Dzieją się dzieje w górnictwie

W górnictwie jest tak źle, że największe centrale związkowe Jastrzębskiej Spółki Węglowej zgodziły się na mocne zaciśnięcie pasa, aby ratować firmę przed upadłością. Za nimi pójdą najpewniej związkowcy z innych węglowych spółek, bo innej drogi nie ma.

Szykuje się też związkowo-związkowa awantura, ponieważ działacze Sierpnia`80 z miejsca okrzyknęli to zdradą górników.

Trzy największe związki w JSW: NSZZ „Solidarność”, Federacja Związku Zawodowego Górników i Związek Zawodowy „Kadra” podpisały z zarządem spółki porozumienie o zwieszeniu na trzy lata (2016–2018) podstawowych świadczeń górniczych. Trzy dziurki w tym pasie przywilejów to: wypłata czternastej pensji (niegdyś pomyślanej jako nagroda z zysku), deputatów węglowych oraz pozbawienie pracowników administracji świętej do tej pory nagrody „Barbórki”. Tego jeszcze w naszym górnictwie nie było!

Ma to dać ok. 2 mld zł oszczędności. JSW miała w pierwszym półroczu br. 625 mln strat netto, prawie tyle samo co w całym minionym roku. A ceny węgla i koksu nadal lecą w dół. W tej sytuacji ING Bank Śląski zażądał wykupienia części obligacji. Jeżeli tą drogą poszłyby inne banki – to upadłość JSW byłaby jak w banku. Suma wyemitowanych obligacji sięga prawie 1,5 mld zł. Ale Sierpień`80 wie swoje – stąd dzisiejsza (czwartek) demonstracja przed siedzibą centrali ING w Katowicach wymierzona przeciwko „banksterom”, którzy tylko w nazwie śląskość zachowali, i kolegom związkowcom, których – po podpisaniu zgniłego kwitu – wysyła się na słynne siódme piętro „Bałtyku” w Kołobrzegu.

Na pewno związkowcy pójdą miedzy sobą na noże, ale też pewne jest, że w ślady JSW pójdzie tworzona z trudem tzw. Nowa Kompania Węglowa. Już powinna od kilku tygodni działać, ale na jej rozruch i przetrwanie potrzeba ok. 1,5 mld zł. Rząd pierwotnie zakładał, że zrzucą się na nią spółki energetyczne, obejmując w NKW udziały, ale ich zarządy powiedziały: nie! Odwaga przed wyborami staniała. Jeżeli za to polecą głowy, to co z tego – i tak by poleciały, kiedy władzę obejmie nowa ekipa. Takie jest psie życie menedżmentu z politycznego rozdania. Stojąc pod taką ścianą, rząd Ewy Kopacz chce więc inaczej wywianować nową-starą węglową spółkę. Chce przekazać akcje Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (2 proc.), PZU (1 proc.) i Polskiej Grupy Energetycznej (1 proc.). Oczywiście nie bezpośrednio, tylko przez Towarzystwo Finansowe Silesia – ale jak zwał, tak zwał.

Ciekawie jest też kilkaset kilometrów od Śląska – w podlubelskiej giełdowej „Bogdance”. Kiedy pod koniec sierpnia Grupa Enea podała, że wypowiada kopalni umowę na zakup węgla, to kurs akcji spadł do 33,50 zł i był najniższy od kiedy „Bogdanka” znalazła się na parkiecie. Z kolej kiedy Enea niedawno ogłosiła wezwanie na sprzedaż do 66 proc. akcji kopalni, to ceny podskoczyły do 67 zł za papier. Jeżeli ktoś wiedział o takim manewrze, to mógł w trzy tygodnie nieźle zarobić.

Enea chce przejąć „Bogdankę” i pewnie jej się to uda. Przypomnę, że lata temu próbował to zrobić biznesmen Zbigniew Jakubas, a całkiem niedawno giełdowy holendersko – czeski NWR Zdenka Bakali. W obu przypadkach POLITYKA stała po stronie kopalni i górników, którzy – godząc się na niespotykane zaciskanie pasa – uratowali ją od likwidacji. To, żeby rządzili się pod Lublinem po swojemu – należało się im jak psu buda. I z tego rządzenia zrodziła się najlepsza polska kopalnia. Jak się „Bogdanka” będzie czuła w energetycznym uścisku? Czas pokaże…

Tak więc w przedwyborczym czasie w górnictwie dzieją się dzieje. Co po nich zostanie po nastaniu nowej ekipy? Jedno jest pewne – że główny rozdający w tym interesie – światowy rynek, a na nim spadające ceny – ma za nic nasze problemy z węglem, z jakimi musiała się zmagać odchodząca ekipa. I nie zmieni swojego nastawienia po nastaniu nowego rządu. Ten zaś, jeżeli będzie miał na tyle silne zaplecze parlamentarne, powinien odpowiedzieć na pytanie: jak spokojnie zredukować górnictwo do opłacalnego minimum?

Jak na razie słychać troskę: jak odbudować potęgę polskiego górnictwa?