Śląska partia regionalna, czy ogólnopolska partia regionów?
Tuż przed śląskim okrągłym stołem – wzięło w nim udział kilka stowarzyszeń mających śląskość lub górnośląskość w nazwie – Kazimierz Kutz rzucił pomysł, aby przekształcił się on w Regionalną Partię Górnego Śląska. Czy to ma polityczny sens?
Śląski okrągły stół (choć ten akurat był z kantami), to pokłosie wstępnych danych dotyczących spisu powszechnego. Ślązacy poczuli się mocni wynikiem 809 tys. deklaracji – z tego 362 tys. przyznało się (przypomnę) do czystej śląskości, reszta to różne konfiguracje polsko – śląsko – niemieckie – nawet czeskie. W większości polsko – śląskie i śląsko – polskie. Wyniki interpretowane są głównie w kontekście dwóch województw: śląskiego i opolskiego (to w sumie ok. 5, 7 mln mieszkańców), choć można przypuszczać, że gdzieś z 10 proc. to deklaracje spoza tych regionów, z kraju.
Metodologia spisu – jak i pytania o tożsamość narodową lub etniczną – jest podważana i kontestowana, zarzuca się mu m.in. brak „powszechności”, ale wstępne dane zrobiły swoje.
Śląskie organizacje, które często skakały sobie do oczu, usiadły przy jednym stole. Po co? Generalnie śląski szczyt chce mówić jednym głosem w sprawie uznania śląskiego za język regionalny, a Ślązaków – za przynajmniej grupę etniczną. Przygotowywany jest list – apel do premiera Tuska, aby dopuścić śląską reprezentację do Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych. Na razie jako obserwatorów, a po ustawowym uznaniu Ślązaków za grupę etniczną – jako pełnoprawnych przedstawicieli największej mniejszości w kraju. Przesłanie jest jasne: Tusk, jako Kaszuba, powinien zrozumieć śląskie aspiracje.
Do śląskości przyznaje się spory, ale przecież nie dominujący, procent ludności Śląskiego i Opolskiego. To warto po raz któryś powtarzać – szczególnie w kontekście przekazu dla całego kraju, że Ślązacy rzekomo dążą do autonomii a nawet separatyzmu. Coś takiego się nie zdarzy. Osobiście wolę mówić o większej samodzielności regionu – jak wszystkich innych regionów w kraju. W województwach śląskim i opolskim ten projekt musiałby najpierw – aby być iskrą dla całej Polski – uzyskać poparcie większości polskiej. Będzie trudno.
Śląskość jest dzisiaj głośna, niewątpliwie na fali wznoszącej, ale wątpię, aby mogła narodzić się z tego regionalna partia, jaką proponuje Kutz. Regionalnymi partiami de facto są już Towarzystwo Społeczno – Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim i Ruch Autonomii Śląska. Biorą udział w wyborach i we władzach samorządowych.
Akces do śląskiej (czy górnośląskiej) regionalnej partii musiałby zadeklarować wszystkie śląskie organizacje, a na to się nie zanosi. Usiąść razem przy stole – to jedno, ale tworzyć wspólny polityczny byt – to zupełnie inna sprawa. Przypuszczam, że RAŚ, bez wątpienia numer jeden wśród śląskich organizacji, nie będzie się pchał, aby wejść do tego ogródka. Choćby dlatego, że rozmyłby się wśród śląskich wzajemnych pyskówek.
Co innego gdyby powstała ogólnopolska partia regionów – ta idea, kiełkuje u nas od kilku lat, ale owoce może dać dopiero wówczas, kiedy podobne (choć nie autonomiczne z nazwy) firmy narodzą się w innych województwach. Jerzy Gorzelik, lider RAŚ, deklaruje, że akurat w taki projekt chętnie by się zaangażował. Póki co może lepiej do spraw regionalnych nie mieszać wielkiej polityki.
Utworzenie ogólnopolskiej partii regionalnej jest realne, ale czy byłaby ona skazana na sukces, na miarę choćby Ruchu Palikota? Wątpię. Z kolei śląska (górnośląska) partia może zaspokoić polityczne ambicje dużej grupy śląskich działaczy, ale nie odniesie sukcesu, nawet na wojewódzkiej scenie, bez włączenia się do niej polskiej większości.
Póki co z tego śląskiego okrągłego stołu powinna wyłonić się nie partia, ale jakaś rada śląskich organizacji – ciało reprezentujące interesy Ślązaków, które niewątpliwie kryją się za spisowymi deklaracjami. Najpierw muszą być sprecyzowane wspólne cele. Język regionalny, mniejszość etniczna…i co dalej?
Musi to też być „rada”, która pamięta, że śląskość istnieje w morzu polskości – i na żadne zmiany tego stanu rzecz się nie zanosi.
Komentarze
Życzę Ślązakom powodzenia, ale z językiem śląskim mam problem. Nie chodzi przy tym o język tylko o polski brak umiarkowania czyli polską chciwość w łapaniu wszystkiego, natychmiast i ile się tylko da. Jestem przekonana, że uznanie języka śląskiego za regionalny nie będzie oznaczało, że będzie to język Śląska i ludzi nim mówiących. Przeciw temu nie mam nic i popieram, ale natychmiast pojawi się próba uszczęśliwienia mnie koniecznością wprowadzania tego języka gdzie się tylko da. Wszędzie, gdzie pojawi się jakiś Ślązak. Chcecie przykład, proszę:
Bardzo lubię gwarę (język) góralską, ale czy koniecznie Polityka musi mnie uszczęśliwiać blogiem w tym języku. Nie mam zamiaru się tego uczyć ani słuchać ani czytać (Owczarek Podhalański – to nieosobiste). Po gwarze górnośląskiej pojawi się natychmiast dolnośląska, kurpiowska, kaszubska i każda będzie żądać własnych stron w ogólnopolskiej prasie, programów w telewizji i własnej wersji Windows.
Oczywiście można byłoby rozwiązać to tak, jak w Niemczech, gdzie Plattdeutsch jest całkowicie różny od bajuwarskiego, ale wszyscy zgodzili się na wspólne używanie niemieckiego i dziś nikt nie płacze nad jego arogancką dominacją. Ale nie wierzę w uzyskanie takiej zgody w Polsce. Tu raczej skończy się jak w Belgii.
Tylko proszę mi nie wychodzić z prawami do, za, przeciw i obok. A już najmniej z tym „morzem polskości” bo to …
Z językiem śląskim jest kłopot.Godką mówią na Górnym,Cieszyńskim,Rybnickim,
Opolskim ..Lecz to są różne godki.Nawet nie słuchając godki z Orłowej na Zaolziu.
Historia tak sprawiła.
Zostańmy przy Górnym.Jak chcą autonomii,to wg mnie powinni ją dostac.
Lekko im nie będzie.
Jezeli to ma byc jakiś zaczyn regionalizacji to także popieram.Wspólnota językowa to na prawdę nie wiele.
Vera
Jednym słowem możecie tu być ale cicho?
„ciało reprezentujące interesy Ślązaków, które niewątpliwie kryją się za spisowymi deklaracjami. ”
Nie chcę być prorokiem ale próby rozwalenia Polski od środka z pomocą nützlicher schlessischer Idioten skończy się obiciem tego ciala a przynajmniej najbardziej reprezentatywnej części tegoż.
Vero, 9 maja o godz. 15:56 w 1945 to Polacy idąc od strony Otto-Suhr-Allee i Kantstrasse (dzisiejsze nazwy !) wzięli Siegessäule czyli kolumnę zwycięstwa w Tiergarten i zawiesili bialo-czerwoną flagę na niej. Idz zatem obejrzeć jakiś „Taniec z Gwiazdami” albo „Doktor Gburek” i daj sobie spokój z tym szczuciem na „polską chciwość” – kolumna stoi nadal w Berlinie. A wiesz ty kobito ile egipskich obelisków wala się po świecie – he !???
PS.
Mam nadzieję że urlopu nad polskim morzem nie popsuja żoden ślunzak sprechający w grajdole obok przez komórę ze swoimi kamratami w Heimacie czyli Bochum albo innym Wanne-Eickel !!!!!
Kutz, RAŚ, GW Smolorz Villqist itp tworzą nowa ślaskosc na kłamstwach i podsycaniu niechęci do Polski. Mowi sie o dyskryminacji Ślązakow niedopuszzaniu do edukacji itd. Przykłady karier Slązaków, katolickimi biskupami zostali Bieniek, Bednorz Nossol Domin, kariery w PZPR – Mitręga minister górenictwa wicepremier, Szydlak sekretarz KC wicepremier, Gorywoda dygnitarz PZPR wicepremier, propaganda Szyndzielorz, tv Loska, teatr film Pieczka, Śląska Kutz itd.
Jakoś dziwnie się składa,że „morze polskości” wyobraża sobie Polskę w Federacji Europejskiej, ale nie dopuszcza myśli federacyjnej w stosunkach wewnętrznych.Ciągłe /w najlepszym przypadku/ pytania : po co wam autonomia? czyż nie było i nie jest wam w tym „morzu polskości” dobrze? Jest to blokada myślowa, wynikająca z braku zrozumienia tego regionu, nie do przeskoczenia. Jeżeli ktoś nie lubi wina, to trudno z nim rozmawiać o smakach, zapachach,rytuałach itp. z nim związanych. Planktonie z „morza polskości” zostaw ten temat. On i tak się rozwiąże. Kropla drąży skałę, a Europa nas „zregionalizuje”.
Wkurzyły mnie niektóre komentarze, ale muszę się najpierw uspokoić, aby się włączyć do dyskusji, nie używając słów powszechnie uznanych za obelżywe..
Powstanie partii śląskiej nie możliwe, bo się nie dogadamy. ROPŚ i RAŚ to antagonizmy, pomiędzy tym balansuje ZG, więc tu by były jaja jak przy koalicji PO-PIS. Zamiast tego jakaś „Rada” tak jak działa Rada Niemców Górnośląskich. A partia regionów to całkiem dobry pomysł. Nie będzie ona wielką siłą, ale mogłaby mieć szansę chociaż wejść do Sejmu, np. gdyby zarejestrowały ją organizacje mniejszości narodowych.
Co do zaś języka to tutaj kwestia taka, by można się było tego dialektu uczyć w szkole. Gdyby w szkołach organizowano lekcje gwary dla chętnych to problemu by nie było.
Obawiam się że z jakiejś Partii Regionów nie będzie nic…..
Przez analogię- nie są w stanie dogadać się polskie organizacje w USA czy Niemczech, w celu wspólnej reprezentacji.
Nie dogadają się i na Śląsku.
Taka cecha narodowa, której nie zrównoważą „śląskie geny”…..
Ale, chciałbym się mylić.
murator:
pucowanie haźli na autobahnie już się skończyło?
a propos wizji historii: stalinowe poputcziki wywiesili „skrwawioną onucę”?
No, no – a podobno byli ofiarami tego reżimu.
Ciężko się zdecydować? Jak trzeba ponosić odpowiedzialność za zbrodnie – to ofiary, a jak podreperować poobijane dobre samopoczucie „ułanów” to zwycięzcy „wmiest’e z sowiecką kamandą”….
Gdyby wasza niepodległość rozpościerała się w historycznych granicach Królestwa Polskiego, którego królem zawsze był Car nie byłoby problemu – a tak tłumy dzikich Słowian z Mazowsza zalewają piękne piaszczyste plaże Hinterpommern i Pommerellen….
