Bytom się wali

Trwa ewakuacja mieszkańców z rozwalających się domów w bytomskiej dzielnicy Karb. Dzisiaj (8 sierpnia) wyprowadzą się 52 osoby, kolejnych kilkadziesiąt za parę dni. Do jesieni miasto musi znaleźć dach nad głową dla blisko 600 ludzi.

Pod dzielnicą kopie węgiel kopalnia Bobrek – Centrum, ostatnia już w mieście, należąca do Kompani Węglowej w Katowicach,. Nie wiadomo jeszcze, czy to obecne fedrowanie dewastuje powierzchnię, czy są to skutki poprzednich eksploatacji.

Historia, zarówno polityczna, jak i gospodarcza paskudnie obeszła się z Bytomiem. Miasto świetnie się rozwijało w XIX wieku, wokół niego powstał trzeci – po Westfalii i Nadrenii – ośrodek przemysłowy Niemiec. Dominowały bogate kopalnie i huty. Budowano wytworne mieszczańskie kamienice i wielkie gmachy publiczne. Na początku XX wieku Bytom był jednym z pierwszych miast europejskich, w których zbudowano biologiczną oczyszczalnię ścieków.

Po plebiscycie i podziale Górnego Śląska znalazł się w granicach Niemiec – do granicy z Polską z centrum Bytomia było ok. dwóch kilometrów. Miasto nadal się rozwijało, bo w jego okolicach znajdowała się połowa pozostałych w Niemczech górnośląskich kopalń węgla i prawie całe górnictwo rud cynku i ołowiu. Tak bliskie sąsiedztwo spowodowało, że miastu przypisano rolę okna wystawowego niemieckiej kultury i gospodarki na Polskę. Właśnie w tym celu powstały takie instytucje, jak m.in. Akademia Pedagogiczna i Górnośląskie Muzeum Krajowe.

Tragiczny dla Bytomia był styczeń 1945 r. i kolejne miesiące. Armia Czerwona przekroczyła przedwojenne granice Niemiec, a Bytom był jednym z pierwszych dużych zdobytych miast. Czerwonoarmiści mogli robić w mieście, co chcieli – i robili. Do ZSRR wywieziono całe wyposażenie hut i fabryk. Internowano i wysłano na Wschód wszystkich mężczyzn od 18 do 60 lat. Spalono kilkaset budynków będących wizytówkami miasta. Wymordowano kilkuset mieszkańców. Dopiero w marcu 1945 r. wojsko przekazało Bytom administracji cywilnej. Miasto opuściła połowa ze 100 tys. przedwojennych mieszkańców – w tę pustkę zaczęli napływać repatrianci.

W latach 50. zapadła tragiczna dla Bytomia decyzja gospodarcza – zezwolono na eksploatację pod miastem węgla z nietkniętego do tej pory tzw. filara ochronnego. Po ten węgiel ruszyło osiem czynnych wówczas kopalń. Wprawdzie partyjne i węglowe władze zapewniały, że stosowana będzie podsadzka – chodzi o wypełnianie wyrobisk innymi materiałami – ale mało się kto tym przejmował; poza tym stosowanie podsadzki spowolniało i podrażało wydobycie. Wydobycie przeważnie szło na zawał – to zabójcza metoda dla wszystkiego, co jest na powierzchni: od domów i dróg, po lasy i rzeki. Bytomskie budynki i ulice zapadają się nie od dzisiaj, ale od dziesięciolecie. W PRL był to jednak temat tabu. Nie ma drugiego takiego miasta na Śląsku, na którym wydobycie węgla odcisnęłoby, aż tak tragiczne piętno.

Tylko w tym roku zawaliły się w Bytomiu trzy kamienice – na szczęście pustostany. Już kilka lat temu ewakuowano z nich ludzi właśnie z powodu szkód górniczych. W lipcu br. zaczęły pękać budynki w Karbiu. Zarówno z cegły, jak i domy z wielkiej płyty. Powstały szczeliny po 10 cm szerokości. Uszkodzone zostały przewody kominowe, instalacje gazowe i wodociągowe. Osłabiona została konstrukcja wiaduktu newralgicznego dla miejskiej i tranzytowej komunikacji. Tylko do pierwszego sierpnia wyprowadzono z zagrożonych domów 80 osób. Teraz trwa kolejny etap ewakuacji. Miasto gorączkowo szuka magazynów, w których można by było przechowywać dobytek ewakuowanych.

Szkody ujawniają się w takim tempie, że kilka dni temu Piotr Koj, prezydent Bytomia, napisał dramatyczny list do Waldemara Pawlaka, wicepremiera i ministra gospodarki, z prośbą o wymuszenie na Kompanii Węglowej zmiany sposobu eksploatacji węgla pod miastem, bo może dojść do tragedii. Ale stosowanie podsadzki (w polskich kopalniach tzw. hydraulicznej) podnosi koszty wydobycia, a właśnie KW pochwaliła się bardzo dobrymi wynikami za pierwsze półrocze: ok. 350 mln zł zysku netto. Zarząd KW wydał w odpowiedzi oświadczenie, że eksploatacja górnicza w tym rejonie (Karbia – JD) prowadzona jest zgodnie z przyznaną koncesją (…) Zarząd Kompanii Węglowej wyrażą ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji, w której siły natury dały o sobie znać w tak dramatyczny sposób oraz deklaruje wolę usunięcia szkód tak, aby wykwaterowane rodziny mogły jak najszybciej wrócić do swoich siedlisk.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że w tym przypadku siłom natury pomaga jeszcze jakaś niewidzialna ręka.

Jest jeszcze inna strona tego medalu: nakłady, jakie przeznacza Bytom na usuwanie szkód górniczych, są o wiele wyższe niż sumy otrzymywane z górnictwa na odszkodowania. Prezydent przypomina, że miasto nie dostało jeszcze wszystkich odszkodowań za lata 80. i 90. Bytom jest tak zdegradowany przez górnictwo, że trudno znaleźć znaczących inwestorów. Skutki wydobycia odczuwane będą jeszcze przez najbliższe 30 lat. Koszty inwestycji w Bytomiu są o 30 proc. wyższe niż w innych rejonach woj. śląskiego.

Kopalnia Centrum – Bobrek ma koncesję na wydobycie do roku 2026. Jest największym pracodawcą w Bytomiu, ale ma też największy wpływ na jakość miejskiej tkanki. I na życie ludzi. Gdyby tak wszystko policzyć: to czy warta jest ta skórka za wyprawkę?

***

Drodzy Goście, wracam po długiej nieobecności. To za sprawą tego, co u człowieka nazywa się pompą. To już tan wiek, kiedy serce zaczyna wykonywać dziwne harce. Nie jest już najgorzej, ale lekarze radzą nie stresować się, nie denerwować i „mieć wszystko w tyle”. Tylko jak to zrobić, kiedy choćby ta sprawa z walącym się Bytomiem, z którym jestem rodzinnie związany?