Prawybory śląskie
Jeżeli województwo śląskie miałoby być pigułką wyborczych sympatii w kraju, to 9 października wynik byłby taki: PO – 35,3 % głosów, Ruch Palikota – 20,7 %, PiS – 19,4 %, i SLD – 14,2 %. Prawda, że ciekawe rozdanie?
Polska Jest Najważniejsza plasuje się w okolicach progu wyborczego – 4,1 %, a marne szanse na Śląsku mają Polska Partia Pracy i PSL – po ok. 2 % sympatii. Taki jest wynik przedwyborczej zabawy zorganizowanej przez „Dziennik Zachodni” w sześciu miastach, w których są siedziby okręgów wyborczych: Bielsku – Białej, Częstochowie, Gliwicach, Katowicach, Rybniku i Sosnowcu. Razem to ponad 1,2 mln mieszkańców z 4, 7 mln w całym regionie. Janusz Palikot, jak się o prawyborach dowiedział, to aż podskoczył do góry z radości.
W ubiegłym roku po rozstaniu Kazimierza Kutza i Janusza Palikota z PO, śląski poseł nie krył sympatii do politycznej inicjatywy Palikota. Publicznie ją popierał. Czy mogło to mieć wpływ na ostatni sondaż? Na pewno głos Kutza (sam startuje do Senatu) nie przeszedł bez echa, ale też prawdą jest, że Palikot był na Śląsku aktywny i widoczny, a na hasło: oni już rządzili! już nie raz Polacy dali się kupić.
PO zwyciężyła w poprzednich wyborach i teraz też trzyma się mocno. W Rybniku, gdzie narodził się Ruch Autonomii Śląska (dzisiaj koalicjant PO w Sejmiku Śląskim) chce na platformę głosować blisko połowa uczestników prawyborów; w Gliwicach (największy w kraju odsetek ludzi z wyższym wykształceniem) – 46 proc.; w Katowicach i Bielsku – Białej – po ok. 40 %. Platforma słabnie w Sosnowcu – 24 % i w Częstochowie – 21 % . Te dwa miasta to dotychczasowe bastiony SLD (lewica w nich rządzi), ale w nich właśnie tryumfuje Palikot. W Sosnowcu z prawie 28 % wygrywa z PO i SLD. W Częstochowie idzie łeb w łeb z PiS – po ponad 22 % głosów. Z kolei PiS najlepszy wynik ma w Gliwicach – 25 %, a najgorszy w Sosnowcu – 12 %.
Czy prawyborczy sondaż będzie miał jakieś odzwierciedlenie w wynikach 9 października? Moim zdaniem takie słupki nie utrzymają się. Palikotowi spadnie, choć i tak będzie lepszy niż SLD – on jest na fali wznoszącej, a sojusz dołuje. Palikot swoich wyborców łowi przede wszystkim w lewicowym stawie, stąd SLD może być największym przegranym na Śląsku. Dalej należy spodziewać się, że PiS o kilka punktów zanotuje lepszy wynik, bo – zdaniem socjologów – jego żelazny elektorat raczej nie bierze udziału w takich sondażowych zabawach. A do urn, po mszy, pójdzie.
PO powinna zwyciężyć w województwie śląskim, ale… – Nie lekceważyłbym efektu odejścia Kutza i Palikota z PO, choć na pewno czas zagoił już sporo ran – mówi prof. Jacek Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. – To były dwie wyraziste postacie, które ubarwiały swoją mozaiką światopoglądową polityczne oblicze platformy. Może okazać się, że PO stała się mniej atrakcyjna szczególnie dla młodzieży, która z natury rzeczy stawia na różnego rodzaju odrębności.
Pożyjemy, zobaczymy. A co do głosowania? Powtórzę za Adamem Michnikiem: Chodźmy po prostu głosować, bo szkoda Polski. I Śląska.
***
Winien jestem podziękowania za życzenia i porady zdrowotne. Ostatnio próbowałem stosować się do nich na Półwyspie Helskim – ze skutkiem raczej dobrym.
Ominęła mnie dyskusja, czy nad wejściem do Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej kopalni Guido w Zabrzu ma powrócić napis: „Gluck auf! 1791”. Może i dobrze, bo mniej stresów. Sprawa już rozstrzygnięta, ale jak mogło w ogóle do tego zamieszania dojść? Jak można było to górnicze pozdrowienie z XVIII wieku uznać z kontrowersyjne na dzisiejszym Śląsku, w dzisiejszym Zabrzu? Czy tylko dlatego, że gotykiem pisane? Przecież to piękna historia regionu, której nie da się wygumkować. Teraz, jak czytam, ma być: „Gluck auf!”, a obok „Szczęść Boże”. Ma być kompromis, ale czy powinien?
Komentarze
Wyniki w miastach zawsze odbiegają od średniej dla okręgu. Będzie się cieszyć Palikot, jak zdobędzie jakiekolwiek mandaty, bo w tych wynikach spodziewam się wyraźnej nadreprezentacji.
Na razie króciutko!
Szanowny Panie Gospodarzu blogu!
Mnie tam wszystko jedno, czy „G” czy „S” nad „Grubą” w Zabrzu. Jeśli jednak „G” to porządnie: „Glück auf”! Tak się zawsze witałem z ujkiem (który był stryjem), a potem dopiero robiliśmy „gluck, gluck z flaszeczki”.
Mały dodatek do walącego się Bytomia
@Śleper pisze:
2011-10-02 o godz. 22:51
Drogi Schlepperze!
Pięknie scharakteryzowałeś moją blogową działalność, aż mi się humor poprawił przy takiej trafności oceny. Ja Twoje wynurzenia na innych blogach też śledzę, ale ostatnio prawie przestałem pisać, bo tematyka nie jest już dla mnie taka ciekawa.
Klopferowi odpowiadam krótko odnośnie pytania o „in Ordnung?”. Jain!(Jein?) – tzn. ja und nein – wie man’s nimmt!
Na tym blogu czekałem, aż się ten cholerny Bytom zawali całkowicie (tzn. o chwili, gdy gospodarz napisze coś nowego – co nastąpiło). Podziwiałem miasto Beuthen na bazie linków z tego blogu i wierzyć mi się nie chce co się stało z tak pięknym miastem przez ostatnich kilkadziesiąt lat – perły.. gdzieś tam rzucone…!
Tak naprawdę to byłem w powojennym Bytomiu tylko w Operze i w szpitalu na neurochirurgii gdzie moja bratowa umarła po „udanej” operacji (i dobrze podpłaconej). Znałem tylko przejazd typowy z 4-ki na wschód i spowrotem.
Odnośnie „ksiendzów” mam ustalone zdanie:
Ksiądz do kościoła, imam do meczetu i rabin do synagogi – precz ze szkół wszelkiego typu.
Przeżyłem wszystkie zmiany w tej materii od dzieciństwa do późnej starości i Gomułkowski okres był najsensowniejszy. Religia była w kościele, kto chciał to chodził. Nie było wpływu na średnią ocenę na świadectwie maturalnym, katecheci byli szanowani, a co jest teraz? Burdel nieprzeciętny i bardzo kosztowny dla społeczeństwa. Nie ma w „realu” wielu księży takich jak proboszcz Antoni Wójtowicz z „Plebanii”, albo „Don Matteo” w obu wersjach językowych. Są Głodzie i Natanki, reszty nawet nie wspomnę. Był (a właściwie jeszcze jest – na emeryturze) Ślązak – biskup, którego bardzo szanowałem. Człowiek, który całe swoje życie poświęcił dla Śląska i Ślązaków, nie patrząc, czy to „swój” czy nie swój. Nie zrobił kariery, bo gros patriotów z czerwonymi lub fioletowymi jarmułkami nie lubiło go – z „uszatym” na czele. Nie muszę chyba wymienić nazwiska, bo na Opolszczyźnie wszędzie są ślady jego działalności. Korzystałem np. z NMR’u, gdzie magnes załatwił nasz biskup. Kiedyś jakiś idiota napisał biała farbą na leżących obok szosy cysternach: „Nossol do Berlina”! Kilka dni później sprytny, młody księżulo dopisał: „Po nowe dary dla szpitali”! Wspominam bardzo mile moje służbowe kontakty z nim na uniwersytecie, który też jest jego dziełem!!!
Niestety lista pozostałych hierarchów KK, których szanuję, jest bardzo krótka!
Co do „skwarków” musiałem zareagować po linii zawodowej, bo dziennikarze zrobili z tego show, ale nie rozumiem tej „lymoniady”. Nie wiedziałem, że w kosmosie takowa fruwa. Zegary w fligrze to moje hobby, naprawdę szukałem i znalazłem wszystkie w kokpicie – na zdjęciach tupolewów z bocznymi numerami 101 i 102. Szkoda, że załoga nie była tak spostrzegawcza i nie patrzyła na właściwe.
Ciekawe wyniki. Jeśli by się powtórzyły w innych województwach, sporo by to zamieszało na scenie politycznej. Oby tylko Kaczyński nie wygrał!
Dzisiaj przed południem wybiegłem przez szereg i zanim sprawdziłem co nowego na blogu Jana, popełniłem wpis u Janiny Paradowskiej, który (trzeba trafu) dotyczy prawyborów zorganizowanych przez DZ. Do tej pory nikt tego nie skomentował, zupełnie jak tutaj, a przecież jest to ciekawy przyczynek do dyskusji o wyborach.
Zgadzam się z Janem, że nabzdyczeni katonarodowcy i świętoszkowaci omijali urny ustawione przez DZ, dla nich zabawa jest wtedy, gdy się kogoś pali na stosie. Wynik tych prawyborów daje jednak do myślenia, a właściwie udowadnia, że duża część wyborców oczekiwała na coś takiego jak Ruch Palikota.
