Pożegnanie z węglem

Wierzyć się nie chce, że do roku 2020 – zgodnie z zapowiedzią rządu – z milionów naszych mieszkań i domów znikną węglowe piece, ale kierunek generalnie jest dobry.  Jeżeli uda się wyeliminować spalanie przynajmniej najgorszych gatunków węgla, albo byle czego – to już będzie ogromny sukces.Pierwszy antysmogową wojnę wypowiedział Kraków, zajmujący -według WHO – niechlubne pierwsze miejsce wśród 10. najbardziej zanieczyszczonych polskich miast. Na siedmiu kolejnych plasują się miasta śląskie. Kraków dał sobie na rozstanie z węglem 5 lat. To oznacza, że w tym czasie Krakowianie radykalnie się wzbogacą, a miasto (wspierane przez państwo) znajdzie dodatkowe fundusze na pilotowanie modernizacji systemu ogrzewania. Będzie promowało „przejście” na gaz, prąd, olej czy tzw. odnawialne źródła energii. Sęk w tym, że ogrzewanie domu węglem jest przynajmniej dwukrotnie tańsze niż jakimkolwiek innym sposobem. Czy więc w Krakowie zdarzy się następny „cud mniemany”?

Z czyjej kieszeni zrekompensowane zostaną dodatkowe wydatki?

Ogłaszając antysmogowe projekty rząd rzucił kolejną rękawicę górniczej Solidarności – innym związkom zresztą też – które wespół uważają, że będzie to następna katastrofa spadająca na węglową branżę.

Otóż na domowe potrzeby wydobywa się rocznie ok. 12 mln ton węgla tzw. grubego. To fedrunek 4 sporych kopalń. Gruby jest najdroższy w kosztach produkcji, ale rekompensują je najwyższe ceny. Stąd ponad jedna czwarta wszystkich przychodów węglowych spółek pochodzi ze sprzedaży węgla do ogrzewania indywidualnego. To najbardziej rentowny biznes w górnictwie. Szacuje się, że takim handlem zajmuje się w kraju ok. 13 tys. firm i firemek, a ich roczne obroty osiągają 9 mld zł.

Trudno dyskutować z zasadnością wyeliminowania tzw. niskiej emisji w sezonie jesienno – zimowym. Dym szczypie w oczy, a w gardle i płucach odkładają się tlenki azotu, dwutlenki siarki, metale ciężkie i inne świństwa. Polska pod względem jakości powietrza jest na przedostatnim miejscu w Unii Europejskiej. Tylko czy ta fatalna pozycja jest efektem spalania dobrych gatunków węgla w domowych paleniskach, czy raczej wyprodukowanych w domu śmieci? A jeżeli węgiel ma też w tym swój udział, to czy aby na pewno nasz, gruby, czy też importowany rosyjski lub czeski?

Pytań do specjalistów jest więcej. Choćby: czy nowoczesne automatyczne kotły węglowe tak bardzo ekologicznie odstają od kotłów gazowych? W kosztach użytkowania na pewno nie. A w oddziaływaniu na środowisko?
I jeszcze jedno: czy ci, którzy spalają w swoich piecach byle co – nie wiedzą co robią, czyli ich świadomość ekologiczna jest zerowa, czy kieruje nimi codzienna bieda, czyli tzw. przymus ekonomiczny?

Słowa o rozwodzie z węglem poszły w kraj i swoje robią. Dotyczą milionów domowych palenisk i rodzin wokół nich zgromadzonych. Ryzyko powodzenia tego antysmogowego projektu jest ogromne. Będzie cholernie kosztowny i napotka na społeczny opór. Opozycja już zaciera ręce, wietrząc korzystny interesik – wszak znowu będzie można na kimś wieszać swoje gończe psy.

Już szykuje się stosowne przypominajki dla premierowa Donalda Tuska – niedawną deklarację wygłoszoną w Katowicach: węgiel jest najważniejszy! Dla kogo? Bo inaczej będą to słowa rzucone na wiatr.

Wszyscy chcielibyśmy żyć w środowisku, gdzie woda czysta, trawa zielona a niebo cholernie przejrzyste. Jak trochę znam nasz kochany kraj, to osiągnięcie tego w ciągu siedmiu lat jest utopią.

Choć próbować trzeba, bo przecież to nasz kochany kraj.