpię, ale próbować trzeba. Tak samo będziemy spierać się w innych sprawach, które można zamknąć w pytaniu: czym było, a czym powinno być, autonomiczne województwo w II Rzeczpospolitej?
Komentarze
Drogi Redaktorze,
Czyż Niemcy nie mieli tego samego strategicznego dylematu między racją ogólnopaństwową a regionalną? Przecież to jesscze większe państwo. A mimo to produkcja oraz modernizacja przemysłu rosła….
To nie COP a Polnische Wirtschaft winien: proszę spojrzeć jak „działają” w granicach Polski autostrady: miało być szybciej a korki na bramkach wjazdowych i wyjazdowych, bo to co nie jest problemem w całej Europie nagle okazuje się nie do przejścia w zarządzanej przez warsiawę sieci autostrad – w rezultacie jest jak u Barei (rocznica śmierci wkrótce przypada): zamiast szybciej stoi się w korku 40 min.
Odpowiedź jest prosta: jaśniepanowie Bęc-Walscy mają ogromne ego i poczucie misji mocarstwowej tylko na zarządzaniu przemysłem się nie znają. Kierowanie fabryką to nie to samo co „tresowanie” włościan na folwarku. Wywoływanie powstań na zasadzie „jaka piękna katastrofa” jest łatwiejsze, bo rozumu nie wymaga, niż budowanie dróg i kolei. To samo z resztą zrobili w Galicji w XIX w.(póki Wiedeń wymuszał reformy był postęp, kiedy wywalczyli autonomię dzięki której władzę przejęła administracja zdominowana przez Polaków, zaczęła się powolna zapaść) więc problem jest mentalnościowo-systemowy. Polski mesjanizm jest po prostu feudalny i ciągniej w dół zarówno siebie jak i tych, których sobie siłą podporządkuje…..
….20 czerwca to niestety smutna rocznica…..
wielkie zmiany – szczegolnie po 1933r.
Bez Śląska dzisiejsza Polska była by biedna jak mysz kościelna. Bez Polski, Śląsk byłby jednym z najbogatszych landów w Niemczech. Pytanie czego wtedy chciał Śląsk?
Oczywiście G. Śląsk nie byłby jednym z najbogatszych landów, bo po II wojnie mógł być najwyżej częścią NRD.
Janie czytałem ten tekst w całości w najnowszym wydaniu POLITYKI i mam nadzieję, że dotrze ta treść przynajmniej do czytelników tygodnika. Wszystkim piewcom „potęgi” II RP wsypał pan garść żwiru w ich niezawianą wiarę w moc odrodzonego państwa, które miało trudności ze skonsumowaniem produkcji przemysłowej pochodzącej z Górnego Śląska. Nie jest i nigdy nie było moją intencją wyszydzanie biedy i zacofania odradzającej się Polski, a jedynie chęć prostowania mitów szkodzących ocenie tamtych czasów. Do odczarowania tych bajek zaczynają się nareszcie zabierać ludzie kultury (w końcu i pan do nich należy) i badacze historii, w coraz liczniejszych publikacjach, filmach, dramatach teatralnych.
Najistotniejsze będzie zbadanie i zweryfikowanie historii tzw. powstań śląskich, które nie były zdaje się tym, co na takie miano zasługuje. Pierwszą „jaskółkę” oświetlającą tamte lata przywiózł na spotkanie z polskimi historykami francuski generał:
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/465865,francuzi-pomagali-na-slasku-bo-to-bylo-w-ich-interesie,id,t.html
Jak na razie nic z tego jeszcze nie wynikło, ale skoro przekazał polskiej stronie dokumenty historyczne, to spodziewam się niebawem ich opracowania i podania opinii publicznej do wiadomości.
Polska się dziwi, a my się wściekamy, ponieważ złupiono nas w okresie międzywojennym, a po wojnie wydojono do krwi, więc domagamy się od niej rekompensaty i zadośćuczynienia. Jeśli Polska nie ma pomysłu ( a widać wyraźnie, że nie ma) na rekonstrukcję naszej ojczyzny, to niech się przestanie upierać przy status quo, bo prędzej czy później dojdzie do jawnego buntu (już całkiem młodych ludzi), którego w nowych europejskich warunkach nie opanuje żadne centrum.
W 1918 oddano wladze ludziom z Pikutkowa Dolnego/Warszawy/ wzorujac sie na totalnie scentralizwanym systemie rosyjskim….i tak juz zostalo!!RAS nie ma szansy to zmienic i mlode pokolenie dalej bedzie jezdzic za granice za praca.Wladze przejeli historycy,rolnicy a np.szczytem absurdu to oddanie wladzy w kopalniach ludziom ktorzy nigdy kopalni nie widzieli.To sie niestety nie zmieni-brak krytycyzmu wladzy Pikutkowa D.zniszczy polska gospodarke predzej czy pozniej!!!!
Pan Dziadul napisał pochwałe polityki gospodarczej III Rzeszy na Śląsku
Dla większości mieszkańców tej części Górnego Śląska, która znalazła się w granicach Polski, był to zapewne „powrót” . Ostatecznie, 55,8% z nich głosowało za Polską podczas plebiscytu.
Słusznie zwrócono powyżej uwagę, że gdyby GŚ nie znalazł się po wojnie w granicach Polski, to byłby częścią NRD, a obecnie może wschodnim landem Niemiec, jednym z tych, w których władze co roku burzą tysiące niezamieszkanych przez nikogo, a w pełni nadających się do użytku domów (chyba jedyny taki przypadek na świecie – ale nie jestem pewien, czy jest się czym chwalić…). Nie chcę rozwijać tego wątku, bo to blog poświęcony Śląskowi, ale jeśli ktoś chce, to bardzo chętnie podyskutuję o czymś, co można złośliwie określić jako „deutsche Wirtschaft” w ostlandach. 😉
Śleper, piszesz:
***Polska nie ma pomysłu ( a widać wyraźnie, że nie ma) na rekonstrukcję naszej ojczyzny***
Oczywiście,masz pełne prawo do takiego podejścia. Ale jeżeli ma to być poważna dyskusja o Śląsku, to moim zdaniem nie można ignorować rzeczywistości i zapominać, że dla większości żyjących tu ludzi, nie ma przeciwstawienia „Polski” z „moją ojczyzną”, bo za swoją ojczyznę uważają oni właśnie Polskę, a Śląsk z kolei, za swój region, czy też „małą ojczyznę”.
Piszesz – zmiana status quo. Kto miałby o niej decydować?
Mamy przecież wybory, nie tylko ogólnopolskie,ale też samorządowe.Obywatele mogą dać w nich wyraz wszelkim swoim poglądom, odczuciom… I właśnie w wyborach samorządowych, na terenie historyczno-geograficznego Górnego Śląska, RAŚ zdecydowanie przegrywa nie tylko z PO, ale nawet z PiS.
Przed dyskusją o „zmianie status quo” (cokolwiek zmiana ta miałaby oznaczać), dobrze byłoby jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, kto byłby skłonny taką zmianę poprzeć, lub przynajmniej zaakceptować, a kto nie.
Mniej więcej tak to wygląda w Europie, a świeżym przykładem jest Zjednoczone Królestwo, gdzie Alex Salmond, pomimo zdobycia przez SNP w wyborach w Szkocji bezwzględnej większości głosów, nie czyni przecież żadnych kroków na własną rękę, a zamierza zapytać mieszkańców Szkocji o zdanie, wyrażone w referendum.
Przywołany przykład Szkocji akurat się nada, ponieważ pozwala prześledzić długą drogę Celtów od poddanych Anglii do czekającej za rogiem niepodległości. Alex Salmond nie został wyciągnięty przez iluzjonistę z cylindra, a jest którymś tam z kolei politykiem, który postawił sobie i Szkotom za cel, uzyskanie autonomii, a w drugim kroku niepodległego państwa wśród narodów Europy. I to właśnie jest sedno sprawy, czyli proces kształtowania, a właściwie odradzania się tożsamości i proporcjonalne do tego zdobywanie podmiotowości politycznej. Jak wiadomo współcześni Szkoci nie posługują się galeickim i jakoś tam nikomu nie przyjdzie do głowy kwestionowanie ich odrębności narodowej z powodu języka angielskiego (ale to tak tylko na marginesie do infantylnego pytania „ktoś ty taki?”).
Proces kształtowania się świadomości śląskiej został zapoczątkowany przed drugą wojną światową i zastał wdeptany w ziemię po jej zakończeniu, więc trochę musi upłynąć czasu zanim obrośnie w siłę zdolną skopiować ruch niepodległościowy Szkotów. Ważne, że się to dzieje i to nie tylko za sprawą RAŚ i pana Gorzelika, którym jako pierwszym udało się wejść do polityki związanej z władzą.