Skoro RAŚ zdołał nareszcie przebić się do śląskiej opinii publicznej i zdobyć mandaty do sejmiku, to należałoby tą wąską jak na razie ścieżkę poszerzać i w następnych wyborach umocnić zdobytą pozycję. Pomysł stworzenia górnośląskiej partii politycznej czy też inicjatywy powstania takich partii w innych regionach nie jest zły i z góry przegrany, wszak zmiany zaczynają nabierać tempa. Nie zapominajmy, że młode pokolenie ma inną perspektywę postrzegania rzeczywistości, pozbawionej dla nich nieprzyjemnych kontekstów historycznych, oni będą kalkulować podług innych oczekiwań. Nie bez znaczenia jest oczywiście mem kulturowy, ale dotyczy on mniejszości, która dopiero rozpoczęła małą ofensywę kulturalną. Podczas czwartkowej dyskusji w TVP Kultura brakowało mi udziału najmłodszego pokolenia twórców kultury z Śląska, a jest kilku niezłych młodych ludzi pióra, których głos byłby tam niezwykle interesujący.
Dla najmłodszych istnienie granic międzypaństwowych w Europie stanowi odległą historię, więc jeśli ktoś chciałby używać argumentu rozbijania spójności państwa (jego granic), najpierw musiałby wyjaśnić im co to jest. Dlatego tak bardzo jestem ciekaw, co oni tam mają w głowach, jeśli chodzi o tworzeni wspólnot obywatelskich na poziomie regionu z którym się identyfikują. Co myślą o modelu państwa narodowego, czy ma ono dla nich jeszcze jakieś znaczenie?
Pozdro
Ps. @Antoniusie, na niektóre posty nie warto odpowiadać, a nawet ich czytać. Po co się denerwować, takiej osoby nie przekonasz, że tkwi w mylnym błędzie (a raczej obłędzie).
Antonius
10 maja o godz. 10:25
Wkurzyły mnie niektóre komentarze, ale muszę się najpierw uspokoić, aby się włączyć do dyskusji, nie używając słów powszechnie uznanych za obelżywe..
A ja, kiedy czytam wasze niektóre komentarze, dochodze do wniosku, ze slowa niemieckiego poety Johanna Wolfgange Goethe, adresowane w roku 1790 do Ślązaków „Fern von gebildeten Menschen, am Ende des Reiches”
(Zdala od wyksztalconych ludzi na Zadupiu Rajchu)
nic nie stracilo ze swej aktualnosci!
Galicyjok:
To już nie ma żadnych niemieckich neonazistowskich forów, na których mógłbyś wypisywać „przemyślenia” o dzikich słowiańskich podludziach ? Naprawdę np. Nationaldemokratische Partei Deutschland nie stworzyła żadnego miejsca w internecie dla tego typu wypowiedzi i dlatego jesteś zmuszony wypowiadać się tu?
„Siegismund – der Schöne” aus meinem lieben KLausberg – znów się popisał brakami w znajomości języka, dobrze znanego moim Klausbergowym krewnym i nawet Goethego fałszuje. Mówiąc delikatnie (na wzór posłów) poperd..ło mu się stare powiedzonko „Am Arsch der Welt” ze słowami poety „na krańcu świata”, bo taki niestety jest los Ślązaków. Ostatnio nawet spadliśmy z tego krańca w przepaść burdelu, źle zarządzanego, gdzie byle gnój może łamać prawo i chełpić się tym w TV, a państwo i jego policja się przygląda, gdy łamie się prawa człowieka. Co innego na Ukrainie tam nie wolno nawet uwięzić przestępców. Może Siegismund się tam przeniesie (hinter den Rand)?
PS
Pisałem „świata” zamiast „Rzeszy”, bo to brzmi ładniej
Zdenerwowały mnie niektóre wypowiedzi i zamierzałem najpierw ochłonąć, zanim napiszę komentarz. Ten proces uspakajanie „des Gemütes” został gwałtownie przerwany, bo nieopatrznie włączyłem telewizor i zobaczyłem tę haniebną i przestępczą szopkę przed i wewnątrz Sejmu. W tym kontekście uszczypliwe uwagi blogowiczów (y compris Siegismunda) to pikuś (Pan Pikuś). Nawet nie powróciłem do powtórnego czytania poprzednich komentarzy, machnąłem symbolicznie ręką.
Nie chcę jednak pozostawić bez komentarza słów Siegmunda z Mikulczyc, który przywołuje zdanie św. p. Jasia Wolfganga o Śląsku (jeszcze je przekręcając). Cóż takiego mógł powiedzieć Goethe o Śląsku, jeśli żył na przełomie XVIII i XIX wieku? Kto wtedy zamieszkiwał „Schlesien” – na jednym krańcu Rzeszy (której?). Na Dolnym Śląsku mieszkali potomkowie niemieckich kolonistów, których wykształcenie, inteligencja i mentalność były takie same jak ludzi, między którymi żył i działał na różnych niwach pan Goethe. A tam było różnie.
Najlepiej wyjaśni to stary dowcip (niemiecki!!!):
„Co się stanie, jeśli Niemcowi amputować pół mózgu”? Odpowiedź: „Zaczyna mówić po bawarsku”. „A jeśli resztę mózgu”? „To mówi po fryzyjsku”!
A Bawaria i Fryzja to tak jak Schlesien und Elsass-Lothringen to ” Ränder des zukünftigen Reiches”, bo podwaliny pod prawdziwy Reich dawali inni ludzie w drugiej połowie XIX wieku, kiedy Goethe już wąchał kwiatki od spodu. Nie doczekał czasu rozwoju Schlesien, gdy prawie masowo przyznawano Ślązakom nagrody Nobla z różnych dziedzin.
Nie był on też w moich oczach tak wielkim poetą i pisarzem w porównaniu ze znanymi mi Ślązakami jak Paul Keller – Niederschlesien i Eichendorff – Oberschlesien, ale to rzecz gustu i popularności w aktualnym im świecie.
Pod względem wykształcenia faktycznie Górny Śląsk może nie brylował, ale nasz przemysł więcej zdziałał dla Reichu (niezależnie od numeracji) niż prace z fizyki Goethego, a nawet jego „Faust”. Naród śląski, na wschód od Wrocławia, nigdy nie miał szczęścia do Kulturträgerów z żadnej strony i to do dziś, można więc nami pogardzać, no… jakaś Żydówka z Katowic jest trochę znana (też noblistka).
Nie jest to jednak wina Ślązaków. Nie brak im inteligencji, ale nigdy nie pomagano im w zdobywaniu wykształcenia i powstaniu rodzimej inteligencji. Ostatecznie wbiła gwóźdź do trumny aspiracji górnośląskiej inteligencji Mateczka-Polska w 1945 roku – odsuwając z życia politycznego nawet tę garstkę rodzimej inteligencji, która sprzyjała polskości i o nią walczyła, gdy to było niebezpieczne. Znam to z Opolszczyzny. Jako symbol władzy lokalnej postawiono nam degenerata, byłego członka KPD, aby się nazywało, że we władzach są Autochtoni, którzy na kolanach i ze łzami radości przywitali Polskę, wreszcie wyzwoleni! Nikt nie dodał, że doszczętnie z wszystkiego, jak tego oczekuje Kononowicz, a przede wszystkim z godności, bo nie można było przecież zagłodzić konia roboczego w świeżo zdobytych koloniach, tego żaden okupant nie robi, bo to się nie opłaca. Gnębieni przez różnych władców autochtoni wyrobili sobie odruch obronny. Nie pchali się masowo ani do władzy, ani polityki, a dzieci kształcili do konkretnej pracy, superambitni posyłali dzieci do politechnik, większość do szkół zawodowych – i do roboty! Skąd się miała w naszych czasach wziąć ta wysoce „gebildete” społeczność – artyści, pisarze, lekarze, prawnicy itp.? Pojedyncze jaskółki, jak wiadomo, nie czynią wiosny!
Jednak nie wytrzymałem i przeczytałem komentarze jeszcze raz. Zwróciłem uwagę na post bardzo oszczędnego w nicku blogowicza (t), który w pewnym sensie potwierdza to, co ja napisałem ostatnio – wymienia te jaskółki śląskie, które wybiły się pond tło. Zainteresowało mnie nazwisko Szyndzielorza, jakby mojego młodszego krajanina, ba – współobywatela gminy. Ja go uważam za jaskółkę z obesranymi nieco skrzydłami, bo zrobił karierę, praktycznie odrzucając swoje korzenie, dla mnie był sprzedawczykiem. Na starość chyba jednak wylazło szydło z czegoś tam, skoro przyżywia się u Siemensa. Taki nasz lokalny Fuehrer, wicewojewoda z łaski PRL, tez przypomniał sobie,że nazwa KPD ma jakiś związek z wyrazem Niemcy i wybrał wolność, opuścił przyjaciół z PZPR.
@Górnoślązak (rodem pewnie z Kielc?)
a to już nie ma forów dla rozwodnionych carskich Sarmatów z Kongresówki by dać upust „powstańczej wrażliwości”?
pisz chociaż kolego sarmato cyrylicą – by było wiadomo z jakim rodzajem „górnoślązaków odwiecznie polskich” ma się do czynienia
(a poza tym nigdzie nie pisałem, iż niechęć do toalet czyni „podludziem” – uderz w stół a biało-czerwone nożyce się odezwą)
@Vera
/Nie mam zamiaru się tego uczyć ani słuchać ani czytać/
Przecież nie ma obowiązku przymusowego czytania wszystkich blogów Polityki. Ani czegokolwiek innego, póki co, żyjemy wciąż w wolnym kraju.
/ Po gwarze górnośląskiej pojawi się natychmiast dolnośląska, kurpiowska, kaszubska i każda będzie żądać własnych stron w ogólnopolskiej prasie, programów w telewizji i własnej wersji Windows./
„Gwara kaszubska” od dobrych kilku lat jest ustawowo uznana za język regionalny. Czyżbyś nie zauważyła jeszcze tych kaszubskich stron w prasie i programów w telewizji? O-o. Więc to tak nie działa. (Za wersje Windows odpowiada wyłącznie pewna firma zza Oceanu, jak jej zapłacić, to może zrobi i w języku koni).
@Jurganovy
/Lecz to są różne godki./
Zapytaj młodego polonisty, ile jest polskich gwar, uczą o tym na studiach. Włosi mają dziesiątki gwar włoskich, Szwedzi – szwedzkich, itd. itp.
@Antonius
/na przełomie XVIII i XIX wieku? Kto wtedy zamieszkiwał „Schlesien” /
Joachim Bahlcke (współautor nowej „Historii Śląska”) w swojej wcześniejszej pracy „Schlesien und Schlesier” opisywał podróż jakichś niemieckich turystów z mniej więcej tego samego okresu po Śląsku. Na wschodniej jego części strasznie się nie umieli z tubylcami dogadać, ciążyło im to okrutnie, z wielką ulgą przyjęli wreszcie chłopów mówiących po niemiecku. Już gdzieś pod Wałbrzychem..
@bartoszcze
14 maja o godz. 21:31
Nie znam się tak dobrze na turystyce za czasów Goethego, ale wiem, jak się kształtował przekrój ludnościowy kilka wieków wcześniej (z książek) i np. w latach 40-tych XX wieku (z autopsji). Wielkich różnic chyba nie było (jeśli chodzi o język). Tę granicę, od której (bardziej na wschód) turyści osiemnastowieczni nie mogli się porozumieć umieściłbym nieco bliżej niż Wałbrzych – koło Paczkowa, albo jeszcze bliżej Opola. Okolice południowej Opolszczyzny i trochę na zachód w Dolnośląskie to była tak zwana „Uba druba”. Tam panowała gwara kolonistów niemieckich z czasów Vogta Bertolda, która się zachowała do moich czasów. Ja ich rozumiałem z trudem, ale mówili bardzo śmiesznie. Dam przykład sztandarowego zdania, które pamiętam z dzieciństwa:
„In der Ubadruba, wo die grossa Pilza wochsa mit die longa Stiela”. To niby wykoślawiony niemiecki, ale dogadać się można było. Miałem tam krewnych i znajomych – napływowych.