Następna myśl jaka się nasuwa w związku z wynikami tej zabawy, to wyniki uzyskane w Częstochowie i Sosnowcu, miastach leżących w granicach województwa śląskiego, ale historycznie z nim zupełnie nie związanych. Już tutaj chyba stawiałem diagnozę tej odmienności, która z powodów oczywistych stoi w opozycji do Górnego Śląska, ale jest to także coś nietypowego jak na resztę Polski.
Co do tych napisów w języku niemieckim w Zabrzu, to sprawa wydaje się być już typowa: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz i nasze dzieci germanił”. Ciekawe dlaczego Polakom nie przeszkadzają trotuary ułożone z żydowskich macew i podmurówki z kamienia będącego do 1945 roku nagrobkami na niemieckich cmentarzach? Wiecie jakie w związku z tak skandalicznym obchodzeniem się z tymi żydowskimi i niemieckimi nagrobkami usłyszałem? Cytuję z pamięci: ” my Polacy, katolicy ( to chyba wymiennie) nie przywiązujemy do takich spraw wagi, u nas po 25 latach można zlikwidować grób i nagrobek”. Tak, tak, szczególnie na Ukrainie, Białorusi i Litwie. Ale widać tam inni katolicy.
Pozdrawiam
@Antoniusie po ostatnim wpisie (bez związku z tematem blogu) na temat Bytomia zakładałem się sam z sobą, że rozszyfrujesz tą lymoniadę (budulec weltu), alech sie szajsnoł. Teraz musza Szleprowi wybulić gelt, boch przegroł ta weta.
Krótko pisząc @Antoniusie, ta lymoniada funkcjonuje na moim twardym dysku jako leptony. Moja wiedza na ten temat jest krótsza od tego postu, więc nie musisz tematu kontynuować, doszłoby tylko do kompromitacji Ślepra.
Nie wiem czy czytasz papierową POLITYKĘ, a jeśli nie, musisz poczekać na wersję elektroniczną za friko, gdzie sobie poczytasz o tych śląskich „fioletach”. Podzielam twój stosunek do kościoła w Polsce, a także jak mi się wydaje poglądy na temat religii.
Szkryfni coś ło weluwaniu, może sie trocha powadzymy?
Pozdrawiam
Panie Janie !
ŻYCZĘ dalszej poprawy zdrowotności !!!.
Jestem już u celu ,na osiedlu Zgrzebnioka vis a vis parku Kościuszki ,zapowiadają się dynamiczne dni i wspomnieniowe spotkania a także odwiedziny TYCH licznych którzy oczękują już tylko zapalenia znicza .
ps.
Przyjechałem , by w niedziele oddać głos na Ślazakow -Kazmierza Kutza i Marka Plury .
Gdyby nie oni ,a mnie nie było na ŚLĄSKU to byłbym jednoosobowym wzmocnieniem Palikota .
Mam nadzieje, że już po wyborach ogłoszą wreszcie wyniki spisu ludności ,a nasz Gospodarz będzie miał okazję napisać zapowiadany kiedyś tekst .
@Śleper pisze:
2011-10-03 o godz. 22:48
Śleper!
Kurz und bündig!
Nie chcę się z Tobą „powadzić”, co najwyżej przekomarzać. Doskonale rozumiem gwarę – język śląski, ale nie mówię ani nie piszę w ten sposób z zasadniczego powodu. Chyba do śmierci nie nauczę się zasad pisowni, zaproponowanych przez odpowiednie towarzystwo. Skopiowałem na mój dysk „Ślabkorzowy Szrajbunek”, ale mam już zbyt sztywny „pomyślunek”, aby to pojąć i zastosować. Pozostaję więc przy moich dwóch językach ojczystych, których gramatykę i ortografię pojąłem „als Hänschen” (jako Jaś) i jako stary Hanys jeszcze trochę pamiętam. Mam tylko w mojej polszczyźnie czasem składnię gramatyczno-językową, typową dla dwujęzycznego Ślązaka, który zaczął karierę jako Niemiec, a całe życie spędził wśród Polaków. Najbliższy moim odczuciom jest blogowicz z innego forum (Silesia), niejaki Karl Mosler, który kiedyś w komentarzu do mojego długiego wpisu o świadomości Ślązaka (autopsja) napisał tak:
„Po długiej walce ze sobą i rozterkach doszedłem do przekonana, że nie jestem ani Niemcem ani Polakiem, tylko Ślązakiem”.
„Idzie mi tak” (es geht mir so…) jak młodemu księdzu w starym dowcipie o sumienności w pracy – podstawy wszelkich osiągnięć zawodowych.
Dwaj młodzi księża poszli do burdelu. Po powrocie spowiadają się wzajemnie z grzechu i zadają pokuty. Pierwszy zadał trzy zdrowaśki, a drugi kilka dni leżenia krzyżem na zimnej podłodze kościoła. Pokuty wykonali jak przystało na dobrych katolików, ale ten pierwszy miał żal do kolegi i mu to wypomniał. Odpowiedź była znamienna:
„Ja już taki jestem – jak pier…ć to p…ć, a jak spowiadać to spowiadać”!
Ja również staram się być w porządku w obu językach, a po śląsku po prostu nie jestem w stanie coś poważnego napisać, bo to nie weszło mi z mlekiem matki. Pamiętam, że widziałem jeden odcinek „Isaury” po śląsku w TVS i gdy Leoncio gnębił po śląsku biedną Isaurę, to chciałem „pęc” ze śmiechu, nawet nie byłem w stanie jej współczuć.
Powrót do Twojego komentarza:
1) Lymoniady nie powiązałem z leptonami. Myślałem, że „anszpilujesz” do mojego niedawnego komentarza, w którym cytowałem „Limoniadowego Joe”.
2) Czy masz schizofrenię? A może chcesz od czasu do czasu rozmawiać z inteligentnym człowiekiem? Przyszło mi to na myśl, gdy pisałeś, że ŚLEPER musi Szleprowi wybulić gelt skiś przegranej wety.
3) Do welunku się przymierzam naukowo. Odnalazłem w Internecie kandydatów na senatorów z mojej okolicy i już wiem, na kogo na pewno nie będę głosował. Przyglądam się Markowi Czaji, ale niewiele o nim wiem, właściwie tylko to, że Gorzelik jest w jego Komitecie Honorowym, to mi coś mówi, ale nie wystarczająco. W zabawie z prawyborami uzyskał 2%, więc raczej jego szanse są niewielkie. Nie mogę głosować na Kutza, ale sądzę, że inni to załatwią. Podoba mi się to co przeczytałem o Gorzeliku, to obiecujący narybek i przydałoby się, aby się dostał do parlamentu, jeśli startuje.
4) Muszę przyznać, trochę ze wstydem, że nigdy nie czytałem papierowej Polityki, nawet w czasach PRL, gdy wszyscy partyjni koledzy ją namiętne studiowali. Passenta znałem tylko z telewizji i z drobnych felietonów w innych czasopismach, a Paradowską dopiero ze Superstacji, a więc niedawno. Przez wiele lat oglądałem głównie programy polityczno-społeczne w telewizji satelitarnej z Astry i raczej znałem celebrytów z ARD niż z TVP. To się skończyło mniej więcej 10 lat temu, gdy z polskojęzyczną żoną mieszkamy na „wycugu” w jednym pokoju – z jednym telewizorem! Teraz oglądamy wspólnie tylko pigułkę pseudo-polityczną , tzn. Szkło Kontaktowe, a resztę informacji mam z Internetu ( w obu językach).
Pozdrawiam!
Oj, chciałoby się takiego parlamentu! To byłby wstrząs , nie tylko polityczny, ale i społeczny. To byłaby prawdziwa zmiana jakosciowa…. Ech, pomarzyć…
wyniki rzeczywiście ciekawe, ale w kraju się nie powtorzą. Kompletnie mnie zaskakuje wynik PiS w Gliwicach – no cóż – śląska profesura kocha PiS.
Typuje sobie wynik PiS w województwie na min. 550 tys – poprzednio było ok. 620 tys. jak podawala Polityka po znanym stwierdzeniu prezesa – niestety Śląsk jest bardzo zachowawczy.
Ruch Palikota to partia jednoosobowa , tak jak quasi „partia” o nazwie Kazimierz Kutz.
Partia Palikota nie przetrwa jednej kadencji .
To zjawisko kabaretowo-polityczne , a nie poważny ruch społeczny.
