Gołębie na fanach

Za nami patriotyczne i historyczne (bywało histeryczne) uniesienia z biało – czerwoną w tle. Rocznice 3 Maja i III Powstania Śląskiego – mówią same za siebie. Czas na podsumowanie świątecznych chwil. Niestety, już na początku zostały one zakłócona przez wredne gołębie.

W moim rankingu polityków odpytywanych w ostatnich dniach o wywieszenie (lub nie) flagi – czyli o symboliczne choćby poczucie patriotyzmu, niekoniecznie wobec polskości, ale też śląskiej ziemi – bezapelacyjnie zwyciężył Jerzy Gorzelik (szef Ruchu Autonomii Śląska i do niedawna członek zarządu województwa), z refleksją, że fany nie powiesi, bo sąsiadka dokarmia gołębie, a one mogłyby zapaskudzić polskie barwy. Tak je szanuje!

Sąsiadka, to pewnie oddana fanatyczka śląskości w autonomicznym wydaniu, pra? No i gdyby te gołębie faktycznie pofatygowały się na biało – czerwoną flagę przewodniczącego RAŚ, to by się dopiero działo! Miałby on, jako funkcjonariusz państwa polskiego, za przeproszeniem – przechlapane. Wśród swoich i obcych.

Atak nacjonalistów polskich różnej maści na pana Jerzego i dom z wiszącą obsraną flagą – byłby nieuchronny. Również swoi, których prowadzi do autonomii, nie daliby spokoju, że coś takiego obrzydliwego powiesił. Byłby to też atak na mnie, bo znamy się od lat, wielokrotnie rozmawialiśmy i łączy nas, mniemam, dobro dzisiejszego Śląska, a dzieli (wyraźnie czuję), tylko wizja „Autonomii 2020”. I taki drobiazg: przedwojenna autonomia, której RAŚ chce reaktywować była pod biało – czerwoną. Gołębie to, oczywiście, ciekawy pretekst, powtarzany od lat – sedno tkwi w tym, że szef autonomistów biało – czerwonej nie toleruje. To nie jego barwy.

Szkoda tylko, że wicemarszałek Gorzelik, nie zauważył wcześniej, pracując w najważniejszym dla Śląska gmachu, że łopoczące nad nim, albo z boku, fany: polskie, śląskie i unijne – gołębie, albo inne ptaszyska, mają za nic. W każdym razie deklaracja Gorzelika, co do flagi i gołębi, była wyrazista, a nie pokrętna – jaką zadeklarował choćby poseł Marek Plura z PO.

Otóż Plura nie wywiesi flagi, zapewniał wcześniej (a jakby się przełamał, to już przepraszam), bo ma okna na zaplecze, albo inne podwórko. I pies z kulawą nogą by jej nie zauważył. Po co więc w takich zakamarkach chować polskość? Ale jeśli będzie miał swój dom – zapewniał – to łopotać przed nim będą po równo: polskie i śląskie symbole. Mam nadzieję, że poseł nie będzie doświadczał takich problemów z gołębiami, jakich nie chce mieć szef RAŚ.

Ja mam. O gołębiach i co robią z narodowymi świętościami (proszę zauważyć, że w Katowicach równo obsrywają m.in. pomniki politycznych wrogów: Piłsudskiego i Korfantego, a także czają się w okolicach szefa autonomistów) – słowa bym nie pisnął, gdybym 3 Maja nie musiał wyjść na balkon, żeby poprawić kij z flagą, który burza sporo przesunęła. Fana sflaczała. Patrzę, a tu jeszcze gorzej: drzewiec z biało – czerwoną został zapaskudzony. Po raz pierwszy od 2000 r. kiedy przeprowadziliśmy się na fajne osiedle w Siemianowicach. Wówczas też wywiesiliśmy flagę. Była jedyna. Wywoływała zaciekawienie, ale bez złych komentarzy. Stała się zaraźliwa, ponieważ z roku na rok flag w okolicy przybywało – dzisiaj jest całkiem przyzwoicie.

Ożeż ty mać! – krzyknąłem w duszy na taką profanację polskości. Tylko kto? Za piórka nie złapałem. Sroki, szpaki, sikorki…pełno ich tutaj. Wróbli od lat nie ma – więc na nie złego słowa. A może to przyleciały gołębie z Katowic, którym tam nie dano szansy usiąść na naszej fladze?

Niestety, najpewniej były to gołębie tutejsze, które wcześniej pogoniłem. Próbowały uwieść sobie gniazdo pod dachem. Kiedyś, podobnie, zalęgły się w kwietniku na balkonie w Katowicach. Pierwszego roku ładnie to wyglądało, dzieci się cieszyły. Potem było coraz gorzej, a gołębi coraz więcej. Zadzwoniłem do znajomego hodowcy, o którym kiedyś pisałem (jego ptaki zdobyły kilka rekordów w lotach), z pytaniem, co robić? Sąsiedzi poniżej nie życzą sobie obsrywania, a gołębie nas atakują jak wchodzimy na swój przecież balkon? On na to: Brutalnie, Panie Janku, brutalnie! Teraz, po zapaskudzeniu flagi, też zadzwoniłem. Co robić? Może flagę ofoliować, może jakimiś płynami jak na koty, czy inne krety, spryskać?

Nie – zaprzeczył – jego gołębie też mu na biało – czerwoną paskudzą: Wystarczy dwa razy w roku ją wyprać i po sprawie – rzekł wyraźnie nie rozumiejąc, o co na Śląsku toczy się gra. A kiedy zwróciłem uwagę na niuanse, to się wkurzył: Ptaki, różnej maści, mają to do siebie, że walą kupy na wszystkie flagi, jakie pan wywiesisz: polskie, śląskie, hitlerowskie, niemieckie, autonomiczne, a nawet kiedyś na radzieckie. Swoje przeżył, więc wie: Co więcej – bywa, że ptaki zapaskudzają również tych, co flag nie wywieszają!
Kończę jednak z nadzieją, że ptaki, w tym gołębie, nie uczynią tego tym wszystkim, którzy niebawem podniosą w górę – czas nadchodzi – autonomiczne barwy. A jeżeli tak by się stało, to wiadomo kto za nimi stoi. Gołębiarze Polacy, Polacy – Ślązacy, albo ta dziwna staruszka, która na Rondzie w Katowicach macha, prawie codziennie, flagą. I dokarmia gołębie.