Warto by też trochę rozwinąć temat: Duma Szkotów z przynależności do UK w zestawieniu z brakiem dumy Ślązaków z przynależności do Polski. Zostawiam ten temat @Galicyjokowi.
Jeśli zaś chodzi o roztaczanie dywagacji na temat tzw. historii alternatywnej, to mogę tylko powiedzieć, że dzieje zmieniały się nieraz z błahszych powodów, więc śmiało stawiam tezę, że bez wojny domowej na Śląsku Hitler nigdy by do władzy nie doszedł. A kto mi udowodni, że się mylę?
Wschodnie landy kolego @Górnoślązaku wstają ostatnio z kolan, tak przynajmniej donosi prasa. Wierzyć?
Pyrsk
mama
Alex Salmond zamierza zapytać w referendum mieszkańców SZKOCJI a nie ANGLII z Londynem na czele. Samorząd w Polsce świetnie się sprawdza na poziomie gminy (i jak sądzę marsz przez instytucje zwolenników śląskości dopiero się zaczął) w każdym razie kibicuję) ale autonomia – a ta daję prawdziwą kontrolę nad życiem gospodarczym i finansami – to co innego i inny zakres zadań. Tzw. reforma samorządowa na poziomie powiatów nawet przez jej autorów z 1998 roku jest obecnie uważana za klapę połowiczną (zbyt duża liczba powiatów za to słabo z finansami, masę niewydolnych powiatów grodzkich etc. samorządowe województwo zupełne nieporozumienie: mało kompetencji bo większość pozostała w rozdętych urzędach wojewodów przywożonych w teczce z warsiawy i odpowiedzialnych przed skrajnie scentralizowaną administracją rządową). Rzucają ochłap i cieszcie się, że dali aż tyle? Niczym koncesjonowana opozycja w PRL.
A jeżeli już o referendum rozmowa: Proszę bardzo zróbmy referendum ale tylko na Śląsku i z udziałem mieszkańców tego regionu (np. wg tych samych zasad co przed wojną), żeby nie decydowały powstańczo-bogoojczyźniane obsesje warsiawy. I może głosujmy nie nad „ledwo autonomią” tylko nad np. przynależnością Śląska na prawach landu do RFN. Ciekawe jaki byłby wynik, ha???!!! Głowę daję, że nawet najwięksi tzw. „polscy patrioci” gotowi zagłosować za… przynależnością do Niemiec, bo mieliby w ręku los własnych dzieci a nie ideologiczne miazmaty z muzeum powstania warsiawskiego. Ci sami ludzie, którzy z całej tzw. polski głosują nogami przesiedlając się do Irlandii czy do owej Szkocji sir Salmonda niezależnie od mowy ojczystej i sentymentu głosowaliby przyszłością własnych dzieci a zatem pragmatycznie. Nawet najwięksi „partyzanci-patrioci” z kieleckiego widzą jak nadal ogromne są dysproporcje w poziomie życia między Niemcami a Polską nawet gdyby wziąć pod uwagę byłe NRD oraz jak ogromnie się Śląsk i cała reszta polski zmieniły gdy napłynęły środki z Unii, a gdyby……
Czy są panowie się gotowi założyć JAK WYPADŁBY WYNIK PLEBISCYTU dzisiaj? Bo jak głowę dam, że nawet uważający się za polaków mieszkańcy Śląska, będący potomkami przybyszów skądkolwiek nie głosowaliby za polską w jej obecnym kształcie i stanie, który wszak nie jest najgorszy. Najwięksi nawet fanatycy rzucą w kąt ideologię gdy trzeba pomyśleć o własnej rodzinie, dzieciach wnukach i tym jak im się w życiu wiodło będzie. Liczba i status emigracji polskiej nie tylko ze Śląska, która żyje w obecnych granicach RFN pokazuje, że nie jest to życie najgorsze. Oczywiście w takiej wierze wiele jest naiwności, bo operacja taka w skali makro wywołałaby nieprzewidywalne torsje społeczne, gospodarcze i każde inne ale proszę zważyć, że dokładnie tak myślano także i przed tamtym plebiscytem (gdzie polska kusiła nie tylko autonomią ale i 8 godzinnym dniem pracy – ciekawe co teraz by zaoferowała). Problem w tym, że warsiawa też to wie (Nie na darmo był jeszcze niedawno taki kawał, że aby poprawić sytuację gospodarczą należy wypowiedzieć wojnę USA i następnego dnia się poddać.), ale w ramach promocji własnego stanowiska ma tylko bardzie elegancki knut – cóż tradycja carów-królów polskich zobowiązuje – i kolejną wersję heroicznej legendy o czterech pancernych (pardon teraz czas humoru). W filmie Kingsajz dla zilustrowania tej sytuacji była piękna anegdota na ten temat: „Nadszyszkowniku!!! Oni nas [warsiawy] nie potrzebują, co zrobimy…. Nic nie szkodzi, za to my potrzebujemy ich…]. Dlatego warsiawa i jej agenci nigdy nie zgodzą się by na Śląsku odbyło się takie referendum jakiego Salmond chce dla Szkocji. No chyba, że może jednak założymy się o jego wynik?
Alex Salmond marszałkiem województwa śląskiego !!!
@Śleper
Przywołany przykład Szkocji akurat o tyle słabo się nadaje, że Szkocja ma za sobą długie tradycje rzeczywistej tożsamości i państwowości, złamanej przez Anglików lecz nigdy nie zapomnianej.
Właściwszymi odpowiednikami dla Śląska (choć oczywiście nie idealnymi) są Białoruś czy Kosowo.
/bez wojny domowej na Śląsku Hitler nigdy by do władzy nie doszedł/
„Wojna domowa” była konsekwencją wprowadzonej przez Anglików (na skutek stanowiska Niemiec) zmiany do pierwotnego projektu traktatu wersalskiego, przewidującej oddanie całości Górnego Śląska Polsce. Gdyby przeszedł pierwotny projekt, niemieckie poczucie upokorzenia i osłabienie ekonomiczne byłyby jeszcze silniejsze, przez co grunt dla Hitlera byłby tym podatniejszy.
A więc wybacz, ale Twoja teza bardzo jest naciągana.
No cóż, Śleper, żałuję nieco, że nie znalazłeś odpowiedzi na postawione przeze mnie wyżej pytania – byłby to jakiś impuls do dalszej dyskusji. Rozumiem zatem, że wszelką dyskusję na temat „zmiany statu quo” , odkładamy do momentu zdobycia przez RAŚ większości w wyborach do sejmiku. Niemniej jednak, jeżeli przyjdzie Ci coś na myśl w tej kwestii – pisz śmiało. 😉
Co do kwestii „kształtowania się świadomości”, to dobrym przykładem może być sprawa Jana Rducha z Rybnika, który już kilka razy proponował, by tamtejszemu liceum odebrać imię Powstańców Śląskich, argumentując że nie ma kogo czcić, bo „powstania to była wojna domowa”. Nie wchodzę tu w ocenę powstań śląskich – moim zdaniem rzeczywiście miały one cechy wojny domowej, z zewnętrzną interwencją z obu stron. Ale – jaka była reakcja w Rybniku na tą propozycję?
Nauczyciele szkoły – NIE
Rodzice uczniów – NIE
Prezydent Rybnika (wybrany w bezpośrednich wyborach przez mieszkańców miasta znaczną większością głosów) – NIE
I mówimy tu o Rybniku, w którym znaczna większość ludności to przecież autochtoni; obawiam się, że np. w takich Tychach czy Jastrzębiu, reakcja byłaby jeszcze mniej zachęcająca. 😉
Zatem,Śleper, jeśli komuś zależy na zmianach w sferze, nazwijmy to symbolicznej, to nic prostszego – niech sobie wybierze radnych, którzy takie zmiany będą popierali. To przecież leży w kompetencjach samorządów gminnych, a nie Warszawy.
Co do kwestii dumy mieszkańców Śląska z Polski, to jak wiadomo mamy obecnie Euro. Ja sam, żadnej chorągiewki do samochodu nie przymocowałem – bo nie jestem jakimś wielkim fanem piłki nożnej, no i uważam, że barwy państwowe powinny zasadniczo być wywieszane w dniach państwowych świąt, a nie przy innych okazjach.
Zakładałem zarazem, biorąc pod uwagę liczbę osób mających tu obywatelstwo niemieckie, że na Śląsku pojawi się różna symbolika – polska, niemiecka, może też „śląska”. No i co? I lipa 🙂
Polskich chorągiewek które widzę codziennie w Katowicach (może powinienem raczej pisać „widziałem”, bo po dzisiejszym meczu zapewne to się skończy ;)) nie byłem w stanie zliczyć -tyle ich było. Zresztą, kto mieszka na Śląsku, ten wie o czym piszę (jak jest w innych częściach Polski, nie wiem, bo akurat w tych tygodniach nigdzie nie wyjeżdżałem).
