Górnictwu na ratunek

Rząd zamierza rzucić koło ratunkowe Kompanii Węglowej, która od 1 maja (niech się święci!) przekształca się w Polską Grupę Górniczą. Jest to koło wagi ciężkiej – waży 2,2 mld zł! Nie wiadomo jeszcze, co zrobić z kulą u nogi, czyli węglowymi długami o ciężarze 4,2 mld zł, które owa PGG winna przejąć z dobrodziejstwem inwentarza. Ale o tym cicho sza!

Właśnie zakończył się audyt w dobiegającej swych dni Kompanii Węglowej. Trwa produkcja nowych szyldów, pieczątek, druków – no, tego wszystkiego, co tylko potrzebne do sprawnego zarządzania. Audyty w Jastrzębskiej Spółce Węglowej i Katowickim Holdingu Węglowym – jeszcze w toku.

Wszystkie wymienione państwowe firmy mają ok. 15 mld zł długów, a tylko w 2015 r. JSW nakopała 3,1 mld zł strat. KW – 1,6 mld zł. To okrągła sumka, którą węglowe spółki winne są ZUS, NFZ, bankom, kooperantom, gminom… Do 2004 r., przed „uniowstąpieniem”, wszystko było proste: długi się umarzało i przekreślało, a kooperantom rzucało ochłapy „po uważaniu”, czyli marne resztki z należnych im pieniędzy.

Dzisiaj jest ciut gorzej. Jak pozbyć się takiego garbu bez narażenia się na zarzut niedozwolonej pomocy publicznej? To jest problem, który spędza sen z oczu właścicielowi górnictwa, czyli państwu. Tym większy, że przecież jeszcze niedawno obiecywało się, podobnie zresztą jak poprzednia wybrana przez suwerena koalicja, że nie będzie likwidacji kopalń ani miejsc pracy w górnictwie. No, nie można przecież tak szybko robić z gęby cholewy. Trzeba wyjść z twarzą i jakoś to górnictwo ratować.

Audyt jak audyt. Jeszcze trwał, a już związkowcy zarzucali mu brak sensu i logiki, bo nie można na zdiagnozowanie kopalni (a w KW jest ich 11) – organizmu skomplikowanego tak pod ziemią, jak na powierzchni – przeznaczać po kilka godzin. Może dlatego przedstawiając wyniki audytu, jego autorzy skwapliwie podkreślali, że pracowali „na zlecenie ministerstwa energii społecznie, nie pobierając za to żadnego wynagrodzenia”. Społecznie i do tego bez wynagrodzenia – na Boga, to jakieś nowe podejście do pracy i płacy?

Najbardziej w prezentacji audytu spodobała mi się zapowiedź ministra Krzysztofa Tchórzewskiego o nietypowym jak na dzisiejsze czasy pomyśle, który rządowi zaświtał, a to cytuję: „Powołanie w poszczególnych spółkach górniczych zespołów społecznych, którymi kierują ludzie wywodzący się z górnictwa i mający społeczny autorytet”. Krok słuszny, choć zupełnie nie wiem, o co w nim chodzi.

Generalnie winę za stan górnictwa ponosi poprzednia ekipa, która przez osiem lat nie zrobiła nic albo jeszcze mniej. A w szczegółach eksperci pracujący społecznie, co wielokrotnie podkreślano, wśród wielu przyczyn zapaści wskazali spadek cen węgla na europejskim rynku (od siebie dodam: dla naszego górnictwa dramatyczny!), błędy w sztuce górniczej związane z eksploatacją i spóźnione inwestycje, niski stopień wykorzystania nowoczesnych urządzeń, za to wysoki poziom kosztów stałych, w niektórych kopalniach sięgający 80 proc. (nie dodano, że 50–60 proc. kosztów w ogóle to właśnie koszty pracownicze), inwestowanie w kopalniach nierentownych zamiast w tych perspektywicznych… I jeszcze parę takich banałów, o których wiadomo od dawna, a od których noże otwierają się w kieszeniach tych, co choć trochę górnictwa liznęli. Dobrze, że eksperci pracowali społecznie, bo inaczej należałoby się domagać od nich zwrotu wynagrodzenia.

Ważniejsze jednak od audytu, który można byłoby opracować, nie tracąc nawet tych kilku godzin przypadających na poszczególne kopalnie, są zapowiedzi wsparcia dobrego startu dla PGG. Pieniądze za udziały wniosą do niej państwowe koncerny energetyczne: Energa da 600 mln zł, Polska Grupa Energetyczna – 500 mln zł, PGNiG Termika – 400 mln zł. Skarb Państwa ma w nich w kolejności: 51,50 proc., PGE – 58,40 proc., PGNiG – 71 proc. Cóż, dają, bo muszą – taka jest wola właściciela. Prawie 700 mln zł ma do tego dołożyć Węglokoks, jeżeli uda się wypuścić obligacje i znaleźć chętnych na te papiery. Warto przypomnieć, że Węglokoks wyłożył w ubiegłym roku na budowę tzw. Nowej Kompanii Węglowej pół miliarda złotych. Teraz zamiast NKW będzie PGG, która potrzebuje – jak widać – jeszcze więcej.

Dzięki temu zastrzykowi PGG na koniec 2017 r. ma uzyskać rentowność (zero – plus). Ale nic za darmo. PGE i Energa grożą palcem: dają, ale nie przewidują możliwości dalszego dofinansowywania PGG w perspektywie dalszej niż 2026 r. No chyba – to już moja uwaga – że właściciel powie inaczej.

Najważniejszym jednak zabiegiem przed powstaniem PGG będzie wyzerowanie strat. Bez tego całe przedsięwzięcie nie ma sensu. I tu jest problem. Jak długi puścić z dymem, ale by tego dymu widać nie było? Z ZUS, jak zwykle, jakoś się poradzi. Z maluczkimi też. Ale wśród miliardowych długów są i te na rzecz banków – np. KW ma do wykupienia papiery dłużne na ok. miliard złotych. JSW – jeszcze więcej.

Rząd kombinuje więc jak koń pod górę, jak tego ciężaru się pozbyć. Jak długi zmienić choćby na niechciane udziały? Z PKO BP i Bankiem Gospodarstwa Krajowego pójdzie jak z energetyką – czyli jak po maśle. Problemem jest już np. ING, który chce gotówkę, bo w skali świata wycofuje się z finansowania węglowych kopalń i takiejż energetyki.

PGG wystartuje w momencie ciągle spadających cen węgla – i ta sytuacja długo jeszcze się nie zmieni. Nie mamy bowiem do czynienia z zapaściami chwilowymi, ale trwałymi – zapisanymi na długie lata. Na ceny nie ma więc co liczyć! Nowa-stara firma wystartuje z 5 mln ton węgla na zwałach, który tanieje w oczach. Do tego pod ziemią ma węgiel, za który energetyka dawno już przedpłaciła, a pieniądze poszły na codzienne wydatki. Kiedyś jednak trzeba będzie go wydobyć, ponieść koszty, wysłać odbiorcy – a za to już nikt groszem nie da.

W audycie zauważono, o czym zresztą na Śląsku trąbiono już dawno, że tylko 3 z 11 kopalń przyszłej PGG zanotowały w 2015 r. dodatni wynik. Trudny to więc będzie start, choć z państwowego garnuszka właściciel daje, ile może. Aby tylko oddalić prawdę nieuchronną: że bez likwidacji kopalń, które nie rokują żadnych nadziei, nie da się utrzymywać górnictwa w tym stanie rzeczy. Gęby gębami, cholewy cholewami, ale kiedyś trzeba będzie hajerom o tym powiedzieć.