Bliżej Opola była już klasyczna mieszanka polsko-czesko-niemiecka – tacy ludzie jak moi pradziadkowie, chociaż oni nie umieli pisać i czytać po niemiecku, ale z polskim tekstem sobie radzili. Mam dokumenty z połowy XIX wieku, gdy kupowali „Bauplatz” pod dom rodzinny. Notariusz pruski napisał znamienne zdanie, które ja z dumą mógłbym podsadzić prezesowi pod nos:
„Dokument sporządzono również po polsku, bo obie strony nie znają języka urzędowego”.
Zachowała się tylko niemiecka wersja z tym dopiskiem. Mógłbym więc odeprzeć zarzut „zakamuflowanej opcji”, ale on mi nie ubliża. Szczególnie ostatnio, gdy jest mi nawet wstyd, że jestem obywatelem takiego burdelu, jak nieudolnie rządzone państwo polskie.
PS
Przypomniał mi się drobny, ale zabawny fakt. Granica, od której niemieccy turyści mogliby się dziś porozumieć z tubylcami jest dokładnie w tym samym miejscu, tylko kierunki świata są inne. Na zachód i na południu od Opola zamieszkują repatrianci ze wschodu i raczej po ukraińsku się można dogadać, a na wschód ludzie, dla których język „turystów” niekoniecznie jest obcym. Ot, taka zamiana ról.
Moja znajoma spod Olesna jako panienka zostało posłana przez rodziców po zakończeniu wojny do Wrocławia, ażeby zaopiekowała się ciotką, która nie posługiwała się polskim językiem. Sama słabo znała niemiecki, ale stwierdziła, że tylko początek u ciotki był trudny, bo po kilku tygodniach już mogła z nią swobodnie się porozumieć. Ciekawie to skomentowała: przyszedł taki dzień, że nagle świergotałam po niemiecku i sama się dziwiłam, jak się to stało.
W pracy zbiorowej „Historia Górnego Śląska” pojawia się termin „przesieka”, co dobrze pasuje do wymiany opinii na temat miejsca od którego zaczynają Ślązacy mówić po niemiecku lub polsku. W wymianie opinii na ten temat, skłaniam się do przyznania racji @Antoniusowi. Posłużyłem się na samym początku przykładem, który by tą opinię potwierdzał.
Wstyd ,wstydem ale coś z tym burdelem warto by uczynic.Romantyczno-bogojczyzniane,
i liberalno-demokratyczne obecnie a wcześniej proletariacko-rewolucyjne i jeszcze wcześniej mocarstwowe „od morza do morza” zadęcia wykazały bezspornie niezdolnośc państwową.Utrzymywanie państwa wg wierszyka „Kto Ty jesteś ? Polak mały…” z zawalaniem spraw powszednich tylko bólu (bulu) przesparza i bezsennosci o wnuki.
Naiwno-optymistyczne moje oczekiwanie na regionalizację w UE nie chcą się zmaterializowac.Popieram dążenia Ślązaków widząc w tym ruchu nadzieję na regionalizację państwa.Z zastąpieniem patriotyzmu rodem z pustego i infantylnego wierszyka przez poczucie więzi z „okolicą ojczystą”/ „regionem” (nie chcę używac słowa Haimat i nie wiem czym go zastapic ).To jest b.ważne.Czyny rodzą się z myśli .
zadęcie patriotyczne skompromitowało się wystarczająco
bez ogródek zarzucił biskupowi Bernhardowi Bogedainowi (1810-1860), że jego troska o prawo Ślązaków do własnego języka była nakierowana wyłącznie na ich utrzymanie w lojalności wobec Prus. A już związanie się Kościoła po proklamacji cesarstwa (1871) z niemiecką partią Centrum do dziś w polskim piśmiennictwie uznawane jest niemal za zdradę, choć było rozważną odpowiedzią na bismarckowski Kulturkampf.
Więcej… http://wyborcza.pl/1,126565,11723442,Michal_Smolorz__Kosciol_porzuca_Slazakow.html#ixzz1v0euZfRy
===============
Ciekawy głos na temat…..
Ciekawa inicjatywa :
p.Donald Tusk
Prezes Rady Ministrów
Świadomi praw, obowiązków i wolności obywatelskich jakie w Polsce gwarantuje obywatelom Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej uchwalona 2 kwietnia 1997 r., zapewniająca „obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury” pragniemy przystąpić do rozmów z władzami Rzeczypospolitej Polskiej w celu prawnego uregulowania statusu osób deklarujących narodowość śląską i posługujących się mową śląską.
Przeprowadzony w roku 2011 spis powszechny wykazał, że osoby takie stanowią dziś największą w Rzeczypospolitej Polskiej mniejszościową grupę narodowościową – narodowość śląską zadeklarowało ponad 809 tysięcy obywateli RP, z czego ponad 418 tysięcy zadeklarowało ją jako pierwszą. Po raz drugi na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat Ślązacy w oficjalnych dokumentach statystycznych pojawili się w charakterze największej grupy mniejszościowej, niestety o wciąż nieuregulowanym statusie prawnym. Aby zmienić ten stan rzeczy chcemy zaproponować dialog mający na celu uregulowanie kwestii Ślązaków, uważających się za odrębną grupę narodowościową i określających swą narodowość jako śląską. Uważamy, że dobrym początkiem takiego dialogu stało by się zaproszenie przez Władze Rzeczypospolitej Polskiej przedstawicieli organizacji stawiających sobie za cel uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną, a języka śląskiego za regionalny do prac Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Wierzymy, że taki gest nie tylko nie pociąga za sobą żadnych negatywnych konsekwencji dla władz Rzeczypospolitej Polskiej, ale wręcz przeciwnie – pogłębi zaufanie Ślązaków do instytucji Państwa Polskiego i przekonanie o poszanowaniu praw obywateli polskich należących do mniejszości narodowych i etnicznych, w tym przypadku Ślązaków, którym umożliwi się wyrażanie opinii w sprawach ich dotyczących.
Pragniemy jednocześnie zauważyć, że uregulowania wspomnianych w pierwszym akapicie kwestii domaga się także Komitet Doradczy Konwencji Ramowej o Ochronie Mniejszości Narodowych. Wymienia on w Drugiej Opinii Dotyczącej Polski, która została przyjęta w Strassburgu w dniu 20 marca 2009 roku, brak prawnego uregulowania statusu osób deklarujących narodowość śląską (punkty 35 i 36) oraz zaleca podjęcie otwartych rozmów na temat objęcia ochroną prawną ludności śląskiej (punkty 37 i 38).
Reprezentując śląskie organizacje chcemy zaświadczyć o ponadpolitycznej woli działania na rzecz tych Ślązaków, którzy podkreślają swoją odrębność etniczną. Naszym celem jest upodmiotowienie Ślązaków w Rzeczypospolitej Polskiej oraz nadanie naszej mowie, językowi śląskiemu, statusu oficjalnego języka regionalnego, niezależnie od aktualnej sytuacji politycznej. Wierząc w powodzenie naszej inicjatywy oraz chęć podjęcia dialogu przez władze Rzeczypospolitej Polskiej, pragniemy do udziału w pracach Komisji delegować naszych przedstawicieli w charakterze członków-obserwatorów.
Uważamy, że dobrą okazją do zaproszenia naszych delegatów do udziału w w/w Komisji będzie opiniowanie przez ten organ poselskiego projektu nowelizacji Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym nadającym śląskiemu status języka regionalnego.
A oto lista organizacji, jakie podpisały się pod wnioskiem:
1) Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej
2) Pro Loquela Silesiana
3) Towarzystwo Piastowania Ślonskiej Mowy „Danga”
4) Ruch Autonomii Śląska
5) Związek Górnośląski
6) Związek Ślązaków
7) Stowarzyszenie „Silesia Schola”
8) Ślonsko Ferajna
9) Przymierze Śląskie
10) Fundacja Silesia
11) Nasz Wspólny Śląski Dom – w trakcie rejestracji
12) Związek Ludności Narodowości Śląskiej – w trakcie rejestracji
Co o tym sadzicie ?
Coś dla zakamuflowanej opcji
Wczoraj przypadkowo dowiedziałem się, że ambasador Luksemburga odgrzał „stary pasztet”, tzn. przypomniał rolę kulturotwórczą pewnego radia z jego kraju.
Zacznę od mojego podwórka. Radio Luxemburg w godzinach popołudniowych nadawało wspaniałą muzykę, drobne komentarze i słuchaliśmy z wypiekami na twarzy Camilla, a jeszcze bardziej pewnej kobiety o anielskim głosie. Do tego świetne przeboje niemieckie w wykonaniu wspaniałych gwiazd z tego okresu, że wspomnę tylko Catherinę Valente czy Vico Torianiego, których muzykę mam utrwaloną na wielu nośnikach – od winylowych płyt, poprzez taśmy magnetyczne do dysku komputera i CD włącznie. Mam setki CD brakuje mi tylko jednej piosenki karnawałowej, której nie znalazłem nawet w ojczyźnie Torianiego. Refren był mniej więcej taki: „Si si, senior, como no, senior, denn so was kommt oft vor”!
Mieliśmy nawet moment grozy, gdy w radiu była chwila ciszy przed rozpoczęciem arii z „Barona Cygańskiego”. Siedzieliśmy w skupieniu a tu puk, puk do drzwi i wchodzi milicjant, nawet nie pamiętam po co. W tym momencie zawył baron to sławne: „Wer uns getraut…” po nocy pseudopoślubnej z cyganką. Już widziałem rodziców na UB – takie to były czasy – wolność słowa (niemieckiego) – była zdecydowanie ograniczona. Powiedziałbym – do okrzyku „hajl hitler”, przy którym polscy koledzy uderzali mnie w czoło na przywitanie w szkole, taka zabawa!
Nasze zainteresowanie radiem Luksemburg kończyło się o godzinie 18.00, gdy speaker powiedział: „Rejdio laksemberg” i zaczęły się przeboje angielskie. Czekaliśmy z niecierpliwością na audycje w następnym dniu.
Wczoraj wypowiadali się różni ludzie z kręgu kultury muzycznej, m. in. znany prezenter trójki Marek Niedźwiecki, że właśnie dla nich to była Mekka i Medyna nowoczesności w muzyce i oni wychowali się na tej muzyce. Ot, cudo! Jedno radio i potrafiło zadowolić nas i „ich”, a teraz mogłoby nas wszystkich, ale w tej formie znikło z nieba. Aktualne RTL, to jednak nie ta klasa.
Ciekawe, czy Radio Maryja, albo telewizja Trwam nie mogłyby tak sprofilować treści programowe, aby wszyscy Polacy chętnie skorzystali z tych stacji? Wtedy byłbym nawet za umieszczeniem na multipleksach. Ostatnio się wzbogaciliśmy o drugi multipleks i mamy 15 programów. Szkoda, że ich nie potrzebuję ani nie oglądam , bo mam kilka tysięcy innych programów satelitarnych, a oglądamy kilka.
paranormalny 18 maja o godz. 10:51
Inicjatywa organizacji śląskich jest dobra (celowo nie używam mocniejszego przymiotnika), nareszcie dogadało się więcej niż dwóch w tej samej sprawie.
Przeczytałem przed chwilą wywiad z panem Musiołem, szefem Towarzystwa Przyjaciół Śląska w Warszawie i po skończeniu lektury, mam nieodparte wrażenie, że ów wywiad był zrobiony kilkadziesiąt lat temu.
Zgroza, te powtarzane ciągle brednie i kłamstwa znajdują ujście w ustach człowieka, który jest Ślązakiem i żeby nikt nie podważał jego autentyczności, wywleka z grobów swoich członków rodziny, którzy brali udział w śląskiej wojnie domowej. Pomimo coraz liczniej pojawiających się dowodów na sprowokowanie tej jatki przez Francję, szanowny doktor prawa dalej raczy wierzyć w powstanie na rzecz przyłączenia Śląska do Polski.