Niemieckie widziałem 3 razy (2 razy obok polskich i raz – samą). Co jest trochę dziwne – może złożyć to na karb braku zainteresowania sportem? Co prawda, organizacja mniejszości niemieckiej na GŚ od 1990 r. miała raczej zerowe sukcesy w wyborach samorządowych, a ostatnio liderzy tej mniejszość w Polsce roztrząsali temat, jak to możliwe że połowa polskich Niemców uważa się zarazem za … Polaków (ja też nie wiem, jak to możliwe ;)), niemniej tak czy inaczej, mieszka tu przecież jakieś 10% – 20% ludzi,odczuwających związek z Niemcami, czy to przez obywatelstwo, czy z innych względów.
Barw żółto- niebieskich (Ślązacy grają zarówno w drużynie niemieckiej, jak i polskiej) nie widziałem ani razu.
Ktoś może powiedzieć, że to tylko sport i że w związku z tym, o niczym to nie świadczy.
A ja zapytam – czy ktoś nie odczuwający związku emocjonalnego z Polską, obnosiłby się z taką symboliką?
No niestety, czy się to komu podoba, czy nie, polityka i sport są ze sobą powiązane na wiele sposobów.
Euro dla Polski pewnie już się kończy, ale może jest o czym pomyśleć w kontekście słyszanych tu i ówdzie twierdzeń, że „Śląsk odcina się od Polski” 😉
bartoszcze:
Przykład z Kosowem nie jest według mnie trafny, gdyż w jugosławiańskim Kosowie ,ok. 85% ludności zupełnie jednoznacznie deklarowało się jako Albańczycy (a nie Kosowianie czy Jugosłowianie), około 10% jako Serbowie. Raczej trudno to porównywać do dzisiejszego Śląska.
fatalny traktat wersalski(plus pare nastepnych n.p. trianon) nie tylko nie zakonczyl pierwszej wojny, ale przygotowal scenariusz na nowe;
trudno zarzucac przedstawicielom hondurasu i haiti, ze nie mieli pojecia o sytuacji w europie, ale fakt, ze nie mieli na tym kongresie i wegrzy i niemcy nic do powiedzenia,
bylo po prostu historyczna tragedia.
@Górnoślązak
16 czerwca o godz. 16:29
***…proponował, by tamtejszemu liceum odebrać imię Powstańców Śląskich, argumentując że nie ma kogo czcić, bo „powstania to była wojna domowa”. Nie wchodzę tu w ocenę powstań śląskich – moim zdaniem rzeczywiście miały one cechy wojny domowej, z zewnętrzną interwencją z obu stron. ***
Nie wtrącam się do dyskusji z innymi blogowiczami, chciałbym tylko próbować uściślić pewną sprawę. Rozumiem (formalnie) tego pana z Rybnika, ale uważam, że ani on, ani szanowny Górnoślązak nie patrzą na tzw. powstania od jedynie ważnej strony – kto finansował „nibypowstańców” i zorganizował napad na wtedy jeszcze niemiecki obszar. Chłopi i robotnicy śląscy ze swych skromnych dochodów nie mogli zakupić choćby tych 9 pociągów pancernych i całej reszty uzbrojenia. Była to klarowna i czysta (brudna) próba aneksji Śląska tak jak Zaolzia i wschodnich i północnych terenów przez młode państwo polskie pod wodzą Marszałka (udającego idiotę) – przy łaskawej pomocy moralnej Francuzów. A więc nawet nie wojna domowa cywili, którzy się pałkami obkładają – do skutku. To wszystko było finansowane przez tych, którzy znali wartość gospodarki śląskiej i chcieli nią zawładnąć, co się zresztą stało.
Piszesz, o „zewnętrznej interwencji z obu stron”. To jest nieścisłe! Nie było dwóch „obcych” stron, tylko jedna – Polska!!!
Śląsk był jeszcze w Niemczech i Niemcy bronili swojego terenu przed agresorami i wrogiem wewnętrznym, finansowanym przez sąsiednie państwo. Ja na to wszystko patrzę chłodno, bez specjalnego zaangażowania emocjonalnego, oceniam tę historię od strony formalnej. Nie czułem w zasadzie wielkiego sentymentu do dziadków, którymi ozdabiano trybuny pierwszomajowe w PRL, oni nie wiedzieli, że władza sobie tylko z nich kpi jak z każdej marionetki, ale nie przeszkadzało mi, że pracowałem w instytucji, która miała w nazwie „Powstańców Śląskich”. Nawet nie zauważyłem, że przy reorganizacji – awansie – instytucji zniknęli „Powstańcy” z nazwy, a obecnie się nawet dziwię.
PS
Uważam, że każdy ma prawo czcić tych, którzy walczyli o cokolwiek zgodnie ze swymi racjami, a potomkowie powstańców nie mają powodu nie szanować swoich przodków tylko dlatego, że ich mamiono obietnicami wspaniałości, gdy Śląsk będzie należał do Polski. Oni w to wierzyli i ginęli, należy im się pamięć potomków, m. in. w izbach pamięci i w nazwach instytucji – byle nie szaletów miejskich!
Ci potomkowie powinni jednak poznać fakty historyczne, a nie fałszywe mity, ale to jest zupełnie inna sprawa i nie wierzę, aby przy polskiej megalomanii znaleźli się historycy, którym zależałoby na prawdzie.
Jest piękny przykład mitu o bohaterskiej obronie wieży spadochronowej, mit dawno obalony, ale zbyt piękny, aby się go wyzbyć. PREZYDENT KRAJU – pseudohistoryk „z bulem” czcił w Katowicach ten bohaterski czyn młodzieży, który podobno nigdy nie miał miejsca. To jest żałosne i zupełnie niepotrzebne.
„This is Poland – wie es leibt und lebt”, nie oczekuję już szukania prawdy historycznej nawet w wolnej Polsce, bo w PRL rozumiałem historyków i nikogo nie potępiałem nawet wtedy, gdy stosowali ewidentne kłamstwa – mieli żony i dzieci!
Brawo Panie Redaktorze! Bardzo dobra tresc,pierwszy raz zgadzam sie z Panem w 100%.Swietne komentarze „Slepra”i „Galicyjoka”,prawie wszyscy moi znajomi podzielaja Wasz punkt widzenia na sprawy slaskie.
bartoszcze16 czerwca o godz. 10:24
Wybacz, ale chyba w ostatnim akapicie coś ci się pomyliło, ponieważ frustracja Niemców rosła proporcjonalnie do upokorzenie traktatem wersalskim, więc w mojej wersji historii alternatywnej, Hitler doszedł do władzy właśnie dzięki tymi idiotycznym zapisom. Zostawmy to jednak na boku, nic się nie odstanie z tamtych zdarzeń, ale nie od rzeczy jest ukazywanie działań sojuszu UK, Francji i Rosji w stosunku do ówczesnych Niemiec, które tak na dobrą sprawę wojny nie przegrały na polu bitwy.
@Górnoślązaku, dzisiaj przy hasikou (śmietniku) kilku obwiesiów krzyczało: Polska gola!!, a na co dzień złorzeczą Gorolom. Póki co, nikt jeszcze nie wpadł na pomysł stworzenia śląskiego związku piłki nożnej z siedzibą w ( Katowice, Bytom, Opole ???) i nie oczekuj nawet ode mnie, ażebym kibicował Rosjanom! Moje prognozy ziściły się jak zwykle w połowie tzn. z grupy wyszli Grecy (na przekór Rosjanom) i po bratersku traktowani Czesi (nie dali naszym kopnąć gały po 20 minucie spotkania).
Ślązacy zagłosowali w części naszej ojczyzny za Polską, bo ta obiecała im więcej niż Niemcy, ale już za chwilę przekonali się, że zostali wykiwani, odstawieni na out. Nasz bohater śląski znalazł został uwięziony i wykończony przez sukinsyna Piłsudzkiego, którego pomnik muszę z obrzydzeniem omijać w Katowicach!!! Czy wam Polacy wydaje się, że Ślązacy tego nie pamiętają?
Dzisiaj @Górnoślązaku wszyscy są piśmienni, a niektórzy nawet dociekliwi i biada wam oszustom z Polski, bo prawda wyjdzie na wierzch, bez względu na szerzoną bogoojczyźnianą propagandę.
Świństw Polacy nie popełnili więcej niźli inni, ale upieranie się przy swojej bieli zaprowadzi was w przepaść.
Pozdro
Przyklejam sie do komentarza @IWO , z podziękowaniem dla Pana Jana Dziadula .
Waldemar
Śleper z 16 czerwca po godzinie 23 -tej .
