Skwer Mitręgi, czyli dekomunizacji wbrew

Na mój rozum żeby zdekomunizować przestrzeń publiczną – zgodnie z treścią i duchem czekającej na podpisanie przez prezydenta ustawy – to trzeba mieć z czego. Nie twierdzę bynajmniej, że mało jest w Polsce miejsc, które w myśl obowiązującej myśli przewodniej należy unicestwić ogniem i mieczem. I wobec powyższego im więcej roboty na tym odcinku, tak potrzebnej dźwigającemu się z ruin i kolan krajowi nad Wisłą, tym, rzecz jasna, lepiej.

Zaniedbania są bowiem ogromne. Od Bałtyku, gdzie nadal uparcie wieją wiatry północno-wschodnie, po Tatry. Trzeba zakasać rękawy i do roboty. Pamiętacie niegdysiejszą inicjatywę zmiany nazwy Czerwonych Wierchów? Wówczas padła, ale dzisiaj kto wie, kto wie… Prawdziwi górale przez to miejsca sobie znaleźć nie mogą ze wstydu!

I naprzeciw owym oczekiwaniom wyszły dwa dni temu władze Siemianowic Śląskich, mianując michałkowicki skwerek urodzonemu tu w 1917 r. Janowi Mitrędze. Skwerek skromny – postać dla Śląska i górnictwa wielka. Kto zacz? – zapyta ktoś młodszy – żeby tych kilka metrów miejskiej zieleni mu poświęcać. Można by powiedzieć: tutejszy, Ślązak od pokoleń – z rodziny ku Polsce się skłaniającej. Urodził się wprawdzie w Prusach, ale od 1922 r. Polsce był już oddany. Choć szedł niesłuszną drogą, bo z lewicowymi organizacjami w II RP się związał, to jako górnik – hajer. W 1945 r. ratował swoją kopalnię „Michał” przed zniszczeniem, jakie siali niemieccy uciekinierzy. Tak więc jak ktoś zechce, to się mitręgowych zasług dla siemianowickiej ziemi doszuka.

Potem dążył drogą modelowej kariery w PRL, partyjnej, zawartej brzemiennie w krótkiej frazie „wicie, rozumicie” – jasnej dla wszystkich starych koni i kompletnie niejasnej dla szczawików, podobnie jak kabaret Olgi Lipińskiej. Uhonorowany wieloletnimi funkcjami państwowymi, w finale rangą ambasadora w Czechosłowacji. Za jego czasów wybudowano 15 kopalń. Po co? – zapyta bezpardonowo trzeźwo myślący szczawik. A może za mało? – odburknie sentymentalny romantyczny stary koń, noszący w sercu blask niegdysiejszej potęgi górnictwa i nadzieję na rekonstrukcję wielkości.

Dzisiaj, w wolnej Polsce, napis na jego tablicy sporo mówi: „Jan Mitręga (1917-2007), rodowity michałkowiczanin, wybitna postać polskiego górnictwa, twórca nowoczesnego przemysłu węglowego, przez 15 lat minister górnictwa i energetyki, wicepremier (1971-1975), honorowy Obywatel Siemianowic Śląskich”. Poniżej dodano: „Śląsk obdarzył go tym, co w jego tradycji najcenniejsze – pracowitością, prawością, miłością do Ojczyzny. On – odpłacił Śląskowi nasycając jego kopalnie najnowocześniejszą myślą techniczną. Ten zakątek Siemianowic Śląskich jego pamięci poświęcamy”. Ej, łza się w oku kręci… Szybko ją rękawem ocieram, widząc przejeżdżającą grupę bezczelnych cyklistów.

Cóż, mogę tylko pewne kwestie przełożyć na bardziej zrozumiałe słowa: za Mitręgi, tak się opowiada przy piwie, konie wyjechały z kopalń, a ich siłę pociągową i hajerów ciśnienie rąk zastąpiły lokomotywy; górnikom zaś kazał odłożyć kilofy i łopaty i nauczyć się kombajnów i przenośników. Każdy na jego miejscu podobnie pewnie by postąpił, ale to jemu oddaje się za to honory po dziś, no i Edwardowi Gierkowi, rzecz jasna.

Czy honorując postać z PRL, władze Siemianowic nie idą wbrew polityce rządu? Pod koniec ubiegłorocznego października, kiedy nie było jeszcze wiadomo, jaką drogą potoczy się polityka historyczna – za Mitręgą było 21 na 23 radnych (radna PiS i niezrzeszona – wstrzymały się od głosu). Był więc czas, żeby naprawić błąd i przyjąć nową uchwałę zgodną z ustawą dekomunizacyjną, która wyraźnie mówi, że nazwy nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm. Prowokacja czy co?

Siemianowice Śląskie, ze swoimi 65 tys. mieszkańców, prawie murem stoją za Mitręgą. Nie bacząc nawet na głos rozsądku, czyli przedstawiciela katowickiego IPN, który przypomniał, że w III Rzeszy też budowano szpitale i autostrady, ale nikt nie nazywa ich imionami inwestorów. Głos rozsądku okazał się głosem na puszczy, ludzie wiedzą swoje: tu jest Polska. A do tego Śląsk.

Co będzie dalej? Wydaje mi się, że dekomunizatorom trudno będzie zwyciężyć Mitręgę – łatwiej już powinno pójść z reprezentacyjną dla Siemianowic ulicą Karola Świerczewskiego czy też zagubioną między kamienicami – Janka Krasickiego. Bój na pewno stoczą, tablicę nocą zdejmą, ale pamięci na tym skwerku zaorać się nie da – Mitręga, synek tutejszy, już się w nią wrył.

Ale to wszystko będzie prawie nic wobec batalii, jaką dekomunizatorzy przestrzeni publicznej będą musieli stoczyć z pamięcią po generale Jerzym Ziętku. To dopiero będzie prawdziwą miarą siły PiS na Śląsku. Pierwsze podchody już zaczął pisowski poseł Stanisław Pięta, domagając się u schyłku ubiegłego roku usunięcia popiersia Ziętka z gmachu Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego (patrz: Próba zamachu na generała).

Pamięć o Ziętku, popularnym na Śląsku Jorgu, powstańcu śląskim i wielkiej postaci II Rzeczypospolitej, żołnierzu Ludowego Wojska Polskiego i znaczącej persony PRL – kontra Wielcy Dekomunizatorzy przestrzeni, uzbrojeni swoją literą prawa i z jej walecznym duchem. Czyje będzie na wierzchu? To dopiero będzie bój… Coś mi się widzi, że nie ostatni. Znowu się popłakałem.