Jeśli dochodzi do morderstwa, wnikliwy śledczy szuka motywów, a w przypadku wybuchu II i III powstania wymyślono je do celów polityki Francji wobec Niemiec.
Pan Musioł zamiast objaśniać Śląsk członkom towarzystwa któremu szefuje, pluje jadem na ludzi tworzących śląskie organizacje społeczne i kulturalne, które wedle jego zwidu dybią na polski monolit, ponieważ o zgrozo, mogłoby dojść do autonomizacji Śląska!
I co w tym złego Panie Musioł?! Śląsk przestanie leżeć w granicach Polski? Trochę lodu na czoło nie zaszkodzi.
Tu se poczytejcie:
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/580123,musiol-slaski-szowinizm-przybiera-charakter-antypolskiej,3,id,t,sa.html
Drogi Śleperze,
każda nacyja ma takiego Bieruta na jakiego zasługuje (choć może ten z Kraja Priwislinskiego co się ich okupantowi wysługiwał był nieco przystojniejszy?)
Niechęć do tzw. „polskości” szczególnie w wersji a la Priwislinie nie jest niczym złym – więc chyba dr M. komplement palnął niezależnie od intencji. Zauważył to wiek temu Kożdoń kiedy najpierw broniąc polskiego języka dostrzegł potem, że tzw. polakom z Priwislinia chodzi tylko o to by „dziecko chłopskie pod ławką zrodzone nigdy z pod niej nie wylazło”. Parę dni temu dość przytomnie zauważyła to także Pani Grybowska – Prezydent Litwy mówiąc przy okazji parę cierpkich uwag. Może zatem coś na rzeczy jest? Jak powiadają w Kraju Priwislinskim: jak jeden mówi żeś świnia to się nie przejmuj, ale jak kilku to czas może wyjść z koryta? (pardon: z muzeum powstania jakiegośtam). Czy warszawa gotowa na to już jest? Może powoli dojrzewa mimo takich typków jak dr M. i polityka historyczna, bo po „Róży” Smarzowskiego Newsweek najnowszy podaje, że kilka kolejnych filmów rozliczeniowych czeka…..
@Galicyjoku na odtrutkę załączam link z wywiadem jakiego udzieliła GW Ślązaczka prof. Rostropowicz:
http://wyborcza.pl/1,126565,11791378,Prof__Rostropowicz__Slazakom_pewnych_pytan_sie_nie.html
Pozdro
Śleper
Co złego w autonomizacji Śląska? Np. to, że większość jego mieszkańców być może, z różnych przyczyn (o zgrozo!) nie życzy sobie autonomii, zwłaszcza autonomii a la RAŚ?
Bierzesz to pod uwagę, dopuszczasz taką myśl, Śleper? Przy czym, dla jasności, mówiąc o „większości”, nie mam tu na myśli mieszkańców obecnego województwa śląskiego, a właśnie mieszkańców historyczno – geograficznego Górnego Śląska (Katowice, Tychy, Bytom, Gliwice, Chorzów, Rybnik…)
Chętnie dowiedziałbym się też, jakie kłamstwa zawiera omawiany wywiad – ale konkretnie, konkretnie.
Galicyjok
W antypolskości nie ma nic złego, tak samo jak w antysemityzmie nie ma nic złego, nawet jeżeli wyrazem tych „odczuć” ma być komora gazowa – tak właśnie uważali ci, którzy zamordowali Michaela von Matuschkę, (w którego upamiętnienie zaangażowała się prof. Rostropowicz) a na których nazwanie ty zapewne nie potrafisz się zdobyć.
No cóż, każdy naród ma takiego Bieruta, na jakiego zasługuje, natomiast na Hitlera „zasługiwał” tylko jeden naród w historii. Naród ten wyciągnął zresztą z tego potem słuszną lekcję, której jednak do dziś nie potrafią zrozumieć niektórzy, na szczęście nieliczni, także w samych Niemczech.
Górnoślązak 25 maja o godz. 17:24
Najpierw pięknym za nadobne, czyli co jest takiego w RAŚ czego nie potrafisz zaakceptować, jako programowej autonomizacji Górnego Śląska? Dla ułatwienia podaję stronę internetową, na której możesz się zapoznać z tekstami budzącymi zgrozę u Prawdziwych Polaków.
http://autonomia.pl/
Konkret zawarłem w poście, proszę przeczytać jeszcze raz. A drugie kłamstwo dotyczy śląskiego szowinizmu, który w polskim wydaniu nazywa się patriotyzmem, czyli krowa Kalego.
Pozdro
nie porównuj antysemityzmu z niechęcią do polskości w wersji kongresówkowej połączonej z nachalną propagandą polskiego nacjonalizmu zwłaszcza, że tzw. „polscy patrioci” twojego pokroju bezceremonialnie prezentują postawę i fobią antyniemiecką – dokładnie tak twój wpis.
potępienie antysemityzmu nie wyklucza negatywnego stosunku do np. obecnej polityki państwa Izrael a skoro die Polacken uważają, że Niemcy jako naród zasłużyły sobie na Hitlera (ciekawe czym?) o tyle można powiedzieć, że skoro tak to takie same wciry jak dostali oni w 1945 należą się tym bardziej patriotom z Kongresówki – oprawcom udającym rzekome ofiary (vide Jedwabne, akcja Wisła, Łambinowice i parę podobnych). wart Pac pałaca…. więc na podobne potraktowanie zasługuje?
@Górnoślązak
25 maja o godz. 17:24
*** Co złego w autonomizacji Śląska? Np. to, że większość jego mieszkańców być może, z różnych przyczyn (o zgrozo!) nie życzy sobie autonomii, zwłaszcza autonomii a la RAŚ?***
To jest możliwe, bo „prawdziwych Ślązaków już nie ma” jak śpiewają o mężczyznach (lub prawie nie ma). Może jednak nawet dla młodych napływowych ŚLĄZAKÓW A LA GORZELIK idea choćby częściowego uzależnienia się od Warszawy, która zawsze miała, nadal ma i będzie miała w dupie ŚLĄZAKÓW, bo sam Śląsk jako źródło dochodów państwa polskiego jest jeszcze „wart tej mszy” (wycieczki z Warszawy w ramach kampanii wyborczej) mimo istnienia na tym paskudnym zadupiu „zakamuflowanej opcji”.
Szczerze mówiąc, mnie osobiście nie marzy się już żadna autonomia w ramach polskiego państwa, ani separatyzm lub wpadanie w ramiona dawnego pruskiego pana. Pracowałem w miarę uczciwie i za pół darmo ponad pół wieku dla państwa polskiego bez większego szemrania, zawsze lojalnie i oczekuję już tylko, aby to państwo (i z nim ZUS) nie zbankrutowało zbyt szybko , bo że to nastąpi niechybnie, widzi już każdy człowiek, który umie patrzeć na zegar Balcerowicza i umie liczyć na poziomie szkoły podstawowej.
Młodzi będą chcieli żyć dalej i zapewnić swoim dzieciom byt i dlatego popieram moralnie ich dążenia do oderwania się, przynajmniej częściowego, od bankruta, bo jest i tak jak mawiano o Niemcach i Polakach – „póki świat światem…itd.” podobnie „Warszawiak (umowny) z Ślązakiem (umownym lub realnym) nie będzie bratem”. Animozje są porównywalne do miłości typowego Polaka do „umownego lub realnego” Żyda. Prezes patrzy na nas jak Kościuszko (z góry) i nie doczekamy się uczciwego podejścia rządu – żadnego – do rozwiązania problemów ekologicznych ŚLĄSKA, TEJ ODWIECZNEJ KOLONII RÓŻNYCH RZĄDZĄCYCH – OD ZARANIA HISTORII INDUSTRIALIZACJI.
Kiedyś królowało hasło: „Cały Naród buduje Warszawę” i pod tym szyldem wykradziono wszystko, co nie było mocno przytwierdzone, nawet piękne kafelki z pieców śląskich zamków dla willi VIP’ów Warszawskich, a z Wrocławia cegły ze zburzonego miasta dla odbudowy Warszawy.
Gdyby „Priwislicy” byli uczciwi, wołaliby teraz „Cały naród ratuje Śląsk od katastrofy ekologicznej” a jak jest? Wystarczy popatrzeć co się dzieje z Bytomiem, tej przedwojennej perły miast z „dzikiego” wschodu Niemiec. Bezwzględna i bezrozumna gospodarka rabunkowa, na którą nawet naziści się nie zdecydowali.
Gdybym dożył takiej chwili (prawdziwej solidarności z nami), powiedziałbym RAŚ’owi, że mogą kończyć działanie. Mnie się nie marzy nawet „powrót na pielesze” , o którym marzyli Autochtoni po przykrych doświadczeniach z „wyzwolenia” w 1945 roku, gdy cichcem nadali skrótowi partii NSDAP nieco inne znaczenie – „Nasi Są Daleko, Ale Przyjdą”. Nie przyszli i nie przyjdą, chyba pod postacią supermarketów (Aldi , Lidl, Kaufland?).
Rozczarowanie było szczególnie przykre dla tzw. powstańców, którzy przelewali krew w tej zorganizowanej i finansowanej napaści świeżo odrodzonego państwa polskiego na sąsiednie państwo, szumnie zwanej „zrywem ludu śląskiego”. Nie zapomnę zacietrzewienia córki takiego powstańca, która powiedziała: „Gdybym mogła, to zabiłabym każdego Polaka moimi trepami”, a wierzcie mi, ja ją rozumiałem, bo wiedziałem, jak wyglądało „wyzwolenie” i i upragnione przyjście Mateczki Polski do jej wioski – zostali niewolnikami przybyłych , nowych właścicieli Śląska w tzw. „okresie błędów i wypaczeń”. Ja nie miałem takich przeżyć moralnych, bo mój ojciec nie brał czynnego udziału w powstaniu, poza epizodem, że uratował życie polskiemu właścicielowi młyna, którego Niemcy chcieli zlikwidować. Dla mnie wyzwolenie było zwykłą okupacją zwycięzców i nawet okrucieństwa z ich strony były w ramach typowej działalności zwycięzców wobec zwyciężonych. O moich polskich korzeniach dowiedziałem się ze zdziwieniem dużo później z dokumentów i opowiadań rodziców.
***Chętnie dowiedziałbym się też, jakie kłamstwa zawiera omawiany wywiad – ale konkretnie, konkretnie.***
Drogi „G…itd.”!
Tym się różnimy! Ja skorzystałem z podanego linku i przeczytałem wywiad, oraz inne informacji o Pani R,. a Ty nie zaglądałeś i jesteś przekonany o tym, że wywiad zawiera kłamstwa i oszustwa.
„Każdy sądzi według siebie” powiada mądrość ludowa. Nie ma najdrobniejszego kłamstwa w tym wywiadzie, a szczególnie w motto w tytule, że pytanie Ślązaka (autochtona) o to czy czuje się Niemcem czy Polakiem – jest bez sensu i nie powinno się o to pytać, jak i o przekonania religijne, preferencje seksualne i nawet poglądy polityczne, jeśli osoba zaindagowana nie jest osobą publiczną. Wystarczy, że jest lojalnym obywatelem polskiego państwa, a więc i społeczeństwa. Nie piszę o przynależności do „Narodu”, bo znaczenie tego określenia zjechało na psy dzięki czarnej pseudo-wdowie Smoleńskiej.
***No cóż, każdy naród ma takiego Bieruta, na jakiego zasługuje, natomiast na Hitlera „zasługiwał” tylko jeden naród w historii. ***
Trudno mi dyskutować z takim nielogicznym pieprzeniem. Jest wiele narodów, które miały swych Hitlerów, Polpotów, Stalinów , ukochanego przez PiS Pinocheta, a nie jestem przekonany o tym, że są wyjątkowymi w historii. Ani liczba mordów, ani obozy nie są miernikiem tyranii. Tyrani, którzy zwyciężyli w wojnach, są zawsze „porządni i uwielbiani”, niezależnie od liczby zakatowanych przeciwników (lub swoich!).