Twoja Odpowiedź w strone @Bartoszcze dosadana do bólu ,musi uczyć tych co nie chcą ,nie potrafią zrozumieć ,że 90 lat minęło kiedy państwo Polskie rozpoczęło destrukcyjny wpływ na tą ziemię , na pokolenia mieszkające tu poprzez wieki .Zamiast wykorzystać potencjał INNNOŚCI G. ŚLASKA ( tj .jej malutkiej części – patrz mapa w dziele Historia Górnego Śląska ), który poprzez wieki stał się Skarbem Polski XXwieku ,nastąpiło rugowanie Ślazków i Śląskości i dziwna Polonizacja cokolwiek by to znaczyło .
Tydzień minął kiedy byłem w Potsdamie m.in Schlose Sanssouci .Tam obok pałacu Fryderyk II zgodnie z jego testamentem (dopiero w 1992 r , a zmarł w 1776 ) złożono go do grobu – obok podobne płaskie 7 płyt równe z trawnikiem gdzie po kolei grzebali jego psy .Alte Fritz śpi ze swoimi psami .
Na jego plycie zgodnie również z jego testamentem rozrzucane są kartofle ( kwiaty?? -oj nie !!).
Ten dla nich wielki Król uznał , że fakt , iż to On zarzadził powszechną uprawę Kartofli i uratował swoich podsądnych od głodu – było najwiekszą zasługą jego życia . Nie wygrane wojny , znaczenie Prus w Europie , ale to że nakarmił głodnych poddanych .
Czy Polska od 90 lat jest wstanie pokazac taki symboliczny fakt demonstujący wdzieczność dla Ślaska za te już 90 lat dobroczynności (Karmienie !!!) dla kraju nad Wisłą ?
NIE ,nie jest w stanie ,ponieważ nawet współcześnie zachowuje się wrogo wobec kulturalnych potrzeb Ślązaków , nie mówiąc już o Autonomi gospodarczej .
ps.
Co do marszałka na Koniu ,to już dawno pstulowałem na blogach , by pozostawić na tym cokole KONIA jako symbolu cieżkiej pracy w kopalniach i wspomaganie górników przez wieki .Natomiast marszałka zabrać w inne miejsce w Polsce i dać mu wreszcie pod dupe Klacz ,a nie Wałacha ,na ktorym siedzi z czego byłby zadowolony . Dziś ten pomnik irytuje i nie pasuje .
Pan Dziadul pisze sobie i nikt mu tutaj nie oponuje:
„Było to połączenie Górnego Śląska z Polską, czy przyłączenie do Polski?”
„Bez wątpienia Polska objęła, w wyniku decyzji międzynarodowych gremiów, suwerenną władzę nad Górnym Śląskiem.”
Macie coś do pisania?
To sobie wszyscy zanotujcie i zapamiętajcie raz na zawsze;
w wyniku wywołanej przez „nowo odrodzoną” Polskę wojny domowej, zbrojnej napaści na niemieckie „kresy wschodnie” i machlojek „zwycięskich mocarstw”, od państwa niemieckiego oderwano i przyłączono do Polski TYLKO CZĘŚĆ Górnego Śląska !!!
Mniejszą(!), ale za to „najwartościowszą”.
To, że było to potem m.in. jednym z powodów dojścia do władzy A.H. a w efekcie II wojny światowej, nie będę tłumaczył komuś, kto nie widzi różnicy między wymionami, a całą krową!
@Śleper
Chyba jednak Ty nie zrozumiałeś.
Rozważmy 3 warianty:
1/ GŚl zostaje w całości przy Niemcach, upokorzenie Niemiec jest mniejsze = Hitler nie dochodzi do władzy (to jak rozumiem Twoja koncepcja)
2/ Na GŚl jest „wojna domowa”, podział Śląska upokorzenie Niemiec -> Hitler dochodzi do władzy (scenariusz rzeczywisty)
3/ GŚl w całości przypada Polsce -> prawdopodobieństwo dojścia Hitlera do władzy jest mniejsze czy większe?
I – czy Ci się to podoba czy nie – w Wersalu 2/ było opcją dla 3/, a nie dla 1/.
@Antonius
/Śląsk był jeszcze w Niemczech i Niemcy bronili swojego terenu /
Mylisz się. Wtedy to już był obszar plebiscytowy, który miał zostać podzielony między Polskę a Niemcy. Niemcy nie miały do niego ani odrobinę większych praw niż Polska.
Tylko uściślam.
PS Niemieccy chłopi i robotnicy również uzbierali gdzieś swoje pociągi pancerne.
@Górnoślązak
Przywołując przykład Kosowa nie zajmowałem się proporcjami, tylko procesem tworzenia się narodu.
@ Górnoślązak
Z niezmiennym zdumieniem od wielu lat obserwuję „gen polskości”, posiadający swoisty kod, który nakazuje , delikatnie mówiąc, interpretować wszystko inaczej.”Ostatecznie 55,8% głosowało za Polską…”
Skąd te dane, albo inaczej ,dlaczego to uproszczenie? Przecież prostą, oczywistą oczywistością, bez wdawania się w szczegóły / np. jak głosowała wieś, a jak miasta itp./ jest wynik plebiscytu tj. 59,5 za Niemcami , 40,4% za Polską. Bez podania szczegółów tylko takie dane są uprawnione! Powrót do Polski? Po 600 latach? Miłość to ciężkie zaburzenie psychosomatyczne, ale nie tak długie. Raczej, oj tam , oj tam…
Nie wiem dlaczego nie pojawił się mój komentarz, więc piszę jeszcze raz.
@Górnoślązak
Z niezmiennym zdumieniem od wielu lat obserwuję tzw. „gen polski”, który posiada swoisty kod nakazujący interpretować wszystko, delikatnie mówiąc – inaczej. „Ostatecznie 55,8% głosowało za Polską…” Skąd te dane, albo inaczej, dlaczego takie uproszczenia? Najprostszą oczywistą oczywistością, bez wdawania się w szczegóły /np. jak głosowała wieś, a jak miasta itp./ jest fakt, że 55,5% ludności głosowało za Niemcami, a 40,4% głosowało za Polską. Jedynie w ten sposób można podać dane bez komentarza, jak wynik meczu, na sucho. Jeżeli pisze się, że do 30 min. prowadziliśmy 1:0 , to nie jest to uczciwe. Powrót do Polski? Po 600 latach? Miłość to ciężkie zaburzenie psychosomatyczne, ale nie trwa tak długo. Raczej oj tam, oj tam …
Przepraszam miało być uratował swoich poddanych od Głodu a nie…. podsądnych .
Antoniusie, piszesz:
*** To jest nieścisłe! Nie było dwóch „obcych” stron, tylko jedna – Polska!!!
Śląsk był jeszcze w Niemczech i Niemcy bronili swojego terenu ***
Nie wierzę, byś nie wiedział, że w styczniu 1920 r. Górny Śląsk (a ściślej – obszar plebiscytowy) został wyłączony spod suwerennej władzy niemieckiego państwa – właśnie dlatego, że był obszarem spornym pomiędzy Polską a Niemcami, którego kwesta przynależności państwowej miała dopiero zostać rozstrzygnięta. Władzę sprawować zaczęła Międzysojusznicza Komisja (bez udziału zarówno przedstawicieli Niemiec, jak też Polski), której towarzyszyły towarzyszyły siły alianckie – tj. francuskie, brytyjskie, włoskie. Natomiast żadna jednostka sił zbrojnych ani Niemiec, ani Polski, nie mogła przekroczyć granic Śląska.
Oba rządy – zarówno Republiki Weimarskiej, jak i RP, oświadczyły iż akceptują te ustalenia.
Państwo niemieckie nie mogło zatem bronić „swojego” terenu – bo dla tego państwa nie był on już „swój”, jako wyłączony spod niemieckiej suwerenności i administrowany przez aliantów i – pamiętajmy o tym! – nie broniło go. Żadna jednostka sił zbrojnych Republiki Weimarskiej nie wzięła przecież udziału w walce z powstańcami. W walkach tych po stronie niemieckiej uczestniczyły gównie, w II i III powstaniu, oddziały tzw. Freikorpsów (np. Freikorps Oberland z Bawarii) – formacji nielegalnych już wówczas według niemieckiego prawa. Freikorpsy zostały bowiem rozwiązane przez niemiecki rząd w 1920 r. po nieudanym tzw. Puczu Kappa. Ich członkowie nawet zaś przed rozwiązaniem, nie mieli nigdy statusu funkcjonariuszy czy żołnierzy niemieckiego państwa.
Oczywiście, rząd niemiecki , deklarował jedno, a robił co innego – tolerował działalność freikorpsów, a nawet po cichu im pomagał.