Cosik dla „kamratów” i pozostałych blogowiczów
Chyba rok temu napisałem (do szuflady) „dzieło mego życia”, coś w rodzaju autobiografii, ale nietypowej. Są to wspomnienia z życia młodego nauczyciela wiejskiego na Śląsku, dawno, dawno temu. Na temat stosunków szkoła – kościół napisałem tam kilka własnych spostrzeżeń, które tu przytaczam:
Moja zbawcza działalność na stanowisku kierownika szkoły zbiegła się z narodzinami Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Był to rok 1952. Już w okresie niemowlęctwa nowa formacja państwowa wykazywała zdrowy odruch antyklerykalny i utrzymała w mocy największe osiągnięcie swej poprzedniczki w dziedzinie edukacji – wyprowadzenie religii ze szkół państwowych do kościołów lub przykościelnych salek katechetycznych, wybudowanych zresztą przeważnie wysiłkiem finansowym wiernych. Obecnie służą klerowi do intratnej działalności gospodarczej, np. organizacji dyskotek. PRL chciała pójść o krok dalej niż poprzedniczka i usunąć całkiem symbole religijne ze szkół państwowych (nie wiem jak to wyglądało wtedy w sejmie albo gmachu KC). Pewnego dnia otrzymałem poufne polecenie służbowe – zdjąć krzyże z klas! Z przełożonym nie dyskutuje się polecenia, więc zdjąłem krzyże i postawiłem je w kancelarii oparte o szafę. Zauważyli to rodzice i poskarżyli się w gminie, sądząc prawdopodobnie, że to zdejmowanie było moją prywatną inicjatywą. Z miejsca otrzymałem z Komitetu PZPR, potwierdzone przez inspektora tzw. „OPR”, ale nie dlatego, ze wykonałem posłusznie polecenie władz, tylko za to, że nie ukryłem tych krzyży w szafie. To pokazuje, jak niepewnie czuła się „komuna” w tej beznadziejnej walce z klerem, dziś przegranej ostatecznie z kretesem, gdy na państwowym żołdzie – czyli naszym – panoszą się wszędzie nic nie robiący, dobrze płatni kapelani i – pożal się Boże – nauczyciele religii bez wykształcenia pedagogicznego. Zastanawiałem się nawet czy agencje towarzyskie mają obowiązek zatrudniania kapelanów? Byłoby to bardzo przydatne w takich miejscach rozpusty – ja zmusiłbym nawet właścicieli burdeli do zrównania liczby kapelanów z liczbą „hostess”, aby zapewnić wystarczającą posługę religijną następczyniom św. Magdaleny.
Ksiądz proboszcz starał się kształtować światopogląd dzieci po swojemu, my zgodnie z programem nauczania. Gdy dzieci opowiedziały księdzu o teorii Darwina, prezentowanej w ramach biologii, ksiądz skomentował to następująco:
„Wy, kochane dzieci, pochodzicie na pewno od Pana Boga, a wasza pani od małpy”.
Koleżanka nie przejęła się tym brzydkim pochodzeniem i nie przeszkadzaliśmy sobie z proboszczem wzajemnie.
W mojej następnej szkole, gdzie później też byłem kierownikiem, wstyd przyznać, nawet „kolaborowałem” jakby z klerem. Współpraca polegała na tym, że nie karałem ministrantów za notoryczne spóźnienia do szkoły, a ja miałem za to prawo pograć sobie popołudniu na organach kościoła, sąsiadującego ze szkołą – i karczmą, zamienioną na Prezydium Gromady, gdzie godzinami lałem w ping-ponga Przewodniczącego, byłego żołnierza Armii Andersa z pod Monte Cassino.
Skład „notabli” we wsi to proboszcz, sołtys, kierownik szkoły i najzamożniejsi rolnicy i przedsiębiorcy. Kontaktowaliśmy się na różnych płaszczyznach życia społecznego. Młynarz, ksiądz i ja grywaliśmy w skata do momentu, gdy przyłapaliśmy księdza na ewidentnym oszustwie a nie chciał ponieść regulaminowych konsekwencji, tylko proponował „cofnąć” ruchy, co było i prawie niemożliwe po wielu ruchach i niezgodne z zasadami. Oszustwo było takie, że nawet laik zrozumie o co chodzi. Przebił mojego asa atutem i po kilku krokach wyszedł z gołą dziesiątką, której miejsce było na moim asie (łącznie 21 punktów, a 61 zapewnia zwycięstwo). Widać, że nie miałem do czynienia z tak szlachetnymi przedstawicielami kleru, jak w serialach: „Plebanii” lub „Don Matteo”.
Tak się składa, że mój ojciec miał gorsze doświadczenia z klerem, co spowodowało, iż wyszedł z kościoła i jego noga więcej w nim nie stanęła – ale to już inna i bardo stara historia z okresu wielkiego kryzysu światowego na początku lat trzydziestych.
Piszę o stosunkach kościół-szkoła przed wyborami, bo może to zachęci wyborców do uwzględnienia moich doświadczeń w dniu wyborów. Wprawdzie moje zaufanie do „bandy czworga” (jak mówi Korwin – Mikke) jest nikłe, a Palikot to pajac, ale może się znajdzie ktoś – kiedyś, który odważy się wyciąć ten ropiejący wrzód z organizmu „laickiego” państwa.
W Małopolsce 98% P0 i ten z enisem/ wyleciało Mi z głowy jak po ślazku/
35% – wygrali. Wierze ze mądrzy ludzie na Ślązku wiedzą kogo wybrać.
A przypomniałem sobie / ten z ćiulem/-pokręciłem.
W dobry wynik Palikota nie wierze, cała jego partia to tylko on, a za nim pustka. Nawet nie znam ani jednego nazwiska z jego ugrupowania w moim okregu. PiS z oczywistych względow odpada. W tym ugrupowaniu brzydzę się pewna pania z czolówki listy która była katechetką w moim mieście, a „karierę” w polityce zawdzięcza naszemu byłemu proboszczowi. SLD, PSL nie znam nikogo godnego do tego, aby mnie reprezentował w Sejmie. Została PO, jedynką jest pani……nazwiska nie powiem, ale ta przechrzte kazdy zna. Na liście , na dalszym miejscu jest człowiek, który był już we wszystkich partiach, w poprzedniej kadencji byłego burmistrza był szefem firmy miejskiej od gulików, brrr. Chyba zagłosuje na osobe z dalszych miejsc PO, ktora prowadzi rodzinna firme (150 lat tradycji) i udziela sie społecznie . Dla mnie idealnym kandydatem byłby ktoś z RAŚ, gdyby RAŚ stworzyl razem z innymi organizacjami społecznymi z innych regionów koalicję. Do Senatu głosuje na kandydata z RAŚ, nie wiem czy wejdzie, ale trzeba pokazać że mamy swoich ludzi, i tu zachęcałbym do tego samego Kamratów. Na Kutza nie mogę, nie ten okręg.
Pozdrowienia dla wszystkich, Redaktorze dużo zdrowia. Na Helu miałem „przyjemność” spędzić 1,5 roku, jesien 79/wiosna 81.
prezes pewnej bogoojczyźnianej partii chce Erikę S. ogłosić persona non grata i nie wpuszczać. Mnie się marzy zakaz wjazdu (chyba, że za opłatą) aut na warszawskich numerach i innych z Priwislinia tudzeż zakaz wjazdu i persona non grata nie tylko dla prezesa ale dla wszystkich „powstańców warszawskich”. po prostu nie wpuszczać patriotycznego obciachu (skoro sam się w ten sposób przejawiać chce).
a propos Antoniusa – bardzo ciekawa relacja
w latach 90-ych niewiele brakowało, aby w zakladach zbrojeniowych pojawili się kapelani. oczywiscie były to czasy bp Głodzia -skoro są w wojsku, to dlaczego nie w zbrojeniowce? Ktoś się chyba opamiętał.
Wybuchła w ostatnich dniach medialna awantura o książkę, którą jakoby miał napisać Kaczyński, a chodzi o passus dotyczący dojścia Angeli Merkel do urzędu kanclerskiego. Zapoznałem się z tym i od razu przypomniałem sobie wpis @Waldemara, przewidującego w roli kanclerza lewicy ( ja też sądzę, że SPD plus Zieloni wygrają wybory) burmistrza Berlina Klausa Wowereita.
Prawica w Polsce i tak wygra wybory, choć istnieje też nikłe prawdopodobieństwo wygranej skrajnej prawicy kato-narodowej, co może jeszcze bardziej zniechęcić zachodnich sąsiadów do kraju na Wisłą. Dla tych którzy nie wiedzą o czym piszę, przypomnę coming out Wowereita z 2001 roku. Tak, jest gejem. Ma więc trzy niewybaczalne wady dla PiS: jest Niemcem, gejem i nie jest katolikiem. A niech to, jest też lewicowcem i to nie z SLD, bo ta polska partia lewicowa, jest swoją lewicowością daleko za CDU.
@Antoniusie, my z @Waldemarem mamy mniej rozterek wyborczych, ponieważ obaj możemy do Sejmu wybrać pana Plurę, a do Senatu ja wybieram kandydata RAŚ, Kutz nie jest w moim okręgu.
Wic o księdzach mi sie podobo. Szkryfna tukej inny, wtory łosprawiała niydowno na gyburstagu teściowo (91 lot) łod kuzyna. Idzie to tak:
Maryjka piyrszy roz w życiu wlazła do kościoła, a tam śpiywali w tym czasie „Maryjo Królowo Pokoju”. Jak skończyli, Maryjka godo do nich: ludziska, dziynkuja wom za ta piykno pieśniczka, dzisioj mom gyburstag i wszystkich wos zaproszom na kołoc i bonkawa. Ksiondz kery akurat spowiadoł, wyjżoł ze suchatelnicy na kościoł, a Maryjka do niego: a ty jak sie wysros, wylyź z tego haźla i tyż przidź na moj gyburstag.
W tych śląskich wicach o księżach nie brakuje pieprzu, ale nikomu tu nie przychodzi do głowy, żeby nazywać to antyklerykalizmem (starowinka która to opowiadała, jest trzy razy w tygodniu na mszy).
Też mi nie idzie skoro z tym pisaniem po śląsku, staram się na razie pisać tak jak słyszę, a jak będzie już ustalona pisownia, to się dostosuję.
@Dana bawi się w proroka – podobnie jak ja i większość blogowiczów – przewidując klapę Ruchu Palikota, i idzie o jeden most dalej, zaczepiając na nim Kazimierza Kutza. To mi się nie podoba, bo Kutz po pierwsze startuje jako kandydat niezależny (podobnie jak Cimoszewicz), a po drugie nawet jak przegra, pozostanie dla dużej części Ślązaków autorytetem. Osobiście też nie wierzę w sukces partii tworzonej przez Palikota, ale ja zakładam, że mogę się mylić i w każdej chwili to odszczekam ( nie będę kręcił: no tak, ale ja też pisałem …..itd).
