Górnicy: z rządem tylko siłą

Kopalnie stoją, choć nie strajkują. Górnicy rwą się do pracy, ale państwowy właściciel zamknął im bramy. Przez kilka dni obowiązuje tzw. przestój ekonomiczny. Dlatego dzisiaj ponad 10 tys. górników przeszło ulicami Katowic. Jeżeli nic się nie zmieni, to 19 maja pójdą na Warszawę.

Michal Legierski/EDYTOR.net/FORUM

W stolicy Górnego Śląska wieszano dzisiaj psy na rządzie, a na karykaturalne portrety Tuska odzianego w niemiecki mundur lała się czerwona farba. Wybuchały petardy, płonęły opony, palono kukły, leciały butelki, uniesiony tłum wrzeszczał, że wszyscy wokół (oprócz protestujących, rzecz jasna) to szubrawcy i złodzieje – a ci u koryta to już szczególnie. Atmosfera podniosła. „Z rządem należy rozmawiać przy użyciu argumentów siły” – podnosił ją dalej Piotr Duda, przewodniczący Solidarności. I nawoływał: „Wyjdziemy na ulice, żeby odsunąć od władzy tych liberalnych drani”. Konie kuto więc ostro, przy okazji żaby podstawiały nogi. Na wiecu byli m.in. Tomasz Adamek i Tadeusz Cymański, kandydaci Solidarnej Polski do europarlamentu.

Skąd to wielkie polityczno-związkowe wydarzenie? Przestój ekonomiczny w 9 z 15 kopalń Kompanii Węglowej (KW) – tkwiącej w gigantycznej zapaści, ale z głową w górze i dumnym szyldem największej firmy węglowej Unii Europejskiej w dłoni – ma swoje uzasadnienie w ustawie „o szczególnych rozwiązaniach dla pracowników i przedsiębiorców na rzecz ochrony miejsc pracy”. Jeżeli interesy kuleją, a obroty spadły w ciągu ostatnich 6 miesięcy o 15 proc., to można, dla złagodzenia kryzysowej sytuacji, wysłać pracowników na przymusowe wakacje. Z 55 proc. dotychczasowego wynagrodzenia w kieszeni.

Tak zdecydował poprzedni zarząd KW. Nowy, powołany kilka dni temu w wyniku konkursu – na czele z Mirosławem Tarasem, byłym prezesem podlubelskiej „Bogdanki” – nie chciał albo nie zdążył wycofać się z decyzji o wstrzymaniu wydobycia. Do 5 maja. W 9 kopalniach postój jest całkowity, pozostałe pracują na pół gwizdka. W sumie przestój ekonomiczny w okresie wolnych majówek potrwa cztery dni.

Te parę dni w niczym kondycji KW nie poprawi. Natomiast w głowach górniczych działaczy związkowych zadzwoniły dzwonki alarmowe – zaczyna się! Teraz tylko kilka dni, ale ktoś już słyszał, że rozważane są propozycje miesięcznych przestojów niektórych kopalń – a więc droga do ich likwidacji otwarta. Dlatego wyszli na ulicę.

Trzeba jasno powiedzieć – ani postój, ani protesty nie zmienią kryzysowej sytuacji KW. Poprzedni rok firma zakończyła miliardem złotych strat. W I kwartale roku bieżącego sprzedaż węgla była niższa o ok. 700 tys. ton do porównywalnego kwartału w roku ubiegłym. O prawie 16 zł spadła cena tony. Stąd przychody były o 300 mln zł mniejsze. Do tego od miesięcy na zwałach leży 5 mln ton węgla. W kwietniu br., o czym pisaliśmy, zabrakło 350 mln zł na wypłaty – rzutem na taśmę tę zapalną sytuację uratowała doraźnie zaliczka za sprzedaż Jastrzębskiej Spółce Węglowej kopalni Szczygłowice-Knurów.

Tylko co dalej? Co dalej, kiedy banki uznały górnictwo za najbardziej ryzykowną branżę i nie chcą w tym stanie rzeczy jej kredytować. Co dalej, kiedy tańszy od naszego węgiel jedzie i płynie nie tylko z Rosji i USA, ale także z innych zakątków świata.

Kompania Węglowa, zatrudniająca dzisiaj 55 tys. ludzi, straciła płynność finansową – wielu ekonomistów uważa, że sytuacja do złudzenia przypomina tę sprzed lat, ze Stoczni Gdańskiej i FSO na Żeraniu. Upadłość węglowego giganta jest więc możliwa!

KW znajduje się pod państwowym nadzorem ministra gospodarki, a więc wicepremiera Janusza Piechocińskiego (PSL) i Tomasza Tomczykiewicza (PO), wiceministra w tym resorcie. Mówi się o nich, że to właściciele malowani – są, ale jakby ich nie było. Stąd premier zlecił, aby nadzór nad sytuacją w KW przejęła wicepremier Elżbieta Bieńkowska. Jakby nie patrzeć – wotum nieufności bez dwóch zdań.

Za naprawę KW zabierze się teraz prezes Taras. W „Bogdance” dobrze sobie radził, ale firma miała pieniędzy po uszy, a on nie miał kłopotów ze związkami (czterema), które działają tam w przeświadczeniu, że wszyscy jadą na tym samym koniu. W Katowicach będzie musiał rozmawiać z kilkudziesięcioma roszczeniowymi związkami. Właściwie z wrogiem. Co usłyszy na propozycję zaciśnięcia pasa, w tym płacowego?

Katowicka demonstracja górników przeszła i wpisała się w kampanię wyborczą. Już wcześniej prezes PiS podkreślał na Śląsku, że jego partia nie dopuści do upadłości kopalń węglowego koncernu. Widać więc wyraźnie, że KW będzie w politycznej grze jeszcze przez miesiące i lata – do końca wyborczej sztafety. Górników nikt nie pozbawi pracy, pensje zostaną bez zmian, a zwały niesprzedanego węgla będą rosnąć.

W Polsce kończy się kolejna węglowa epoka. Jej kres dotknie boleśnie górników, związkowych działaczy i właściciela – czyli państwo. Czyli nas.

Czas na okrągły stół. Spotkanie ekspertów od węgla, polityków i mądrej reprezentacji górników. Wszystkie ręce na pokład. Żeby uratować, co się jeszcze da.