Działalność freikorpsów finansowała jednak w największym stopniu niemiecka narodowa prawica – znowu: niezgodnie z niemieckim prawem, bo przecież (przypomnijmy znowu) sam rząd Republiki, zwanej już wtedy Weimarską, je zdelegalizował 😉
Identycznie postępował rząd polski – zobowiązał się do przestrzegania wspólnych ustaleń, a wspierał powstańców, a nie byli oni, podkreślmy to dla jasności, częścią Wojska Polskiego. Formalnie ich związki z polskim państwem były żadne, tak jak i związki freikorpsów z państwem niemieckim 😉
Reasumując, państwa dopuszczały zatem się ingerencji z zewnątrz w obszar plebiscytowy, nad którym suwerenność żadnemu z nich wówczas nie przysługiwała.
Śleper:
Mam nadzieję, że pisząc „nasz bohater śląski” nie masz na myśli Korfantego? Ja już parę razy na jego temat przeczytałem na forach uczęszczanych przez „prawdziwy Naród Ślunski”, że Korfanty to był zdrajca Oberschlesien, który powinien za tą zdradę zawisnąć na szubienicy.
🙂
A poważnie:
A kto dziś kwestionuje, że Korfanty był represjonowany za rządów Piłsudskiego? Pokaż mi taką publikację. „Zapłacono” mu podle za jego zasługi dla RP, natomiast dobrze jest jednak pamiętać, że on nie trafił do więzienia jako dobry Ślązak uciskany przez złych Polaków, tylko jako jeden z polityków Centrolewu (a ściślej: polityk polskiej chadecji), razem z innymi polskimi politykami: socjalistycznymi, ludowymi, endeckimi – ramach policyjnego zwalczania opozycji politycznej przez obóz sanacyjny.
Jego tragiczny niewątpliwie los nie był wyrazem represjonowania „mniejszości śląskiej”, a przejawem policyjnych metod stosowanych w walce politycznej pomiędzy ówczesnym polskim rządem, a polską opozycją polityczną.
No cóż, gdyby zaś pozostał w Niemczech, to zakładając że nie zdążyłby wyemigrować, jego przeznaczeniem mógł być, prędzej czy później, tylko obóz w Dachau. Przyczyna podwójna: polityk propolski, dawny przeciwnik niemieckich nacjonalistów, no i chadek. Reżim narodowosocjalistyczny wysłał jednak do obozów na dłuższy czy krótszy czas różnych działaczy Partii Centrum…
Co zaś do:
***ówczesnych Niemiec, które tak na dobrą sprawę wojny nie przegrały na polu bitwy.***
to nie wchodząc w jakąś dyskusję, napomknę tylko, że gdybyś poczytał w jakimś niemieckim podręczniku czy książce historycznej (bo tam jest to najlepiej opisane) o „legendzie o ciosie w plecy”, o tym jak już we wrześniu 1918 r. Ludendorf oświadczył kaiserowi, że wojna jest definitywnie przegrana i że trzeba zaraz zacząć rozmowy z aliantami zanim dojdzie do okupacji Niemiec, a potem tenże Ludendorf w gronie oficerskim mówił, że dobrze że kapitulację podpisują cywile, bo odium poniesionej klęski spadnie na nich, a nie na wojskowych, to może zmieniłbyś zdanie.
„Roztomajte i roztoliczne” blogowicze p. t. !
Macie rację w ocenie mojej wiedzy historycznej na temat Śląska (tzn. o jej braku). Nawet nie czytałem grubej „Encyklopedii Powstań Śląskich”, którą żona dostała w nagrodę za wzorową pracę nauczycielską. Poszukałem tylko wyników plebiscytu w tych miejscowościach, które mnie interesowały. Sądziłem (intuicja plus przykre doświadczenie), że reszta i tak jest pewnie kłamstwem, więc nie czytałem. W zasadzie podziwiałem kolegę, który interesował się żywo historią Śląska i sypał faktami. Ja raczej podchodziłem do tego problemu intuicyjnie i emocjonalnie na bazie moich własnych doświadczeń i tego co mi opowiadali rodzice, a to nie jest baza do „naukowych” dyskusji. Wiem, że są dobrzy znawcy zagadnień śląskich, są jednak też szarlatani i tych jest chyba więcej. Nie mam nawet szans na przedśmiertną edukację i to z różnych powodów – zdrowotnych i mentalnych (ogólnie, bo mentalność mogłaby być zawarta w pojęciu „zdrowotny”).
Nigdy nie pasjonowałem się historią, uwielbiałem matematykę. Nie miałem szans na karierę w tej dziedzinie – i ten brak szans był rezultatem działań struktur powojennego państwa polskiego na naszym terenie – normalka: Symbioza struktur władzy politycznej i administracyjnej z mafią, przybyłą z poza Śląska, aby tu się obłowić (hasło – gang Bielski”). Zakończył lub przeniósł działalność w inne miejsce dawno temu, więc może Dr Google nie zna tego hasła. Gdybym był zarozumiały, to rozwinąłbym to hasło, ale wymagałoby to jednak przeczytania akt sądowych z archiwum, czego ja już nie potrafiłbym zrobić.
To też ukształtowało moją opinię na temat tzw. wyzwolenia i powrotu do Macierzy.
Moje „wyzwolenie” przypominało cudowne wyzwolenia – kolejne – Ziemi przez kosmitów w opowiadaniu „The Liberation of Earth” Williama Tenna – gorąco polecam!
Za braki w znajomości historii plebiscytu – nie przepraszam! Mógłbym jedynie dorzucić do oficjalnej wersji (polskiej, bo pewnie niemiecka jest inna, ale też jej nie znam) garść informacji o „szlachetnych” polskich powstańcach w kontaktach z moją rodziną i o tych „brzydkich”, który zginęli w walce o Kandrzin, leżeli spokojnie w mogile do roku 1945, a potem zostali „ewakuowani” w nicość, tak jak mauzoleum na Górze św. Anny, które dobrze pamiętam.
Śleper
14 czerwca o godz. 22:40
„bo prędzej czy później dojdzie do jawnego buntu (już całkiem młodych ludzi), którego w nowych europejskich warunkach nie opanuje żadne centrum.”
Te, Śleper przestać hecować bo ci gula pęknie i urlop nad polskim morzem diabli wezmą. Szczujesz chamie jeden na kraj który cie wychowal i opiekę zdrowotną gwarantowal. Jedz do Reichu i tam na jakimś „Platz” werbuj ochotników do walki o „deutsches Schlesien”. Jak nie dostaniesz pozwolenia na zbiórkę €rosów to pójdziesz siedzieć i będziesz ślunskim boheterem. Jesteś typowym przykladem ślunskiego pieniactwa i skundlenia. Spieprzaj dziadu ! – jak mawial nasz nieśmiertelny Prezydent.
PS.
Pozdrowienia dla Grzegorza Napieralskiego który dzialania tej RAŚiowej holoty jasno kreslil !
Nie będę się potykał koledzy @bartoszcze i @Gornoślązaku na scenariusze alternatywnej historii, bo taka dyskusja nie prowadzi do niczego. Przedstawiłem wprawdzie swoją opinię na ten temat, ale zrobiłem to bez przekonania, tylko dla zabawy. Dobrze jest się spierać o to, dlaczego coś się wydarzyło, a co by było gdyby, jest tylko lepszą lub gorszą zabawą.
@yosarian, zaproponował ciekawą interpretację (powinno być nagich faktów – bez „interpretacji”) faktów, co do których nikt nie może mieć wątpliwości. Faktami można jednak manipulować i przegraną przedstawiać w laurowym wieńcu zwycięzcy, czego nie omieszkali zrobić Polacy tuż po plebiscycie i bez końca kopiować do dnia dzisiejszego.
@Waldemarze, marszałek na wałachu, jest jak strofa wiersza, którą trzeba należycie odczytać. Wkurza mnie ta postać i pomnik, ale skoro już stoi, to niech tam zostanie, a tylko od nas zależy, czego dowiedzą się bajtle, gdy zapytają:” kto to taki na tym koniku?”.
Pyrsk
Coś na wesoło
Ja bardzo lubię, gdy politycy (również naukowcy) formułują śmiałe tezy, które wprawdzie trudno udowodnić, ale też nie jest łatwo wykazać, że są bzdurne. Mamy tego multum ostatnio, choćby o katastrofie Smoleńskiej i wyniku Polaków w Euro 2012. Najłatwiejsza teza w przypadku niepowodzeń wszelkiego typu to oczywiście „wina Tuska”, tej już nawet nie trzeba udowadniać.
Niezwykle śmiałe było twierdzenie Macierewicza, że gdyby ktoś nie podłożył świni panu Olszewskiemu podczas epizodu premierowskiego, to nie byłoby mgły w Smoleńsku. Mam nadzieję, że z grubsza odtworzyłem myśl geniusza. Nie pamiętam, czy przeprowadził odpowiednią konstrukcję logiczną, zakończoną sakramentalnym „cbdo”.
Ja postawię tezę, którą mogę udowodnić, choć brzmi niewiarygodnie.