Śleper:
Tym, co odrzuca mnie w RAŚ, jest np. demonstrowane jej członków i sympatyków (przynajmniej niektórych) przekonanie, że oto posiadła ona monopol na reprezentowanie Ślązaków (a może nawet w ogóle wszystkich mieszkańców Śląska), a każdy,kto np. nie zgadza się z jakimś ich pomysłem, jest zdrajcą, zakamuflowanym gorolem, wrogiem Śląska itd.
I nie mam tu na myśli ich oficjalnych wypowiedzi czy strony internetowej, a postawę, z jaką można się zetknąć przy okazji mniej lub bardziej nieformalnych dyskusji. Przypomnij sobie Śleper, że RAŚ był kiedyś, przez lata, folklorem politycznym na Śląsku. Aby przestać wreszcie być marginalną organizacją i przyciągnąć głosy (co mu się udało), musiał zmienić taktykę, w tym przede wszystkim retorykę. Ale bez złudzeń – wielu”starych” członków RAŚ to nadal ci sami ludzie, co 20 lat temu – ta sama nienawiść do państwa polskiego i nienawiść do współobywateli, mieszkających na tej samej ziemi, choćby za to, że ktoś ma „czelność” powiedzieć że jest najpierw Polakiem, a dopiero potem Ślązakiem. I ty się dziwisz Śleper, że niejeden się zastanawia, jak mogłaby wyglądać „Autonomia” w wersji takich ludzi?
I tu dochodzimy do kwestii śląskiego szowinizmu – jeśli np. hasło „gorole raus”, wypisywane nie tylko na murach, ale też np. w komentarzach w internecie nie jest jego wyrazem, to co nim jest? Jakbyś ocenił np. hasło „hanysy raus ze Śląska” – jako OK, czy jednak niezupełnie w porządku?
Antonius:
Proszę, powiedz mi, w którym miejscu ja napisałem, że wywiad z prof. Rostropowicz zawiera kłamstwa czy oszustwa – co mi zarzucasz. Proste pytanie,mam nadzieję że na nie odpowiesz.
Jeżeli Polak i Ślązak nie nigdy nie byli i nie będą braćmi, jak piszesz, to co w takim razie z tymi, którzy określają siebie jako zarazem Ślązaków i Polaków – niezależnie od tego,którą tożsamość (polską czy śląską) stawiają na pierwszym miejscu. Jakaś schizofrenia…? Jak to wytłumaczysz; podobnie jak masowe zjawisko mieszanych małżeństw pomiędzy miejscowymi, a „przyjezdnymi”- sam znam około 10 takich przypadków… Oczywiści,e są tacy, którzy nienawidzili, nienawidzą i będą nienawidzić, nie oni jednak nadają relacjom międzyludzkim na Śląsku i według mnie, dobrze że tak jest…
Na to, że „napływowi Ślązacy”, jak to określiłeś, zechcą oddzielić się od Polski, bym jednak nie liczył – bo u nich tożsamość śląska występuje łącznie z polską – nie ma pomiędzy tymi identyfikacjami sprzeczności, nie ma konfliktu pomiędzy ojczyzną, a małą ojczyzną; oczywiście pan Gorzelik i niektórzy inni działacze jego partii to pewne szczególne przypadki, które jednak są wyjątkami potwierdzającymi regułę.
A o bliskim bankructwie Polski słyszę tu od niektórych praktycznie od zawsze, a od ok. 2008 r. zmieniło się głównie to, że nie potrafią oni zarazem ukryć rozczarowania, że ten kraj jednak przy obecnym kryzysie jakoś sobie radzi, o zgrozo, nawet lepiej niż szereg innych państw. Jeżeli zaś rzeczywiście zbankrutujemy z przyczyn demograficznych, to będzie to w każdym razie kolektywne bankructwo większości (jeśli nie wszystkich) obecnych państw Unii Europejskiej, włącznie z tymi najbogatszymi – gdzie problemy tego typu zaczęły się znacznie wcześniej niż w Polsce.
Jeżeli zaś mówisz o wyzwoleniu, w efekcie którego autochtoni zostali niewolnikami, to mam nadzieję, że zarazem pamiętasz, że wcześniej miało miejsce inne „wyzwolenie”, w wyniku którego inni zostali niewolnikami, a niektórym nie dane było nawet i niewolnikiem zostać, bo zostali obróceni w popiół…
Znasz postać radcy Montaga z „Pierwszej Polki” Horsta Bienka? Kiedy przyszło wyzwolenie w 1945 r. żadnych Montagów już na Śląsku nie było i to za sprawą tych „Naszych,co są daleko ale przyjdą”, o których piszesz, a nie Polaków – czyż nie? Dlatego nie zgodzę się, że każdy naród miał swojego Hitlera – owszem, Pinochetów, Bierutów, Ulbrichtów, tak, ale więcej Hitlerów z podobnymi jak jego, „wynalazkami”? I owszem, Niemcy „mieli Hitlera”, w tym sensie, że na niego masowo głosowali, pomimo iż „Mein Kampf” było w pełni dostępne i każdy mógł sobie poczytać o bliższych i dalszych planach przyszłego fuhrera. Na Stalina nikt przynajmniej masowo nie nie głosował w wolnych wyborach…I dodam jeszcze tylko, że w 1945 r. nie było już wśród żywych wielu powstańców śląskich – i tu przyznam szczerze, że nie rozumiem Twojego toku rozumowania – skoro powstania były „napaścią” z zewnątrz, to dlaczego przelewali w nich krew obywatele państwa „napadniętego”? To, że nie były „spontaniczne”, tylko przygotowane i zorganizowane, nie powoduje chyba, że w nie były to powstania…
dziwnym trafem dla Gospodina Górnoślązaka historia Śląska najwyraźniej zaczyna się w 1945 roku…..
nie żebym był złośliwy ale z daleka wyczuwam zapach (Sz)Kieletczyzny i opary muzeum powstania jedynie słusznego.
Kolega zapomiał jedynie o: Hakacie, Ślimaku na Placówce, dzieciach z Wrześni, Starym Frycu co monetą Rzplitej fałszował, Czarnych Chmurach (i płk. Dowgirdzie pardon Kalksteinie) oraz o straszym losie Juranda ze Spychowa i Danusi zamienionych w popiół przez Okrurtnych Braci Protoplastów zapewne Ernsta Rohma i Heinricha H.
Chciałbym jeszcze dołożyć na dokładkę straszliwy los poddanych Jaksy z Kopanicy, Prusów oraz Rzymian poległych w lesie Teutoburskim (jak wiadomo Sarmaci to najlepsi Rzymian spadkobiercy).
I kto to mówi? Nie żebym był złośliwy ale III Rzesza – totalitarne państwo trwała całe 13 lat a taki np. PRL chyba ze 40. A głosowali tam bez skreśleń na FJN przy frekwencji 90% – no ale to same ofiary tego systemu były…. nawet jak żarli kiełbaski na festynie Trybuny Ludu to robili to z najwyższym obrzydzeniem z uwagi na to, że masarz, któy je zrobił był w PZPR…. A wcześniej ci „partyzanci” ze zgrozą patrzyli jak w Jedwabnym ich żydowscy współobywatele sami się zamykają w stodole by się złośliwie podpalić bo żaden powstaniec im w tym nie pomagał. A potem starali się Łemków siłą powstrzymać przed eksodusem z Beskidu i Bieszczad ale ci złośliwie uciekli na ziemie zachodnie….
A ponadto chciałby zauważyć, że Sarmaci tak kochają sielanki, że najlepszym dowodem na to jest fakt Dzierżyński z Rokossowskim to byli Mongolscy osadnicy, którzy udawali tylko sarmacką szlachtę a Manstein czy von dem Bach to potomkowie Wikingów – lud bowiem sarmacki w Kraju Przywiślińskim wydaje jedynie poetów i świętych a jedynymi rycerzami byli Zbyszko z Bogdańca i Zawisza Czarny (choć tak naprawdę Biały).
Ach jaka taki historia Priwislinskiego Kraja piękna….. szowiniści nas nie lubią ale historia zbawienia nie może obyć się bez przeszkody. Koniec świata zaś nastąpi wtedy gdy Priwisliński Kraj i jego szlachetni rycerze okrągłego ….. (pardon: powstańcy z muzeum powstania) pod wodzą zaklętego w Giewoncie Chrobrego co sobie pal nieopatrznie wbił…. ogarnie granicami pokojowo i dobrowolnie cały ziemski glob….
aby poszydzić sobie z „kawalerów spod znaku skrwawionej onucy i białej gęsi” szkoda miejsca lecz pragnę podnieść jeden optymistyczny akcent.
sam jestem najlepszym przykładem, że warszawskiej i priwislinskiej władzy nie cierpią nie tylko rodowici Ślązacy ale i cała masa innej maści ludności śląska.
postulat autonomii wspierają inni nawet głośno tego nie mówiąc i nie ogranicza się on już tylko do Śląska powoli.
„Lud smoleński” nie jest nawet jedynym mieszkańcem Priwislinia nawet biorąc pod uwagę, że „gada jego poglądami” Gajowy z Belwederu (przeciwko któremu oni – żeby było śmiesznie – protestują). Kropla skałę drąży. Panowanie Priwiślinia nad Śląskiem nie jest wieczne bo datuje się w najlepszym razie od 1918. Do niedawna nikt sobie nie wyobrażał konca ZSRR a jednak to nastąpiło.
Ja politykiem nie jestem więc mogę okupantom z warszawy wygarnąć co o nich myślę – tym bardziej, że „mam słuszne dla nich pochodzenie” (nie licząc liebe Goralenvolk).
Zwolennicy autonomii powinni pewnie pozyskać sympatię także innych niż Ślązacy mieszkańców Śląska – co więcej nie sądzę, że byłoby to trudne – także i oni mają dość „warszawskiej władzy”. Ludzie swój rozum mają i zawsze mieli (nawet jeśli bywają nieco „dupowaci” jak mawia Kutz) więc jak się za komuny nie dawali nabrać na lud pracujący miast i wsi plus muzeum Lenina w Poroninie – tak się nie dadzą nabierać powstańczo – partyzanckie legendy plus muzeum powstania warsiawskiego legitymizujące eksploatatorską politykę stolycy.
Dla optymistycznego przypomnienia: był nawet taki czas gdy „dupowaci i ciemni galicyjscy chłopi” (oj ciemni byli oni zaprawdę) przejrzeli na oczy i wyszli z siebie – jak się to dla „ludu smoleńskiego” skończyło to do dzisiaj w sztukach teatralnych sobie opisują….
Nic nie jest wieczne – Na Szczęście!
@Górnoślązak
26 maja o godz. 19:56
***Antonius:
Proszę, powiedz mi, w którym miejscu ja napisałem, że wywiad z prof. Rostropowicz zawiera kłamstwa czy oszustwa – co mi zarzucasz. Proste pytanie,mam nadzieję że na nie odpowiesz.***
Odpowiem:
@Górnoślązak
25 maja o godz. 17:24
***Chętnie dowiedziałbym się też, jakie kłamstwa zawiera omawiany wywiad – ale konkretnie, konkretnie.***
Jak ja miałem zrozumieć to zdanie???
Jest nielogiczne lub nieuczciwe i to z kilku powodów. Niby chcesz się dowiedzieć o kłamstwa zawarte w wywiadzie, ale go nie czytasz mimo podanego linku. Zaciekawienie jest więc udawane, nieszczere, raczej wyrażasz przez to, ze „takie wywiady to ja mam…itd.” – takie „niedomówienie” w stylu hydraulika z kabaretu.
