Zagłębie Dąbrowskie – pożegnanie z węglem

Ostatniego dnia maja z kopalni „Kazimierz – Juliusz” w Sosnowcu – ostatniej w potężnym niegdyś Zagłębiu Dąbrowskim, nazywanym także Czerwonym Zagłębiem – wyjedzie na wierch ostatnia tona węgla.

I to epilog węglowej historii tego regionu, której prolog tkwi korzeniami na przełomie wieków XVIII i XIX. Sam „Kazimierz” zbudowano na przełomie następnych wieków – XIX i XX, a „Juliusz” na początku ubiegłego stulecia. Wówczas Zagłębie było najbardziej uprzemysłowionym na ziemiach polskich regionem, pod rosyjskim zaborem. Obie kopalnie połączono w jeden organizm wydobywczy tuż przed wojną, w 1938 r. Kopalnie funkcjonowały w środowisku specyficznym, przesiąkniętym żywą tradycją ruchu robotniczego – szczególnie Polskiej Partii Socjalistycznej.

Ten trend (pamiętacie hasło?) z całym nieodłącznym kolorytem ideologicznym i dobrodziejstwem inwentarza – stał się za rządów Edwarda Gierka wizytówką robotniczego Czerwonego Zagłębia. Jednym ciepło się robiło od wspomnień, ciepło w okolicy serca, innym rewolucyjne historie odbijały się czkawką.

Zresztą pierwszy sekretarz sam był emocjonalnie związany z tą kopalnią, gdzie w 1917 r. zginął jego ojciec Adam. A wiele lat później, w 1951 r., wysłano go z Katowic do „Kazimierza – Juliusza” jako partyjnego aktywistę KW PZPR, żeby zgasił podziemny strajk. Wtedy w całym Zagłębiu Dąbrowskim górnicy protestowali przeciwko śrubowaniu norm i marnemu zaopatrzeniu. Był to wielki i groźny strajk w socjalistycznym państwie.

Gierek zjechał z duszą na ramieniu. Kazimierz Kutz porównał kiedyś ten krok do kawałka mięsa, które stanęło naprzeciwko głodnego lwa. Ale przekonał strajkujących do wyjazdu. Zjedzony nie został. Śmierć ojca, o której górnicy słyszeli, i praca w kopalniach zachodnich – okazały się wiarygodnymi argumentami. Zresztą Gierek „miał gadane”. Przynajmniej w tamtym momencie górnicy zaliczyli go do swoich.

Romantyzm robotniczej rewolty Czerwonego Zagłębia urzekł także  poetę – Władysław Broniewski pisał w gorącym, rewolucyjnym uniesieniu:

Zagłębie dobywa węgiel
tu nie ma innego prawa.
Nocą nad widnokręgiem
łuna błotnisto – krwawa.
(…)
Zagłębie dobywa węgiel
śle go na zachód i wschód
i zmienia czarną potęgę
na mór, na nędzę, na głód.

Niby łabędzi śpiew, a serce rwie się do czynu. Wcale nie ironizuję.

Właśnie za Gierka górnictwo w Zagłębiu Dąbrowskim przeżywało swój renesans. Hutnictwo zresztą też, czego żywym przykładem była budowa gigantycznej Huty Katowice w Dąbrowie Górniczej. Kiedy w latach 90., za rządów Jerzego Buzka, zaczęto zamykać kopalnie – pierwsze pod nóż poszły te zagłębiowskie. Stąd prof. Adam Gierek uznał swego czasu, że decyzja o likwidacji górnictwa w Zagłębiu Dąbrowskim miała podłoże czysto polityczne. W jakimś sensie wymierzona była w dziedzictwo jego ojca.

Ale nie można już tego powiedzieć o „Kazimierzu – Juliuszu”, który w ostatnich latach należał do Katowickiego Holdingu Węglowego. Pod koniec ubiegłego roku wydobycie tony węgla kosztowało tu ok. 550 zł, a w całym KHW – 315 zł. O kopalni stało się głośno we wrześniu 2014 r. Na wieść o jej zamknięciu górnicy rozpoczęli podziemny strajk, a ich żony z dziećmi na rękach zaczęły stukać do rządowych drzwi. No i rząd sypnął groszem: 120 mln zł na oddłużenie i 160 mln zł na likwidację. Sami górnicy zgodzili się, że ciągnięcie tego węglowego wózka nie ma już ekonomicznego sensu. Zaproponowano im zresztą pracę w innych kopalniach.

Proces likwidacji potrwa jeszcze dwa lata.

To ostatnia niedziela kopalni Zagłębia Dąbrowskiego. Ostatnia szychta. No i fajrant. Kiedy górnicy w śląskich kopalniach od dziada pradziada pozdrawiają się na dole tradycyjnym „Szczęść Boże”, to tutaj często po podaniu ręki słyszało się „Dzień dobry”.

Broniewski pisał:

Kryzys w ciężkim przemyśle
płace górników głodowe
ich twarze – nieprawomyślne, ich domy – antypaństwowe.

Cóż, dwa największe miasta Zagłębia Dąbrowskiego – Sosnowiec i Dąbrowa Górnicza – zaliczane są w województwie śląskim do najdynamiczniej rozwijających się ośrodków. Na wspomnienie niegdysiejszej węglowej potęgi na pewno uronionych zostanie sporo łez, ale bez przesady. „Szczęść Boże” i „do widzenia”. Bez węgla da się żyć.