Przyszło mi to na myśl, gdy mnie pouczono – chyba słusznie, bo przez kilka osób -że Śląsk w całości był już niezależnym organizmem, może nie wolnym, ale niezależnym zarówno od Niemiec jak i Polski (w okresie plebiscytu). Dlaczego nie miałby być teraz wolny całkowicie? To pytanie do Gorzelikowców jako moralne wsparcie.
Wracam do plebiscytu i postawię tezę:
„Moje życie – fizyczne istnienie – zawdzięczam państwu polskiemu, odrodzonemu po pierwszej wojnie”.
Dowód jest logiczny i bez luk, ale trochę skomplikowany. Zaczęło się od tego, że Piłsudski obawiał się niekorzystnego wyniku plebiscytu dla Polski i wymógł na Aliantach prawo do głosowania urodzonym na Śląsku mieszkańcom innych państw, licząc na potężny cios ze strony Polonii w Niemczech. Wiadomo już, że się przeliczył – udział był niewielki, a dało to szansę Niemcom na posłanie na obszar plebiscytowy Ślązaków z całych Niemiec. Tyle wielka polityka, powszechnie znana.
Teraz o mojej tezie i bałwochwalczemu uwielbieniu i wdzięczności do grobowej deski dla młodego, nieco zaborczego państwa polskiego.
Odezwę o powrót na Śląsk widać zauważyła pewna pielęgniarka dyplomowana (instrumentariuszka) w klinice w Akwizgranie, która już kilka lat nie była w domu. Zapewniano bezpłatny przejazd (w obie strony) oraz kartki żywnościowe na pobyt . Nie potrafię powiedzieć, który element zachęty zadecydował, ale ta Ślązaczka przyjechała specjalnym pociągiem do miejscowości Kandrzin (ja to opisałem szczegółowo w Silesii).
Pewnie wzięła kartki, nie wiem czy głosowała, ani na kogo, jeśli spełniła obywatelski obowiązek…, ale zmarnowała bilet powrotny – znalazłem go w dokumentach rodzinnych niedawno temu. Spotkała pewnego młodzieńca, może się zakochała, a może tylko pomyślała, że już czas założyć rodzinę. Cokolwiek było to było. Wyszła za mąż i urodziła mnóstwo dzieci, z których ja byłem siódmym.
Zbliżam się do końca dowodu. Gdyby nie Piłsudski i jego ludzie, moja matka nie przyjechałaby na Śląsk i nie spotkałaby mojego ojca, wzięłaby za męża jakiegoś Szwaba (precyzyjniej Nadreńczyka)… i ja bym wcale nie istniał!!!
Znam kilka osób, których taka myśl uradowałaby serdecznie.
PS
Znalazłem mój artykuł w archiwum Silesii. Opisane wydarzenia były nieco wcześniej – o rok. Oto link:
http://www.silesia-schlesien.com/index.php?option=com_content&view=article&id=119:prof-antoni-golly-jak-niemcy-organizowali-emigrantom-lskim-udzia-w-plebiscycie
Do Muratora ;
Spieprzaj Dziadu ! ;
ps.
Cokolwiek napiszesz na innych blogach dziennikarzy Polityki, to jesteś zawsze ściganym przez innych blogowiczow – pospolitym chamem .
.Cuchniesz Słąwojką tj. miejscem Twojego stałego zatrudnienia lub przebywania .
@Antoniusie, dzięki z link, piękny tekst.
Pradę powiedziawszy, jak się tak zastanowić, to nie mogę wyjść ze zdumienia, jak mogło wpaść do głowy Dmowskiemu (wszak to on ponoć był pomysłodawcą) coś takiego? Pomysł dla ówczesnej Polski z piekła rodem i tylko ktoś wyjątkowo tępy mógł zakładać, że emigranci śląscy mieszkający i pracujący na zachodzie będą masowo przybywać na plebiscyt. Jeśli opuścili Śląsk za chlebem i obrali kierunek Niemcy, Belgia, Francja a nie Polska, to należałoby przypuszczać, że z tą ostatnią nie wiązali poprawy swojej sytuacji materialnej. Dlaczegóż mieliby głosować za przyłączeniem Górnego Śląska do Polski, skoro swoje nadzieje realizowali właśnie tam. W tym miejscu dochodzimy do pytania sformułowanego przez @Galicyjoka, na które wprawdzie sam odpowiada, ale nie trzeba wielkiej przenikliwości do zaakceptowania śmiało postawionych tez.
Współcześnie Ślązacy przebywający za granicą też mieli teoretyczną możliwość udziału w plebiscycie (spisie powszechnym) poprzez internet, ale za żadne skarby świata nie można się dowiedzieć, czy owe deklaracji zostały uwzględnione w podanych do publicznej wiadomości wynikach.
Pyrsk
nasz „klozetowy powstaniec” @murator powraca (urlop od pucowania haźli na autobahnie? czy robi to chusteczką w jedynie słusznym kolorze – wysyp ich mamy na autach w związku z Euro więc patriocie wypada….)
Sławojka od zawsze była największym i najbardziej oryginalnym osiągnięciem cywilizacji technicznej w II RP. Jak mawia Gajowy: jakie osiągnięcia taki kraj…. jaka sławojka taki @murator?
http://fakty.interia.pl/historia/news/powrot-gornego-slaska-do-polski-w-1922-r,1811122,5967
Powyżej, Warszawska wersja historii…..
Wynika pewnie z tego, czego nauczyli dziennikarza w szkole.
Na niuanse zabrakło wiedzy i chęci, nie mówiąc już o kompetencjach.
Śledzę z zainteresowaniem ten wątek. Za wielki niedostatek dyskusji uważam dominację komentarza nad faktami. Ocena politycznego tła sprowadza sią najczęściej do wskazania na jego słuszność lub niesłuszność, co zalatuje troszkę werbowaniem do poglądu z odstawieniem analizy na razie na bok.
Prawie nie znam historii Śląska, tzn. nie znam szczegółów, ale poznałem z autopsji problem samoidentyfikacji na byłych pograniczach polsko-niemieckich. Pamiętam ten problem w wydaniu śląskim, ponieważ jako dziecko mieszkałem na północnym pograniczu Śląska. W starszym wieku miałem możliwość śledzić na żywo ten problem w innych rejonach, zawsze byłem w środku, brałem udział niejako w badaniach poprzez uczestnictwo.
Jakie wspólne problemy tam wyłapałem moim zdroworozsądkowym aparatem analitycznym? Przede wszystkim konflikt lojalności, konflikt kultur. Im wyższe wykształcenie, czy obycie cywilizacyjne i ambicje rodziców, tym wyraźniejszy.
Po drugie, to znany rozkład – Niemcy, to miasto, właścicielstwo, zarządzanie. Polacy, to wieś, kultura ludowa, praca najemna, trudna do przekroczenia bariera językowa i kulturowa broniąca wstępu do warstwy inteligencji (w tamtych czasach).
Nie będę się rozwodził nad porównaniami. Konflikt lojalnościowy (bardziej jako problem kulturowy, ale łączący się z sentymentem etnicznym) jest bardzo widoczny w wypowiedziach blogowiczów grawitujących w stronę autonomizacji Śląska.
Pzdr, TJ
Waldemar
19 czerwca o godz. 10:36
Korzystny dla Napieralskiego (no i Polski !) wyrok (rozgrzanego !??) sądu wywolal zapewne wścieklość tandeciarzy pokroju Waldemara & Co. Pyskowanie tych „Waldemarów” przypomina mi jednego Waldemarasa i jego b. krótkie wystąpienie w Genewie. Sugerowanie mi Slawojki jako miejsca postoju/pracy pokazuje jak ważnym symbolem dla ślunskiego faszysty jest dobrze urządzony kibel !
I znamienne że z przedwojennych inwestycji wybiera się kibel a nie np. Gdynię, COP czy inne sukcesy przemyslu polskiego przed 1939.
http://www.rp.pl/artykul/891444-Napieralski-nie-musi-przepraszac-RAS.html
TJ 20 czerwca o godz. 10:56
Skoro nam się trafiłeś jako postronny (bez jakichkolwiek konotacji „myślowych”), ciekaw jestem jak rozstrzygnąłbyś ( albo zagłosował w Sejmiku Śląskim) problem nazwania tego co się zdarzyło 90 lat temu. Byłoż to przyłączenie skrawka Górnego Śląska do Polski, czy też powrót do macierzy (tak chcą patryjoci).
W państwie pruskim każdy obywatel mógł dzięki swoim zdolnością dojść do zaszczytów (stanowisk w przemyśle, polityce, kulturze), a jedyną barierą był pieniądze, które rodzina musiała wyasygnować na kształcenie potomka. Jeśli tak się zdarzyło, to ktoś taki praktycznie przechodził całkowicie w orbitę wypływów kultury niemieckiej, a jego dzieci nie miały okazji i potrzeby posługiwać się innym niż niemiecki językiem. To jest chyba łatwe do zrozumienia i zaakceptowania, tym bardziej że przymusu nie było.