Pozdrawiam
Hallo Antonius,
*** Dwaj młodzi księża poszli do burdelu. Po powrocie spowiadają się wzajemnie z grzechu i zadają pokuty. Pierwszy zadał trzy zdrowaśki, a drugi kilka dni leżenia krzyżem na zimnej podłodze kościoła. Pokuty wykonali jak przystało na dobrych katolików, ale ten pierwszy miał żal do kolegi i mu to wypomniał. Odpowiedź była znamienna:
„Ja już taki jestem – jak pier…ć to p…ć, a jak spowiadać to spowiadać”!***
Ah, coż za gryfny i kunsztowny wic, abo jak to stare Eskimosy godajom; was für eine Klasse, was für ein Niveau! ………………………………..
„powtórzę za Adamem Michnikiem:[przed wyjazdem] Chodźmy po prostu głosować, bo szkoda Polski. I Śląska.”
Szanowny autor zapomniał ze Michnik powiedzial : przed wyjazdem (na emigracje) idź glosować.
Michnik ma w … nas chodzi mu o to by kolesie z KOR i S utrzymali się przy korycie i żeby jego wpływy nie zmalały.
Swego czasu Michnik mówił tez o jednakowych żołądkach ale już zapomniał o tym
Dla Palikota teczki SB które ma Michnik dzięki Mazowieckiemu są bez wartościowe, bo to inna grupa ludzi.
trochę w nawiązaniu do Wielkiego Prezesa i jego paranoi bogoojczyźnianej, bo będzie ona miała związek z tym co się na Śląsku będzie działo w niedzielę. Prezes w krótkich żołnierskich słowach ujmuje to, co o Sląsku myśli po cichu większość Priwislinców, nawet jeśli głosują na PO (o co mam pretensję do Michnika – oni sprzedają te same zatęchłe patriotyczno-powstańczo-kogresówkowe kawałki tylko w takim lukrze, który przełknie mieszczanin (bo Prezesa już nie trawi). To jest jednak ta sama trucizna polskiego nacjonalizmu „demokratycznego” a la Dmowski.
Tymczasem w najnowszej Poltyce jest ważny artykuł o ważnej książce (Życie po ocaleniu Katriny Bader). Jest bowiem o tej lekcji, której nigdy w Priwislinskim Kraju nie odrobiono, zaś odrobili ją Niemcy. Tam po zbordniach i wojnie ale jednak 12 latach totalitarnego państwa próbowano i do dziś próbuje się zrozumieć a także rozliczyć. Nie ludzi, bo tych nie ma ale przekaz i tradycję. Tego w Priwislinskim kraju nie ma! Zbrodnie polskiej władzy, popełnione po wojnie nigdy nie tylko nie zostały rozliczone ale nawet „upudrowane” legendą rzekomego heroicznego oporu (za państwowe pieniądze i przy pomocy państowych propagadowych instytucji). A system totalitarny nad Wisłą nie trwał 12 lat lecz przeszło 40. Do tego nie rozliczono przy okazji zbrodni II RP oraz zbodni popełnianych w czasie wojny. Zamiast tego „legenda”. Dzięki temu mozna „zapomnieć”, że II RP była operetkową dykaturą pod koniec istnienia współpracującą groliwie a bez potzreby z III Rzeszą (vide najazd na Czechosłowację), można zapomnieć, iż wysiedlenia i inne zbrodnie to robota generałów II RP (Mossor czy Paszkiewicz) zanim sami stali się ofiarami rezimu. Że w stalinowskich sądach „brudną robotę” sędziów i prokuratorów wkonywali sędziowie i prokuratorzy II RP gorliwie i chętnie (Zarakowski to wykształcony przed wojną prawnik z Wilna a Andrejew to także przedwojenny funkcjonariusz wymiaru sprawiedliwości). Nikt nie zadsje prostego pytania jak serwilizm wobec władzy w II RP przygotował do kariery w PRL? Zamiast tego mit rzekomego „powszechnego oporu”.
Brak tej refleksji pozwala na wygadywanie bzdur przez ludzi podobnych prezesowi, bo to mile łehce ich przekonanie o własnej niezmąconej szlachetności (i paskudnych wrogach). Niemiec-wróg-ukryta opcja napastujący dziewicę-leliję łączy się wtedy w jedno. Do tego wystarczy wymieszać Czterech Pancernych i Muzeum Powstania z Krzyżakamii Najdłuższą wojną nowoczesnej Europy (taki serial). Po co? By posatwić znać równości miedzy Republiką Weimarską, Niemieckim Cesarstem a III Rzeszą – dla nich to jeden piernik celowo. tzw. powstania i walki na pograniczu są wtedy niczym innym jak kontynuacją walki z Hitlerem. Celowa machinacja, słusznośc jest wtedy zawsze po Priwislinskiej stronie, a ten kto się opowiada za Autonomią i źle głosuje w wyborach – nie tak jak chce Prezes – to spadkobierca Goebbelsa. To polityka szantażu stosowana nie tylko do zewnętrznych stosunków z Niemcami ale i na wewnętrzny użytek. Kto żąda rozliczenia warszawskich zbrodni i nadużyć ten spadkobierca Hitlera? Nieszczęście w tym, że to co głośno gada prezes ku oburzeniu dyplomatów i tzw. „autorytetów” w wersji soft jest sprzedawane także waszym dzieciom w szkole poprzez historyjki, pogadanki czy takie umierkowane gazety jak Wyborcza. Ten brak intelektualnego roliczenia ze zbrodniczą przeszłością (nie chodzi o teatralne procesy, które nic nie wnoszą, trudno karać ludzi, ktorzy nie żyją) i tępa heroiczna legenda ponurego reżimu nie tylko PRL ale także II RP urodzi wkrótce kolejnych następców prezesa, którzy wygarną ukrytą opcję i będą wymachiwać jdynie słuszną flagą. Zawsze też będą uważać, że Śląsk się im neleży jako wojenne trofeum, więc mogą na nim robić co chcą.
@ Adam 2222
Dla mnie teczki, które ty masz w głowie też są bezwartościowe.
Bo niy strzimia, ftoś na słupie przed mojim łoknym , na mojim tretuarze powiesił wielko fotka katechetki.
@Galicyjoku, czytałem ten tekst w POLITYCE o książce i tym co robi jej autorka Katarina Bader i zestawiłem to z wywiadem polskiego księdza katolickiego, który dopiero niedawno odkrył zbrodnie jakie popełnili jego rodacy na Żydach. Pisarka i ksiądz są zapewne w zbliżonym wieku, ale różniła ich jeszcze do niedawna postawa wobec przeszłości narodów z którymi się utożsamiają, są ich częścią. Różnica polegała w przeszłości na tym, że duchowny czerpał swoją wiedzę o historii na prelekcjach Norberta Nowaka, a Katarina z dokumentów tamtej epoki. Następna różnica polega na tym, że pisarka swobodnie i w sprzyjającej atmosferze odpowiedzialnych władz, przekazuje tą niewygodną prawdę prawnukom III Rzeszy, natomiast ksiądz jest sekowany przez swoich pryncypałów za to samo. Wszystko się więc zgadza, jest dokładnie jak to ująłeś w swoim poście.
Pozdrawiam
@ Alojz pisze: 2011-10-06 o godz. 08:07
„@ Adam 2222 Dla mnie teczki, które ty masz w głowie też są bezwartościowe.”
Podziwiam mądrość Prawdziwych Patriotów jak Ty,
wiec wytłumacz mi dlaczego premier Mazowiecki, łamiąc prawo, pozwolił prywatnej osobie, Michnikowi, na akces do akt SB w 1990 r ?
Tak czy siak, Palikot dostanie 20% i przekręty zadymiarzy z KOR, S, krk i ich klonów trochę eis urwą. Stad tyle agresji
@drogi Śleperze,
zdarzyło mi się z obowiązków zawodowych przemknąć bezpośrednio lub pośrednio przez rozmaite „debaty” przed wyborami. Czasem nienawiść aż się lała (zwłaszcza gdy bez kamer znanych, ogólnopolskich tv) ale na pytanie o Śląsk zawsze „to nasze, zdobyliśmy zasłużenie i to nasze trofeum, zatem będziemy robić co chcemy a jeśli chodzi o czasy powojenne, to się należało”.
Głoszą takie poglądy od prawa do lewa. Problem w tym, że „patriotyczni” wyborcy prezesa wychowywani są przez teoretycznie umiarkowaną Wyborczą – to dwie strony tego samego medalu „żoliborskiej yntylygencji”. Mariaż nacjonalizmu z socjaldemokracją trwający od czasów carskich okazał się silniejszy niż cokolwiek w tym wypadku. Takich kawałków jest więcej to nie za rządów PiSu ale PO rząd w warszawie zaczął wymachiwać zaciśniętą piąchą wobec Litwy (rozdętemu ego ministra zaszkodziła przyjaźń z Koniem?) w imię wąsko-pojętego nacjonalizmu. I zamiast puknąć w głowę media jeszcze podbijają bębenka.
Jest to możliwe bo od prawa do lewa nie przeprowadzono intelktualnego rozliczenia z własną przeszłością – zamiast tego propagandowa legenda typu wiadome muzea czy haniebna akcja Wyborczej o „przypomnieniu młodym o powstaniach śląskich” – nie akcja haniebna sama w sobie tylko przekaz jaki się tam sączy! znów „muzeum powstania”.
również pozdrawiam.
Pan Kazimierz przeszedł w cuglach! Może jednak autonomia w 2020 to nie mrzonka!
