Węgiel płynie i jedzie na Śląsk

Na Wybrzeżu spora sensacja: 25 sierpnia do Świnoujścia wpłynął największy w historii portu masowiec „Chiara” pod banderą liberyjską – 255 m długości i 43 m szerokości. To dobra wiadomość dla portowców. Zła dla naszych górników – przypłynął z USA z blisko 100 tys. ton węgla koksującego. Tona na rynku kosztuje teraz ok. 250 dolarów.

Chiara” zacumowała na nabrzeżu…Górników, z którego przez dziesięciolecia polski węgiel płynął w świat. W ciągu ostatnich kilku lat w Świnoujściu odwrócono infrastrukturę: z załadowczej na wyładowczą. Znakomicie ją unowocześniono – stąd rozładunek masowca potrwa tylko do 28 sierpnia. Nie wiem, czy na redzie czekają podobne statki, ale pewnie tak, bo inaczej portowe inwestycje nie miałyby sensu.

Pociągi z tym węglem na pewno już podążają do koksowni na południu kraju. Tylko tam je mamy: Zdzieszowice, Dąbrowa Górnicza, Zabrze, Kraków i Częstochowa. To gdzieś 600 – 700 km. Zarobi kolej, która bierze za tonę 10 – 15 dolarów.

Retoryczne wydaje się być pytanie: kto na tym straci?

Wiadomość o historycznym wydarzeniu w świnoujskim porcie dotarła do mnie w Helu. Stąd od czasu do czasu wybieramy się tramwajem wodnym do Trójmiasta. Ze stateczków doskonale widać stojące na redzie masowce czekające na wpłynięcie do gdańskiego Portu Północnego. Niektóre pewnie z węglem – w ubiegłym roku wyładowano tu przecież kilka milionów ton. Póki co są to statki o nośności 50 – 60 tys. DWT. Ale w PP w 2013 r. zakończone zostaną inwestycje, które pozwolą przyjmować statki dwukrotnie większe – takie, jak „Chiara”. To oznacza, że węgiel w porcie potaniej.

Dzisiaj opłacalność importu węgla energetycznego (przeważnie z Rosji) kończy się na linii Warszawa – Poznań. W przyszłym roku ta linia przesunie się na południe. Nie dotrze jeszcze do wielkich śląskich elektrowni systemowych – często sąsiadujących z kopalniami – ale wyraźnie do nich się zbliży.

Nie ma dzisiaj barier ekonomiczno – prawno – politycznych na zablokowanie importu węgla. Przed laty można był stosować roczne kontyngenty i straszyć górników odebraniem im pracy przez rosyjski węgiel. Ci z kolei straszyli rządzących w Warszawie, która wymyślała różne szlabany. Dzisiaj taka obrona partykularnych interesów jest niemożliwa. Wolny rynek jest naprawdę wolny. I nie pomogą już marsze na stolicę. I żadne inne zaklęcia.

To, co się dzieje w portach Wybrzeża, to największe w ostatnich latach wyzwanie dla węglowych spółek. Znikają ostatnie bariery techniczne uniemożliwiające zwiększenie importu węgla do Polski. Wielkie masowce, to tańszy węgiel na polskim rynku. To również zagrożenie dla naszych kopalni.

Na razie nasi producenci węgla nie mają pomysłu na stawianie czoła konkurencji, a jeżeli już coś mają, to zamyka się w dwóch słowach: obniżyć koszty. Ale ponad 50 proc. to koszty płacowe: wynagrodzenia i wszelkie przywileje – święte dla związków zawodowych. I tu napotykają na barierę nie do przeskoczenia. Nawet pomysł na racjonalizację kosztów, jaki próbuje wdrożyć Jastrzębska Spółka Węglowa – płacić za efektywność, a nie za sam zjazd na dół, i tym samym zróżnicować zarobki – działa na związkowców, jak płachta na byka.

Jak na nich, i na węglowych decydentów, podziała informacja o wpłynięciu „Chiary” i błyskawicznym rozładowaniu 100 tys. ton węgla? I o kolejce masowców czekających na redzie?

***

PS. Ciągle jeszcze z perspektywy Helu zastanawiam się, jak na „Chiarę” zareagują politycy, którzy straszyli przez lata, że Gazociąg Północny, zbudowany ponad naszymi głowami i wbrew polskim protestom – odetnie porty w Szczecinie i Świnoujściu od morza. Nie tylko nie odcina, ale – co gorsze – umożliwia deprecjację naszego górnictwa, narodowego skarbu. Tak źle i tak niedobrze!