Dwujęzyczność była raczej normą niż wyjątkiem, a reformy Bismarcka (szkolnictwo powszechne) przypieczętowały je formalnie. Polityka rodzących się ówcześnie państw narodowych nie przewidywała szkolnictwa dla mniejszości etnicznych i narodowych, to pomysł stosunkowo nowy.
Nikt wprawdzie nie protestował na takie dictum, ale cierń został wbity i stosunkowo duża grupa ludności poczuła się pokrzywdzono, a to już tylko krok do próby zidentyfikowania siebie jako INNEGO. No i poszło, ale okazało się, że INNY wcale nie znaczy Polak.
Pyrsk
@Śleper (20.06., 21:16)
„TJ 20 czerwca o godz. 10:56
Skoro nam się trafiłeś jako postronny (bez jakichkolwiek konotacji „myślowych”), ciekaw jestem jak rozstrzygnąłbyś ( albo zagłosował w Sejmiku Śląskim) problem nazwania tego co się zdarzyło 90 lat temu. Byłoż to przyłączenie skrawka Górnego Śląska do Polski, czy też powrót do macierzy (tak chcą patryjoci).”
Śleper,
Ty sie pieronym gibko „uczysz”!
No, mom na myśli tyn „KONSECZEK(!) – a nie cołki – Gornego Ślonska, co do sie(?) przyłonczył do Macierzy” ( Macierz, zowdy z wielkiego „M”, zmiarkuj sie to, ja?! Inakszy Cie muratory sflekujom, cza Ci tego?)
TJ, jako postronny gość, skomentował krótko, węzłowato, ale jakże trafnie, „przebieg polsko-niemieckiej granicy plebiscytowej”:
„Po drugie, to znany rozkład – Niemcy, to miasto, właścicielstwo, zarządzanie. Polacy, to wieś, kultura ludowa, praca najemna, trudna do przekroczenia bariera językowa i kulturowa broniąca wstępu do warstwy inteligencji (w tamtych czasach).”
Przetłumaczę to teraz z TJowskiego na nasze, współczesne;
– za Niemcami, „kól”-mieszczuchy-wykształciuchy,
– za polską Macierzą (której do tego czasu nikt „na oczy nie widział”),
wiejskie buraki, kerym farorzycki nagodali, że Paniynka Maryja, to była frelka znad Wisły!
Amen
Klopfer
tutejsi „mieszczanie, wykształciuchy” (np. inżynierowie, urzędnicy) nie byli w większości autochtonami, a Niemcami, którzy przed 1918 r. przyjechali tu z innych części kaiserowskiego państwa – na mocy polecenia służbowego lub poszukując pracy.
Oni (co oczywiste) nie uważali się za żadnych Ślązaków, żadnych Oberschlesierów, a po prostu za Niemców, a ludnością autochtoniczną nierzadko pogardzali jako takimi ni to Słowianami, ni to Niemcami, takimi „Wasserpolen”.
Śleper
20 czerwca o godz. 21:16
TJ 20 czerwca o godz. 10:56
„Skoro nam się trafiłeś jako postronny (bez jakichkolwiek konotacji „myślowych”), ciekaw jestem jak rozstrzygnąłbyś (albo zagłosował w Sejmiku Śląskim) problem nazwania tego co się zdarzyło 90 lat temu. Byłoż to przyłączenie skrawka Górnego Śląska do Polski, czy też powrót do macierzy (tak chcą patryjoci).”
Mój komentarz
To co się zdarzyło 90 lat temu jest stale tu na blogu oświetlane, interpretowane, destylowane do ostatniej kropelki, od wojny domowej do interwencji zbrojnej warsiawiaków.
Mieszanka problemów narodowościowych, cywilizacyjnych, ustrojowych, ścieranie się racji z podpórkami, sprawiedliwości dziejowej nagiej, zerojedynkowej bez wątpliwości z historią bez zasad, krzywdzącą, stającą zawsze po stronie zwycięzców, historią dyktującą.
Zajmę stanowisko w sprawie zupełnie pobocznego argumentu cywilizacyjnego. Dlaczego? Bo wydaje się jakiś taki nieporęczny, bo jego atrakcyjność sprowadza się do wysunięcia na propagandową agorę tematu brzydko pachnącego, wstydliwego, działającego na emocje.
Otóż słynne sławojki są przedstawiane tutaj dość przewrotnie jako osiągnięcie cywilizacyjne przedwojennych władców Górnego Sląska. Otóż pamiętam jeszcze z dzieciństwa, z czasów tuż powojennych, ze z toaletami na byłych obszarach niemieckich było tak, ze we wszelkich wsiach, większych osiedlach i małych miastach, rolę toalet pełniły sławojki. Nawet w szkołach. Do takiej szkoły uczęszczałem.
Szerokie rozpowszechnienie wodociągów i WCtów na wschodnich terenach Niemiec w częściach niezurbanizowanych lub słabo zurbanizowanych rozpoczynało się dopiero w latach 30-tych ubiegłego wieku i nie zdążyło się zakończyć do 1945 roku. Stan powojenny znam z autopsji.
Nie chcę przez to powiedzieć, że cywilizacja w Niemczech, ta na codzień namacalna składała się tylko ze słabych punktów. Oczywiście, że nie. Bo dla przykładu w wielu miejscach tam gdzie na terenach polskich były studnie, w dużej części drewniane, tam w odpowiadających im terenach niemieckich była bieżąca woda z pomp ręcznych zainstalowanycy na studniach, a w wielu przypadkach z indywidualnych ujęć z hydroforami. Nawet były szamba przydomowe. Domy były murowane, dachy orynnowane, posesje ubezpieczane. Ale akurat sławojki były jeszcze powszechne.
Pzdr, TJ
Ja może nieco optymistycznie.
Te tzw. uroczystości to oczywiście kawał chamskiej bogoojczyźnianej i endeckiej propagandy z Priwislinia – widać u nich to jest silniejsze od czegokolwiek. A Gajowy czuje się prezydentem tylko Kongresówki skoro bez ceregieli takie obrzydliwe i polsko – nacjonalistyczne przemówienia wygłasza. No ale to w końcu nic nowego – chyba nic innego w tym kraju, który nie do końca z komuny się otrząsnął się nikt się nie spodziewał.
Tymczasem nowa jakgdyby historia Śląska rozgrywała się dokładnie gdzie indziej – niby daleko ale blisko….
Nie jestem fanem Euro – wręcz przeciwnie. A te zwisające smętnie z aut dziwne bandery to emanacja plemiennego nacjonalizmu z Kongresówki w najgorszym stylu. Ale jest pewna niespodzianka. Jednocześnie czegoś te 20 lat młode pokolenie nauczyło. Byli zaskakująco przyjaźni wobec obcych (poza tradycyjnie warsiawą gdzie koniecznie chcieli pokazać braciom niegdyś wspólnego Cara podanym co i innych „polska tolerancja” sądzi”).
Najciekawsze rozegrało się w Gdańsku dokładnie w dzień rocznicy Anschlussu Śląska. Oto mimo sympatii dla Greków stadion i okolica jednak kibicowały przeważnie Niemcom (widziałem na własne oczy). A w atmosferze ogólnej radości Niemcy w Gdańsku zwycieżali a bramki dla nich strzelali „potomkowie Arminiusza” o tak germańsko brzmiących nazwiskach jak Oezil czy Khedira (nie o nazwiska chodzi tylko o pochodzenie…).
A najważniejsze: wśród nich gola strzela w Gdańsku Miroslav z pod Opola. I polski stadion bije brawo…. a na trybunach niemiecka Pani Kanclerz i polski Premier.
Na tym tle ponure uroczystości z udziałem Gajowego wyglądają jak z innej epoki, z czasów Gomułki.
Ja już zawsze na te warszawskie gęby będą patrzeć przez pryzmat tych ponurych uroczystości z udziałem Gajowego i z tym mnie pewnie pochowają. Ale może nasze wnuki będą mieć inną wizję – taką jak w Gdańsku. Niech nie odziedziczą po nas wszystkiego. To jest jednak optymistyczne.
@Górnoślązak,
skoryguj mnie szybko, jeśli się mylę;
za Niemcami optowali jeno kajzerowscy kolonizatorzy (okupanci, zaborcy), no prusactwo jednym słowem.
Za Macierzą Przenajświętszą natomiast, „NaCl Ziemi Czarnej”, odwieczni, prastaro-piastowscy gospodarze tej krainy ?!