Zgodnie z moimi przewidywaniami, wyniki prawyborów solidnie zawyżały Palikota (choć nawet się spodziewałem, że bardziej).
O wyborach na Ślasku napisalem na blogu Janiny Paradowskiej a tu jedynie „donosze ” iż w prezencie otrzymalem dwie książki o naszym ŚLASKU
1. Górny Ślask przed laty -Antona Oskara Klausmana wydane przez Muzeum Histori Katowic .Obejmuje lata po 1855 .Pierwsze wydanie Berlin 1911r.
2.Cholonek Janoscha ,czyli dobry Pan Bóg z gliny -wydanie Znak 2011 r.
ps.
Oczekuje wreszcie ogłoszenia przez GUS wyników spisu ludności prowadzonego w Polsce od 1 kwietnia br.
Program Kutza na najbliższe cztery lata.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,10454690,Kutz_po_wyborach__To_bedzie_rewolucja.html
Liczy na poparcie partii Palikota.
@Waldemar, GUS wyniki spisu liczy chyba na Atari, pamiętasz te liczydła?
A moze są tak niekorzystne dla Polakow, że teraz boją sie je przedstawic?
Pozdrawia z deszczowych Ł.
Andrzej52 ;
Racjonalny nasz Kazimierz ,dziękuje za link do rozmowy z nim ;
Program dla naszego Górnego ŚLASKA to trudna sprawa ale dlatego realna !
ps.
W ostatni piatek z Żor ( mieszka siostra z rodziną ) przejeżdżałem przez Ł. też padał paskudnie deszcz ,dlatego zrezygnowałem z odwiedzenia na cmentarzu moich bliskich krewnych .
Może pamietasz jak kiedyś pisałem o Bardzie ,oni tam pracowali lata .
Pozdawiam
Waldemar, pamietam jak pisałes o Bradzie, na szyb ten u nas mówiono „Książątko”, a mój ojciec pracował w drugim końcu miasta , na „Walesce”. Obydwa szyby (właściwie kopalnie) juz nie istnieją. Kilka lat temu pod Bradą na płytkim pokładzie przejechał Bolesław, skutki tego mieszkańcy odczueaja do dziś, Bytaom to „pikuś”, tylko żę tu chodzi o domki jednorodzinne i las na Bradzie, gdzie porobiły sie szczeliny głębokie na kilkadziesiąt metrów. Mój sąsiad (73 lata) pracuje w firmie która te szczeliny zasypywała. Ja mieszkam w przeciwnym, południowo – wschodnim rejonie miasta.
Przepraszam Ślepra za terminologię niezbyt fachową, ale z gornictwem nie mam nic wspólnego.
Pozdrawiam
Długo się ociągałem z komentarzem wyborczym Jana, choć u sąsiadów już coś wpisałem, ale tu nie chciałbym być pochopny w ocenach, bo boję się strzelić głupstwo. W przeciwieństwie do pana Kazimierza jestem raczej sceptyczny w pokładaniu nadziei, że RP skutecznie powalczy o nasze śląskie sprawy. Przecież to też jest partia (ruch społeczny) ogólnopolska, nastawiona na łamanie barier obyczajowych i starcie z klerykałami. Mój kolega Stasiu stwierdził, że skoro istnieje (nie)toperz, musi też występować w przyrodzie (anty)klerykał, czego do tej pory nikt nigdy nie ogłosił.
Fakty są takie, że RAŚ w tych wyborach znowu powiększył pulę wyborców, którym są bliskie idee autonomii Górnego Śląska. Wiem, że potraficie się poruszać po internecie, ale dla porządku wklejam linki:
http://autonomia.pl/n/niezly-wynik-raS-w-wyborach-do-senatu
http://www.dziennikzachodni.pl/wiadomosci/460496,za-cztery-lata-ogolnopolski-ruch-regionow,id,t.html
W wywiadzie Gorzelik zapowiada szerszy front, tzn. zjednoczenie podobnych ruchów społecznych w partię lub ruch regionów, co może stępić ataki patriotów na śmiałków ze Śląska. Niestety brak mi w tej wypowiedzi konkretów, które mogłyby uwiarygodnić pomysł.
Przed wyborami kandydaci ze Śląska mizdrzyli się publicznie do wyborców gwarą (jak kto umiał) i dowcipami o gorolach. Sam mam pysk niewyparzony, ale pewnych rzeczy bym publicznie nie powiedział. Zamiast tych bzdur wolałbym usłyszeć kilka propozycji z programu RAŚ, ale się nie doczekałem. Widać wyraźnie, że tego typu presja na kandydatów do parlamentu rośnie, co na razie załatwiają kupletami, ale lont się pali i kto wie, czy w następnych wyborach też się tak tanio sprzedadzą.
@Waldemar, Cholonek już leży ( a raczej stoi) na mojej półce, a drugą książką zalałeś mi wątrobę żółcią. Nic to, mam ją dostać na Dzieciątko!
Pozdrawiam
w ciekawym tekście „Czerwone i Czarne” (Polityka Nr 42) przedstawił Pan sylwetkę Piotra Zarzyckiego z Sosnowca, który nie czuje się Ślązakiem, Małopolaninem, tylko Zagłębiakiem. Pan Piotr prawdopoodobnie nie czuje się Piotrem Zarzyckim, podobnie jak pan Gorzelik bardziej czuje się chyba Ślązakiem niż Gorzelikiem. Inni dorośli ludzie bawią się w rycerzy na zamku będzińskim, a jeszcze inni ruszają co roku w lipcu na Pola Grunwaldzkie dobić Wielkiego Mistrza. A w ogóle to pan Piotr nie wyjaśnia na czym polega to jego czucie od środka – czy to trwa cały dzień, czy tylko rano, czy przez cały rok, czy tylko w sezonie letnim. Szkoda że nie doprecyzował, jak to teraz się modnie mówi.
są tez tacy co jadą bronić Wielkiego Mistrza (wszak dobrego sojusznika naszych władców Śląska: Luksemburgów, królów Czech….
a Pan Piotr może byc Zagłębiakiem zarowno boso jak i w ostrogach, na czczo i po jedzeniu, konno i na piechotę (Sienkiewicz)…. natomiast zgrozę budzi pomysł, iż wartością tej zagłebiowskiej tożsamości ma być „powstańcza tradycja”….. Osama ben Laden byłby godnym jej naśladowcą?
@Śleper ; Kamracie książka Antona Klausmana jest do nabycia tylko w siedzibie Muzeum Śląskim ( boczna ul.Francuskiej -Szafranka?). Jest to II wydanie .
Autor w przedmowie pisze…
Tekst książki należy traktować wyłacznie jako rodzaj kulturowo-historycznego szkicu , eseju poświeconego górnoślaskiemu okregowi przemyslowemu … To jego osobiste wspomnienia .
Zaczyna tak. Nie urodziłem sie na Górnym Ślasku, lecz we Wroclawiu ,ale gdy mialem 4 lata ,moi rodzice powrócili na swoją rodzinną górnośląską ziemię do m. Szarlej miedzy Bytomiem a Piekarami …juz na14 stronie jest w familokach kopalni Morgenroth k/Szopienic Roździenia itd..
Od pierwszej strony czyta sie zachwycajaco ,te historie bajtla Klausmana .
Tytuł otyginalu ;
Oberschlesien vor 55 Jahren
Pozdrawiam
@Śleper pisze:
2011-10-12 o godz. 22:30
***W wywiadzie Gorzelik zapowiada szerszy front, tzn. zjednoczenie podobnych ruchów społecznych w partię lub ruch regionów, co może stępić ataki patriotów na śmiałków ze Śląska. Niestety brak mi w tej wypowiedzi konkretów, które mogłyby uwiarygodnić pomysł.***
Pomysł takich kontaktów – bez pośrednictwa Warszawy nie jest nowy. W epoce Gierkowskiej – tego prezesowego patrioty – pojawiły się tzw. „struktury poziome”, czyli porozumienia bezpośrednie na szczeblu województw – z pominięciem KC, które bardzo nie lubiło tego ruchu. Wynik był raczej żałosny, ale chęci uzdrowienia partii były szczere. My skorzystaliśmy z tego określenia przy opisie skoków w bok naszego rektora-dziwkarza. Mówiło się że realizuje „struktury poziome”. M. in. miał takie struktury poziome z towarzyszką w KW i storpedował mój wyjazd na kontrakt wykładowcy do Algierii. KW zwróciło się do Ministerstwa, aby cofnęło zgodę. Tam mi zdradzono przyczynę zmiany decyzji po zatwierdzeniu wyjazdu. Nawet już mi nie wypłacili pensji za wrzesień, a tu nagle klops! Miałem też „dojście” do KW przez męża koleżanki i on sprawę odkręcił, ale się wkurzyłem i nie pojechałem wcale.
Jeśli struktury poziome Gorzelika nie będą bardziej wytrzymałe, to skończy się tak jak oddolne uzdrowienie PZPR.
Przed wyborami kandydaci ze Śląska mizdrzyli się publicznie do wyborców gwarą (jak kto umiał) i dowcipami o gorolach. Sam mam pysk niewyparzony, ale pewnych rzeczy bym publicznie nie powiedział. Zamiast tych bzdur wolałbym usłyszeć kilka propozycji z programu RAŚ, ale się nie doczekałem. Widać wyraźnie, że tego typu presja na kandydatów do parlamentu rośnie, co na razie załatwiają kupletami, ale lont się pali i kto wie, czy w następnych wyborach też się tak tanio sprzedadzą.
@Waldemar, Cholonek już leży ( a raczej stoi) na mojej półce, a drugą książką zalałeś mi wątrobę żółcią. Nic to, mam ją dostać na Dzieciątko!
