Śląski kabaret starszych panów

Kazimierz Kutz (l.85) o Adamie Gierku (l.76)- mniej więcej tak: On jest śmieszny, nic nie robi, tylko kombinuje jak oczyścić pamięć po ojcu. A o Jerzym Buzku (l.74): Miglanc, który jest przeciwko odrodzeniu śląskości. Gierek o Kutzu: On jest już zmęczony życiem.

Buzek – na razie milczy. Mądrze. Wszak milczenie jest złotem i wobec wszechobecnego słowotoku może okazać się kruszcem nader cennym.

Oto powierzchowne relacje przedwyborcze pomiędzy starszymi panami. Dłonie obleczone póki co w białe rękawiczki nie sięgają jeszcze do puklerza. Ale jak kampania do europarlamentu ruszy na dobre – Kutz ani chybi pogrzebie w prochowni i wyciągnie swoje stare zabawki. Konkurenci takich deklaracji nie składają, może obawiają się rozsierdzić wielkiego syna śląskiej ziemi, albo zwyczajnie brakuje im kutzowskiego temperamentu.

Panom B. G. i K. życzę wyborczego sukcesu i tych blisko 8 tys. euro miesięcznej pensji (plus diety, plus tysiące na biura, plus inne przywileje – że o emeryturze w wieku 63. lat już nie wspomnę. No, nie – tu się zapędziłem…), ale coś mi się widzi, że dla jednego z nich cała wyborcza para pójdzie w gwizdek i po Brukseli zostaną tylko marzenia.

Tym przegranym najpewniej zostać może Kutz z Twojego Ruchu Palikota – choć zgarnie niebagatelną ilość głosów. Problem w 5 – procentowym progu wyborczym, który TR musi przekroczyć w skali kraju. A z tym będzie cholernie ciężko. W ostatnich wyborach do Senatu (2011 r.) Kutz startując z własnego komitetu dostał 82 tys. głosów i w swoim śląskim okręgu wygrał w cuglach.

Ale gra o tron w europarlamencie toczy się w całym województwie śląskim – do obsadzenia jest 6 mandatów – od Częstochowy, przez Sosnowiec, po Bielsko – Białą, a tam kutzowskie sztandarowe hasła o autonomii, narodowości śląskiej i języku, działają jak płachta na byka.

Szampana nie powinien jeszcze otwierać Gierek, który w eurowyborach 2009 r. dostał ok. 70 tys. głosów (głównie w Zagłębiu) startując z koalicji SLD – UP; ta koalicja najpewniej próg przekroczy, ale on sam może mieć kłopoty.
Spać spokojnie może Buzek, który poprzednio dostał blisko 400 tys. głosów jako reprezentant PO i raczej tego zaufania nie roztrwonił. Choć Kutz mówi o nim obcesowo i lekceważąco: „prawdziwy Polak ze Śląska” (Buzek jest rodowitym Ślązakiem) – i wiesza psy za tzw. całokształt, to paradoksalnie i przewidywalnie – wyjdzie to Buzkowi na dobre. Ale poprzedniego wyniku nie powtórzy – straci tyle, ile PO w sondażach.

Swoje też ugra na Śląsku PiS – może nawet dwa mandaty – jeżeli na pierwszym miejscu postawi senatora Bolesława Piechę (l. 60) z Rybnika (mówi się, że pcha się na nie również Ryszard Legutko (l.65), choć w tych wyborach spadochroniarze wydają się być bez szans). Poprzednio do Brukseli w barwach PiS szedł Marek Migalski (l. 45) z 113 tys. głosów, ale teraz, jako reprezentant Polski Razem – jest bez szans.

Będzie się działo. Adam Gierek będzie musiał pokazać, że nie jest tylko synem swojego ojca, jak chce tego Kutz. A Buzek musi twardo powiedzieć, że sprawy autonomii, czy narodowości nie są sprawami najważniejszymi z ważnych i nie one spędzają Ślązakom sen z oczu. Kutz ogłasza, że porachuje się z Buzkiem za reformę górnictwa, która za jego premierostwa doprowadziła do likwidacji 30 kopalń na Śląsku, pozostawiając w sąsiedztwie obszary biedy.

Cóż podpowiedzieć Buzkowi, kiedy mój Śląsk ma jego twarz? Dzisiaj, choć mróz trzyma, na hałdach przy kopalniach leży 8 mln ton węgla, którego nie chce pies z kulawą nogą. Gdyby nie tamta reforma, ze wszystkimi swoimi mankamentami, to obecnie zalegałoby przynajmniej 50 mln ton! Zza takiej sterty Ślązaków nie byłoby już widać – nawet gdyby byli urzędową narodowością – nie mówiąc o czołowych jego reprezentantach.

Jedno jest pewne – swoją sprawdzoną rolę w tych i następnych wyborach odegra historia: ta sprzed 1939 r., wojenna z volkslistą i dziadkami z Wehrmachtu, i ta po 1945 r. – z wywózkami, zesłankami i obozami przymusowej pracy. Ona stać będzie przed dzisiejszą śląską codziennością. Bo jak dobrze ucho przyłożyć, to zawsze „jeszcze słychać śpiew i rżenie koni”.

Niech będzie, tylko żeby nie było tak, jak w starym dowcipie, kiedy dziadek rąbnął łyżką w talerz z grysikiem ochlapując jedzącą z nim babcię. Co się stało? – zapytała przestraszona. A jak sobie przypominam, że 70. lat temu wziąłem cię już rozdziewiczoną, to szlag mnie trafia! – odrzekł.

Historyczna pamięć różne ma oblicza. Będzie się działo. Media zacierają ręce, a werbelki już cicho grają za rogiem.