TJ 23 czerwca o godz. 20:48
Kwestia sławojek wydaje się być zabawna głównie za sprawą rodaków generała, którzy uważali, że zajmowanie się miejscem defekacji obywateli jest dla takiej szychy niegodne, a nawet chyba dopatrywali się w tym zniewagi państwa. I kiedy wydawało się, że sprawy haźli (wychodków) mamy już z głowy, odezwał się w tej ciążącej kwestii nawet sam Günter Grass, który zamieniłby pomnik jaki mu wystawiono w Gdańsku na ubikację ze spłuczką w domu swojego urodzenia. Innymi słowy, cywilizacja jest ciągle jeszcze w jakiejś odległości przed postępem jakim się Polska chwali.
A skoro już Gdańsk i mecz Niemców z Grekami na zbudowanym tam stadionie, to warto przypomnieć bon mot trenera Loewa, który przeszedł zupełnie niezauważony przez wrażliwe anteny medialne. Otóż Loew stwierdził, że będą grali w swojej małej ojczyźnie (Heimat), co będzie miało korzystny wpływ na przebieg i wynik meczu. Ten brak reakcji może też świadczyć, że najzwyczajniej w świecie Polacy normalnieją, co także widać na tym blogu przy dyskusji kontrowersyjnej historii naszego Górnego Śląska.
Pyrsk
klopfer:
A gdzie ja napisałem coś takiego?
napisałem tylko, czym była w okresie plebiscytu tzw. warstwa wyższa i średnia na Górnym Śląsku.Zarówno urzędnicy, nauczyciele, jak i specjaliści techniczni to byli w większości ludzie przybyli z innych regionów Niemiec. Miejscowy mógł wyrwać się z klasy robotniczej i awansować, ale były to wyjątki od reguły.
Oczywiście, w polskiej części Górnego Śląska po 1922 było „to samo, tylko w drugą stronę” – w urzędach, szkołach zatrudniono wiele osób pochodzących zwłaszcza z Małopolski.
Natomiast kwesta ta nie ma zbyt wiele wspólnego z tym, jak optowała w plebiscycie ludność autochtoniczna. Tu często nawet rodziny były podzielone, zdarzało się że bliscy krewni zajmowali przeciwstawne stanowiska.
Śleper
24 czerwca o godz. 13:04
„A skoro już Gdańsk i mecz Niemców z Grekami na zbudowanym tam stadionie, to warto przypomnieć bon mot trenera Loewa, który przeszedł zupełnie niezauważony przez wrażliwe anteny medialne. Otóż Loew stwierdził, że będą grali w swojej małej ojczyźnie (Heimat), co będzie miało korzystny wpływ na przebieg i wynik meczu. Ten brak reakcji może też świadczyć, że najzwyczajniej w świecie Polacy normalnieją”
Mój komentarz
Trener Loewe nie powiedział, że „będą grali w swojej małej ojczyźnie (Heimat)”
tylko:
„Czujemy się w Gdańsku jak w domu. Spotkaliśmy się tu z wielką gościnnością, otwartością i życzliwością. To było nasze marzenie, żeby ćwierćfinał mistrzostw rozegrać w tym mieście. I to się spełniło.”
„Niemiecki trener podkreślił, że kompletnie nie interesuje go polityczny kontekst piątkowego meczu. – Absolutnie skupiamy się tylko na futbolu. Mam taką umowę z kanclerz Angelą Merkel, że ona nie wpływa na to, kto wybiegnie na boisko, a ja nie wypowiadam się o polityce”
Pzdr, TJ
@Antonius
Jakby się dobijał jakiś dziennikarz z Katowic, wiedz, że to moja wina;-)
Najsympatyczniejszymi kibicami na Euro byli podobno Irlandczycy…. Ich też do początku 20 wieku podobno nie było i mówili podobno nieistniejącym językiem (który i dziś zna niewielu). Mieli za to silną emigrację i spora część z nich to probrytyjscy lojaliści….. A dziś przyjeżdżają pod własną flagą i własną drużyną.
Oj red. Semka (vide dzisiejsza Rzepa) i dzielny Gajowy (wygłaszając bogoojczyźniane przemowy) i patrząc na nich powinni mieć „portki pełne narodowego oburzenia”….
@Murator, czy kolega mógłby uzasadnić zastosowany zwrot „urlop nad polskim morzem”. Polacy to nawet morze sobie zaanektowali, ja nie słyszałem żeby ktos wylegiwał się nad włoskim, greckim czy chorwackim morzem. To określenie doskonale wpisuje się w szlachetny, zaborczy charakter tego wielce skrzywdzonego i bohaterskiego narodu, jedynego takiego na świecie. W tej sytuacji ja i kilka mld ludzi nie wie jak wiele traci nie będąc jego członkiem.
Wy tu gadu gadu a to wszystko przeszłość,nikt i nic tu nie zmieni ,co się stało to się nie odstanie a nasz Bytom zaś stracony.To referendum to prawdziwa wpadka dzisiejszej
administracji.Nareszcie po wielu latach był ktoś , kogo to miasto obchodziło,komu obca była prywata i komu Warszawa nie pomogła.Był sam, a zniszczone i ograbione miasto
po raz kolejny dostało się rozrabiakom.Czy wy widzicie co się dzieje?
Nieboszka :
To, że o czymś nie słyszałeś, nie znaczy jeszcze, że „to coś” nie istnieje 😉 Zapoznanie się z pojęciem wód terytorialnych może pomóc zrozumieć znaczenie zwrotu „polskie (włoskie, greckie, chorwackie) morze”.
Galicyjok:
Polaków również, jak na początku XIX wieku niektórzy twierdzili, „nie było”. A jednak, po Wielkiej Wojnie powstało zarówno państwo irlandzkie, jak i polskie.
Irlandczycy, aby uzyskać niepodległość, w 1916 r. wywołali powstanie przeciwko koronie brytyjskie, stłumione przez Brytyjczyków (Easter Rising), będące zresztą kolejną już w historii Irlandii antybrytyjską zbrojną rewoltą. Po zakończeniu wojny, w 1919 r. w Irlandii rozpoczęło się … kolejne powstanie, tym razem zakończone częściowym sukcesem (częściowym, gdyż Ulster pozostał jednak w granicach United Kingdom). Czy ci Irlandczycy powariowali z tymi powstaniami (których kolejne rocznice zresztą są do dziś wyjątkowo uroczyście obchodzone w Republice Irlandii) ? – wychodzi, że to przecież jacyś zachodnioeuropejscy Priwiślińcy 🙂 Priwiślińcy jak nic 🙂
Rozbawiło mnie nieco zdanie, że „część z nich” (rozumiem – z Irlandczyków) to „probrytyjscy lojaliści” – bo kto ma jakieś pojęcie o historii Irlandii, ten wie, że typowy protestancki lojalista z Ulsteru nigdy nie powie o sobie „Irish”…
@d.z p.:
jesli tak jest, to wielka szkoda.
„typowy protestancki lojalista z Ulsteru nigdy nie powie o sobie „Irish”…
bez obrazy ale należy czytać nie tylko polsko-bogojczyźniane czytanki szkolne
za Anglików też się oni nie uważają – odkąd Irish sugeruje obywatela Republiki to istotnie nikt tak nie mówi ale za Angoli (u nas Priwilsinców) także się nie uważają. Najwyżej za Brytyjczyków a to nie to samo – Brytyjczykami są też Szkoci.
Nie przypominam też sobie by Irlandczycy z Republiki napadli na Glasgow lub na złoża węgla w Walii domagając się przyłączenia tych ziem do Eire bo w średniowieczu zamieszkiwali je Celtowie a prócz tego spora tam irlandzka emigracja zarobkowa.
A dokładnie to zrobili Priwislincy w 1922 – państwo od „może do może” a jak Niemcy nie pozwolą to Stalin w 1945 r. pomoże?
@Górnoślązak, gdyby jakiś znajomy oznajmił że planuje urlop nad greckimi lub włoskimi wodami terytorialnymi zrazu pozazdrościłbym rejsu statkiem. Jednak bardzo często nawet panienki w wiadomościach również zapodają informację dla marynarzy, bez zastrzeżenia iż sprawa tyczy się wód terytorialnych 🙂
/A dokładnie to zrobili Priwislincy w 1922 /
Aż nie wiem, czy to taki upał w galicyjskich jaskiniach, czy Prezes je nawiedził i podał nowe mundrości do wykucia na blachę i bezrozumnego powtarzania..
..tak czy owak nie zazdroszczę pogorszenia stanu umysłowego.
…mamusia w kołysce mi śpiewała Wacht am Rhein zamiast Polaka Małego więc zapomniałem wsadzić sobie flagę jak wszyscy….
a czy Prezes nie jest przypadkiem z Priwliślinia? jakoś nie pamiętam by chciał oddać ukrytą opcję i jej ziemie nazad skąd ukradli?
@Galicyjok
Nie wierzę. Na pewno była to „Haenchen klein ging allein”. Muszę też sprostować. Prezes pochodzi z „Zielonej Ukrainy” (Odessa).