Pozdrawiam
PS
Omyłkowo dostał się obcy tekst do komentarza. Sorry!
@Franek z Bytomia wkleja nam błyskotliwy (tak błyskotliwy) komentarz tekstu Jana z ostatniej POLITYKI; aż mi się ręce składają do oklasków. Wykpić można oczywiście wszystko, wyszydzić każdego, ale tak nie da się niczego udowodnić, tym bardziej że materia jest trudno uchwytna.
Głównym problemem pana Zarzyckiego jest całkowity brak etnosu zamieszkującego w przeszłości Zagłębie, został skutecznie wytrzebiony w czasie II wojny. Różowe barwy jakie kreśli w swojej narracji są całkowicie oderwane od historycznych realiów tego regionu, nawiązanie niemożliwe ze względu na tragiczne dzieje mieszkańców zagłębiowskich miast. Konstrukcja ruchu który tworzy, opiera się tylko i wyłącznie na opozycji do RAŚ. Motywy jakimi się kierują ludzie decydujący się na rozwód nie muszą być zawsze racjonalne i mieć pokrycie w faktach, góruje niechęć i sytuację może uzdrowić tylko rozstanie. Zarzycki w zawoalowanej formie proponuje takie rozwiązanie Ślązakom, na co ja osobiście się bez smutku zgadzam. Na sam początek proponuję, ażeby obydwaj panowie połączyli siły i przywrócili tym krainom właściwe miejsce na mapie Polski. Brynicę mam za oknem, ale bliżej mi do Gogolina niż Sosnowca.
Bytom c.d.
Jak rano podała jedna z rozgłośni radiowych, prezydent Bytomia, Pan Piotr Koj nie zgodził sie na plan wydobycia pod miastem przedstawiony przez kopalnię. I bardzo dobrze. Może Bytom bierze przykład z Pielgrzymowic, które jakieś dwa lata temu protestowały przeciwko planom wydobycia przez JSW, ale tam za protest zabrały sie baby., ze wsparciem Pana Kutza. Może ktoś z Szanownych Blogowiczów zna wynik tego protestu?
Pozdrowienia
no to jo Ci Śleper współczuja!. Ja mom widok na Piekary i na Gliwice, ale łoba brzegi Brynicy som dlo mnie jednakie. Lubia łazić po Jurze (choć to „Kongresówka”) i Dolinkach Podkrakowskich. A kpiny co do czucia bierom sie dlotego, że jak mie boli wontroba albo gowa, to wim że to moja wontroba i moja gowa, a nie ślonsko wontroba i nie ślonsko gowa. Zarzycki mo te organy zagłębowskie, a Gorzelik górnoślonskie – no i dlotego ta różnica miendzy nami.
tak nieco obok….
Ukazała się ciekawa książeczka (także pod patronatem Polityki) p. Burasa „Muzułmanie i inni Niemcy”.
Ważna także dla Śląska i jego przyszłej tożsamości i miejmy nadzieję Autonomii. Stosunek do Śląska ze strony tzw. Polaków jest od dawna zakładnikiem relacji z Niemcami oraz paranoi i obsesji antyniemieckiej. Tymaczasem tam się nie tylko dokonała (i wciąż dokonuje) zasadnicza przebudowa mentalna i tożsamościowa ale zmienia się również wizja przeszłości – zwłaszcza niemieckiej obecności w Europie środkowej (choć to w książce chyba mniej widoczne).
W Polsce nie tylko nie rozliczono się z haniebną przeszłością (i to nie karnie a intelektualnie – jaką wizję przeszłości serwuje się dzieciom) ale nadal haniebne karty „własnej” historii nie tylko się usprawiedliwia ale wręcz przedstawia jako chwile chwały i tryumfu (vide sposób „świętowania” wojny domowej jaką były tzw. powstania śląskie, czy schizofreniczny stosunek do Jałty/Poczdamu: paskudna gdy chodzi o relacje ze Stalinem, cacy jeśli chodzi o prezenty tegoż Stalina dla komunistycznej władzy w Warszawie). Jak wielki to problem pokazuje sytuacja gdy wersję hard bogoojczyźnianej historii prezentuje Prezes i jego Wielce Obszerny były szef Głownego Urzędu Bezpieczeństwa: „przyjdą i zabiorą, a Hitler to wnuk i kontynuator nie tylko królowej Luizy ale i św. Henryka” zaś wersję soft prezentuje Gazeta Wyborcza: Prezes be i szczuje nas nacjonalizmem, ale powstańcy i tradycja szlachetna i dobra…. a Kurzydle i Korfantemu wraz z gen. Rondem pomnik postawmy podczys gdy cmentarz przeciwników może pozostać zaorany. (dla kontrastu: Austro-Węgierski Czarny Krzyż z równą pieczołowitością chował i opiekowała się mogiłami swoich żónierzy jak i rosyjsko – warszawskich przeciwników w 1915). Podsumowanie poslkiej wizji własnych dziejów: „myśmy jak dziewice niewinni, winni zawsze inni”.
Ta książka natomiast pokazuje jak można inaczej – i że będzie to miało kiedyś wpływ na ocenę wspólnej polsko – niemieckiej historii Śląska.
z serdecznym antypolskim pozdrowieniem, polecam…
@Śleper pisze:
2011-10-13 o godz. 22:00
Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale sądzę, że ja mam jeszcze bliżej do Gogolina!
Na pokrewnym blogu „kadett” nazwał mnie „pobratymcem” – najpierw „szowinisty”, a po mojej reakcji – „nacjonalisty” Kutza. Wspomniałem, że to nie moja bajka. Pobratymcem Kutza może być mój przyjaciel Marek, czy koleżanka Simonides, ale to są Ślązacy z terenów polskiego Śląska (to moja wlasna nomenklatura, uwzględniająca sytuację po plebiscycie i pseudo-powstaniach).
Moje dzieje są związane z Opolszczyzną, mam więc zupełnie inny punkt startowy i inne problemy, również nie identyczny stosunek do idei autonomii. Powiem jak Wałęsa: Jestem za, a nawet przeciw – z przewagą za, ale przy pewnych warunkach. Zacząłem skromnie, oddałem głos na przedstawiciela RAŚ. Wiedziałem, że przegra (w sondażach miał 2 %), więc nasze głosy „machten das Kraut nicht fett”, ale niech się chłop cieszy. Pomogła mi rodzina. Gorzelika znam tylko z internetu i mi się podoba jako polityk, choć nie wróżę sukcesów przy tak negatywie ustosunkowanym do Śląska społeczeństwie polskim. Piszę „społeczeństwo”, bo określenie „naród” jest zastrzeżone dla tych, którzy głosowali na prezesa. Tak twierdziła pani Kurtyka – wdowa smoleńska.
@ Antonius wskazał na cały absurd i hipokryzję warszawskiej władzy. Chce ona by o Śląsku miało coś do powiedzenia „społeczeństwo polskie” Śląskowi z założenia wrogie (bo to są robole? i gdzie im do panów szlachty?) ale np. jednocześnie nie życzy sobie by o podskakiwaniu Warszawy miało coś do powiedzenia dajmy na to „społeczeństwo rosyjskie lub moskiewskie”…..
Fajnie, nie? (zwrotu naród, tez nielubię – jak zauważył przedmówca nabrało ono wręcz obraźliwej konotacji od czasów Smoleńska…)
@Antoniusie, przeczytałem wasze posty i kontrposty w sprawie NARODU – DESTYLATU na blogu Passenta , ale jakoś mi się nie chciało zabierać poważnego głosu. Absurdy twojego przeciwnika skomentowałem w sposób na który według mnie zasługiwały.
W przeciwieństwie do ciebie miałem trochę wiary, że mój kandydat RAŚ do senatu przejdzie, ponieważ obstawiałem bezmyślność wyborcy, stawiającego krzyżyk na pierwszego z listy (mój kandydat był pierwszy). Pomyliłem się, a jednocześnie mnie to ucieszyło, bo w końcu wyszło na jaw, że głosujący głupi nie są, szukają swojego kandydata.
Jeśli chodzi o Górny Śląsk i mój z nim związek, mogę tylko się przyznać do tej części, która przypadła po plebiscycie Polsce, choć nie jest to takie oczywiste, Gogolina nie wymieniłem tak sobie. Są to dość skomplikowane, a jednocześnie ciekawe historie, a ja nie chciałbym was nimi zanudzać, one są typowe dla tego regionu, wy je znacie.
Pozdrowienia
@Antoniusie, to jeszcze roz jo. Dołech się hecnonć kadetowi i szkryfnył zech mu post, ale po wszytkymu, je nowy tymat.
Pozdrowiom.
/by o Śląsku miało coś do powiedzenia „społeczeństwo polskie” Śląskowi z założenia wrogie/
Na Śląsku mieszka znaczna część społeczeństwa polskiego. Niestety dla Galizienuebermenschów, w związku z tym o zdanie będzie pytane raczej społeczeństwo polskie niż Galizienuebermensche.
Jeszcze o „Glück auf”:
Nie wiem, czy wiecie, ale jak w Zaglebiu Dabrowskim znowu powstala Polska (1919?), to pierwsze co zrobili w Sosnowcu(Sosnowicach), to zburzyli prawoslawna cerkiew w centrum miasta.
W Zabrzu próbowano w pewnym sensie cos podobnego (wiadomo kto próbowal, przeciez nie Slazacy, a jesli – to na palcach ich policzyc).
@ Galicyjok:
Przypominam incydent przy re-erekcji pomnika hrabiego von Redena w Chorzowie: „Jak mozna stawiac pomnik takiemu faszyscie ?!”. :)))))))
raz, dwa trzy…
proba mikrofonu
niestety,
gott sprach es werde licht,
doch sch… war´s: es brannte nicht.
