Na progu Muzeum Śląskiego

Niebawem, bo już 26 czerwca, otwarcie nowego gmachu Muzeum Śląskiego, a w nim wystawy stałej – „Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów”. Będzie się działo.

Tkane misternie przez życie losy Górnego Śląska, ujęte schematycznie w muzealne ramy, od lat wzbudzały emocje historyczne i polityczne. O poprzedni scenariusz wystawy potknęło się dwóch dyrektorów muzeum, a zawirowania wokół niego były jednym z pretekstów opuszczenia poprzedniej koalicji w Sejmiku Śląskim przez RAŚ.

Brałem udział w tej publicznej debacie o naszej małej ojczyźnie, a jedno jesienne spotkanie – niespełna trzy lata temu w Sali Sejmu Śląskiego, niezwykle burzliwe – nawet prowadziłem. Kiedy zaproponowałem, żeby nie obalać scenariusza, który tak rozpalił serca i umysły, ale spróbować go doszlifować, dopowiedzieć to, co nie zostało powiedziane – z sali rozległ się czyjś doniosły głos: a dlaczego nie obalić?!

Kto tylko żyw i rozumny był – wrzucał do wrzącej dyskusyjnej puli swój głos w sprawie wystawy stałej. Nawet panujący nam wciąż prezydent Bronisław Komorowski zauważył, że scenariusze wystaw historycznych z reguły piszą zwycięzcy. No i wywołał kolejną burzę, bo kwestia wskazania jednoznacznie wygranego w realiach Śląska – nie jest łatwa. Wicewojewoda Piotr Spyra dostrzegł w Muzeum Śląskim wizję regionu owianą nacjonalizmem niemieckim. Szefowi wojewódzkiego SLD Markowi Baltowi nie spodobał się fragment dotyczący Kulturkampfu jako akcji, która nie była wymierzona bezpośrednio w Polaków, ale wpisywała się w niemiecką rację stanu prezentowaną przez kanclerza Bismarcka.

Śląski Kościół w pisemnych uwagach do proponowanej ekspozycji uznał, że „w tej wystawie Ślązak jest Ślązakiem tylko pod jednym warunkiem, gdy przestaje czuć i myśleć po polsku”. Mocno powiedziane. Poprzedni dyrektor Muzeum Śląskiego Leszek Jodliński chciał widzieć w wystawie jakiś mit założycielski, co z kolei tonował prof. Ryszard Kaczmarek, zauważając, że mity są ważne, kiedy nie ma państwa – a teraz ono jest i nie ma potrzeby nic nowego zakładać.

I tak można byłoby ciągnąć – w nieskończoność, bo emocje związane z wystawą wybuchały niczym gejzery. Kto chciałby je uporządkować i zaprowadzić w dyskursie jakiś ład, stwierdziłby, że zderzają się w tym chaosie dwa nurty. Pierwszy – mówiący o nierozerwalnych związkach z niemieckim dziedzictwem i jego kreatywnym wpływie na Górny Śląsk. Drugi – podkreślający odwieczne związki z polskością. Trzeba szukać jakiegoś złotego środka – bo wiadomo, że prawda leży właśnie tam, chociaż mój ulubiony klasyk twierdzi, że leży tam, gdzie leży.

W połowie poprzedniego roku dyrektorem została Alicja Knast, mająca za sobą m.in. stanowiska kuratora Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie i pełnomocnika Wystawy Głównej Muzeum Historii Żydów Polskich.

Co się stało z kontrowersyjnym scenariuszem? Co nieco wiem i nawet jestem skłonny uchylić rąbka tajemnicy. Otóż nie został „obalony”, tylko (jakby to ująć?) zneutralizowany, skłaniający do własnych refleksji. Na pewno celem wystawy nie będzie tworzenie mitów założycielskich ani narzucania jednej jedynej wizji trudnej przeszłości Górnego Śląska.

W jednej z rozmów pani dyrektor Knast powiedziała, że widzi muzeum jako miejsce spotkania Ślązaków z własną historią, a także spotkania Polski ze Śląskiem. Rozumiem to tak, że każdy mieszkaniec – autochton czy napływowy – ma własną historię i powinien ją skonfrontować w muzeum z przekazem ogólnym. A ten przekaz reprezentuje obecny stan wiedzy historycznej – bez wskazywania na dziejową przewagę którejkolwiek ze stron dziejowego sporu.

Stojąc na progu nowego muzeum Śląskiego, warto wiedzieć, że jego serce – a to muzeum je ma bez dwóch zdań – bije pod ziemią, na terenie byłej kopalni Katowice. Dziś to imponująca Strefa Kultury, wręcz Śląsk Nowej Generacji. Jak do nas wróci ten Stary Śląsk? Doleje oliwy do dyskusyjnego tygla czy uspokoi wzburzone fale?

Wszystkiego dowiemy się już niebawem, za muzealnym progiem.

Wjeżdżam późną porą w tunel, nade mną oświetlona szklana kostka Muzeum wpisuje się w nowoczesny ciąg przemyślanej architektonicznej wizji. Światło historii… Będzie się działo.