Po drugie: Jeśli ktoś pisze, ze chciałby wiedzieć jakie kłamstwa występują „…konkretne, konkretne” – to w sposób oczywisty sugeruje, że tam kłamstwa są, bo jak tu się dowiedzieć o czymś, czego nie ma? Wybacz, ale inaczej chyba nie można tego zrozumieć. Ja bym nawet nie pomyślał (lub przynajmniej nie napisał) jakie to kłamstwa są w ostatniej konferencji prasowej prezesa, choć on mnie nauczył, że są głównie kłamstwa w tym co dotąd mówił i mówi – oraz jego fani, typu Hofman czy Brudziński.
Jeśli jednak słyszę pierwszy raz o jakiejś osobie (jak ja np. o Pani Profesor), że był z nią wywiad na interesujący mnie temat to nie zakładam z góry, że zawiera same kłamstwa. O tym mogę się przekonać dopiero po przeczytaniu wywiadu, jeśli się coś nie zgadza z moimi doświadczeniami.
Tylko taki zarzut miałem do tej insynuacji. Gdybyś przeczytał, to pewnie nie zgodziłbyś się z wszystkimi tezami, ale nie mówiłbyś o kłamstwach. To było niskie, niegodne poważnego blogowicza. Ja Twoje komentarze czytałem z przyjemnością (z różnych względów) i uważam, że moglibyśmy spokojnie dyskutować na te tematy, gdzie mamy odmienne zdania, wyjaśnić nieporozumienia, które już zauważyłem, ale dobra wola do uczciwej dyskusji tylko z jednej strony nie wystarcza. Nie twierdzę, że wiem wszystko o tzw. powstaniach śląskich. Słyszałem różne rzeczy od rodziców i stryja, który w tym czasie dojeżdżał do pracy do Zabrza i wielokrotnie bywał nagabywany to przez jednych to drugich „powstańców”. Radził sobie, bo miał rożne legitymacje w kieszeniach i widać wyciągał zawsze właściwą, bo przeżył. Ostatnio czytałem eseje Polloka na temat powstań, radzę zrobić to samo i nie pluć a priori i oczekiwać kłamstw. Nie musisz uwierzyć tam, gdzie nie ma podanych źródeł, tylko dlatego, że nie pasuje coś do z góry ustalonej koncepcji. Czytać z otwartą głową nawet gdy napotkasz niemiłe niespodzianki, jak choćby rola Piłsudskiego i Korfantego.
Dalsze uwagi:
Z tym starym hasłem „…póki świat światem..” oczywiście przesadziłem (celowo), bo zabrzmiało zbyt nieprecyzyjnie. Na temat: Polak – Ślązak itp. napisałem długie rozprawy pseudonaukowe, które były w Silesii, ale już znikły. Mało kto wie tyle i to dokładnie na ten temat co ja. Mogę o sobie powiedzieć tak jak kiedyś Bartoszewski, jestem „obserwatorem dziejów” w okresie od lat 30-tych ubiegłego wieku do dziś. Wiem jakie jest nastawienie ogółu Polaków z poza Śląska do Ślązaków, niezależnie od ich opcji.
Ubawiła nie uwaga o mieszanych małżeństwach. Tam działa chemia! Moja żona pochodzi z pod Tarnopola, a żona kolegi z Tarnowa. Jesteśmy już po złotych weselach. Kilka dni temu był u mnie zlot trzech takich małżeństw „śląsko-innych”. Możesz dodać 3 do tych 10 sprawiedliwych. Pojedyncze przypadki nie tworzą reguły!
***A o bliskim bankructwie Polski słyszę tu od niektórych praktycznie od zawsze***
Wierz mi, że ja się właśnie tego boję, bo razem ze śmiercią ZUS nastąpi moja, głodowa.
***I owszem, Niemcy „mieli Hitlera”, w tym sensie, że na niego masowo głosowali, pomimo iż „Mein Kampf” było w pełni dostępne i każdy mógł sobie poczytać o bliższych i dalszych planach przyszłego fuhrera. ***
Nie miał wiele więcej głosów niż Kaczyński, tylko lepiej uzbrojone bojówki i ostatnie wybory, marcowe były już podobne do referendum 3xTak, pod czułą opieką lokali wyborczych przez brązowo ubranych i uzbrojonych facetów, którzy strzelali za moim ojcem.
Nie sądzę, aby wielu Ślązaków czytało „Mein Kampf”, nawet ja nie doszedłem do jego przekonań i planów (drugi tom), czytałem tyko życiorys.
Odnośnie Stalina: Jak myślisz, ilu Polaków studiowało intensywnie historię WKPB? Też była powszechnie dostępna.
***I dodam jeszcze tylko, że w 1945 r. nie było już wśród żywych wielu powstańców śląskich ***
Tu chyba przesadzasz. Pokolenie powstańców to rówieśnicy ojca, żołnierza z I wojny. W roku 1945 mogli być nawet w „Volkssturmie”!
Nie opisałem szczegółowo (na tym blogu) jak wyzwalano Śląsk z wszystkiego – łącznie ze złudzeniami. Zrobili to inni, wystarczy poszukać w Internecie. Ja tu pisałem o konkretnej wiosce na Opolszczyźnie, gdzie Polacy „uczciwie” zasłużyli na nienawiść. Ja też miałbym za co nienawidzić „wyzwolicieli”, ale to inny temat i chyba nie to miejsce, poza tym już nieaktualne. Ja nawet Kaczyńskiego nie nienawidzę, tylko mnie śmieszy – i brzydzi!
Antoniusie ,Śleperze i Galicyjoku -dziękuje za komentarze !!!!Argumetacja naszej Śląskiej sprawy wymaga trudu i prawdy chciażby były to tylko KROPLE ,dlatego te moje podziękowania .
ps.
W moim środowisku zawodowo – towarzyskim kiedyś najpierw byli nieco zdziwieni tym żem Ślazak (nasza diaspora to znanych mi bliżej 5 osób nie licząc ich rodzin ) Mapa Górnego ŚLASKA nad biurkiem , pochodząca z dzieła Historia Górnego Ślaska wzbudziła ciekawość i …. możliwość rozmowy , a to ważne .To sa te Krople !!
Serdecznie Pozdrawiam
@Górnoślązak
26 maja o godz. 19:05
***I tu dochodzimy do kwestii śląskiego szowinizmu – jeśli np. hasło „gorole raus”, wypisywane nie tylko na murach, ale też np. w komentarzach w internecie nie jest jego wyrazem, to co nim jest? Jakbyś ocenił np. hasło „hanysy raus ze Śląska” – jako OK, czy jednak niezupełnie w porządku?***
Komentarz był skierowany do Ślepera, ale odpowiem ja:
Nie jest w porządku! Widać jednak, że chyba od niedawna czytasz te blogi, bo podawałem znacznie gorsze, obrzydliwe odezwy w Internecie ze strony wspomnianych „goroli”, czy może „Prawdziwych Polaków Patryjotów”? Jeśli chcesz to je odszukam na dysku.
Antoniusie…
Śleper napisał o wywiadzie z Józefem Musiołem:
****Zgroza, te powtarzane ciągle brednie i kłamstwa znajdują ujście w ustach człowieka…***
Zatem zapytałem, go jakie kłamstwa zawiera omawiany wywiad (z Musiołem).
Nie odnosiłem się w ogóle do wywiadu z prof. Rostropowicz, tylko nieco dalej wspomniałem, że Pani profesor uczestniczyła w upamiętnieniu Ślązaka – Michaela von Matuschki, zamordowanego przez hitlerowców.
Czy zatem Twój zarzut, że ja zarzucam (heh) kłamstwa prof. Rostropowicz, nie jest jednak pewnym…nieporozumieniem?
Wywiad z panią profesor przeczytałem, nic tam kontrowersyjnego nie znalazłem, może poza stwierdzeniem, że kobiety nie powinny garnąć się do polityki – raczej nie jest to zgodne z obecnie przyjętą poprawnością polityczną 😉
Co do powstań śląskich, przecież ja nie zaprzeczam, że część Ślązaków opowiedziała się wówczas za Niemcami, a część za Polską. Nie widzę jednak przeciwwskazań do nazwania powstaniem sytuacji, w której część obywateli „powstaje” z bronią w ręku (z pomocą z zewnątrz), a inna ich część, również z pomocą z zewnątrz, się temu przeciwstawia. Bo byli przecież, z jednej strony, zarówno polscy wojskowi „delegowani” do oddziałów powstańczych, jak i z drugiej strony freikorpsowcy z Bawarii, których obecności zresztą Niemcy nigdy nie zaprzeczali, a nawet postawili w latach 30. pomnik tymże freikorpsowcom, poległym w bitwie o górę św. Anny.
Jeżeli natomiast idzie o porównanie Stalina z Hitlerem, to nie mogę się z Tobą zgodzić, z jednej przyczyny – Stalin (ani Bierut, Gomułka,Ulbricht czy Honecker) nie uzyskali nigdy poparcia w wolnych wyborach – po prostu, takowych wyborów nie było. Nie ma zatem znaczenia, ile osób przeczytało historię WKPb i zgadzało się czy nie zgadzało z jej treścią – ta zgoda czy jego brak nie miała żadnego wpływu na rzeczywistość, w Rosji już od 1917 roku. Natomiast obywatele Republiki Weimarskiej mieli (jako zbiorowość) możliwość wyboru, czy późniejszy fuhrer dojdzie do władzy. W ostatnich wolnych wyborach w 1932 r., NSDAP uzyskała najwięcej głosów ze wszystkich partii, co przy poparciu ze strony narodowej prawicy, skończyło się w znany sposób.
@Górnoślązaku, nie będę się z tobą licytował na cytaty obelg wylatujących z przeciwnych obozów, ponieważ teraz już można, a i liczba pocisków jest po obydwu stronach mniej więcej równa. Nie będę też usprawiedliwiał moich ziomków, przez lata lżonych od najgorszej hołoty niemieckiej i teraz odreagowujących na tamto poniżenie. Zarzut wobec jakiejkolwiek organizacji obywatelskiej, że kiedyś była nic nieznaczącą grupką, jest niepoważny, bo niby od czego mają zaczynać. Fakt, kiedyś w marszach autonomistów RAŚ brały udział tzw. leśne dziadki, ale z czasem się to zmieniło, przejrzyj sobie zdjęcia z tych imprez. Ja osobiście nie liczę na choćby ludzi z mojego pokolenia, my jesteśmy jeszcze wystarczający przestraszeni, ażeby z otwartą przyłbicą ścierać się polską dominacją polityczną.
Górny Śląsk został tak pocięty administracyjne przez polskie władze, że nawet jak jesteśmy w nominalnej mniejszości, to dodatkowo musimy się szukać po tej rozparcelowanej krainie. Polska zrobiła absolutnie wszystko, ażeby nie doszło do obudzenia świadomości Ślązaków i pomimo „ulepszeń” Bismarcka, zaczyna się dziać to, co już dawno powinno być pogrzebane.
Przede wszystkim obudzili się nasi śląscy intelektualiści, którzy zaczynają tworzyć o nas i dla nas, a nie są to haniebne napisy na murach. Pomimo tego, prawdziwi patrioci i w tym dopatrują się prowokacji i zakamuflowanej opcji niemieckiej. Dla wrogów napis na murze , książka, dramat, film są tym samym złowrogim rozbijaniem jedności. Jakiej jedności?
Pozdro
Galicyjok:
Po pierwsze, nie jestem twoim „kolegą” (jakkolwiek rozumieć to słowo). Twoi „duchowi” koledzy to zdecydowanie inne sfery, które od 1945 r. są jednak zdecydowanie poza „głównym nurtem” – w każdym razie w Niemczech.