A propos zacierania slasdów historii:
http://kalety.eu/artykuy-prasowe/8-historia-kalet/213-onierze-wojen-napoleoskich
„Po podziale Górnego Śląska pomiędzy Polskę i Niemcy w 1922 zaczęto usuwać ślady pruskiej historii tej ziemi, a proces ten nasilił się szczególnie po 1945 roku.”
tej części, która na Śląsku mieszka nikt głosu nie odbiera, zwłaszcza gdy się ze Śląskiem identyfikuja. Ale dlaczego cokolwiek mają mięc coś do poweidzenia ci co są mieszkańcami Priwislinia? Może powinni głosować raczej na mera Moskwy?
Niestety dla liubymych druzjej z warszawskoj obłasti, ziemie Priwilisnksiego Kraja to odwieczne i tradycyjny ziemie należace do Carów – Królów Polski, w związku z tym o wszelkie sprawy dotyczące warszawy zawsze ich następców pytać by należało. (a powrót czerkiesów na krakowskie przemieście na pewno ochłodzi priwislinskie głowy od godnościowego wzdęcia).
Norbercie!
Przeczytałem historyjkę i ubolewam. U nas też był książę Hohenlohe (w SŁawięcicach), z którym mój ojciec miał trochę na pieńku. Wbił mi do głowy zasadę : „Gehe nicht zum Fürst, wenn du nicht gerufen wirst” i tej zasadzie hołdowałem przez całe moje życie – zawsze jak najdalej od władzy. Miałem przez to brak awansów, ale błogosławiony spokój. Ojciec musiał się kontaktować z księciem, bo jako naczelnik gminy załatwiał służbowe sprawy z właścicielem całej okolicy. Niestety nikt w Twoim spisie – z Kuźniczki – nie dostał talarów.
Oddzielnym problemem jest niszczenie przez polskie władze wszelkich śladów tysiącletniej historii Śląska. Mogę dużo powiedzieć na ten temat, bo działo się to na moich „okularach”. Moja siostra uratowała tablicę pamiątkową dla ofiar I wojny i tablica czeka na restytucję w kapliczce, ale czy się doczeka? Historię tej Gedenktafel opisałem szczegółowo bardo dawno temu w Silesii. Sentyment siostry do tej tablicy chyba nie miała podłoża „historycznego”. Po prostu o jej ufundowanie i realizację pomysłu starał się nasz ojciec.
@byk pisze:
2011-10-17 o godz. 16:16
Kłamiesz!
Es brannte doch i brennuje jeszcze teraz. No… może nie szło Mu za pierwszym razem. Wiem, jak bywa z zapalniczkami.
@Antonius
Tablica po I wojnie to chyba kiepski przedstawiciel tysiącletniości?
@bartoszcze pisze:
2011-10-19 o godz. 20:06
Wybacz biednemu staruszkowi, o bartoszcze!
Nie pamiętam całego tysiąclecia. Nie mam tak wspaniałej pamięci jak prezes GS’u w Zdzieszowicach, który grzmiał na zebraniu: „Jeszcze jak dziś pamiętam, jak 700 lat temu tu były polskie ziemie”! Ten to miał „gowan”!
PS
Ja nawet poświęcenia tablicy nie pamiętam, choć w planach miałem podziwiać to epokowe wydarzenie z perspektywy wózka. Ja już w łonie matki byłem polskim patriotą i nie chciałem widzieć niemieckich napisów na kaplicy św. Antoniego i poczekałem jeszcze dwa tygodnie, zanim się zdecydowałem ujrzeć „co nieco”.
Mogę ten patriotyzm (awersję do niemieckiej tablicy) udowodnić jak historyk z IPN! Dla uciechy gawiedzi blogowej mogę przytoczyć hymn na moje urodziny, spłodzony przez lokalnego poetę.
Die heilige Sieben
(Hymne zur Geburt des Antonius Golly zu Kuschnitzka)
Schon öfter sah’ den Storch man fliegen
Hoch in den Lüften übers Haus.
Bald werden wir ein Kindchen kriegen,
So riefen Gollys Sechse aus.
Im Juni sollt’ es schon gescheh’n,
Zur Denkmalsweihe ungefähr.
Doch wollte es so schnell nicht gehen.
Denn Kinderkriegen fällt oft schwer.
Doch schließlich und nun kaum erwartet,
Erschien der Antek klein und dick.
Worauf ihr schon so lange harrtet,
Der „Siebente”, ach welches Glück!
Sind auch vorbei die Rosenzeiten
Geweiht dem Heil’gen von Padua,
Stolz ruft es Golly in die Weiten:
„Antonius ist endlich da!”
Ein schmuckes Kind mit schwarzen Haaren
Die fein den dicken Kopf umweh’n
Und kommt erst später er in Jahren,
Werd’n sie ihm schön zum Antlitz steh’n.
Der Feldmarschall als Ehrenpate,
Send’t einen Glückwunsch ihm geschwind.
Die zwanzig Mark sind erste Rate,
Es folgt dann mehr beim „zwölften” Kind.
Dass dies Ereignis uns erfreue,
Das sei mein Glückwunsch zur Geburt.
In jedem Jahr ein Kind aufs Neue,
Mein lieber Golly fahr’ so furt!
PS dla bartoszcze!
Już przede mną inny wielki myśliciel i przywódca narodu powiedział:
„Najdalszą drogę trzeba zacząć od pierwszego kroku”.
Może trochę pokręciłem, ale sens był taki. Chyba nie był to prezes, ani Konfucjusz, a towarzysz Mao, ale Chińczycy posłuchali. Po pierwszym kroku poszły dalsze i teraz już gospodarczo zdobyli pół Ziemi, a militarnie się starają. Uczcie Wasze dzieci chińskiego, nie wiem tylko, które narzecze?
Podobnie jest z „krokami” przy spoglądaniu na historię. Oczywiście najlepiej z tysiącletniej historii znam z autopsji okres nam bliższy – od lat 30-tych XX wieku, resztę z źródeł mniej lub bardziej wiarygodnych – tak jak w IPN, gdzie miliony teczek zawierają najprawdziwszą prawdę, tylko jedna była fałszowana – pewnego prezesa, walczącego zaciekle (jak i teraz – to mu zostało), tylko wtedy z komunizmem. Robił to tak umiejętnie i skrycie, że nawet uniknął zaszczytu internowania.
Dla wszystkich „kamratów” coś wesołego z okazji jesiennego słoneczka, które rozjaśnia mi klawiaturę – opis wielkiej odwagi – prawie bohaterstwa pewnego Ślązaka:
Opowiada Franzek:
W knajpie Antek robił krach. Padołech do Antka. „Ino spróbuj mnie dotknąć”! A on – chlust mi jednan w pysk. Padołech jeszcze raz – „ino…itd. – on chlust mi drugan. Poszołech do domu, zaparech se, wziąłzech siekieran – a tera mi sam przydź”!
Wybaczcie marny śląski, ale duch bojowy Franzka jest uwypuklony i łudząco podobny do metod walki „zbawcy narodu polskiego”.
Przed chwila internetowym wydaniu Dziennika Zachodniego przeczytalem ,iż wg. nieoficjalnych wyników (znowu tylko Przecieki ?!) w spisie GUS w 2011 r 400 tysiecy osob zdeklarowlao Narodowośc Śląską.
Puki co bez komentarza .
@Waldemarze, sam osobiście na tym blogu obstawiałem na więcej, ale jeśli uwzględnimy ułomności tego spisu, wyszłoby na moje. Korci mnie zapytać ciebie o wrażenia z lektury Cholonka, ale nic nie pisz, muszę wrócić w najbliższych dniach do tej książki, a potem możemy się pochichrać.
Tak @Antoniusie, bywało za chłopięcych lat, że ktoś z rozkwaszonym nosem wołał, za bezpiecznie oddalonym pogromcą: łobejżisz, jesce ci nogi z rzici powyrywom!
A jeśli chodzi o Chińczyków i jak daleko zaszli, proponuję zajrzeć do serwisu Gazeta.pl. Zobaczysz, jak się postarasz filmik, który zachwiał moją wiarę w ludzki ród. Nie idźmy tą drogą, na poboczach leżą martwi Chińczycy, rozjechani przez chińskich kierowców.
Pozdrawiam
Śleper g. 22.27
Jestem na 65 stronie , Konsumuje sobie po kilka stron dziennie .Fantastyczna satyryczna książka ,oczami wyobraźni widze Kazia Kutza jak czyta Gustawowi Holubkowi ( podobno GH ze śmiechu ‚pekał ” pod stołem ) . Barwność jezyka ,ludyczność jak to mówia polacy , jest zachwycająca .
Mam już zamowienie do czytania książki Janoscha. Na sobotniej rekreacji (7-9.00 pływanie ,sauna + kawa ect.) Teresa -doktórka z Knurowa ,mówi koniecznie daj przeczytać .Rozmawialiśmy troche też o wynikach spisu . Jej szwagier kiedyś na kopalani w Knurowie, a od lat w Bawarii ,zawsze mowi , że jest Ślązakiem . Na wcześniejszym Oktoberfest w Chciago ( we Wrześniu ,tam też główne wydanie ) które w czerwcu organizowali Niemiaszki miałem w ich Bawarskiej orkiestrze momentalnie kumpli .
Było wesoło i mam super wspomnienia z nagranymi filmikami -chopie, ta muzyka!!
O Cholonku napisze po przeczytaniu .