To co piszesz, to są żadne złośliwości, tylko albo nieprawdopodobnych rozmiarów ignorancja, albo wypowiedź tego samego typu, co pewnego europejskiego polityka (tak się składa, że też spoza głównego nurtu) o „komorach gazowych jako szczególe historii”.
Różnica pomiędzy PRL a III Rzeszą , podobnie jak pomiędzy Deutsche Demokratische Republik a III Rzeszą nie polega na tym, że były to państwa dyktatorskie czy totalitarne, a na tym, że nazistowskie Niemcy eksterminowały miliony ludzi, popełniając ludobójstwo i to na taką skalę, jak nikt inny ani wcześniej, ani później. Dyktatury były w latach 30. w większość państw Europy, a po wojnie od Berlina Wschodniego, przez Warszawę po Sofię, na zachodzie z kolei w Madrycie i Lizbonie, -niemniej na pomysł zagłady jednych narodów (Żydzi, Cyganie) i zamiany niemal wszystkich innych mieszkańców Europy w niewolników
wpadło tylko jedno państwo.
Poza tym,obywatele PRL jak i NRD głosowali w „wyborach” na „jedynie słuszną listę” , należeli do PZPR czy SED (1980 r – 3 mln członków PZPR w 35-milonowej Polsce, 2,1 mln członków SED w 16-mln NRD), ale te ich „głosy” nie decydowały o niczym, a już na pewno nie o tym, czy jedynie słuszna partia będzie sprawować władzę. Niemcy w 1932 r. mogli dać NSDAP w wolnych wyborach np. 5%, głosów, a dali ośmiokrotnie więcej, no i cóż…
Zresztą, obejrzyj sobie jakiś niemiecki film opowiadający o „ostalgie” – tęsknocie za czasami NRD u tzw. Ossich, np. b. popularny tam „Goodbye Lenin” Wolfganga Beckera z 2003 r. Podobne zjawisko występowało i występuje też w Polsce – aczkolwiek może nie na taką skalę, jak we wschodnich landach, gdzie 57% mieszkańców stwierdziło, że w NRD żyło się lepiej niż obecnie w zjednoczonych Niemczech (podaję za „Heimweh nach der Dikatur”, Der Spiegel 27/2009)
A czy można sobie wyobrazić niemiecki film opowiadający w lekkim i komediowym tonie o czasach III Rzeszy? Taką „nazi- nostalgię”?
Taki film w dzisiejszych Niemczech nie mógłby raczej POWSTAĆ. Natomiast, czy można WYOBRAZIĆ sobie taki film, to zapewne wiedzą najlepiej twoi duchowi „koledzy”, Galicyjok.
Ja czytam komentarze od ostatniego w górę i przestaję, gdy napotykam znany tekst. Tak też przeczytałem komentarz o kłamstwach w wywiadzie i nad nim link do wywiadu Pani Rostropowicz i to mnie zaskoczyło. Nie pamiętałem, lub nie zauważyłem wcześniejszego linku do Musioła. Jest to więc faktycznie nieporozumienie. Nawet nie bardzo wiem, o którego Musioła chodzi – znam kilku. Był jakiś kacyk opolski i jest rektor UJ, przyjaciel i długoletni współpracownik – też Ślązak, ale nigdy się tym zbytnio w Krakowie nie chwalił. Pewnie nie zrobiłby takiej kariery, gdyby jego miejsce urodzenia było ważnym osobom znane. Moja córka studiowała tam i dobrze wie, jaki był stosunek studentów do Ślązaków, szczególnie wtedy, gdy słychać było wpływ gwary. U córki takiego wpływu nie ma, bo w domu nikt nie mówi gwarą. Gdyby Kutz nie uciekł ze Śląska, pewnie też nie zrobiłby takiej kariery.
Nie zgadzam się z wszystkim co piszesz do mnie, ale dziś już za późno na odpowiedź.
Gospodin Górnoślązak,
nie wiem skąd wiesz kto jest „moim duchowym kolegą” ale może twoim są „patrioci z Jedwabnego” jeśli już o Holocauscie mowa….
Mętne wywody o „demokratycznej” rzekomo drodze NSDAP do władzy są tak samo prawdziwe jak tłumy wiwatujące na cześć Gomułki w 1956 a potem Gierka w 1970 (że o Wyszyńskim – prymasie wzywającym na wybory i głosowania bez skreśleń nie wspomnę). Właziliście Sowietom bez wazeliny choć Stalina bilans zbrodni na waszej nacji od Hitlera mniejszy nie był – ale on dał prezent by się „wykupić”? zaofiarował polskiej władzy Ziemie Zachodnie – cóż, że komuszej ale zawsze biało – czerwonej. „Jak świat światem łatwiej przeżyć ojca śmierć niż ojcowizny stratę”?
Jedyna różnica między wami a Niemcami to taka, że oni zrobili po II wojnie rachunek sumienia i próbowali się przynajmniej rozliczyć ze zbrodniczą własną przeszłości a wy nigdy… Próbujecie teraz prowadzić „politykę szantażu emocjonalnego” – jak wam Berlin nie chce ustąpić straszycie: „bo wypomnimy wam zbrodnie” a rytualne wybaczenie sprzedajecie za ustępstwa? Tylko, że czas od wojny mija a na te kawałki tylko już Niemcy się nabierają. Po czasach II RP i wojnie macie łapy po łokcie umazane: nie wszystkie kraje były dyktaturami. W 1938 do spółki z Hitlerem zdusiliście Czechosłowację choć dyktaturą nie była – teraz wygodniej o tym nie pamiętać? Nie w każdym też kraju były ławkowe ghetta dla Żydów tak jak u was, nie w każdym też palono cerkwie by zdławić mniejszość ukraińską. Teraz usiłujecie strugać wariata i „rzekomą ofiarę” a o waszych zbrodniach wolicie nie pamiętać. Niedoczekanie. W tym do Rosji podobni jesteście – twoich duchowych przewodników tam zapewne szukać należy. Pytanie czy to jedynie braterstwo słowiańskich dusz jak chcieli endecy czy może tylko nawyki nieodrodnych poddanych Cara – Króla Polskiego zachowane po latach wspólnej państwowości, kolego ignorancie
a tak na marginesie dla „kolegi” Górnoślązaka:
Coś mi się zdaje, że np. ziomkostwa Vertrieben czy taki np. Adenauer, którego chętnie w płaszczu Zakonu Najświętszej Marii pokazują byli i są raczej w głównym nurcie europejskiej chadeckiej polityki. Że o nieżyjącym już Otto Habsburgu nie wspomnę, który jeszcze w latach 80-tych proponował by Śląsk uczynić oddzielnym tworem quasi-państwowym. Szkoda przy tym chyba dodawać, że niejaki Hupka, którym Gospodin Górnoślazak dzieci w kołysce straszy wyrzucony został z Wehrmachtu bo był żydowskiego pochodzenia. Za to działacze ONR w Kraju Priwislinskim kończyli kariery na PZPRowskiej emeryturce. Najwyraźniej główne nurty marksizmu i główne nurty patriotyzmu razem sobie płyną….
Szanowny „kolego” Górnoślązaku!
Mogę Cię tak tytułować, bo nie jestem z Galicji, choć ze wspomnianą mam koligacje rodzinne (żona i teść – kapral u tego samego cesarza co Szwejk). Zdziwiła mnie Twoja znajomość realiów niemieckich z okresu przed moimi urodzinami. Ja tego nie pamiętam (Ty chyba też nie), nieco słyszałem od rodziców, ale są historycy, którzy trochę się tym zajmowali. Spróbuj wykorzystać link, który podaję, może nieco zmienisz zdanie na temat demokracji w latach 30-tych . Mój ojciec ledwie uszedł życiem podczas „demokratycznych” wyborów – ostatnich – w marcu 1933, gdy siepacze w brązowych mundurach (SA) najpierw zwabili ojca (Chrześcijańskie Centrum) do pułapki, strzelali ale nie trafili. Przyszli za nim do domu, a matka zamknęła izbę i nie wydala im klucza. Wtedy jeden uderzył ją pistoletem w brzuch, gdzie ja się znajdowałem. Taki był mój pierwszy kontakt z demokracją a la Hitler. Na szczęście przybiegł dzielnicowy policjant, zawiadomiony telefonicznie i uratował ojca. Czytałem zawiadomienia o przestępstwie, które ojciec pisał do prokuratury (mam je jeszcze). Dziwnym trafem „demokratyczny” wymiar sprawiedliwości nie dopatrzył się elementów przestępstwa, choć mnie od tego uderzenia pistoletem odeszła ochota przyjścia na świat i zwlekałem ponad dwa tygodnie po terminie. Pisałem Ci już, że wybory demokratyczne w Niemczech były takie jak referendum 3xTak, a poparcie dla Kaczyńskiego dziś (słupki) jest w „Narodzie” większe niż dla Hitlera na początku, choć warunki są diametralnie różne – wówczas był potworny kryzys, ludzie głodowali i populistyczne hasła Hitlera były naprawdę niezłe.
http://m.ciesielczyk.salon24.pl/60290,jak-hitler-naprawde-doszedl-do-wladzy
@Śleper:
Konflikty i padające w nich z obu stron obelgi pomiędzy „hanysami” a „gorolami” mają na Śląsku bardzo długą historię. Rzecz jednak w tym, że dziś pojawiła się tu specyficzna „nowa jakość” – nie tyle nawet na linii hanys-gorol, ile „prawdziwi Ślązacy” – „fałszywi Ślązacy”. Ci pierwsi popierają RAŚ (i to jedno wystarczy do uznania ich za tych „prawdziwych”), ci drudzy – cała reszta, tj nie popierający RAŚ, to oczywiście farbowane lisy, zakamuflowani wrogowie Śląska itd.. W tym kontekście wspominałem o przeszłości tej organizacji – nie był to żaden zarzut, a jedynie stwierdzenie, że RAŚ aby przestać być grupą marginalną, musiał trochę zmienić retorykę i otworzyć się (albo udać, że się otwiera) również na tych Ślązaków, którzy śląskość łączą z polskością. Tyle, że jakoś nie do końca im to otwarcie wyszło – na pierwszy rzut oka, owszem, ale jak się dokładniej przyjrzeć, to jednak nie…
Oczywiście, każdemu wolno prowadzić politykę jaką chce, utworzyć partię tylko dla „tych właściwych Slązaków”, definiując zarazem, co według niego składa się na tą prawdziwą śląskość. Problem polega jednak na tym, że jest oczywiście niemała grupa, określająca się jako „Ślązak – ani Polak, ani Niemiec”, ale dla wielu innych ludzi nie ma sprzeczności pomiędzy byciem jednocześnie Ślązakiem i Polakiem – na tej samej zasadzie,jak dla jeszcze innych, nie takiej sprzeczności pomiędzy byciem zarazem Ślązakiem i Niemcem; a do tego dochodzi jeszcze pewna część mieszkańców Śląska, który nie odczuwają szczególnej potrzeby śląskiej tożsamości i którym wystarczy określanie się jako Polaków, nawet bez dodatków „polski Ślązak”, „Ślązak – Polak” (to samo zresztą dotyczy Niemców, nie czujących się dodatkowo Ślązakami – tyle że jest to o wiele mniej liczna grupa). Nikogo nie można zmusić, by czuł się Polakiem (czy Niemcem), tak samo nikogo nie da się zmusić, by czuł się Ślązakiem – co niedawno można było obserwować na przykładzie reakcji w Bielsku-Białej na sztukę „Miłość w Konigshutte”. W demokracji każdy ma jeden głos. Polityka zmierzająca do wykazania że tylko jedna grupa to „ci prawdziwi” w dłuższej perspektywie skazana jest moim zdaniem na porażkę, w krótszej – na generowanie coraz gorętszych i liczniejszych konfliktów. I nie chodzi tu o żadną sztuczną „jedność”. O ile zatem porażka RAŚ w perspektywie dłuższej mnie nie martwi, o tyle te konflikty w krótszej nic pozytywnego regionowi nie dadzą, a tylko mu zaszkodzą.
Nudząc się, przeczytałem nagrodzony wywiad z panem Musiołem – Warszawiakiem oraz wiele komentarzy pod nim.. Nie chcę wypowiedzieć się na temat czy kłamie czy mówi prawdę. Jest tak z prawdą jak z dupą, jak mawiał Daukszewicz, każdy ma własną. On tak widzi sprawę powstań, inni mogą ją widzieć inaczej. Podobnie z tą polskością Śląska. On jest z Wodzisławia, tzn. z polskiej jego części i od dziecka karmiony ślicznymi wierszykami typu „Kim ty jesteś – Polak mały”, i dziełami prawie szowinistycznymi dla pokrzepienia serc (Sienkiewicz).
Ja miałem inne dzieciństwo i potrafię ocenić sprawy bez oszołomienia fałszywym patriotyzmem. Człowiek, który kilkadziesiąt lat żyje w Warszawie, nie jest dla mnie idolem śląskości. Nawet „Casimir” Kutz, którego bardo szanuję, nie ma prawa reprezentowania wszystkich Ślązaków -Autochtonów. Ten błąd popełniali inni patrioci polscy, rodem z polskiego Śląska, jak Marek lub Simonides. Niestety uważali siebie za posiadających jedyną prawdę o całym Śląsku i na swych pozycjach w życiu publicznym zakłamywali rzeczywistość, nawet w dobrej wierze, ale bez właściwego mandatu społecznego. Śląsk i Ślązacy nigdy nie stanowili monolitu, a jeśli dodać do Górnego jeszcze Dolny Śląsk to w ogóle nie da się zrozumieć sytuacji odczuć patriotycznych. Szukanie wspólnego mianownika jest z góry sprawą przegraną. Zaakceptowanie Ślązaków takimi jakimi są, bez idiotycznych pytań o inną przynależność narodową niż „nie istniejącą” narodowość śląską mogłoby uspokoić wszelkie rozróby, pretensje i żale. Stąd też podobał mi się wywiad z Prof. Rostropowicz. Wiele lat temu, w głębokiej PRL pewna pani socjolog z Instytut Śląskiego (Berlińska) przeprowadzała gruntowne badania na Opolszczyźnie i opublikowała główne tezy swej pracy w Trybunie Opolskiej. Napisała mniej więcej tak, że zapytać Ślązaka o to czy czuje się Polakiem czy Niemcem to jakby bez sensu. Ja wyrzuciłbym to jakby – to jest bez sensu. Pani R. poszła o krok dalej. Skoro to jest bez sensu, to po jaką cholerę pytać? Ta „cholera” jest oczywiście moja, profesorowie zwyczajni nie używają takich słów. Mój przyjaciel Marek w swej książce zdobył się na inne, bardzo mocne, choć niesłuszne stwierdzenie:
„Ślązak, który czuje się Niemcem – utracił człowieczeństwo”.
Nie pytałem go o uzasadnienie tej zdumiewającej myśli.
Okazało się, że ja znam dużo osób, Ślązaków, którzy czują się Niemcami, a nie wiedziałem, że utracili człowieczeństwo, cokolwiek by to oznaczało.
Zapomniałem o jednej sprawie, która pobudziła mnie do smutnych refleksji. Panu Musiołowi przeszkadzało przemalowanie krzeseł Chorzowskiego Stadionu na barwy śląskie (dla mnie to kolory ukraińskie). Argument był piękny, ale mało inteligentny, bo obnażył obłudę Warszawiaka, którym się stał ten „miłośnik” Śląska. Na stadionie w Chorzowie powinny być według niego barwy narodowe a nie regionalne. I to mówi człowiek, który widział lekceważenie tego stadionu i kibiców śląskich przy rozmowach na temat miast i stadionów „narodowych”, które będą miały zaszczyt gościć piłkarzy. Wtedy należało sobie przypomnieć, że Chorzowski stadion nosił dumną nazwę „narodowy” i nie marnować miliardów na molocha w Warszawie, ale obecnie jest regionalnym i słusznie kibice oczekują swoich kolorów przy bitwach na wyrwane krzesła, a nie te obce, Warszawskie, biało-czerwone. Jak prowincja, to prowincja.
Górnoślązak 28 maja o godz. 19:00
Konflikt kolego jest wpisany w demokrację od zarania jej dziejów, bez burzliwych kłótni i polemik dobrze radzą sobie tylko satrapie, ale tylko do pewnego momentu. Dojrzali obywatele nie powinni się lękać swarów demokracji, ponieważ mają świadomość, że tylko w ten sposób można dochodzić do porozumienia, które zadowoli strony. Nie bez powodu będzie w tym miejscu dodać, że musi się to wszystko odbywać w granicach poszanowania prawa, z którym niestety Polacy mają kłopot.
Nie ma lepszego przykładu do rozpatrzenia, jak twoje rozważania opcji Ślązaka w kategorii podkreślenia narodowości. Z jednej strony polskie państwo odrzuca uznanie narodowości śląskiej, by za chwilę w spisie powszechnych zezwolić obywatelom na jej zadeklarowanie. Takie schizofreniczne stanowisko władz jest typowe do wspomnianych wyżej satrapii, więc zachodzi podejrzenie, że nie tylko strach przed demokratycznym konfliktem, ale także zawieszanie prawa w próżni, stoją Polsce i jej przeważającej liczbie obywateli na drodze do demokratycznego państwa prawa.
Różnych śląskich organizacji społecznych, kulturalnych i politycznych (czasami się to przenika) jest bez liku (wyżej jeden z kolegów wymienił ich trochę), więc trudno oczekiwać, że wszyscy będą śpiewali „Rotę” ( tak na marginesie chciałbym zapytać, czy Czech lub Rosjanin może wam napluć w twarz?). Co do definiowania Ślązaka przez RAŚ, jako żywo nie mogę sobie przypomnieć tej formułki, więc bądź tak uprzejmy….
Nie sil się na historyczne analizy NSDAP i związane z tym winy Niemców i Ślązaków, wszystko to zostało spisane na tysiącach stron, czemu my zwykle nie zaprzeczamy. Ale nie jest też tak kolego, że chętnie wtedy wszyscy zapuszczali wąsik i stroili się w brunatne koszule. Do tej partii robotniczej zapisywano wszystkich „chętnych”, a kto się ociągał tracił pracę (takie tam rodzinne bajanie). Wszelkie mordercze dyktatury obywają się bez masowego poparcia, wystarczą elity gospodarcze, finansowe i wojskowe, a reszta będzie maszerowała z płomieniem w oczach i rękach.
W Polsce tzw. dyktatura komunistyczna była już zdechłym Azorem, a obywatele maszerowali do urn wyborczych przy przeszło 90% frekwencji i nikt z tych siepaczy nie musiał ulepszać wyników. Zestaw to sobie i zastanów się, zanim cokolwiek nam tu będziesz udowadniał.
Pozdro
a dodając suplement do myśli @Antoniusa:
czym innym autonomia (choć dobrze by i Śląskowi i reszcie waszego kraju zrobiła). Trudno sobie wyobrazić możliwość jej realizacji wbrew innym mieszkańcom Ślaska, a także bez szerszej reformy regionalizacyjnej całego kraju (bo stolyca ze swych „zbójeckich praw okupanta decydującego o wszystkim i do wszystkiego mającego prawa” ustąpi jedynie pod presją i z nożem na gardle).
Czym innym zaś poszanowanie elementarnych praw mniejszości poczuwającej się do odrębności: takich jak: oficjalne uznanie, prawo do podtrzymania własnej odrębności bez przymusowej polonizacji (kwestia języka, podręcznika, programów nauczania), a także prawo do ekspresji tej tożsamości: upamiętnienia, utrwalania własnych symboli, podtrzymywania własnych świąt a bez obowiązku uczestniczenia w tych „Kongresówkowych” (obowiązek świetowania 3 Maja niczym 1 maja za komuny). I bez „przemocy symbolicznej”, która tak uwierała tzw. patriotów za komuny gdy wszędzie stały pomniki marksistowskich bogów a ulice nosiły imiona „bohaterów walki i pracy”. Czy ktoś nazywa imionami Ślązaków ulice w warszawie czy Pułtusku? Nie, za to Śląsk pełen nazw „polskich bohaterów” często takich, którzy mają krew na rękach….
Nawet tworzone na Śląsku centrum nauki na nosić imię Marii Curie, która jako żywo na Śląsku nawet nie była (choć są jej śląskie odpowiedniczki – również laureatki Nobla)
Czym innym jest także nigdy nie rozliczone zbrodnie z lat 1945-56 ani różne sprawy po 1918.
A jeszcze czym innym stosunek do wypędzonych – dlaczego Śląsk ma brać udział w Priwislinskiej paranoi i być częścią „polskiego przemysłu martyrologicznego”, którego częścią jest straszenie dzieci Czają, Hupką, Steinbach i Pawelką (taki mały „suplement” do „kto ty jesteś, polak mały…”)
więc niech „kolega” @Górnoślązak nie opowiada (a raczej pisze) tu kawałków o większości i poszanowaniu praw – powołujecie je szanujecie je w warsiawie tylko wtedy gdy wam wygodnie (co np. dość stanowczo wam wytknęła prezydent Litwy)
Drobna uwaga – pozytywna:
„Najście” Górnoślązaka zdecydowanie wzbogaciło blog i jego uwagi oraz riposty dyskutantów utrzymują się w bardzo przyzwoitych granicach. Nie ma obrażania i opluwania blogowicza za „manie” innych poglądów., co jest typowe na „sąsiednich” blogach Polityki.
Aż chce się podjąć dyskusję i ja powrócę do pierwszych komentarzy w tych miejscach, gdzie mam wrażenie, że lepiej wiem lub czuję co się działo kiedyś i za moich czasów – tylko nie w tej chwili!
Śleper:
Gdyby Polska nie była państwem prawa, raczej nie mogłaby zostać członkiem Unii Europejskiej – to po pierwsze.
Nie mówiąc już o tym, że m. in dzięki temu, że żyjemy w państwie prawa, mogą działać swobodnie wszelkie śląskie (i inne) organizacje, w tym i takie, które mają do tego państwa zdecydowanie wrogi stosunek.
A członkowie RAŚ, owszem,mają swoją nieoficjalną definicję „prawdziwego Ślązaka”, – prostą definicję, bo jest nim ten, kto zgadza się z ich koncepcjami i pomysłami. Oczywiście, że w oficjalnym programie RAŚ się czegoś takiego nie znajdzie – żadna organizacja czy partia nie jest przecież na tyle głupia, by przyznawać się otwarcie do rzeczy, które mogą obniżyć jej popularność.
Jeżeli zaś mówimy o masowym udziale obywateli w „wyborach” i innych podobnych fasadowych imprezach w okresie realnego socjalizmu, to dobrze wiesz Śleper, że zjawisko to miało miejsce we wszystkich państwach tzw. bloku socjalistycznego – od Łaby po Morze Czarne, od początku do samego końca – do 1989 r. Można dyskutować, w których państwach stopień zaangażowania społecznego w takie działania był wyższy, w których niższy, ale do takiej dyskusji wypadałoby mieć podstawę w postaci np. wyników badań historyków dotyczących omawianej kwestii.
@Górnoślązak
Poproszę o podanie, gdzie RAŚ zdefiniował Ślązaka.
Bo ze znanych mi wypowiedzi zwłaszcza liderów RAŚ wynika, że oni nie narzucają nikomu, czy jest Ślązakiem, czy nie.
A z wcześniejszych czasów pamiętam „definicję”, wg której Ślązakiem jest między innymi każdy kto się za takowego uważa (aczkolwiek nie była to definicja oficjalna).