Pozdrawiam
@Waldemarze, nie chciałem ci nic sugerować, ale widzę że podchodzisz do lektur w moim stylu; powolutku wejdź w tekst, spróbuj zaprzyjaźnić się z postaciami tworzącymi treść książki.
Knurów kojarzy mi się z praktykami szkolnymi z mojego technikum w Gliwicach, ale to tyle lat, że słabo już kojarzę miejsce tych zdarzeń. Zresztą, wkrótce zmieniłem profil kształcenia i to czego tam się próbowałem nauczyć odeszło w niebyt.
Piszę ten post po obejrzeniu (niesamowicie spóźnionym) filmu „Decydujący głos” z moim ulubionym aktorem Kevinem Spacey i nie mogę się otrząsnąć z wrażenia, że w tym wspaniałym kraju prezydenturę przegrywali lepsi z gorszymi. Nie krytykuję systemu przeliczania głosów, bo mnie wydaje się sprawiedliwy, w końcu USA jest federacją i wygrywają głosy elektorów, a nie zwykła większość w całym kraju. Uderza natomiast niezwykła nieudolność liczenia głosów, która z ręcznym polskim krzyżykiem i liczeniem na „piechotę”, powala tamten system w pierwszej rudzie (nawet Gołota tak sromotnie nie przegrał).
Moja teksańska koleżanka mówi mi tak ( a jest tą samą dziołszką z placu w R): wy tam w tej Polsce musicie wszystko wybudować od nowa i nie napinajcie się tak, jak coś ma nie wyjść, to nie wyjdzie. I jak tu nie przyznać jej racji.
Pozdrowienia
@sleper:
1945 – wszystko od nowa
1948 – jeszcze nowsze
1956 – apjat
1968 – trochu insze, ale tez niby od nowa
1970 – apjat
1980 – jeszczo raz od nowa
1981 – absolutna nowosc
1989 – nowe sie znowu rwie…
dalej juz mi sie nie chce…
ale moze w tym tempie dozyje 666 rzeczypospolitej…
jeżeli to jest prawdziwa liczba – to i tak jest to ogromny sukces (choć ja także obstawiałem więcej).
ważny kontekst: to są dobrowolne deklaracje ludzi, którzy taką a nie inną tożsamość deklarują – nikt nikogo nie przymusza. Co więcej to już kolejny raz…
Wbrew pozorom (i kłamstwom warszawskiej i polskiej propagandy) Trybunał w Strasburgu nie odnosił się i nie oceniał samego faktu istnienia narodowości śląskiej lecz kwestię dopuszczalności rejestracji stowarzyszenia odwołującego się do istnienia takiej mniejszości w kontekście ewetualnych przywilejów wyborczych (okazuje się zatem, iż w tej sytuacji isntytucja prawa wyborczego mająca w zamierzeniu preferować mniejszość działa odwrotnie: blokuje uznanie jej z powodu przywilejów wyborczych). Zobaczymy co będzie dalej (ten sam Trybunał odrzucił także skargę na odmowę rejestracji w urzędowych dokumentach polskiej pisowni nazwisk na Litwie – to wywołało histeryczną reakcję Warszawy)….
Ważny kontekst: nie tylko byłaby to największa mniejszość w granicach Polski – tak było i po porzednim spisie – ale i jaki potencjał reprezentuje. W tej części Europy mnóstwo jest niewielkich liczebnie narodów a i mniejszości niezbyt licznych także niemało. Na tym tle (proszę spojrzeć jaka jest liczebność np. Czechów, Słowaków czy Estończyków, Łotyszy, Litwinów – a ile liczą mieszkajace tam mniejszości) liczba 400 tys. budzie jednak uznanie….
Warszawa chętnie szantażuje Niemcy kwestią tzw. „uznania polskiej mniejszości” mimo, iż w tamtym systemie prawnym zasadniczo termin ten i uznanie dotyczy grup trwale i historycznie zamieszkujących dany obszar a o takiej lgrupie udności deklarujacej polską narodowość trudno mówić po zmianach granic przez wujaszka Soso po 1945. A mimo to warszawy wrzeszczy i tupie…. Ciekawe co powie gdy Niemcy zdecdydują się na ustępstwo?
W każdym razie to 400 tys. to już dobra wiadomość, zwłaszcza biorąc rozmaite warszawskie „cuda spisowe” przy ostatnim spisie. Wszak to nie pierwszy takie wypadek gdy niegdysiejsza ofiara ochoczo staje się oprawcą gdy tylko natrafi na kogoś kto jest od niej odpowiednio słabszy.
Na sąsiednim blogu kolega o nicku @wiesiek59 wkleił link z którego dowiadujemy się, że pierwszy minister autonomicznego rządu Szkocji Alex Salmond, zapowiedział referendum z sprawie niepodległości, a dalej utworzenia suwerennego państwa w ramach UE. Jakiś czas temu zainspirowany treścią książki Normana Davisa, napisałem że tak się może wkrótce stać i rzeczywiście się dzieje. Nie chcę tu uchodzić za jakiegoś wnikliwego analityka i przypisywać sobie cudzych przemyśleń, ja tylko wprowadziłem ten temat na blog Jana. To bardzo ciekawy i pasjonujący przypadek, ponieważ nie przypominam sobie, ażeby Szkoci mieli jakąś armię podziemną terroryzującą Wyspy, celem osiągnięcia autonomii, a teraz szykujących się do pełnej suwerenności. Jakoś nie słychać darcia angielskich szat i wrzasku przeciw „rozmontowywaniu” państwa, że nie wspomnę o takich okrzykach jak: zdrada, hańba, wyprzedaż, cios w plecy, itp. bzdur znad Wisły. Widać, człowiek z melonikiem na głowie, jest mniej awanturującym się. Osobiście mam jeszcze inną, całkiem prywatną teorię, popartą licznymi doświadczeniami, a mianowicie po gorzale jestem zwykle kilkakrotnie głupszy niż po piwie lub whisky.
/mam jeszcze inną, całkiem prywatną teorię, popartą licznymi doświadczeniami, a mianowicie po gorzale jestem zwykle kilkakrotnie głupszy niż po piwie lub whisky/
Jeśli to jakaś prawidłowość, to tłumaczyłaby zjawisko śląskiego pijaństwa w XIX wieku.
@bartoszcze, trzymając się twojej logiki, należałoby stwierdzić, że Amerykanie w pijackim zwidzie wyrośli w XIX na światową potęgę, a Szwedzi…ach Szwedzi.
drogi Śleperze,
mam też inną (antypolską oczywiście – jako spadkobierca Goralenvolku) teorię: świadomość państwowa Szkotów hartowała się w Imperium Brytyjskim a warszawiaków w Imperium Carów… wot i cała róznica….
pijcie po prostu z umiarem panowie
(nawt kumys, he,he),
no i mniej davisa i sienkiewicza tez by sie przydalo…
A ja powtorze za „klasykiem” : Panowie, idźmy tą drogą. (Co Szkoci)
@Śleper
Jeżeli czujesz się jednocześnie Amerykaninem i Szwedem, to być może. Wnioskowałem z Twojej indywidualnej deklaracji jako Ślązaka, a może się co do Ciebie pomyliłem?
Górny Ślask -początek II polowy XIX wieku .
W tym czasie czynne były 94 kopalnie węgla ,27 kopalń galmanu (surowiec do wytopu cynku )i 2 kopalnie rudy ołowiowej .
Piećdziesiąt lat poźniej w 1910 roku czynnych bylo 417 kopalń wegla kamiennego,13 rudy żelaza ,22 rudy cynku i ołowiu .
Tamte 94 kopalnie to faktycznie pojedyncze szyby .
Dane dotycza terenow 4 powiatów,(z roku 1910!); Katowice,Bytom ,Tarnowskie Gory i Zabrze .
Wody podziemne stanowiły wtedy głowną przeszkodą w fedrowaniu .Maszyny parowe (poczatek II polowy XIX w) glówna siła liczona w koniach mechanicznych wynosiła nie wiecej jak 7945 ,z czego w kopalniach 2663 .
… W 1856 w 19 hutach staly 32 wiekie piece ,z ktorych 2/3 rozpalano koksem .
Przypis ;
źródło; GÓRNY Ślask przedlaty ;autor KLausmann strona 122-123 wydanie I Berlin ,rok 1910 a ostatnie Muzeum Histori Katowic w 1999 roku.
ps.
Bodaj w tym czasie Polacy wywołali kolejne powstanie styczniowe z jak zawsze podobnym skutkiem .Warszawa ,to przegrane powstania i głupia śmierć o czym przypomną ponownie w połowie XX wieku ,Ot ,na co ich stać ,ten zawsze trzeźwy naród !
Francuzi puszczają farbę – spotkanie z ppłk. dr. hab. Rémy’em Porte’em w Muzeum Śląskim, stawia dotychczasowe mniemania o „Powstaniach Śląskich” w zupełnie innym świetle. Słuchacze prelekcji Francuza nie kryli zaskoczenia i zdziwienia, a byli wśród nich zawodowi historycy.
Kawałek z Cholonka:
„Byli tu Francuzi i wszędzie rozstawiali posterunki.Idę ja z Głuchem do Kochmanna na zabawę. Wychodzimy, a tu na dole, na schodach, stoi taki śmierdziel francuski na posterunku i patrzy na plac Świętych Piotra i Pawła. Głuch, ten pieron, wyciąga spod jupy swojego ciulika i leje temu na dole na głowę. Ten nie bardzo się orientuje, co to jest, rozciera to sobie, obwąchuje, a my tymczasem szybko po schodach na dół, przechodzimy obok niego, pięknie mu się kłaniamy i zanim skapował w czym rzecz, i wystrzelił w powietrze, nas już nie było!”